Koniec
tajemnicy lotu MH-370?
Na początku sierpnia br. światowe
media podały, że na wyspie Réunion znaleziono fragmenty samolotu Boeing
777 lotu MH-370, który tajemniczo zaginął w dniu 8.III.2014 roku w
locie pomiędzy Kuala Lumpur a Pekinem. Pisze o tym Onet.pl:
Schemat prądów morskich na akwenie Oceanu Indyjskiego, miejsce domniemanej katastrofy lotu MH-370 i miejsce znalezienia jego szczątków
Specjalne ekipy zajmujące się sprzątaniem plaż natrafiły na
element o długości około dwóch metrów w okolicy miasta Saint-André.
Najprawdopodobniej jest to fragment skrzydła. Jest mocno obrośnięty wodorostami
i muszlami, co wskazuje na długie przebywanie w wodzie.
Francuskie władze wszczęły dochodzenie aby ustalić, z jakiego
samolotu pochodzi znaleziony fragment. Na razie sfromułowano trzy hipotezy.
Może to być kawałek skrzydła samolotu, który rozbił się koło Reunion w maju
2006 roku, fragment jemeńskiego Airbusa A310, który rozbił się w czerwcu 2009
koło archipelagu Komorów, albo też malezyjskiego Boeinga, który zaginął nad
Oceanem Indyjskim w marcu 2014 roku.
Tej ostatniej możliwości nie wyklucza ekspert do spraw
bezpieczeństwa lotnictwa Xavier Tytelman, cytowany przez agencję AFP.
Zaginięcie malezyjskiego boeinga 777 to wciąż jedna z
największych tajemnic współczesnego lotnictwa. Maszyna należąca do linii
Malaysian Airlines zniknęła z radarów 8 marca 2014 roku.
Lecący do Pekinu boeing 777 z 239 osobami, w tym 153
Chińczykami, na pokładzie zniknął z radarów 8 marca, mniej niż godzinę po
starcie z lotniska w stolicy Malezji, Kuala Lumpur. Pośród 239 osób na
pokładzie 153 osoby to obywatele Chińskiej Republiki Ludowej. Wśród pasażerów
znajdowała się grupa wybitnych chińskich malarzy-kaligrafów, wracająca z
wystawy w Kuala Lumpur.
Akcja poszukiwawcza malezyjskiego samolotu jest największą tego
typu operacją w historii lotnictwa.
Zdaniem australijskich ekspertów, boeing 777 malezyjskich linii
lotniczych, zanim spadł do oceanu, leciał na autopilocie. W tym czasie
najprawdopodobniej cała załoga i pasażerowie - w sumie 239 osób - już nie żyli.
Założono hipotezę, że doszło do rozhermetyzowania maszyny i samolot poruszał się
jednym z korytarzy powietrznych do czasu, kiedy skończyło się paliwo. (RZ)
Policja na Reunion ze szczątkami Boeinga 777
Dzisiaj już wiemy z całą pewnością,
że te i inne szczątki należą do Boeinga 777 z lotu MH-370. I jedna
rzecz jest pewna: zostałyby one wcześniej znalezione, gdyby nie Południowoindyjski Śmieciowy Wir Oceaniczny,
system prądów który więzi ogromne ilości plastykowych opakowań, odpadów i
innego śmiecia, wśród których utonęły plastykowe szczątki Boeinga 777 z lotu
MH-370, który rozbił się o wodę, kiedy pozbawiony paliwa spadł do Oceanu
Indyjskiego, gdzieś na zachód od Australii.
Oczywiście nie wiemy, co się działo
na pokładzie samolotu. Jedna z wersji mówi o dehermetyzacji kabiny i niemal
natychmiastowej śmierci załogi i pasażerów, zaś samolot puszczony samopas
leciał w kierunku Antarktydy. Wiemy natomiast już jedno, a mianowicie to, że
samolot rozbił się w nurcie Południowoindyjskiego lub Zachodnioaustralijskiego
Prądu Oceanicznego. Jego cięższe szczątki poszły na dno – lżejsze lub
wypełnione powietrzem zaczęły dryfować w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek
zegara początkowo w kierunku równika, potem na zachód – w kierunku Komorów,
gdzie zostały znalezione.
Rejony poszukiwań samolotu z lotu MH-370 i rozpraszanie się pola szczątków w czasie podanym w miesiącach od dnia katastrofy
Ocean Indyjski i jego system prądów oceanicznych. To własnie tutaj znajduje się jedno z pięciu oceanicznych śmietnisk plastykowych, które opóźniło znalezienie szczątków samolotu z fatalnego lotu MH-370...
Z podobnym plastikowym
problemem mamy do czynienia w kilku miejscach Wszechoceanu – zob. „Wszechocean:
stan klęski rozumu 1-3” http://wszechocean.blogspot.com/2012/03/wszechocean-stan-kleski-rozumu-1.html
i dalsze, „Plastykowego koszmaru ciąg dalszy” - http://wszechocean.blogspot.com/2014/09/plastykowy-problem-koszmaru-ciag-dalszy.html,
„Raport ONZ” - http://wszechocean.blogspot.com/2015/04/raport-onz-nasze-oceany-sa-zasmiecone.html.
Dotyczy to zaśmiecenia tzw. Wiru Hawajskiego – akwenu położonego pomiędzy
Hawajami, Kalifornią i Alaską. Dokładnie taka sama sytuacja panuje na Oceanie
Indyjskim, gdzie masy plastykowych śmieci wyrzucanych z Australii i Afryki krążą
niesione przez Prąd Mozambicki, Południowoindyjski, Zachodnioaustralijski i
Południoworównikowy do miejsca startu. I to właśnie przez to zaśmiecenie między
innymi, nie można było wcześniej znaleźć pływających fragmentów kadłuba Boeinga
777…
Tym niemniej tajemnicą są
ostatnie 8 godzin lotu tej maszyny i to, co rozegrało się na jej pokładzie. Jestem
pewien tylko jednego – lot MH-370 nie został porwany przez Kosmitów na inną
planetę…
Foto - AFP, Reuters