Kilka lat temu
na łamach magazynu ekologicznego „Eko Świat” zamieściłem artykuł traktujący o
możliwych przyczynach wyrzucania się na brzegi przez waleniowate – głównie
wieloryby i delfiny. Wedle niego, przyczyną tego dziwnego zachowania tych
zwierząt jest metan, o czym pisałem na łamach także „Czasu UFO” – zob. http://wszechocean.blogspot.com/2017/03/co-sie-dzieje-w-gebinach.html oraz http://wszechocean.blogspot.com/2013/01/rozwiazana-zagadka-samobojstw-delfinow.html, który depozytowany na dnie morskim w postaci złóż klatratów
metanowych od czasu do czasu uwalnia do wody chmury pęcherzyków tego gazu,
który przedostając się do atmosfery powoduje różne efekty na ludziach i
zwierzętach oddychających płucami.
Czy istnieją
megalodony? Megalodony pojawiają się od czasu do czasu ludziom, którzy nie
zawsze zdają sobie sprawę z tego, co widzą i na co patrzą. A oto niektóre historyczne
obserwacje tych gigantycznych ryb:
Istnieje wiele wiarygodnych dokumentów zawierających świadectwa
sugerujące to, że Megalodony są wciąż żywe. A oto kilka takich historii:
·
Wielkie Zęby zostały
znalezione przez HMS „Challenger”: W 1875
roku, dwa zęby megalodona zostały wyciągnięte z głębiny w czasie ekspedycji
badawczej głębin morskich okrętu HMS Challenger,
zęby te datowano na 10.000-15.000 lat. jeżeli metody pomiarowe były akuratne,
to oznaczałoby, że wyginęły one o wiele później, niż to się wcześniej wydawało,
i był on współczesny dzisiejszemu człowiekowi. Dziesięć tysięcy lat to jest
tylko mrugnięcie oka w skali geologicznej i paleontologicznej. I nie trzeba
wielkiej wyobraźni, by Megalodon mógł przeżyć te 10.000 lat niezauważony gdzieś
w głębinach.
·
Rybacy wystraszeni przez
Wielkiego Rekina: W 1918 roku, australijski przyrodnik David Stead odnotował wydarzenie, po którym lokalni rybacy bali się
wypływać w morze po tym, jak wielki i masywny rekin zdemolował ich urządzenie wyciągające sieci i zabrał ich
połów. Byli oni doświadczonymi rybakami i ludźmi morza, znający doskonale
wieloryby i rekiny, ale ten, którego widzieli wystraszył ich tak, że nie
chcieli wrócić do pracy. Wedle Steada, oni opisali go jako długiego na 35-90 m
i zupełnie białego potwora. Te wielkości są niewiarygodne. Czy rekin mógłby
dorosnąć do takich rozmiarów? Czy ci ludzie przesadzali? A może byli po prostu
skonfundowani?
·
Wielki rekin wystraszył
załogę 55-stopowego kutra: W latach 60-tych, kapitan 16,5-metrowego kutra rybackiego
zameldował o tym, że wielki biały rekin tak długi jak jego kuter, przepłynął
obok niego, po tym jak rzucono kotwicę. Załoga nie chciała mówić na ten temat,
ale kapitan sporządził meldunek. Jako doświadczony marynarz, kapitan mógł z
łatwością rozpoznać wieloryba, gdyby takowy się mu napatoczył, czy
gigantycznego rekina. Czy takie historie, jak powyższa, miały u swej podstawy
prawdziwe spotkania albo czy były one produktem imaginacji marynarzy i
żeglarzy, którzy byli zbyt długo w morzu?
A teraz o ostatnich spotkaniach i anegdotycznej obserwacji
Megalodona. Niestety, kiedy dochodzimy do najświeższych relacji o obserwacjach,
to badacze napotykają na stek bredni i nonsensów, które nie powiększają
wiarygodności tychże. YouTube jest pełen takich filmów i nagrań ze spotkań z
Megalodonami – oczywiście wszystkie fałszywe.
Megalodon mocno umocował się w ramach kryptozoologii i kilku
biologów morskich i badaczy rekinków biorą to zwierzę na serio we współczesnych
czasach. Od czasu do czasu ktoś donosi o wyrzuconym na brzeg większym niż
zazwyczaj rekinie widzianym gdzieś tam.
Ale, dajmy na to, że Wielkie Białe mogą teoretycznie doróść do 20
ft/~6,7 m, istnieje możliwość, że chodziło o jakieś niezidentyfikowane zwierzęta. Większość
biologów morskich mogłaby mieć dreszcze przy odkryciu dwudziestostopowego
Wielkiego Białego!
Ale teraz mamy tutaj kilka interesujących ciekawostek do
rozważenia:
·
Epizod z Megalodonem w
Monsterquest TV: W 2009 roku, w programie TV Monsterquest na kanale History
Channel odwiedzono Morze Corteza (Zatoka Kalifornijska), gdzie od lat widuje
się wielkie rekiny. Te bestie są ponoć trzykrotnie większe niż największe
Wielkie Białe Rekiny na tym akwenie i wiadomo, że dziesiątkują one miejscowe
populacje ssaków morskich. Ekipa Monsterquesta nie znalazła Megalodona, ale
wielu ludzi czuło, że ten gigantyczny rekin krąży gdzieś w pobliżu akwenu na
którym go poszukiwano.
