Palmyra i Johnston Island
Opinie ufologów
Oczywiście zapytałem moich znajomych ufologów, co sądzą
na temat tej dziwnej i zagmatwanej sprawy a oto, co mi odpowiedzieli:
Kiyoshi Amamiya, Japonia - Dziękuję za ten długi
raport. Przetłumaczyłem sobie i stwierdziłem, że nigdy nie słyszałem przedtem o
Palmyrze. Jak wynika z mapy, znajduje się ona w centrum Pacyfiku. Wydaje mi
się, że prądy morskie naganiają tam mnóstwo śmieci. Przestudiowałem elementarne
dane o Palmyrze, które mi podesłałeś. Przeczytałem o zabójstwie Muff i im
podobnych. Przeczytałem także o „ofiarach seryjnego mordercy o tym samym
imieniu.” To było w książce pt. „Stranges of All” Franka Edwardsa. Tam też opisane są przypadki takiej śmierci ludzi
o tych samych nazwiskach.
Nie znalazłem żadnych śladów UFO czy Obcych w przypadku „przeklętego raju
na atolu Palmyra”.
Kiedy byłem młody, to pracowałem na statku handlowym w Jokohamie. Było tam
kilku facetów, którzy opowiadali, że doszło do śmierci kilku „pracowników na
statku”. Ja także wypatrywałem zwłok na wodzie. Statek miał oznaczenia iż ma on
„niebezpieczny ładunek”. Ładunek rozmieszczony prostopadle jest niebezpieczny.
Jeden z moich przyjaciół został przygnieciony przez pnie drzewa. Chińskie
ładunki są najbardziej niebezpiecznymi do rozładowywania w świecie, natomiast
europejskie cargo jest zawsze bezpieczne. Jednakże załoga miała pecha i
dotknęło ją niebezpieczeństwo…
Lubię tajemnice oceanu, odkąd zobaczyłem lśniący dysk na powierzchni wody
w Zatoce Tokijskiej.
I następna opinia:
Patrick Moncelet, Singapur – Czytając historię tego,
co się działo na atolu Palmyra nie sądziłem, że ma ona związek z ET czy Ludźmi
Oceanu, ale ma ona przede wszystkim paranormalne konotacje. Taki pomysł przyszedł
mi do głowy, że facet, który napisał scenariusz do telewizyjnego serialu „Lost”[1]
wiedział o istnieniu tego atolu czy wyspy i zaczerpnął inspiracji z jej
paskudnej reputacji.
Palmyra jest takim tajemniczym miejscem. […]
I jeszcze jedna opinia:
Albert Rosales, USA – Sądzę, że te wydarzenia stanowią być może kombinację wielu czynników. Inne
wymiary, Ludzie Oceanu, Istoty z Ciemnej Strony, itd. itp. – a także w pewnych
przypadkach interwencja ludzi. I dlatego to przeklęte miejsce lepiej zostawić
samemu sobie.
I coś w tym jest.
Moje 3 grosze
W tej historii właśnie jest to coś, co pozwala sądzić, że mamy do
czynienia z nieziemskimi siłami, które czyhając na zgubę ludzi starają się
trzymać ich z daleka od wyspy. Podejrzewałem zrazu interwencję Ufiastych, Ludzi
Oceanu czy Ludzi Spoza Czasu, ale doszedłem do wniosku, że komuś bardzo zależy
na tym, byśmy właśnie tak myśleli. Komuś bardzo zależało na tym, by powstała
złowroga Legenda Palmyry, która będzie krążyła w mediach i miała zniechęcające
działanie na amatorów mocnych wrażeń. To jest oczywiste. Pozostaje tylko
odpowiedzieć na pytanie – dlaczego?
Zacznę od tego, że sprawa zabójstwa Grahamów wygląda bardzo
dziwnie. Może nie tyle samego zabójstwa, ile tym, że zabójca posłużył się tak
skomplikowanym sposobem pozbycia się zwłok, jak ćwiartowanie i spalanie
palnikiem acetylenowym! Przecież wystarczyło, by wyrzucił zwłoki do laguny
pełnej krwiożerczych rekinów i nie pozostałyby żadne ślady tej zbrodni! A zatem
komuś zależało na tym, by kości zostały znalezione.
