Mapa Wyspy Wielkanocnej (Internet)
Andriej
Lieszukonskij
W
1962 roku obok stolicy Wyspy Wielkanocnej – Hanga-Roa – amerykańscy specjaliści
zbudowali port lotniczy Mataveri, ponieważ NASA potrzebowała bazy na Oceanie
Spokojnym do śledzenia startów sztucznych satelitów Ziemi.
[A przede wszystkim, w
latach 80., wybudowano tam czterokilometrowy pas startowy do przyjmowania
wahadłowców w ramach misji kosmicznych NASA i „wojen gwiezdnych” – uwaga tłum.]
Czy
chcecie zniszczyć cała cywilizację, ale nie wiecie jak? Zapytajcie o to
mieszkańców Rapa Nui, bardziej znanej jako Wyspa Wielkanocna. To właśnie ich
przodkowie wymądrzyli się i zmienili rajski zakątek planety w jałowy kawał skały,
praktycznie nie nadającej się do życia. Ostatnie wnioski brzmią: to nie
Europejczycy zlikwidowali wyspiarzy. Ich spotkanie z białymi była jedynie
ostatnim krokiem ku zagładzie. Cywilizację Wyspy Wielkanocnej zgubiły rewolucja
religijna i bezpowrotne naruszenie równowagi ekosystemu.
Znane na cały świat kamienne idole z Wyspy Wielkanocnej
Niektóre idole pozostałe w kamieniołomach
Mieszkaniec Wyspy Wielkanocnej w tradycyjnym stroju
Tak właśnie stawiano gigantyczne posągi...
Idźcie i mnóżcie się!
Zgodnie
z miejscową legendą, pierwsi osiedleńcy przybyli na Rapa Nui dwoma ogromnymi
pirogami – właściwie statkami. Byli to najprawdopodobniej mieszkańcy Polinezji.
Nie jest znany dokładny czas zasiedlenia wyspy, ale przyjęto iż stało się to
około 900 roku.
Wyspa
Rapa Nui była idealnym miejscem do samowystarczalnej egzystencji. Stąd do
najbliższych zamieszkałych wysp dystans wynosi ponad 2.000 km, zaś do
kontynentu co najmniej dwukrotnie dalej. Oczywiście na wyspę mogli przeniknąć
także i wrogowie. Do momentu pojawienia się tutaj ludzi na Rapa Nui, jak
wykazują to analizy radiowęglowe, był to rzeczywisty rajski zakątek. Wyspa
gęsto zarośnięta była palmami, wśród których mieszkało wiele ptaków i zwierząt.
Na Rapa Nui nie było żadnych drapieżników. W przybrzeżnych wodach wyspy kipiało
od ryb i krabów. Średnia temperatura powietrza wynosiła +20°C. Co można robić w
takich rajskich warunkach? Płodzić się i rozmnażać! I to właśnie tym zajęli się
osiedleńcy.
Jezioro kraterowe w Rano Kao - to własnie tam rośnie sitowie totora, z którego wyrabiano m.in. łodzie i pływaki dla rybaków z Rapa Nui (fot. W. Leśniakiewicz)
Wizerunek człowieka-ptaka wyryty na kamieniu w ruinach Orongo Nui (fot. W. Leśniakiewicz)
Wizerunki ludzi-ptaków wyryte w ruinach Orobgo. Na dalszym planie widoczne są: iglica Motu Kao-Kao oraz wyspy ludzi-ptaków - Motu Iti i Motu Nui (fot. W. Leśniakiewicz)
Wyspy Motu Nui, Motu Iti i iglica skalna Motu Kao-Kao (fot. W. Leśniakiewicz)
Szczegół konstrukcji platformy sakralnej ahu. w te szczeliny pomiędzy poszczególnymi elementami konstrukcji ahu nie wchodzi nawet ostrze żyletki, a całość przypomina indiańskie konstrukcje z Ameryki Południowej, co naprowadziło prof. Thora Hayerdahla na teorię migracji z lądu amerykańskiego na Pacyfik i jego archipelagi (fot. W. Leśniakiewicz)
Widok na Ahu Tongariki... (fot. W. Leśniakiewicz)
Rajski zakątek
Niestety,
o historii Wyspy Wielkanocnej do czasu pojawienia się na niej Europejczyków
wiemy bardzo mało. Niejednokrotnie naukowcom przychodzi nie tylko polegać na
naukowych danych, np. na wykopkach archeologicznych, ale także na legendach
zapisanych przez pierwoodkrywców Rapa Nui. Zupełnie niedawno do tych wszystkich
świadectw dodano świeże dane uzyskane z radiowęglowej analizy gleby i
pozostałości kostnych pierwszych mieszkańców, które pozwalają na sporządzenie
modelu narodzin, rozkwitu i upadku cywilizacji Wyspy Wielkanocnej.
