Od czasu do czasu niektórzy przedstawiciele
gatunku Homo (ponoć) sapiens sapiens dostają coś, co można
określić mianem pierdolca pospolitego. Sfrustrowani swymi niepowodzeniami
szukają winnych. Bez winnych dla nich się nie obejdzie. Ktoś jest winien ich
niepowodzeń i musi za to odpowiedzieć – taki jest tok ich myślenia.
Odkąd zacząłem się interesować
różnorakimi katastrofami – a przede wszystkim lotniczymi – to moją uwagę
zwróciły wypowiedzi niektórych osób, która zamiast szukać racjonalnych
przyczyn, od razu obwiniały o nie rządy USA, Rosji, Chin, krajów NATO,
wojskowych, specsłużby, naukowców, szaleńców, Ilumiantów, Różokrzyżowców,
Masonów, no i oczywiście samego Szatana in
persona, którzy robią wszystko, by tylko dołożyć biednym niedouczonym
frustratom. Tak też na tle ich majaczeń powstają całe pola dorodnych i
kwitnących teorii spiskowych, co jest o tyle oczywiste, że najbardziej i
najlepiej zarabia się na ludzkim strachu i głupocie – dokładnie w tejże
kolejności.
No cóż, stronnicy i zwolennicy
Spiskowej Teorii Dziejów (STD) żerują na tanich sensacjach i kłamstwach
rozpowszechnianych przede wszystkim przez służby specjalne w celu uzyskania
takich czy innych efektów wymierzonych w określone osoby czy grupy osób.
Internet i inne media są doskonałym przekaźnikiem tych bredni, a ilość
„pożytecznych idiotów” je powielająca rośnie w postępie geometrycznym.
HAARP
– Bóg XXI wieku
Tak więc zaczęło się od HAARP. Nie będę
powtarzał o co tam chodzi, bo sprawa jest powszechnie znana. Od siebie dodam
tylko, że kiedy przeczytałem listę częstotliwości roboczych i oddziaływania ich
na organizm człowieka, to dotarło do mnie, że nie ma sensu tego w ogóle
rozpatrywać, boż gdyby to wszystko było prawdą, to Ludzkość albo pławiłaby się
w niewysłowionym luksusie Zdrowia Absolutnego lub przestałaby istnieć rozłożona
przez różne schorzenia. Tymczasem jak jest – każdy widzi. Ludzie chorują na
różne schorzenia, co wynika z ich indywidualnych preferencji i podatności,
miejsca zamieszkania, strefy klimatycznej, częstotliwości podróży krajowych i
zagranicznych, kontaktów interpersonalnych, nawyków żywieniowych, jakości wody
i powietrza w miejscu stałego pobytu, itd. itp. Tymczasem bajeczka o HAARP
zakłada, że emituje ono jakieś czarne promieniowanie, które zamienia ludzi w
chorujące zombie i w ogóle przypomina promieniowanie sterujące istotami
humanoidalnymi z planety Saraksz z powieści Arkadego i Borysa Strugackich pt. „Przenicowany świat”. Powiem
tylko tyle – gdyby HAARP był tak wszechmocny, jak zakładają to stronnicy i
zwolennicy STD, to wszystka broń z arsenałów wszystkich państw mogłaby pójść na
przetopienie, bo byłaby guzik warta. Tymczasem wszyscy się boją i zbroją na
potęgę, poza Polakami, którzy – jak zwykle zresztą – liczą na Boską Opatrzność…
Chemtrails – trucizna z nieba
Drugą bajędą z czyjejś głowy
niedowarzonej, która zajmuje badaczy i „badaczy” są chemtrails. Wypisano całe morze atramentu i tuszu na temat tego,
czym są chemtrails i jakie straszliwe
skutki ze sobą przynoszą.
W pewnym momencie ludzie się
spostrzegli, że samoloty latające na dużych wysokościach zostawiają za sobą
białe smugi kondensacyjne – z angielskiego: contrails.
Są to smugi pary wodnej i spalin pozostawione przez silniki odrzutowe w
chłodnych i wilgotnych masach powietrza na wysokości przelotowej czyli ok.
12.000 m n.p.m. Nie ma w nich niczego dziwnego: im wilgotniejsze jest powietrze
– tym smuga jest dłuższa. Im cieplejsze i suchsze – tym krótsza lub w ogóle jej
nie ma. Wszystko wynika z praw fizyki gazów i nie ma w tym niczego dziwnego.