Szczątki Maca znikły, znaleziono tylko pozostałości po Muff. A
może to właśnie kości znalazły się w tym miejscu, bo szła tam Sharon? Ale
odwrócenie rozumowania śledczych w tą stronę sugeruje to, że istniał Ktoś, komu
zależało na tym, by te kości zostały znalezione…
Podobnie jest w sprawie znalezienia tekturowej tuby z trzema
mapami Palmyry. To wygląda tak, jakby komuś bardzo zależało na tym, by Wolfe ją
znalazł i to akurat w kluczowym momencie procesu. Zbieg okoliczności?
Nie ma takich zbiegów okoliczności. „Nie ma przypadków, których
sam nie stworzę” – powiedział kiedyś Talleyrand. Wyspa podobnież jest
niezamieszkała i próby zamieszkania na niej kończą się dla ludzi fatalnie. A
jednak mieszkał tam jakiś eremita, przebywali tam jacyś „hippisi”, którzy
przeganiali przybyszów z zewnątrz. Dlaczego? Dlaczego przeganiano ludzi z
wyspy, która „istniała sama dla siebie, a nie dla człowieka”? Wydawałoby się,
że na te pytanie nie ma odpowiedzi, a jednak…
Żeby zrozumieć to, co się działo na Palmyrze, trzeba przypomnieć
sobie historię tego regionu, a szczególnie jaka rolę odgrywał on w czasach
Zimnej Wojny. Robert Duvall w swym raporcie na temat UFO a energia jądrowa,
pisze m.in. o tym, że:
Następne próby w przestrzeni kosmicznej miały
miejsce w 1958 roku, a także w roku 1962 po ogłoszeniu moratorium na próby
atomowe w Kosmosie. Miały one na celu badanie reakcji kosmicznych pasów
radiacyjnych van Allena – Wiernowa na wzmożoną radioaktywność po eksplozji
ładunków nuklearnych. Eksperyment ten spowodował, że na wyspie Johnston Island
po eksplozji padły wszystkie urządzenia radiolokacyjne i łączności radiowej na
wielkim obszarze. Powstający w chwili eksplozji nuklearnej EPM jest bardzo
użytecznym narzędziem do obezwładniania wrogiej łączności i możliwości
wykrywania celów radarem. Ma to kolosalne i kluczowe znaczenie dla możliwości
działania własnej obrony przeciwbalistycznej [i kosmicznej]. Inny test
przeprowadzony na Johnston Island spowodował zniszczenie rakiety na stanowisku
startowym, w rezultacie doszło do skażenia terenu i akwenu wokół niego
plutonem, co spowodowało śmierć wielu istot żywych jeszcze długo po tej
katastrofie.
A do tego dołączyłem
cztery zdjęcia:
1 – Johnston Island – widok wyrzutni rakietowej po
eksplozji rakiety Thor z
głowicą nuklearną w 1962 roku. Sama głowica na szczęście nie eksplodowała, ale
zawarty w niej pluton-239/240 skaził niemal cały atol.
2 – Wieczorny start rakiety Thor na Johnston Island. W
latach Zimnej Wojny miało tam miejsce kilkadziesiąt odpałów różnych pocisków
rakietowych.
3 – Rakieta Thor na stanowisku startowym.
4 – Mogilnik Agentorange na
Johnston Island. W rzeczywistości jest to cmentarzysko plutonu
zebranego po katastrofie rakiety Thor
w 1962 roku.
Sprawdziłem w amerykańskiej Wikipedii i oto, co tam napisano:
Johnston Island - widok ogólny
W dniu 29.XII.1934 roku, prezydent Franklin Delano Roosevelt specjalnym
rozkazem nr 6935 przekazał kontrolę nad atolem Johnston US Navy, 14 Okręg Floty
w Pearl Harbor w celu utworzenia na nim bazy lotnictwa Marynarki Wojennej […]
W 1948 roku kontrolę nad atolem przejęły USAF. W
czasie Operacji Hardtack – serii prób nuklearnych przeprowadzonych od 22.IV do
19.VIII.1958 roku, administracje nad atolem przekazano w ręce dowódcy 7. Grupy
Połączonych Sił Uderzeniowych USN. Po przeprowadzonych testach, wyspa pozostała
pod kuratelą USAF.