I
tak kolonizatorzy zaczęli szybko przekształcać swój nowy dom. Wyrąbując palmy
uzyskiwali oni miejsca pod zasiewy, na których sadzili bataty – słodkie
ziemniaki, które najprawdopodobniej przywieźli ze sobą. Na żyznych stokach
wulkanicznych wzniesień hodowali banany. Wyspiarze poławiali także ryby. Ale
największym delikatesem były u nich żółwie morskie. Tu i ówdzie na Rapa Nui
budowano także wieże obserwacyjne, żeby zaobserwować pojawienie się żółwi w
przybrzeżnych wodach.
Stopniowo
jeden naród rozpadł się na 10 (według innych na 12) plemion. Od czasu do czasu
wojowały one ze sobą, ale do globalnej wojny nie dochodziło. Ale już wtedy na
wyspie dochodziło do kanibalizmu, lecz miał on rytualny charakter – ciała
zabitych wrogów zjadano nie z głodu, ale dla tradycji. (W ten sposób
przejmowano siłę pokonanego wroga i jego zdolności – przyp. tłum.)
Podział
na kasty miał miejsce także w samych plemionach. Władza należała do tzw.
„długouchych” – wodzów, kapłanów i wojowników. „Krótkousi” byli im podlegli i
byli od wykonywania najgorszej i najcięższej roboty: od zdobywania i
przygotowania żywności do rzeźbienia i ustawienia moai – tych kamiennych symboli Wyspy Wielkanocnej, których rozmiary
i masa przerastają naszą wyobraźnię. Wyrzeźbienie jednego kamiennego idola
mogło trwać kilka miesięcy, jego wzrost wynosił od kilku do kilkunastu metrów,
zaś masa kolosów sięgała dziesiątków i nawet sto ton i więcej.
...jedyne ahu na którym znów postawiono moai (fot. W. Leśniakiewicz)
Kamienne posągi gotowe do drogi (fot. W. Leśniakiewicz)
Tufowe peruki czy też kapelusze na głowę kamiennych figur - pukao (fot. W. Leśniakiewicz)
Widmo głodowej śmierci
Do
czego były potrzebne te wielotonowe moai,
których wykonanie, dostawa na miejsce i postawienie w pozycji pionowej wymagały
ogromnych sił i środków, tego się nie dowiemy – a jeżeli nawet, to nie tak
szybko. Być może odpowiedzi na te i inne pytania dają zapisy Rapanujańczyków
zwane (kohau) rongo-rongo, które w niewielkiej ilości dotrwały do naszych czasów.
Niestety, do dziś dnia nie udało się ich rozszyfrować.
[Próby rozszyfrowania
podjął się polski uczony prof. dr hab. Benon
Zbigniew Szałek, który rezultaty swej pracy podał w opracowaniu pt. „Korzenie
Wyspy Wielkanocnej” (Szczecin 1995), w której przeprowadza analizę pisma z
Wyspy Wielkanocnej, Mohenjo Daro i Krety (dokładniej chodzi o pismo linearne ze
słynnego Dysku z Phaistos) i dochodzi do wniosku, że kiedyś istniał na Ziemi
jeden język i jedno pismo. Polecam tą pracę wszystkim zainteresowanym tym
tematem – uwaga tłum.]
