Powered By Blogger

poniedziałek, 4 lutego 2013

KARELIA: Zagadka kamiennej księgi




Wiosną 1960 roku, pracownik jednego z karelskich kołchozów odkrył na gładkich przybrzeżnych kamieniach Jeziora Onega, zagadkowe rysunki. Zainteresowany swym znaleziskiem, w najbliższy wolny od pracy dzień udał się na wycieczkę wokół jeziora. Okazało się, że takich rysunków znajduje się tam ogromna ilość. Dziwna „galeria rysunków” ciągnie się na 20 km! Szczególnie dużo rysunków znajduje się na dwóch wybiegających w wody jeziora przylądkach: Biesow Nos i Pieri Nos. O odkryciu tym mówi artykuł Jurija Ljubimowa, który ukazał się na łamach tygodnika Калейдоскоп НЛО nr 24 (291)/2003 z dnia 6 czerwca 2003 roku.

Po pewnym czasie nad brzegi Onegi przybyła ekspedycja archeologiczna. Rychło okazało się, że rysunki naskalne (petroglify) takie, jak na brzegach tego jeziora, znajdują się także na brzegach i niektórych wyspach Morza Białego. (!!!) Z biegiem czasu, archeolodzy odkrywali coraz to nowe rysunki. Aktualnie na brzegach Onegi odkryto ponad 1.000 zagadkowych malunków, a na wybrzeżach Morza Białego – ponad 2.000! Archeolodzy nazwali je stronicami kamiennej księgi albo galerią dzieł sztuki. I w samej rzeczy, kamienne obrazy dawnych mistrzów przedstawiają nam nie tylko życie, ale i myśli tych dawno żyjących ludzi z epoki Mezolitu.  Wydaje się czasem, że w tych rysunkach znajdują się jakieś zaszyfrowane przekazy, jednakże jeszcze nie jesteśmy w stanie ich odczytać, z powodu nieznajomości kodu, czy klucza szyfru... Uczeni uważają, że petroglify Karelii okazują się być złożonymi symbolami, które zawierają wyobrażenia i wiedzę dawnych Karelczyków o otaczającym ich świecie.



Z tego wszystkiego wynika, że dawni artyści tworzyli swe obrazy na powierzchni głazów uderzając w nie kawałkami kwarcu. Uzyskiwano niezbyt głębokie linie – około 2 mm. Razem ze scenami myśliwskimi i połowów ryb odnotowano tamże i dziwne epizody: jakieś stworzenia z grubsza tylko przypominające ludzi, trzymające w rękach jakieś rytualne przybory, których przeznaczenie jest dla uczonych zupełnie niezrozumiałe. Rysunki figurek ludzkich i zwierzęcych są małe – ich długość wynosi 5 cm, chociaż zdarzają się i ogromne – do 4 m wysokości! Najciekawszym jest jednak to, że figurki te widać najlepiej, kiedy oświetlają je ukośne promienie wschodzącego lub zachodzącego Słońca! Szczególnie widać w takie momenty zagadkowe rzeźby i znaki lunarne oraz solarne.



Zwierzęta morskie i leśne, ptaki wodne, ludzie, łodzie, łuk, strzały, harpuny – to wszystko dawni artyści zaczęli utrwalać w kamieniu około 6.000 lat temu. Jednakowoż praca w tej „karelskiej galerii sztuki” szła już od bardzo dawna, co najmniej od kilkudziesięciu stuleci. Archeolodzy - którzy prowadzą tam wykopaliska - twierdzą, iż petroglify pojawiły się tam wraz z pierwszymi śladami osadnictwa. Być może, rysunki te były robione początkowo w miejscach kultu. Nieprzypadkowo znajdują się one w ustronnych miejscach wybrzeża. Znajdują się tak blisko wody, że wydaje się, iż istoty na nich przedstawione właśnie wyszły z głębin lub w nie się zapuszczają. Niektóre obrazy są ukryte pod wodą. Jak się podejdzie do kamieni z największą liczbą petroglifów i popatrzeć na strony, to staje się jasne – są one punktami styku trzech światów: powietrznego, ziemnego i podwodnego. To właśnie w tych miejscach szczególnie odczuwa się wielkość wiedzy, czuje się konieczność obcowania z siłami wyższymi i mitycznymi postaciami niewidzialnego świata. Człowiek, który znajdzie się tutaj, odczuwa pobudzenie sił witalnych i mentalnych. Archeolodzy ustalili, że dawne świątynie znajdowały się tutaj na długo przed pojawieniem się petroglifów!