Od 1963 do 1970 roku, 8. Grupa Połączonych Sił
Uderzeniowych USN oraz Komisja Energii Atomowej (AEC) utrzymywały połączoną
kontrolę na wyspie w czasie wysokościowych testów nuklearnych.
W 1970 roku, kontrola operacyjna została przekazana
z powrotem USAF do lipca 1973 roku, kiedy wyspę przejęła Agencja Specjalnego
Uzbrojenia Obronnego – DSWA. Przez lata była to organizacja o nazwach: DASA –
od 1959 do 1971; DNA – od 1971 do 1996 i DSWA od 1996 do 1998. Wszystkie te
organizacje zajmowały się atomowym uzbrojeniem defensywnym.
Potem wyspa zmieniała administratorów: DTRA i USAF
do roku 2004, kiedy to baza została zamknięta.
Tyle podaje Wikipedia. Od siebie dodam tylko to, że każda w tych
agencji zajmowała się defensywnym użyciem broni atomowej. Ale co to ma do
Palmyry?
Otóż Palmyra leży niemal w samym środku Pacyfiku i z tej racji
jest idealnym punktem obserwacyjnym amerykańskich, australijskich i
nowozelandzkich poczynań sił zbrojnych tych państw działających w ramach wciąż
istniejącego paktu ANZUS oraz nieistniejącego już paktu SEATO.
Spójrzmy na mapę. Atol Palmyra znajduje się niemal na środku
Pacyfiku, ale nie jest aż taka samotna, jak to opisuje autor, bowiem na
północny-zachód od niego znajduje się maleńki atol Kingman Reef, zaś w tym
samym kierunku, w odległości 1400 km znajduje się wyspa Johnston i jej
rakietowo-jądrowy poligon. Z pewnego punktu widzenia, Palmyra idealnie
nadawałaby się do obserwacji tego i innych poligonów USA i USAF – a ostatnio
także Sił Kosmicznych USA znajdujących się na Hawajach, Johnston, Marianach – a
szczególnie atolu Kwajalein, gdzie przeprowadzane są próby z ICBM i pojazdami
kosmicznymi wypuszczanymi z Vandenberg AFB w Kalifornii.
Czy warto było mieć kontrolę nad tą wysepką? Oczywiście. Dlatego
przepędzano stamtąd wszystkich intruzów i stworzono Legendę, która miała
odstraszać potencjalnych gości. Oczywiście można było obsadzić wyspę wojskiem,
ale koszt utrzymania tam garnizonu był zbyt wysoki. Dlatego wystarczyła tam
grupa „hippisów” (właśnie dlatego piszę to słowo w cudzysłowie), która
spuszczała manto każdemu żeglarzowi, który nieopatrznie zapuścił się w te
strony.
Być może nie zwróciłbym na to uwagi, ale tam, gdzie wtrąca się
AEC wiadomo, że dzieje się coś złego. Przypominam Czytelnikowi choćby taką
aferę, jak ufokatastrofę nad Maury Island w okolicach portu Tacoma, WA.
Naprawdę rozbiło się tam nie jakieś UFO, ale samolot AEC wywożący „gorące”
popioły z reaktorów jądrowych w wytwórni i przetwórni plutonu w Hanford, WA, i
topiący je do Pacyfiku. To prawdopodobnie one, a nie tylko produkty z
Fukushimy, napromieniowują Zachodnie Wybrzeże Stanów Zjednoczonych i Kanady!
Tak więc jestem pewien, że za tą cała aferą stoją amerykańskie
służby specjalne, którym zależało na tym, by ta wyspa była bezludna i uznana za
nawiedzona przez tajemnicze siły, co miało swój konkretny cel. A te służby są bardzo dobre w te klocki, że
wspomnę tylko aferę Roswell i Maury Island, a także rozmontowanie Układu
Warszawskiego. Ciekawy
jestem, jak się mają sprawy dzisiaj, kiedy nie ma już bazy na Johnston, a
satelity przejęły kontrolę nad całym światem? Czy Palmyra w dalszym ciągu
„wzywa” do siebie co bardziej romantyczne i sensytywne natury na ich zgubę?