Ale nie dla zwolenników STD,
którzy widzą w tym jakieś potworne zagrożenie równie potwornym spiskiem. I
tylko nie bardzo wiadomo – czyim. Oczywiście pomawiane są oba Supermocarstwa,
Chiny, Korea Pn., NATO no i – jakżeby inaczej – Izrael. Oczywiście ich rządy
działają przede wszystkim na rozkaz Iluminatów, Masonów, Różokrzyżowców,
Bractwa Czaszki i Kości, czy neohitlerowców z Twierdzy Andyjskiej. Tą ostatnią
hipotezę lansuje Daniel Laskowski w
swych „Opowieściach łotrzykowskich” na stronie - http://daniel-laskowski.blogspot.com/ -
gdzie opisuje on m.in. możliwe wrogie działania pogrobowców nazistów
realizujących testament Führera III Rzeszy w andyjskiej Rzeszy nr IV… Pomysł
ciekawy, ale na ile realny?
Czym są chemtrails? Są to rozpylane związki chemiczne czy środki
biologiczne – jednym słowem zastosowane bronie B i C przez sami-wiecie-kogo
przeciwko wszystkim dobrym ludziom z wolnego świata. Próbowałem się dowiedzieć,
co właściwie jest rozpylane i jedyne czego się dowiedziałem to to, że niektóre
przedsiębiorstwa w ten właśnie sposób pozbywają się – „utylizują” – chemiczne
odpady poprodukcyjne.
No w to akurat można uwierzyć –
bo chodzi o ciężką kasę. Amerykanie w podobny sposób pozbywali się cholernie
radioaktywnych „popiołów” z elektrowni jądrowych i rafinerii plutonu w Hanford,
WA. W tym przypadku samolotami wożono je w kontenerach i topiono w naturalnym
„mogilniku” w głębinach Pacyfiku i składowano na atolach Wysp Marshalla oraz na
Johnston Island, o czym już pisałem w kontekście amerykańskich prób kosmicznych
(a tak naprawdę to z broniami rakietowo-jądrowymi) na Oceanie Spokojnym – zob. http://wszechocean.blogspot.com/2014/10/palmyra-i-johnston-island-opinie.html.
Rosjanie po prostu wlewali
płynne odpady do Morza Ochockiego i Karskiego, a pojemniki z odpadami
składowali na Nowej Ziemi lub po prostu ładowali na statki, które zatapiali i
jej wybrzeży.
Podobnie postępowali
Brytyjczycy na Morzu Irlandzkim. Tam z kolei topiono w jednym miejscu
przedatowaną broń chemiczną (co wcale nie znaczy, że nie była szkodliwa) wraz z
„popiołami” z elektrowni jądrowych wraz… z przedatowanymi materiałami
wybuchowymi.
Francuzi zaś zaświnili Saharę
Zachodnią i atol Mururoa swoimi próbami nuklearnymi. Atom w raju, jakim są
wyspy Polinezji jest jakimś zbrodniczym nieporozumieniem…
Na temat tych wszystkich
zbrodni na biosferze Ziemi zwolennicy STD jakoś dziwnie milczą. Pewnie wychodzą
z założenia, że skoro mówią o tym ekolodzy, to ich to już nie dotyczy…
Chemtrails są
bajeczką dla społeczeństw złaknionych sensacji, bowiem my – ludzie – bardzo
lubimy się bać, szczególnie siedząc przy ciepłym piecu, w kapciach i z książką
w ręku.
Broń C była wykorzystywana w
czasie Wielkiej Wojny, a chemiczne opryski defoliantami stosowali Amerykanie w
Wietnamie, ponoć Rosjanie w Afganistanie czy Czeczenii oraz Irakijczycy
przeciwko Kurdom. Czy ktoś wykorzystuje broń chemiczną przeciwko Europejczykom
i Amerykanom? Poważnie w to wątpię – prędzej uwierzę w to, co w sposób przerysowany
ukazał Stanisław Lem w „Kongresie
futurologicznym”, gdzie całą Ludzkość poddano psycho-chemicznemu praniu mózgów
i totalnemu zniewoleniu. Idealnie pasuje to do wizerunku Polaków, którzy wbrew
zdrowemu rozsądkowi i bijącym w oczy faktom, od 29 lat głosują na jednych i
tych samych, totalnie skompromitowanych polityków, wychodząc na tym jak Zabłocki
na mydle i Stańczyk na grzybach!