Radiesteci przy pomocy swych przyrządów ustalili, że na tym terenie znajdują się silnie promieniujące strefy energetyczne – stąd pobudzenie sił witalnych u ludzi – które wpływają dodatnio na ludzkie organizmy. Być może dlatego dawni Karelczycy, którzy nie oddalili się zbytnio od Przyrody i wyczuwali energetyczne rytmy Ziemi, właśnie te miejsca wybierali na swe świątynie. Z początku na kamieniach pojawiały się niedołężne rysunki wykonane węglem drzewnym czy krwią, ale pierwsza ulewa zmywała je. Dlatego więc artyści zaczęli rzeźbić je w kamieniach, by pozostały w nich na wieki. Ukazane na stronicach „kamiennej księgi” zwierzęta, ludzie i zagadkowe, fantastyczne stworzenia stały się nieśmiertelnymi i oglądały je następne pokolenia, aż do dziś dnia. To tutaj z wiosna zaczynały się obrzędy kultu płodności, rytuały łowieckie, inicjacje, składanie ofiar duchom Przodków...



Może być, że zagadkowe istoty przedstawione na kamieniach, tylko z grubsza przypominające ludzi – stanowią li tylko wymysł fantazji dawnych Karelczyków? Nie można wykluczyć, że przed nami znajdują się realne przedstawienia wydarzeń z odległych tysiącleci. Kogo one przedstawiają? Jak dotąd, to na to pytanie nikt nie był w stanie odpowiedzieć do dziś dnia...

Uczeni przyznają, że sens karelskich petroglifów do dziś dnia pozostaje dla nich zagadką. Niestety, współczesny człowiek nie może spojrzeć na te rysunki oczami swych dawnych przodków. Dlatego właśnie streszczenie treści tej „kamiennej księgi” pozostaje dla nas niedostępnym.

* * *

Tyle Jurij Ljubimow. 1 sierpnia 2003 roku, skontaktował się ze mną w tej sprawie rosyjski tłumacz, dziennikarz i literat Wadim Konstantynowicz Ilin z Sankt Petersburga, który zwrócił mi uwagę na to, że w świetle posiadanych przezeń materiałów sprawa karelskich petroglifów była badana przez uczonych rosyjskich już w pierwszej połowie XIX wieku! – i przesłał mi e-mailem kopię artykułu Władimira Lewina pt. Рисунки эпохи каменного века на скалах Карелии, który w Polsce ukazał się na łamach czasopisma „Dookoła świata” nr 29/1975, ss. 5-6 pod polskim tytułem „Pracownie świadomości”.

W artykule W. Lewina pisze się, że sprawą petroglifów zajęto się już w roku 1848, kiedy to konserwator Muzeum Mineralogii K. Grewingk został wysłany przez Akademię Nauk i Towarzystwo Ekonomiczne z Sankt Petersburga do Archangielskiej i Ołonieckiej Guberni w celu zbadania stanu ludności w tych regionach Imperium Carów. I oto w jednej z wsi nad Onegą usłyszał on historię o „diabelskich znakach” na przylądku Biesow Nos. Udał się tam i zobaczył właśnie karelskie petroglify, o których następnie wygłosił prelekcję w Sankt Petersburgu. Niemalże w tym samym czasie na skałę na Biesow Nosie natknął się nauczyciel gimnazjalny P. Szwed, który opisał swe spostrzeżenia.



Następne odkrycie miało miejsce już po przewrocie listopadowym, w 1925 roku. Studentowi geografii z Sankt Petersburga – Aleksandrowi Liniejewowi – pokazano we wsi Wygostron na brzegu Morza Białego ogromną skałę pokrytą petroglifami. To właśnie Liniewskij jako pierwszy bada te rysunki – zarówno znad Morza Białego, jak i znad Onegi. W ciągu 10 lat przerysowuje i porównuje ze sobą petroglify. Benedyktyńska to praca!
Według uczonego radzieckiego – akademika A. P. Okładnikowa – rysunki te powstały w czasie zmiany gospodarowania z myśliwsko-zbierackiej na rolno-hodowlaną. Tymczasem Liniewskij wysunął hipotezę, że mają charakter sakralno-magiczny.



