Powered By Blogger

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rosyjski midget na szwedzkich wodach, czyli takie sobie bajeczki…

Krajobraz szkierów w okolicach Sztokholmu

Nie tak dawno szwedzka marynarka wojenna, a za nią i fińska, histeryzowały z powodu pojawienia się na wodach tych państw rosyjskiej midget submarine - miniaturowego okrętu podwodnego. Oczywiście było wielkie polowanie, Szwedzi i Finowie sobie trochę postrzelali, dziennikarze mieli kupę radości opisując coraz to nowsze poczynania marynarek wojennych i tajemniczego wroga – w domyśle rosyjskiego midgeta, którego ponoć nawet trafiono i posłano na dno. U nas fama poszła taka, że podobno poszedł na dno SSBN TK-208 Dymitrij Donskoj i rzecz jasna prawicowo-kościółkowa publika hałłakowała z radości na wieść o tym wydarzeniu. 

Akwen na którym rozegrały się ostatnie skandynawskie działania ZOP

Oczywiście była to ewidentna bzdura, bo TK-208 nie mógłby – w powodu choćby swych rozmiarów – pływać sobie po płytkim Bałtyku, to fizyczna niemożliwość. Ale w Polsce naród łyka każdą głupotę jak gęś kluskę, więc i ta przeszła. To pokazuje za jakich durniów mają nas ci co tworzą w Polsce antyrosyjską psychozę. Wymyślili że potężny okręt podwodny wpłynął do płytkich fiordów (choć nie ma prawa się tam zmieścić) i cisną Polakom tę głupotę, a jak który wątpi to agent Putina i kropka. Ta banda sprzedajnych dziennikarzyn i ich popleczników ma nas naprawdę za kompletnych idiotów, i do tego są skrajnie bezczelni. Prawda jest taka, oni tak naprawdę nami gardzą, że się im tak łatwo dajemy nabierać na te ich bajki. Cytuję tutaj tylko opinię internauty z Onet.pl. …

No i potem się uspokoiło.

Aliści nie na długo, bo w samym środku sezonu ogórkowego gruchnęła wieść – Szwedzi namierzyli wreszcie wrak rosyjskiego midgeta! A więc znów medialna kacza sraczka – szczególnie u nas, gdzie każda okazja by przywalić Rosjanom jest miodem na serca propagandystów, piewców Zimnej Wojny i gorących zwolenników wywołania III Wojny Światowej oraz antyrosyjskiej krucjaty – i wielka radość! Jednak to prawda, że Rosjanie stracili swój okręt podwodny! Radość jednak nie trwała długo, bo…

…okazało się, że owszem, był to rosyjski okręt podwodny z czasów… I Wojny Światowej. Innymi słowy mówiąc ten wrak miał prawie 100 lat!

Szwedzkie Radio podało następujące informacje:

Ekipa badawcza z Ocean X Team - OXT, który prowadziła poszukiwania wraku pisze na swej stronie internetowej, że ten okręt podwodny mierzy zaledwie 20 m długości i 3 m szerokości, ma oznaczenia pisane cyrylicą na swym kadłubie, co wskazuje na to, że jest on rosyjski i nie widać na nim widocznych śladów uszkodzeń. Okręt ten znajduje się na dnie, w odległości 2750 m od lądu.

Stefan Hogeborn, nurek z ekipy OXT, pisze na stronie internetowej, że okręt ten jest zupełnie nienaruszony, i wszystkie jego włazy i luki są zamknięte, co wskazuje na to – jak pisze on – że cała załoga nie mogła wydostać się z wraku.

W wywiadzie dla dziennika „Expressen”, Dennis Åsberg z ekipy OXT powiedział, że okręt ten wygląda bardzo nowocześnie jak na pierwszy rzut oka może on pochodzić z lat 80. lub 90., ale był on bardzo ostrożny w wyrażaniu swoich spekulacji.

Szwedzkie Siły Zbrojne analizują właśnie materiał filmowy o tej zatopionej jednostce.

Było to ostatniego tygodnia, kiedy OXT zaczał swe poszukiwania okrętu podwodnego po otrzymaniu cynku od islandzkiego przedsiębiorstwa o tym, że okręt podwodny zatonął i leży na dnie morza, bardzo blisko wschodnich wybrzeży Szwecji.

Tomas Ries – wykładowca strategii i polityki bezpieczeństwa Szwedzkiej Akademii Obronnej, który obejrzał zapis filmowy, powiedział „Expressen”, że wszystko to wygląda to na jakąś sekretną misję, która nie wypaliła.