To jednak jest niczym, w
porównaniu z najbardziej idiotyczną i szkodliwą…
…krucjatą
antyszczepionkową
Od pewnego czasu, w niektórych
mediach pojawiły się głosy sprzeciwu wobec systemu powszechnych szczepień
ochronnych. Antyszczepionkowcy głoszą o konieczności zaprzestania
szczepionkowego ludobójstwa, o przewagach homeopatii nad akademicką farmacją, o
odczynach niepożądanych, o autyzmie, o padaczce i ukrywanych faktach, wielkim
oszukańczym biznesie wielkich firm farmaceutycznych, itd. itp. Te wszystkie
idiotyzmy – jak zwykle – znajdują posłuch w społeczeństwie i – co najbardziej
przeraża – wyłączają mu zdrowy rozsądek.
Wakcynosceptycy zapominają o tym, że gdyby nie
szczepionki, to takie choroby jak ospa czarna, dyfteryt, koklusz, błonica,
krztusiec, odra, polio czy gruźlica i grypa hiszpanka (H1N1) corocznie
zbierałyby swe krwawe żniwo. Ale do nich nie przemawiają żadne argumenty
rozumowe czy statystyczne – oni WIEDZĄ, że szczepionki są szkodliwe dla dzieci
i lepiej leczyć choroby, niż im zapobiegać. Typowo polskie myślenie, a
właściwie bezmyślność, bo Polacy wolą wierzyć – myślenie jak dowodzi tego
historia, przyprawia ich o ból głowy…
Ostatnio niektóre środowiska liberalne,
łaknące multikulturalizmu, usiłują zdyskredytować twierdzenie, że Europa i
Polska jest zagrożona przez rzadkie choroby przywleczone przez „migrantów” i
uchodźców z Afryki i Azji. Jak głupie i
krótkowzroczne jest to myślenie pokazują wypadki, które miały miejsce w
Niemczech, gdzie pojawił się wirus Ebola-Marburg w 1967 roku. Zmarło wtedy 7
zakażonych.
- Co to jest siedem osób? –
zapyta ktoś. Faktycznie – niewiele. Ale gdyby nie opanowano sytuacji, to do tej
siódemki trzeba by było dopisać wiele zer… Zresztą o czym mówimy? Przypomnę 25-dniową epidemię ospy czarnej we
Wrocławiu, która miała miejsce w lecie 1963 roku, zachorowało 99 osób, z czego
zmarło 7. Przez ten cały czas zablokowano całe miasto… Przypominam, że to było
w czasach, kiedy służba zdrowia jeszcze była w stanie zapobiec epidemii. Nie
wyobrażam sobie czegoś takiego teraz, kiedy „zreformowana” służba zdrowia jest
w totalnej ruinie!
W latach 90. w Polsce pojawiła
się odra i błonica przywleczone z Ukrainy i krajów byłego ZSRR, a poza tym znów
zaczęła się pojawiać gruźlica – przy tym bakterie tej ostatniej okazały się
antybiotykoodporne, więc leczenie PAS-em i antybiotykami jest nieskuteczne i
chory umiera na suchoty. Jak podaje
Wikipedia - mimo rozwiniętej profilaktyki i stosowania nowoczesnych leków,
gruźlica stanowi duży problem zdrowotny na świecie i w Polsce. Także obecnie spotykane są bardzo zaawansowane
postacie tej choroby. Według szacunków WHO (2011) gruźlica jest drugą (zaraz po
AIDS) przyczyną zgonów na świecie, z czego: ok. 8,7 mln/rok to nowe
zachorowania, 1,4 mln chorych rocznie umiera z powodu gruźlicy. Ponad połowa wszystkich chorych (59%) to mieszkańcy
Azji. Najwyższe współczynniki zapadalności na gruźlicę występują w Afryce
subsaharyjskiej, gdzie duży odsetek populacji jest zakażony HIV.
Zakażenie HIV zwiększa wielokrotnie ryzyko zachorowania na gruźlicę. 310.000
osób na świecie zachorowało na gruźlicę wielolekooporną, MDR-TB (multidrug resistant tuberculosis),
wywołaną przez prątki oporne jednocześnie na dwa najważniejsze leki
przeciwprątkowe, tzn. na izoniazyd i ryfampicynę. Większość chorych na MDR-TB
to mieszkańcy Chin, Indii, Rosji,
Pakistanu i Republiki Południowej Afryki. W 84 krajach odnotowano już
przypadki XDR-TB, czyli gruźlicy wielolekoopornej z dodatkową opornością na
kolejne ważne leki przeciwprątkowe, jakimi są fluorochinolony i leki podawane
we wstrzyknięciach (amikacyna, kanamycyna, kapreomycyna). Gruźlica nie ustępuje
w państwach Ameryki Płd., basenu Morza Śródziemnego – wskaźniki zapadalności
50-80/100.000., natomiast w krajach rozwiniętych (Europa, Ameryka Płn.,
Australia) 10-15/100.000.