Cały
szereg uczonych wysuwa ciekawą teorię: otóż wielkie figury były potrzebne w
celach religijnych, jak i po to, by czerń… nie miała za dużo wolnego czasu. Wojskowa
zasada: nawet kiedy żołnierze nie mają
zajęcia, to je wymyśl po to, by nie mieli czasu na bezczynność i myślenie.
Jakby to nie było, „krótkousi” wyrąbywali ze skały wielkie idole,
transportowali je na miejsce postoju swego plemienia i ustawiali je twarzami do
osiedla. Być może ludzie wierzyli, że moai
chroniły ich przed nieszczęściami, głodem i morem. Tymczasem „długousi”
zajmowali się politycznymi, gospodarczymi i wojskowymi zagadnieniami.
W
XV wieku, zasiedlenie Rapa Nui wynosiło ok. 15-17 tys. ludzi. w tym czasie, wedle
szacunków uczonych, wyspa była w stanie zapewnić żywność jedynie dla 2-3 tys.
ludzi. Dla Wyspy Wielkanocnej nastały ciężkie czasy. Wielu „krótkouchych”
obwiniali za ten stan rzeczy swe elity. Tymczasem „długousi” ustanowili tabu na
łowienie ryb i krabów w zimowe miesiące. Wyjaśnienie tego jest proste: morskie
zwierzęta powinny zachowywać swe populacje. (Niedopuszczenie do przełowienia
jadalnych gatunków fauny morskiej, jak to ma miejsce teraz w strefach
ekonomicznych wielu państw – przyp. tłum.) No ale spróbuj to wytłumaczyć
głodnemu rybakowi!
W
tym czasie większość lasów na wyspie została wyrąbana pod uprawy batatów.
Niestety, ziemia bardzo szybko jałowiała i przestawała wydawać plony. Wiatry i
deszcze wymywały żyzną warstwę gleby – po wyrąbaniu palm proces erozji stał się
nieodwracalnym. Rozumiejąc to „długousi” zabronili wyrębu palmowych lasów.
Faktycznie, dla wielu mieszkańców Rapa Nui był to wyrok śmierci. Plony batatów
stawały się coraz to mniejsze, a w zimowe miesiące, kiedy nie można było łowić
ryb, na Rapa Nui ludzie zaczynali umierać z głodu – w pierwszym rzędzie starcy
i młodociani.
Kamienne figury na stokach Rano Raraku (fot. W. Leśniakiewicz)
Rano Raraku - kamienny gigant gotowy do transportu (fot. W. Leśniakiewicz)
Jedna z nietypowych figur podniesiona przez ekipę prof. Hayerdahla (fot. W. Leśniakiewicz)
Rewolucja uszu
Starcia
pomiędzy plemionami stały się codziennością – zaś kanibalizm nie tylko
rytuałem, ale środkiem pozwalającym uniknąć śmierci głodowej. Szczególnie w XV
wieku, rybacy robili sobie haczyki na ryby z ludzkich kości. I właśnie w tym
okresie – sądząc wedle rezultatów prac archeologicznych – w tym czasie nastąpił
szybki rozwój broni z ostrzami z obsydianu: kopii, strzał i swego rodzaju mieczy.
W końcu „krótkousi” winiąc „długouchych” za wszystkie nieszczęścia, powstali
przeciwko nim. Wszystko to nie stało się w jednym czasie we wszystkich
plemionach, ale w okresie kilku lat wszyscy „długousi” zostali zlikwidowani.
Niestety,
nie wszystkim kucharkom dane było rządzić państwem. „Krótkousi” dorwawszy się
do władzy pierwszym dekretem postanowili powalić idole – jako symbole władzy
ciemiężycieli.
(Przypomina mi to
niektórych polskich pseudo-patriotów, walczących z pomnikami poległych
żołnierzy radzieckich i chcących burzyć Pałac Kultury i Nauki w Warszawie. To
jest dokładnie ten sam obłęd destrukcji, jaki poraża wszelkich rewolucjonistów
nie zdających sobie sprawy z tego, że historii nie da się zakłamać i wykreślić
z annałów. Tak zawsze było od już Ramzesa II i innych postaci Starożytności… –
przyp. tłum.)
