Autorzy pod tablicą upamiętniającą pobyt Paracelsusa w Bratysławie
Miloš Jesenský, Robert K. Leśniakiewicz
Szesnaste i siedemnaste stulecia, to czasy genialnych alchemików i równie genialnych hochsztaplerów. To wieki tworzenia się i krzepnięcia struktur wielu tajnych stowarzyszeń, w tym Masonerii i Różokrzyżowców. To wieki prześladowań religijnych, płonących stosów i zarazem wiek pierwocin naukowych poszukiwań, które zaczęły dawać rezultaty w XIX wieku, kiedy to zaczęła tworzyć się cywilizacja maszyn, pary i elektryczności, a w końcu rozbitego atomu, statków kosmicznych i komputerów...
Po całej Europie krążyli rozmaici ludzie, którzy parali się alchemią. Alchemia, to – według encyklopedii – pseudonauka, której celem było dokonanie Wielkiego Dzieła – transmutacji jednych pierwiastków i substancji w drugie. Konkretnie chodziło o wyprodukowanie złota z każdego innego dowolnego pierwiastka chemicznego – mówiąc językiem współczesnego chemika.
Jako się rzekło, alchemików było w owym czasie wielu. Ale niewielu mogło osiągnąć najwyższe zaszczyty i dostąpić zaszczytu otrzymania Korony Adeptów – to taki szesnastowieczny odpowiednik dzisiejszej Nagrody Nobla. Jednym z najznamienitszych był polski alchemik, filozof i dyplomata – baron Michał Sędziwój zwany także Sendivogius Polonus czy Polnus, posługujący się także zlatynizowanym pseudonimem Cosmopolita (1566-1636). Jego inne pseudonimy, to: Sendivog, Sensophax, Helicantharus, Borentius, Borealis oraz zanagramowane Divi Leschi genius amo i Angelus doce mihi ius. Był synem Jakuba Sędzimir-Sędziwoja i Katarzyny Pielsz-Rogowskiej, pieczętował się herbem Ostoja. Dr Roman Bugaj twierdzi że początkowo studiował w Krakowie, potem w Lipsku, Wiedniu, Altdorfie (Szwajcaria), Cambridge, Ingolsztadt, Rostocku i Wittenberdze. Podróżował wiele po ówczesnym świecie i był w Rosji, Szwecji, Anglii, Hiszpanii, Portugalii, Niemczech, Czechach i innych krajach. Po ukończeniu studiów pracował na dworze cesarza Rudolfa II Habsburga (1552-1612) w Pradze Czeskiej. Nie zapominajmy, że szesnastowieczna Praga w której skupiły się najwybitniejsze umysły ówczesnych czasów była tym, czym dla nas jest dzisiaj Silicon Valley – Dolina Krzemowa! W roku 1559 powrócił do Polski i dostał się na dwór króla Zygmunta III Wazy (1566-1632), który wyprawiał go z poselstwami do cesarza i książąt Rzeszy Niemieckiej, co nie przeszkadzało mu prowadzić prace badawcze w podkrakowskich Krzepicach. Po odejściu ze służby królewskiej, Sędziwój powrócił do prac alchemicznych na dworach cesarzy Macieja (1557-1619) i Ferdynanda II Habsburgów (1578-1637), gdzie napisał swe bardzo poczytne i popularne traktaty alchemiczne „[Cosmopolitani] novum lumen chymicum” (1604, wyd. polskie w 1971), które przetłumaczono na wiele języków i „Tractatus de lapide philosophorum” (1604) znane jako „De lapide philosophorum tractatus duodecim”. W 1607 roku ukazało się jego kolejne dzieło pt. „Dialogus Mercurii, Alchymistae et Naturae”, zaś w 1613 roku wydał on „Tractatus de Sulphure”. Sędziwój pisał także po polsku i już w 1586 roku ukazał się jego traktat „Operatiae Elixiris Philosophici tak starydz iako y teraznieyszych philosophow” znany z odpisów Hieronima Pinocciego, zaś w roku 1598 ukazał się jego „Traktat o soli”, który w przekładzie na niemiecki wydano we Frankfurcie n/M. w roku 1682.