Te dane wkrótce się zmienią na
niekorzyść w związku z napływem „migrantów” z krajów Afryki subsaharyjskiej.
A jak sprawy się mają w Polsce?
W Polsce brak wystarczającego finansowania służby zdrowia spowodował
zaniedbanie wielu programów zapobiegawczych gruźlicy i istnieje ryzyko nawrotu
powszechnego występowania gruźlicy w Polsce. W Polsce w 2011 roku
zarejestrowano 8478 przypadków gruźlicy. Współczynnik zapadalności wyniósł
22,2/100.000 ludności. Zapadalność na gruźlicę w Polsce jest wciąż wyższa niż
średnia w krajach Unii Europejskiej. W większości krajów UE
zapadalność jest niska (np. Niemcy – 5,3; Czechy – 5,7; Słowacja – 7,3).
Zapadalność na gruźlicę wyższą niż Polska mają: Portugalia (23,9), Estonia
(25,4), Bułgaria (32,1), Łotwa (39,7), Litwa (58,7) i Rumunia (89,7). W 2011 roku, podobnie jak w latach poprzednich,
zapadalność na gruźlicę w Polsce wzrastała wraz z wiekiem: od 1,5 na 100 000
wśród dzieci do 14 roku życia do 41,9 na 100.000 wśród osób w wieku 65 lat i
starszych. Gruźlicę rozpoznano u 111 dzieci. Średni wiek chorego na gruźlicę
mieszkańca Polski wynosił 53,3 lat. W 2011 roku, jak w latach wcześniejszych,
zapadalność na gruźlicę mężczyzn była wyższa niż kobiet (mężczyźni stanowili
67,4% chorych). Zapadalność na gruźlicę w miastach była wyższa niż na wsi, co jest
w Polsce nowym zjawiskiem, obserwowanym dopiero od dwóch lat. W 2010 roku
gruźlica była przyczyną zgonu 575 osób w Polsce. Współczynnik
umieralności – 1,5 na 100.000 ludności – był niższy niż w roku 2009 (2,0/100.000).
Zgony z powodu gruźlicy stanowiły 0,2% ogółu zgonów w Polsce i 20,5% zgonów z
powodu chorób zakaźnych i pasożytniczych. Najwyższą zapadalność (na 100.000
ludności) na gruźlicę zarejestrowano w województwach: lubelskim (37,0) i
świętokrzyskim (32,3), z kolei najniższą w wielkopolskim (12,8) i
warmińsko-mazurskim (13,4).
Tyle Wikipedia. Jak widać,
wakcynosceptycy najwyraźniej chcą zwiększyć te liczby, bo najwidoczniej jest za
dużo Polaków w Polsce i trzeba sprowadzić na ich miejsce uchodźców i
„migrantów”. Takie jest myślenie niektórych tzw. „Polaków”
Tak nawiasem mówiąc, to przed
możliwością ściągnięcia do Polski różnych chorób ostrzegałem już na początku
lat 90., kiedy do Polski zaczęli ściągać obywatele krajów b. ZSRR, oraz Cyganie
z Bułgarii i Rumunii. Niewiele wskórałem, ale przynajmniej zaszczepiono
personel Granicznych Placówek Kontrolnych przeciwko błonicy i kilku innym
chorobom. Być może komuś udało się uratować życie…
Za naszymi granicami poza
wymienionymi tutaj infekcjami czai się dżuma dymieniczna – Czarna Śmierć, która
dziesiątkowała ludność Europy i redukowała jej populację do poniżej 1/3
pierwotnego stanu. Postępujący efekt globalnego ocieplenia i krótkie, łagodne
zimy oraz długie gorące lata, zwiększający się ruch transkontynentalny,
migracje, zwiększająca się wymiana handlowa – wszystko to są czynniki
zwiększające ryzyko przenoszenia się chorób z kraju do kraju, z kontynentu na
kontynent. Ale tego już nie rozumieją fani multi-kulti
i temu podobnych idiotyzmów.