Inny uczony – W. I. Rawdonikas – sądzi, że petroglify te oddają nie tylko rzeczywistość z epoki kamiennej, ale także odtwarzają one nierzeczywisty, fantastyczny świat baśni i legend ludu, który je stworzył. Dało to pole do szerokich spekulacji na temat treści poszczególnych „stronic” tej „kamiennej kroniki”. Myśl rzuconą przez Rawdonikasa rozszerzył inny badacz K. D. Lauszkin, który podniósł ją do rangi naukowej hipotezy. Twierdzi on przy tym, że mamy do czynienia z gigantyczną świątynią Boga-Słońca, gdzie kopułą jest samo niebo, ołtarzem - horyzont, a Słońce – żywym bogiem...
Petroglify odkryto także na wyspach Szojrukszin i Erpin Pudas na Onedze oraz w okolicach miejscowości Załawruga i Nowaja Załawruga na wyspie Bolszoj Malinin na Morzu Białym. Odkryto ogółem 1176 nowych petroglifów, czyli dwukrotnie więcej, niż na Onedze. Wśród nich było aż 428 rysunków łodzi.



Według badacza petroglifów karelskich A. D. Stolara – petroglify te okazują się być nie tylko „kroniką” czy „encyklopedią” dawnego życia, ale nade wszystko swoistą „pracownią świadomości”, w której przez tysiąclecia gromadziły się i uświadamiane były wartości duchowe człowieczeństwa. 
Problem karelskich petroglifów jest wciąż badany.

* * *

To było napisane w latach 70. XX wieku.

A co możemy powiedzieć teraz, na początku XXI wieku? Osobiście jestem przekonany o tym, że karelska „kamienna kronika” przedstawiała obraz tego, z czym zetknęli się ocaleni z upadku ludzie z poprzedniej cywilizacji, która zakończyła się wraz z zalaniem Atlantydy wodami Potopu generalnego – czy jak kto woli - gigantycznego tsunami. Dla mnie jest to kolejne ogniwo w długim łańcuchu dowodów na to, że nie jesteśmy tutaj pierwsi...

No bo spójrzmy na kilka ogniwek, które znaleziono tylko na terytorium Federacji Rosyjskiej: kamienna „mapa bogów” z Ufy, „uralskie pisanice” dr W. I. Tjurina-Awińskiego, rysunki naskalne z sajańskiego kanionu Jenisieju przedstawiające „ludzi-grzybów”, rysunki naskalne z Jakucji... – a teraz „kamienna księga” z Karelii. I wszystkie one datowane są na 10-6 tys. lat p.n.e. Czy to jest tylko przypadek? Nie, takich przypadków nie ma i być   n i e   może!

A teraz spójrzmy, jakim wizjonerem był XIX-wieczny polski uczony, orientalista i pisarz Jan Józef Sękowski (1800-1858), który pisał po rosyjsku i wydawał swe utwory w Sankt Petersburgu, a który w swym opowiadaniu pt. „Podróż uczona na Wyspę Niedźwiedzia” opisuje odkrycie poczynione w delcie Leny, a mianowicie – jaskini-schronu, której ściany pokryto pismem hieroglificznym – relacją o Potopie i zagładzie cywilizacji nas poprzedzającej, który spowodował impakt ogromnej komety!!! Sękowski czyni to w formie humorystyczno-satyrycznej, ale myśl jest zdrowa. W swym nowatorstwie wyprzedził on atlantologów i uczonych pokroju Alvarezów, którzy w zderzeniach Ziemi z drobnymi ciałami niebieskimi upatrują przyczyn Wielkich Wymierań, ale także motoru ewolucji! Rodzi się uzasadnione pytanie: skąd Sękowski wytrzasnął pomysł na swe opowiadanie i hieroglify egipskie na niegościnnych brzegach mórz rosyjskiej Dalekiej Północy? Odpowiedź na to   t e r a z   jest już prosta. Podróżując po Rosji mógł zobaczyć pokryte zagadkowymi petroglifami skały nad brzegami Morza Białego, która potem zamienia się w Писанную Комнатъ w delcie Leny, na Wyspie Niedźwiedziej... Przynajmniej ta zagadka znalazła swe rozwiązanie! Jaka szkoda, że jest on pisarzem zupełnie u nas zapomnianym...

A zatem mamy do czynienia z kolejnym tropem wiodącym ku zaginionym kontynentom i cywilizacjom zagubionym w otchłaniach czasu...

Przekład z j. rosyjskiego i opracowanie -
Robert K. Leśniakiewicz ©