Współczesna nauka zrobiła z Sędziwoja szarlatana i zręcznego hochsztaplera, który przy pomocy intryg i oszukańczych machinacji dorobił się tytułu barona von Sereskau i ogromnego majątku. Gmin widział w nim czaromistrza, podobnie jak w Twardowskim czy Fauście, i przypisywał mu posiadanie nadprzyrodzonych mocy, co upamiętniają legendy i podania o Czarodzieju z Polski w Niemczech i oczywiście w Polsce, a konkretnie na Śląsku, gdzie najczęściej można go było spotkać.[1] Sam cesarz zachwycony transmutacją, którą dokonał na jego oczach, upamiętnił jego wyczyn tablicą, na której widnieje napis:
Faciat hoc quispiam alius
Czy był rzeczywiście oszustem? Na pewno dokonywał różnych – jakbyśmy to dzisiaj nazwali – przekrętów wobec głupich i chciwych złota władców, którzy wykładali ogromne sumy na jego badania. A przecież gdyby nie tacy alchemicy, to nie byłoby nowoczesnej chemii, tak jak bez astrologii nie byłoby współczesnej astronomii. Dlatego bezkrytyczne opluwanie alchemii i astrologii oraz innych para-nauk przez współczesnych racjonalistów wydaje mi się czymś niegodnym uczonego. Uważam, że tacy uczeni, jak Sędziwój czy Twardowski zasługują na swe pomniki, a to dlatego, że oni byli prekursorami. Mieli odwagę postawić pytania i szukać na nie odpowiedzi. A że różnymi sposobami wyciągali pieniądze na swe badania? – no cóż, a jakie mieli wyjście? Tylko poprzez wykorzystywanie naiwności i chciwości tych, którzy mieli pieniądze i byli na tyle głupi, że dali się oszukać... NB, sytuacja zmieniła się niewiele od czasów Sędziwoja i jest czymś haniebnym, że polska nauka nie ma pieniędzy na podstawowe badania, a polscy uczeni muszą szukać dobrych warunków do pracy i odnoszą sukcesy głównie za granicą!
Sędziwój nie działał w próżni, bo obok niego działały takie znakomitości świata alchemicznego, jak Aleksander Seton-Kosmopolita, od którego przejął w dramatycznych okolicznościach kilka uncji kamienia filozoficznego w postaci czerwonego, krystalicznego proszku, przy pomocy którego dokonywał Wielkiej Przemiany... Dzięki innej znajomości z Ludwikiem Koralkiem z Cieszyna udało mu się wkręcić na dwór cesarski i dzięki temu odbyć kilka podróży na Wschód – rzekomo w celu poszukiwań alchemicznych. W rzeczywistości były to misje ściśle szpiegowskie.
Na pewno w Pradze zetknął się z rabbim Löve (Jehudi) Ben-Bezalelem (1525-1609) – twórcą glinianego potwora – a w gruncie rzeczy pierwszego androida – Golema. Później został on Naczelnym Rabinem Polski w Poznaniu, które to stanowisko objął w 1592 roku.[3] Poza tym musiał się on tamże zetknąć z tajemnicą praskiego Orloja – zagadkowego zegara astronomicznego i astrologicznego, o którym mówią, że odlicza czas do przyjścia Antychrysta...
Jeszcze w czasie pobytu w kraju spotka się z dwoma Anglikami: dr Johnem Dee i Edwardem Kelley’em. Był on pod silnym wpływem prac Philippusa Aureolusa Teophrastusa Bombastusa von Hochenheima alias Paracelsusa (1493-1541) z którym najprawdopodobniej spotkał się także w Bratysławie lub w Bańskiej Szczawnicy[4] na Słowacji, gdzie ten ostatni prowadził prace alchemiczne nad produkcją złota z tamtejszych rud miedzi. NB, w 1520 roku Paracelsus przebywał w Krakowie oraz Gdańsku i Wilnie. Niestety, nie upamiętnia tego żadna tablica pamiątkowa w Polsce, a szkoda – czyżby Polacy tak bardzo wstydzili się swej historii tajemnej?... W Krakowie miał on wielu przyjaciół w tym Jana Bonera. Z terenami Moraw Sędziwój związał się, kiedy otrzymał od Rudolfa II dobra: dom w Ołomuńcu oraz majątki ziemskie w Chlebicach, Koutach i Zlamanym Ujezdie.
Jeszcze za czasów krakowskich zapewne spotkał się niejednokrotnie z Georgem Joachimem von Lauchenem vel Retykiem (1514-1574), który podobnie jak Sędziwój był pod wpływem prac Paracelsusa i doktryny jatrochemicznej. Prowadził on intensywną wymianę korespondencji z dr Tadeášem Hájkiem zwanym Hageciusem, który był nadwornym medykiem Rudolfa II. Musiał się spotkać także z Janem Wawrzyńcem Twardowskim (1499-1570)[5], który był najsłynniejszym z polskich alchemików i lekarzy tego okresu...