Okręt podwodny tej samej klasy, który zatonął w szwedzkich wodach w 1916 roku. Na zdjęciu „Rosyjski okręt podwodny Bieługa” (autor nieznany - А. Е. Тарас – „Подводные лодки Великой войны 1914—1918” — Минск: Харвест, 2003. — 336 с. — ISBN 985-13-0976-1, zob. Wikimedia Commons na - https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Russian_submarine_Beluga.png#/media/File:Russian_submarine_Beluga.png

Szwedzcy wojskowi potwierdzili na swej stronie internetowej, że wrak okrętu podwodnego, znalezionego ok. 2750 m od wschodniego szwedzkiego wybrzeża, najbardziej przypomina rosyjski okręt podwodny Сом czyli Sum, który poszedł na dno w 1916 roku, przed wybuchem Rewolucji Październikowej.

Odkrycie tego okrętu podwodnego zostało ogłoszone przez nurków z OXT w poniedziałkowy wieczór, dając pożywkę wielu spekulacjom, co do pochodzenia okrętu, co niektórych spowodowało do stwierdzenia, czy nie był to tajemniczy okręt podwodny, który spowodował walne polowanie ostatniej jesieni.

Jednakże rzecznik prasowy Szwedzkich Sił Zbrojnych – Jesper Tengroth powiedział Wiadomościom Szwedzkiego Radia, że był to okręt podwodny, który zatonął w czasie I Wojny Światowej.
- Nasze analizy wskazują na to, że był to rosyjski okręt podwodny, który zatonął w 1916 roku po kolizji ze szwedzkim statkiem – powiedział on.

Żeby ustalić to z całą pewnością, byłoby potrzebne dokładniejsze zbadanie wraku, jednak Siły Zbrojne stwierdziły w swym artykule, że nie jest to konieczne.
- Z perspektywy obrony, to nie jest żaden problem dla nas. Nie stanowi to żadnego zagrożenia dla Szwecji, wiec nie ma się co tym zajmować – wyjaśnia Tengroth.

AFP donosi, że eksperci zidentyfikowali okręt jako należący do Imperialnej Floty Rosyjskiej, który zatonął wraz z 18-osobową załogą w maju 1916 roku po kolizji ze szwedzkim statkiem. (Szwedzkie Radio, 27.VII.2015 r.)


A zatem Roma locuta, causa finita. Nie ma żadnego poradzieckiego krążownika podwodnego, nie ma midgeta do wysadzania na brzeg grup dywersyjno-rozpoznawczych, morderców z KGB czy innych bredni wyssanych z palca rozmaitych usłużnych gryzipórków na usługach CIA i innych służb od mącenia ludziom w mózgach.

Mam w pamięci histerię na Półwyspie Skandynawskim, kiedy to 20.X.1981 roku do bazy w Karlskronie wszedł radziecki okręt podwodny i osiadł na skałach. Moja jednostka WOP monitorowała tą sytuację przez cały czas, boż chodziłoby nawet o casus belli pomiędzy NATO a Układem Warszawskim. Skończyło się na wymianie not dyplomatycznych. Ale od tego czasu w każde wakacje żelaznym tematem były różne cuda w szwedzkich, duńskich, norweskich i fińskich wodach terytorialnych. I rzecz dziwna – pomimo przedsięwziętych środków, pomimo zmasowanych akcji ZOP, pomimo sieci obserwatorów na całym szwedzkim wybrzeżu ANI RAZ nie udało się przechwycić czy zatopić radzieckiego – teraz rosyjskiego – midgeta! ANI RAZ! O czym to może świadczyć? – albo o nieudolności skandynawskich jednostek ZOP, albo o tym, że tam po prostu niczego nie było! – a cała ta akcja po prostu służyła dozbrojeniu szwedzkich i innych marynarek wojennych. I chyba tylko o to w tym cyrku chodziło…

Tym niemniej szwedzcy i fińscy marynarze coś obserwowali w wodach terytorialnych ich krajów. Skoro nie byli to Rosjanie, to kto? Amerykanie? Niemcy? Któryś z krajów NATO? A może… Chińczycy? Lista możliwości jest dość szeroka, a poza tym zawsze pozostaje nam USO i jakaś pozaziemska czy oceaniczna Inteligencja za nimi stojąca…



Przekład z j. szwedzkiego – Robert K. Leśniakiewicz ©