Bardzo
ciekawe! Pokrótce opiszę również swoje spotkanie z podobnym zdarzeniem. W
latach 80 u. w. popróbowałem, na szczęście epizodycznie, łowiectwa. Trwało to
niespełna 5 lat, i kiedy uświadomiłem sobie czym jest to "hobby",
szybko z tego zrezygnowałem - czego do dziś nie mogą zrozumieć znajomi i
koledzy. Ale do rzeczy: którejś mroźnej i pięknej, księżycowej nocy wybrałem
się w pojedynkę na dzika. Jak zwykle, tak i wtedy (mimo wszystko!) wolałem, aby
nie natknąć się przedmiot mojej wyprawy, i raczej traktowałem wypad jako
niezwykły spacer pod gwiazdami. Około 2 po północy znalazłem się na rozległym,
płaskim polu (ok.20 - 25ha), okolonym ze wszystkich stron połaciami lasów -
taka wielka polana! Ponieważ okolica przykryta była świeżym śniegiem (tzw.
ponów) więc czułem się, dosłownie, jak zawieszony w próżni. Na tym zaś polu
było inaczej: białą jego płaszczyznę znaczyło, jak wówczas oceniłem, co
najmniej 200 ciemnych punktów. Dobrze znałem to miejsce, i wiedziałem, że nie
mogą to być np. wystające kamienie, czy coś podobnego. Zacząłem odchodzić od
ściany lasu i wchodzić w tę płaszczyznę. Po chwili z niedowierzaniem (skracam
tu relację) stwierdziłem, że wszystkie te ciemne punkty, to najprawdziwsze
zające! Postanowiłem im nie zakłócać, zapewne jakichś ich ważnych/nadzwyczajnych
interesów, i dyskretnie wycofałem się. Nadmieniam, że ilość, jaką tu podałem,
obarczona może być błędem rzędu 10- najwyżej 15%. Nie muszę nikogo przekonywać,
że taką ilość zajęcy można by/było naliczyć, może w kilku nadleśnictwach - albo
i nie. Rano, aby zweryfikować nieprawdopodobny nocny widok, wybrałem się tam
raz jeszcze, i okazało się/ potwierdziło się, że to nie była jakaś tam fata
morgana - całe to pole, o którym piszę, pokryte było niezliczoną ilością
zajęczych tropów, a wszystkie one brały swój początek z kilkunastu ścieżek
wychodzących z okalających pole lasów. W ciągu kilku następnych lat, w podobnym
okresie i podobnych warunkach, odwiedzałem to miejsce, ale już nigdy czegoś
takiego nie spotkałem. Oczywiście, kiedy nieraz komuś opowiadam o tym
fenomenie, widzę na twarzach nie tylko niedowierzanie, ale często i gęsto
bardzo wymowny grymas. Zdarzenie miało miejsce na Mazurach, w okolicach
Giżycka.
Roman Rzepka,
Giżycko
Rzeczywiście ciekawe! A tak już nawiasem, to po staropolsku zając był nazywany kotem… Przyznaję, że nie mam żadnego wyjaśnienia. I jeszcze jeden głos w tej sprawie:
Zwierzaki
czasem różnie reagują na dziwiące ich rzeczy. Może po prostu pierwszy raz w
życiu zobaczyły ognisko i podeszły do niego dziwiąc się że w pobliżu płomieni
jest tak cieplutko.
A zahipnotyzować mogły je nawet iskierki
wylatujące z płomieni. Koty są ciekawskie i czasem bacznie przyglądają się
różnym rzeczom.
Pamiętam
jak zdziwiłam się kiedy Pusia polubiła wodę, jak zaczęły ją intrygować bąbelki
czyli pieniąca się woda w rzece.
Te
bąbelki tak ją zaczęły bawić, że sama zaczęła wchodzić do wody i łapać je w
pyszczek, a przedtem panicznie bała się wody.
Oczywiście
koty przez to nie weszłyby do ognia, ale może siedziały zaintrygowane czymś tak
dla nich niezwykłym jak ogień i ciepłem bijącym od niego.
Jakby
umiały mówić to może usłyszelibyście jak rozmawiają między sobą:
-
Hej, stary, widziałeś kiedyś coś takiego!
-
E no co ty, ja pierwszy raz widzę takie dziwo.
-
A ja kiedyś widziałem tylko z daleka, jak cała chałupa była tym ogarnięta,
wtedy to wszyscy moi kumple uciekali w drugą stronę, a tu niepojęte że tak
łatwo można do tego podejść i popatrzeć, i takie miłe ciepełko z tego bije, itd.
itp.
Więc
zwierzaki czasem mogą nietypowo reagować na zaskakujące ich widoki.
Aga
Draco
Ciekawe podejście zakładające, że
zwierzęta myślą na wyższym stopniu abstrakcji, niż się to nam – ludziom –
wydaje.
I kolejne głosy klubowiczów z Darz
Grzyba:
Czary
i Dziwy
Mnie
zastanawia taka ilość kotów.
A
to że siedzą i się gapią przed siebie to normalne ich zachowanie. Może widziały
się nawzajem przez zniekształcone ciepłe powietrze ogniska. Lub bo było zimo
siedziały i się grzały.
Albo
była to bezdomna osoba która postanowiła przenocować na plaży, a koty był przy
niej bo je karmiła resztkami. Spała pod tym co dała jej plaża.
Damianieczunieczek
Bardzo
ciekawa historia, aż mnie wciągnęła. Tą ciemną postacią mogło być wszystko. Ja
osobiście wierzę w istoty pozaziemskie, może należy szukać odpowiedzi w tym
dziale.
Emilos66
A zatem nadal sytuacja jak w czeskim filmie – nikt nic nie wie. Możemy się spierać, czym było to „coś” czarnego, ale mnie z kolei dziwi to, że nikt nie połączył tych wydarzeń z dziwną „burzą”, która miała miejsce gdzieś na dalekiej redzie portu. Bo jak żyję to ponad pół wieku, to jeszcze takiej dziwnej burzy nie widziałem. Ona sama w sobie jest czymś niezwykłym…
Jestem
przekonany, że tam działo się coś dziwnego. Syrena? A czemu nie? Przecież sam
szukałeś Syren na Helu, czyż nie? Może właśnie wtedy spotkaliście Syrenę, która
rzuciła na Was urok, dzięki czemu pamiętasz to wydarzenie tak, jak je nam przekazałeś?
Tak jak w jednym z moich opowiadań, które Ci przesyłam.
Daniel
z Felixtowe
Cóż, Daniel może mieć rację i spotkaliśmy
stworzenie z innego wymiaru Rzeczywistości czy innego świata. Może kiedyś uda się
nam rozwiązać tą zagadkę? A jak na razie, to bardzo dziękuję moim respondentom!