Wszyscy ci ludzie są związani ze sobą już to poprzez kontakty osobiste, już to poprzez prace, które piszą i wydają. To normalne. Wiąże ich także tajemnica Wielkiego Dzieła. A w pojęciach alchemicznych owo Wielkie Dzieło zawierało się w czterech zasadniczych celach, które chcieli oni osiągnąć:
v Wyprodukowanie kamienia filozoficznego, który zdolny jest do zamiany każdej dowolnej materii w złoto;
v Wyprodukowanie uniwersalnego rozpuszczalnika czyli alkathestu;
v Wyprodukowanie uniwersalnego lekarstwa, czyli panaceum, i...
v ... wyprodukowanie sztucznego człowieka – homunkulusa.
Wielkie Dzieło można było osiągnąć poprzez odpowiednie operacje magiczne i procesy chemiczne. Idea zupełnie poroniona, ale...
Nie zapominajmy jeszcze o innym drobiazgu, a mianowicie o tym, że w dwa wieki potem na terenach południowej Polski i Słowacji powstają loże masońskie i ansamblee[6] różokrzyżowskie: W Krakowie (loża B’nei Brith[7]), Bielsku-Białej (loża B’nei Brith i kółko wolnomularskie), Lwowie (loża B’nei Brith i kółko wolnomularskie)[8], Bratysławie, Preszowie (loża polskiego wolnomularstwa[9] i ansamblea Różokrzyżowców), Bańskiej Szczawnicy, Bańskiej Bystrzycy i Koszycach. To wszystko na Słowacji odbywa się w latach 1744-1777, zaś w latach późniejszych dochodzą jeszcze loże wolnomularskie w Spiskiej Nowej Wsi, Luczeńcu i Żylinie. W Bańskiej Szczawnicy uprawia się intensywnie alchemię – wszak jest tam wyższa szkoła górnicza i tutaj działał Paracelsus![10] I zapewne także i Sędziwój... Ten ostatni miał dom w Ołomuńcu i tamże powstaje pierwsza loża masońska na Morawach w roku 1743, zaledwie w dwa lata po powstaniu pierwszej loży w Pradze Czeskiej. Czy to przypadek? Nie, nie ma takich przypadków – Wolnomularze i Różokrzyżowcy m u s i e l i założyć swe placówki tam, gdzie krzyżowały się drogi Wielkich Wtajemniczonych![11]
Ale ad rem.
Popatrzmy na to ze strony człowieka XXI wieku. Fizyka jądrowa twierdzi, że możliwe jest wyprodukowanie złota w reaktorze jądrowym. Jak? – zainteresowanych odsyłamy do książki Klausa Hoffmanna pt. „Sztuczne złoto” (Warszawa 1985), w którym autor zawarł wyczerpujący opis robienia sztucznego złota z innych pierwiastków, a którą Czytelnikowi polecamy. NB, opisy te zrodziły w nas paskudne podejrzenia, że hitlerowcy pracowali nad uzyskaniem sztucznego złota w tajnych laboratoriach III Rzeszy na terenach Dolnego Śląska w latach 1933-45, aż do zajęcia tych terenów przez Rosjan...[12]
Alkathest i panaceum, to odwieczne marzenia Ludzkości. Jak na razie zupełnie nieosiągalne... Były one pochodnymi kamienia filozoficznego, stacjami do osiągnięcia tego właśnie celu.
Homunculus – o! – to było coś! Wyprodukowanie sztucznego człowieka jest niczym innym, jak po prostu współczesnym klonowaniem!
I tutaj rodzi się kolejne pytanie – kto i jak wpadł na pomysł stworzenia całej gałęzi wiedzy nakierowanej na przemiany pierwiastków i tworzenie klonów?
Alchemia pochodzi ze Wschodu – konkretnie z Egiptu, o czym mówi jej nazwa wywodząca się ze słów al-khemeja – z Khem. A krajem Khem był starożytny Egipt... Egipt, który wedle tradycji przejął dziedzictwo i spuściznę Atlantydy.