No i nasza opieka
lekarska. Nie wyobrażam sobie wybuchu epidemii czy pandemii w kraju, w którym w
miasteczku liczącym 5000 mieszkańców jest tylko 1 lekarz i 1 pediatra! To są
właśnie rezultaty „przemiany ustrojowej” i kolejnych obłędnych i chorych
„reform” służby zdrowia w Polsce po 1989 roku.
Brak szczepień ochronnych
spowoduje, że za parę lat powrócą takie dopusty Boże jak m.in. czarna ospa,
odra (już powróciła) czy polio. Odmówiło szczepień ochronnych ok. 50.000 ludzi.
W takim tempie za 6 lat nasze społeczeństwo będzie zagrożone epidemiami chorób,
na które te dzieci nie szczepiono. Ale do rycerzy antyszczepionkowej krucjaty
to nie dociera – docierają jedynie plotki i pogłoski umacniające ich w swych
poglądach i urojeniach.
A wszystko to działa na
zasadzie wiadomości z agencji JPDP – jedna pani drugiej pani naopowiadała
głupot. Przypomina mi się historia z chemtrails
– głównymi orędownikami ich istnienia i szkodliwego działania są ludzie nie
mający zielonego pojęcia o chemii. Podobnie jest z HAARP. Pamiętam, jak
zostałem zmieszany z błotem przez jedną panią, która święcie wierzy w
omnipotencję HAARP. Okazało się, że pani owa jest gospodynią domową po
zawodówce, a swe „rewelacyjne” wiadomości czerpała z kolorowych pisemek dla
kobiet i brukowców w rodzaju „Fakt” czy „SuperExpress”… Podobnie jest z wakcynosceptykami,
co potwierdza tylko tezę o tym, że najłatwiej zwariować (i zarabiać) nad kimś
niedoinformowanym, przestraszonym i niedouczonym.
Pamiętam pewną kobietę, która
zmarła w wieku 33 lat na raka piersi. Rak ten jest uleczalny pod warunkiem, że
zostanie szybko usunięty i wyleczony chemio- i radioterapią. Owa pani – matka
dzieciom – oczywiście leczyła się u jakiegoś szarlatana, który wmówił w nią
jakieś leki homeopatyczne i „terapie naturalne”. A guz rósł i rósł, a kiedy
urósł do 2 kg, owa pani wreszcie udała się do lekarza. Oczywiście nic już się
nie dało zrobić i zmarła pozostawiwszy nieletnie dziecko. Ciekawy jestem, czy
ten szarlatan oddał pieniądze, które zainkasował za swe „leczenie”? A ilu takich
Harrisów, Kaszpirowskich, Bashoborów
i innych hochsztaplerów leczy przede wszystkim swoje portfele naszym
kosztem? Wprawdzie niektórzy ludzie
czują się wyleczeni, ale jest to efekt placebo i po jakimś czasie dolegliwości
wracają. I to wszystko.
Antyszczepionkowcy popełniają
błąd, za który zapłacimy wszyscy, bo jeżeli nawet zaszczepiono dzieci lichymi
szczepionkami, to jest wina producentów tego szajsu i tych, którzy tenże
zakupili, a nie metody zapobiegania. Komuś ten bałagan jest bardzo na rękę i
ktoś za to powinien odpowiedzieć. Ten, który te szczepionki zakupił i ten,
który zdecydował o ich użyciu, a także ten, który podżegał ludzi do łamania
obowiązującego prawa. Ich nazwiska są znane, więc uważam, że prokuratura
powinna się nimi zająć.
Żyjemy
w kapitalizmie…
…w którym liczy się przede
wszystkim pieniądz. Konkurencja – jak widać z powyższego – kieruje nasze życie
na jakieś chore, anormalne tory. Im głupiej tym lepiej. Im bardziej
sensacyjnie, tym bardziej przelicza się to na brzęczącą monetę. Prawo popytu i
podaży w jakiejś spotworniałej formie. Mikołaj
Kopernik miał rację – zły pieniądz wypiera dobry pieniądz. Przekładając na
współczesne układy myśl genialnego Toruńczyka można wyrazić tak – głupota
wypiera mądrość i wiedzę. Erazm z
Rotterdamu miałby niezły ubaw obserwując nasze współczesne życie… - zapewne
napisałby „Pochwałę głupoty 2”, a miałby o czym pisać…!