·
Potwór z Bird Island: W 2012 roku, w odcinku
program „Shark Wranglers” zatytułowanym „Potwór z Wyspy Ptaków”, badacze
rekinów przeprowadzili wywiad z grupą rybaków z Południowej Afryki, którzy
twierdzili, że na tym akwenie znajduje się rekin tak wielki jak ich kuter. Kuter ten ma jakieś 30-40 ft/10-13 m długości. Czy to mógłby być prawdziwy
Megalodon? Później w tym programie wypowiedział się jeden z badaczy, który
widział 10-metrowego rekina, którego widział, kiedy był młodszym.
No właśnie,
zatem istnieje czy nie istnieje? - zdania są podzielone i póki nie złapiemy
żywego przedstawiciela tego gatunku, to możemy sobie co najwyżej pogadać o nich
przy kawce. W nauce liczą się bowiem dowody, a nie relacje, choćby
najprawdziwsze, jednakże poważnym błędem jest nie wzięcie ich pod uwagę!
Z drugiej strony
złowienie w 1938 roku słynnej Latimerii,
której przodkowie wymarli rzekomo jakieś 60 MA temu dowodzi, że wcale nie jest
powiedziane, że Megalodony nie mogły przeżyć zmian klimatycznych we
Wszechoceanie. Znamy zwierzęta, które nie zmieniły się od kilkuset milionów lat
– np. skrzypłocze czy meduzy – i przeżyły wszystkie Wielkie Wymierania. Dlatego
osobiście nie przekreślam możliwości istnienia Megalodonów we współczesnym
Wszechoceanie, jak i dinozaurów morskich, które po prostu mogły się ukryć w
zapadłych kątach i największych głębiach Oceanu Światowego i tylko od czasu do
czasu pojawiają się na jego powierzchni…
A teraz ad rem, to znaczy co mają gigantyczne
rekiny do morskich ssaków? I co ma do tego metan?
Metan, to była
tylko hipoteza, która może być po części prawdziwa, bowiem być może zdarza się,
że trafiając w chmurę pomieszanego z powietrzem metanu morskie ptaki i ssaki
ulegają zatruciu i tracą orientację. Metan w niewielkich stężeniach tak właśnie
działa na mózg człowieka – objawami zatrucia są początkowo bóle głowy, później
kołatania serca, nieregularne bicie serca. Następnie pojawiają się problemy z
orientacją i utratą pamięci. Kolejnym objawem jest brak koordynacji ruchowej. W
większych stężeniach może dojść do śmierci wskutek uduszenia. Ale warunkiem
powstania takiej chmury niebezpiecznego gazu jest zupełny sztil – cisza morska,
która zdarza się na niektórych akwenach Wszechoceanu. W każdym innym przypadku
chmura taka jest szybko rozwiewana lub nawet zapalana ostrymi promieniami
tropikalnego słońca… Metan być może odpowiada za te wszystkie dziwne i
niewyjaśnione wypadki znane z akwenów Trójkąta Bermudzkiego i innych Mórz
Diabelskich.
A teraz jak to
może objawiać się u ssaków? Właśnie brakiem orientacji i koordynacji ruchowej.
Zwierzę przytrute metanem płynie na oślep i wpada na płyciznę, z której
porażone mięśnie płetw i ogona nie są w stanie zepchnąć je z powrotem do wody.
Zwierzę się dusi i umiera na plaży lub płyciźnie.
Ale czy tak
właśnie jest na pewno? O ile mi wiadomo, to nikt nie podejmował się takich
badań. Posądzano o te wypadki trzęsienia ziemi i tsunami, skażenie środowiska
chemią i dźwiękami, infra- i ultradźwiękami, podwodne eksplozje naturalne i
sztuczne… To wszystko może być prawdą. Ale…
No właśnie – do
tych zagrożeń można dodać Megalodona. Ogromnego rekina żywiącego się przede
wszystkim wielorybami! Z drugiej strony nie wyobrażam sobie, by walenie dawały
się tak łatwo pożerać i być może usiłują się salwować ucieczką w jedyne
bezpieczne miejsce – na płyciznę, gdzie dwudziestometrowy potwór nie może się
dostać. Problem jednak stanowi powrót na głębinę, bowiem w grę wchodzą pływy
morskie. W czasie przypływu walenie wpływają na bezpieczne wody, które w czasie
odpływu stają się śmiertelną pułapką. Stado waleni przegonione przez Megalodony
na płyciznę ginie, a my dziwimy się dlaczego i zastanawiamy się nad
przyczynami.
Myślę, że istnienie Megalodonów można łatwo dowieść
obserwując zachowanie się wielorybów i delfinów. W przypadku pojawienia się w
stadzie waleni czy fok nieuzasadnionej paniki można przypuszczać, że mamy
właśnie do czynienia z atakiem jednego czy kilku Megalodonów. A to już się da
łatwo wykryć – najlepiej z powietrza. Sądzę, że jest
to jakaś konkretna propozycja dla oceanologów i ichtiologów, no i oczywiście
kryptozoologów!