Potem
zdjęli oni tabu z połowów zimowych i wyrębu lasów. Po pewnym czasie dało to
efekty: plony batatów zwiększyły się, jak i wyłów ryb i krabów. Widmo głodowej
śmierci odstąpiło. Na jakiś czas…
Jednakże
Przyrody nie da się oszukać. Wyręb palm doprowadził do katastrofy. Wyginęły
ptaki i nieliczne zwierzęta zamieszkujące miejscowe lasy. Żyzna niegdyś wyspa
zamieniła się w kawał skalistej ziemi. Kipiące życiem przybrzeżne wody już nie
były w stanie wykarmić wyspiarzy. Pomiędzy plemionami wybuchły mordercze wojny,
a ludzkie mięso znów weszło w skład menu Rapanuiczyków.
Populacja
wyspiarzy gwałtownie malała. Winne temu były wojny i epidemie – nieodłączni
towarzysze głodu. W 1722 roku, kiedy na brzegu Rapa Nui wylądowali
Europejczycy, ujrzeli tam żałosne bytowanie około 2000 zdegradowanych
wyspiarzy. Na wyspie nie było żadnego materiału pisanego (zniszczono je wraz z
„długouchymi”), ani jednej religii (po zwaleniu idoli każde plemię czciło swe
własne duchy). Tak więc wbrew rozpowszechnionemu poglądowi, to nie Europejczycy
są winni tego stanu rzeczy. Biały człowiek zastał tam jedynie pozostałości po
kiedyś silnym narodzie. Choć z drugiej strony, jak było to wiele razy w
historii, zadał on coup de grâce
kończący żywot Rapanuiczyków.
I
wszyscy mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej stali się – według ostatnich poglądów
uczonych – ofiarami przeludnienia, rewolucji i w konsekwencji – bezlitosnego
naruszenia równowagi ekosystemu. Wyspa Wielkanocna jest dobitnym przykładem
tego, jak człowiek swymi rekami może zniszczyć otaczający go świat i zagnać
siebie samego w ciasną ulicę bez wyjścia. Chodzi o to, by błędy Rapanuiczyków
nie były powtórzone w skali planety.
Te Pito o te Heuna - omfalos, pępek świata na Rapa Nui jest potężnym ośrodkiem siły mana
(fot. W. Leśniakiewicz)
Wizerunki żółwi morskich ulubionego przysmaku krajowców z Wyspy Wielkanocnej
(fot. W. Leśniakiewicz)
Rytualne tańce wyspiarzy z Wyspy Wielkanocnej (fot. W. Leśniakiewicz)
Komentarze z KKK
W kwestii jednego języka na Ziemi w odległych czasach, mowa
o pra-indo-europejskim, do którego, pod pewnymi względami gramatycznymi,
najbardziej zbliżone są języki pali i polski! Nasz język nadal ma 7 z ośmiu
możliwych przypadków rzeczownika.
Co więcej, podejrzewa się wręcz proto-genezę wspólnego
języka z jeszcze starszego, bowiem analiza niektórych ziemskich języków
afrykańskich i nawet jednego europejskiego (całkowicie kosmicznego i
niezrozumiałego), bodajże też jednego enklawicznego chińskiego, pozwala
domniemywać, iż za czasów praindoeuropejskiego istniał jeszcze jeden pień
językowy, co z kolei może sugerować istnienie jeszcze starszego pnia, wręcz
korzenia wszelkich języków, który był stworzony bądź wyrósł w zamierzchłej
przeszłości. W tej sferze rozpatrywań wszelka teoria nie jest w stanie sprostać
głodowi wiedzy.
W kwestii świata jako sceny i życia jako sztuki stworzonej
przez głupca, historii zaś, co kołem się toczy... czyż nie jest remedium na
zaniżaną średnią świadomości praca u podstaw polskiego odrodzenia? To jednak
nie w smak tym, którzy dać muszą zajęcie robolom, by ci przypadkiem myśleć nie
zaczęli... (Smok Ogniotrwały)
Źródło:
„Tajny XX wieka” nr 7/2015, ss. 14-15
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©
Ilustracje
„Tajny XX wieka” i Wiktoria Leśniakiewicz ©