Opinie
z KKK
Najsmutniejsze jest to że
w te głupoty wierzą ludzie którzy uchodzą w swoim środowisku za wykształconych
i mądrych... A z tego widać że głupota
nie zna granic! A są tacy co na tym robią kasę. I to grubą! (Józefg)
Niestety masz rację,
najgorsze jest to, że w te brednie wierzą ludzie zda się oświeceni i
wykształceni, którzy nie tylko pozwalają na propagowanie tych idiotyzmów, to
jeszcze popierają oszołomów głoszących te brednie i stają w ich obronie! To właśnie
jest niebezpieczne. (Daniel Laskowski)
Odnośnie najnowszego
Pańskiego wpisu dodam coraz popularniejszą teorię o płaskiej Ziemi. Nie
umniejszając osiągnięciom naszych starożytnych przodków, cofamy się w rozwoju.
I to w czasach Internetu, wszędobylskiej technologii i postępu. Paradoks?
Paradoks. I paranoja. Pozdrawiam (M.
Kołodziej)
Ja to jeszcze bardzo lubię tych, co są "wrażliwi na fale elektromagnetyczne". Dla osób niewtajemniczonych są to osoby, które odczuwają bóle głowy, nudności i bóg wie co jeszcze "z powodu fal". Przypadłość jest bardzo specyficzna przechodzi im po wywiezieniu na totalne odludzie i pokazanie odczytu z czujnika, że "nic tam nie ma". Jeśli 10 metrów dalej jest wielki masz komórkowy, ale "czujnik pokazuje 0", to objawów również brak (Sectroyer)
Taaa.... Znam przypadek że baba odczuwała dolegliwości jak na balkonie sąsiedniego bloku w odległości około 40metrów facet zainstalował talerz anteny satelitarnej.....
Awantury i pisanie skarg trwało kilka lat aż w bloku zamontowano kablówkę i antena została zdjęta.
Czy dolegliwości ustąpiły? Nie wiem ale jak człowieka spotkam to spytam....
Hihi.... co to za kabel że na taką odległość działa...
Natomiast wierzę w indywidualną wrażliwość na pole magnetyczne Ziemi czyli radiestezję.
Z małym zastrzeżeniem - do większości tzw. radiestetów-uzdrowicieli podchodzę z duużym dystansem bo większość jest - delikatnie mówiąc - zwykłymi naciągaczami.
Znałem osobiście dwóch radiestetów i to dobrych , swojego czasu bardzo znanych, obydwaj zmarli ileś lat temu....
Kilku rzeczy od nich się nauczyłem ale nie korzystam z tego. Kiedyś próbowałem ale w pewnym momencie doszedłem do wniosku że kształtowanie u siebie takich zdolności może stać się dość kłopotliwe....(Józefg)
Ja to jeszcze bardzo lubię tych, co są "wrażliwi na fale elektromagnetyczne". Dla osób niewtajemniczonych są to osoby, które odczuwają bóle głowy, nudności i bóg wie co jeszcze "z powodu fal". Przypadłość jest bardzo specyficzna przechodzi im po wywiezieniu na totalne odludzie i pokazanie odczytu z czujnika, że "nic tam nie ma". Jeśli 10 metrów dalej jest wielki masz komórkowy, ale "czujnik pokazuje 0", to objawów również brak (Sectroyer)
Taaa.... Znam przypadek że baba odczuwała dolegliwości jak na balkonie sąsiedniego bloku w odległości około 40metrów facet zainstalował talerz anteny satelitarnej.....
Awantury i pisanie skarg trwało kilka lat aż w bloku zamontowano kablówkę i antena została zdjęta.
Czy dolegliwości ustąpiły? Nie wiem ale jak człowieka spotkam to spytam....
Hihi.... co to za kabel że na taką odległość działa...
Natomiast wierzę w indywidualną wrażliwość na pole magnetyczne Ziemi czyli radiestezję.
Z małym zastrzeżeniem - do większości tzw. radiestetów-uzdrowicieli podchodzę z duużym dystansem bo większość jest - delikatnie mówiąc - zwykłymi naciągaczami.
Znałem osobiście dwóch radiestetów i to dobrych , swojego czasu bardzo znanych, obydwaj zmarli ileś lat temu....
Kilku rzeczy od nich się nauczyłem ale nie korzystam z tego. Kiedyś próbowałem ale w pewnym momencie doszedłem do wniosku że kształtowanie u siebie takich zdolności może stać się dość kłopotliwe....(Józefg)