Idea transmutacji pierwiastków jest zatem stara jak świat, a przynajmniej starsza od cywilizacji europejskiej. Skąd Starożytni wiedzieli o tym, że możliwa jest przemiana jednych pierwiastków w drugie? Przemiana taka odbywa się nieprzerwanie od co najmniej 6 mld lat nad naszymi głowami – w jądrze Słońca i innych gwiazd, gdzie pod straszliwym ciśnieniem i w niewyobrażalnych temperaturach jądra wodoru łączą się w jądra helu, te zaś dalej łączą się w jądra węgla, tlenu i cięższych pierwiastków, aż do uranu o liczbie protonów w jądrze równej 92. Ludzie potrafią zsyntetyzować chociaż w minimalnych ilościach pierwiastki o liczbie protonów w jądrze wynoszącej 118 i ogólnej liczbie nukleonów 293 (proponowana nazwa ununoctium - Uuo[13]), zaś ostatnio zsyntetyzowali hiperciężki wodór – H-5 z pięcioma nukleonami w jądrze! Kto im powiedział, że coś takiego jest możliwe, i że przemiany te zachodzą tylko w ogniu? Oczywiście nie chodziło o zwyczajny ogień, ale ogień jądrowych i termojądrowych przemian zachodzących w środku gwiazd. Skąd Starożytni to wiedzieli nie znając budowy materii?
Skąd Starożytni wiedzieli, że można sklonować żywy organizm nie wiedząc niczego o genach, chromosomach, itp. niuansach budowy komórek. Ba! – nie mieli pojęcia o komórkach jako takich, a co dopiero o ich budowie wewnętrznej. Zatem ponawiam pytanie – kto im to powiedział?
I znowu – próba udzielenia odpowiedzi na te pytania prowadzi do poprzedzającej nas Supercywilizacji Atlantydy, która runęła w gruzy, ale odpryski jej mądrości pozostały na ocalałych lądach dając inspirację ludziom do poznania Prawdy o otaczającym ich Wszechświecie. Alchemia, astrologia, geomancja, i inne nauki hermetyczne są w świetle tej hipotezy niczym innym, jak wykoślawionymi, wykrzywionymi i wypaczonymi teoriami naukowymi, które dawno, dawno temu były obowiązującymi na Ziemi, które niemal zapomniano, a teraz odkrywa się na nowo. Po których pozostały niepokojące artefakty i legendy, które trzeba będzie na nowo odczytać i zinterpretować.
I znowu poszukać nieznanego lądu.
* * *
Od czasu do czasu słyszę, jak to polscy reżyserzy zapłakują się nad tym, że brak im już pomysłów na nowe filmy – a tu proszę – oto gotowy scenariusz nie na jeden, ale na co najmniej pięć filmów. Trzeba tylko wysilić mózgownicę, a może powstać serial o życiu i dokonaniach Witeliona, Kopernika, Sędziwoja, Twardowskiego, Retyka i innych uczonych Średniowiecza i Odrodzenia, który byłby o niebo ciekawszy, niż łzawe latynoskie opery mydlane czy beznadziejne i krwawe seriale policyjne made in Hollywood. Dlaczego nie można sięgnąć do tej materii literackiej? Nie zezwoli na to cenzura Kościoła katolickiego, bo te postacie miały konszachty z diabłem? Do tego już doszliśmy? Polskie Archiwum X wciąż czeka na swego odkrywcę i nie chcą odkryć go ci, którzy albo nie znają, albo się wstydzą historii swojego narodu... A przecież te postacie i ich życie, praca, szerokie kontakty z ówczesnym światem i dokonania świadczą tylko o tym, że Polacy nie muszą wracać do Europy – jak głoszą to niektórzy politycy – a zawsze w niej byli! Ich życie jest na to d o w o d e m ! Polska nie była i nie jest zaściankiem Europy, żeby musiała do niej wracać na kolanach, co także dotyczy wszystkich tzw. krajów postkomunistycznych.
Tylko, że my musimy doróść do tej świadomości.
[1] W tym czasie Śląsk obejmował także część dzisiejszej Republiki Czeskiej i Słowacji.
[2] Niech ktokolwiek inny uczyni to, co uczynił Sędziwój Polak.
[3] Zob. Zdzisław Zwoźniak – „Alchemia”, Warszawa 1978.
[4] W tym czasie Schemnitz.
[5] Encyklopedia Millenium Edycja 2000 podaje lata: 1515-1573.
[6] Ansamblea jest różokrzyżowskim odpowiednikiem loży wolnomularskiej.
[7] Masoneria żydowska.
[8] Założone dopiero w XIX wieku.
[9] Założona przez emigrantów politycznych z Polski loża aux vertueux Voyageur. Zob. Ludwik Hass – „Wolnomularstwo w Europie Środkowo-Wschodniej w XVIII i XIX wieku”, Wrocław 1982, s. 119.
[10] Ibidem s. 74.
[11] Ibidem, ss. 72-74, 504-505.
[12] Zob. M. Jesenský i R. K. Leśniakiewicz – „WUNDERLAND: Pozaziemskie technologie Trzeciej Rzeszy” Warszawa 2001.
[13] Dane z października 2002 roku, pierwiastek ununoctium zsyntetyzowano w Berkley (USA).