Powered By Blogger

niedziela, 28 sierpnia 2011

Atlantyda i Agharta (11)





Raj na Ziemi, a może poza Ziemią?

Szamballa – ta nazwa wielu ludziom kojarzy się z istnieniem jakiegoś Raju, Ogrodu Eden czy jeszcze innej krainy wiecznej szczęśliwości i Ostatecznej Mądrości. Istnieli ludzie, którzy poszukiwali tego Raju na naszej planecie sądząc, że jest to konkretna kraina geograficzna. I o jednym z nich mówi ten artykuł Konstantina Kolcowa opublikowany w rosyjskim czasopiśmie „Kalejdoskop NLO” nr 31/2007.

Niezwykłe CV

Mikołaj Roerich. Kiedy wspominamy to nazwisko, to u większości ludzi kojarzy się ono z przepięknymi obrazami. Nikołaj Konstantynowicz był bardzo utalentowanym człowiekiem, który potrafił się uzewnętrzniać w różnych dziedzinach życia i sztuki. Malarz, uczony, filozof, działacz kultury, pisarz i podróżnik… Przede wszystkim sam Roerich uznał za swe największe życiowe osiągnięcie swoje podróże do Azji Środkowej. Sam on dzielił swe życie na dwa etapy: przygotowanie ekspedycji i opracowanie jej wyników.

Nikołaj Roerich urodził się w dniu 9 października 1874 roku w Sankt Petersburgu. Protoplaści rodu Roerichów (z Norwegii) pojawili się w Rosji w XVIII wieku. Zainteresowanie sprawami Wschodu i Azji Środkowej ujawniło się u Roericha bardzo wcześnie. Była po tyemu dobra atmosfera w domu. Młodzieniec niejednokrotnie zabierał głos w dyskusjach historycznych, literackich i naukowych na temat Wschodu. […]

Po roku 1900, Mikołaj Konstantynowicz wraz ze swą żoną Heleną Iwanowną z domu Szaposznikowa zabrał się do studiowania kultury i filozofii hinduskiej. W roku 1913 opublikował on artykuł pt. Indyjska droga, w którym pisał o doniosłości badań kultury tego kraju i zorganizowania tam ekspedycji. No to jest oczywiste, że jako prawdziwy uczony nie mógł polegać tylko na książkowych poszukiwaniach zza biurka. Tuż przed rozpoczęciem I Wojny Światowej wraz ze swym przyjacielem, archeologiem Gołubiewym, Roerich zaczyna przygotowywać się do podróży, której celem jest zbadanie pierwotnych źródeł filozofii Wschodu i starożytnych pomników kultury.

Po przewrocie komunistycznym

No, ale w roku 1917 nastąpił przewrót bolszewicki, który zmienił los jego ojczyzny. Ten renesansowy artysta zrozumiał, że z objętej wojną domową Rosji nie wyjedzie do Indii. Tak zatem najpierw przebija się do Finlandii, a potem wyjeżdża do Wielkiej Brytanii. I to właśnie w stolicy Imperium Brytyjskiego, od rosyjskich teozofów po raz pierwszy usłyszał o Szamballi. Dawne legendy głosiły, że gdzieś tam, wysoko w górach, na granicy Indii i Chin znajduje się Szamballa – siedziba bogów i skarbnica dawnej wiedzy. Odnaleźć ten „Raj na Ziemi” usiłowało wielu podróżników na przestrzeni wielu, wielu wieków.

Należy odnotować, że Roerich od razu uwierzył w realność istnienia Szamballi, dla której znalazł odpowiednie miejsce na mapie – północno-zachodnią część Wyżyny Tybetańskiej. Ponadto on przypuszczał, że to właśnie tam człowiek może nabyć wiedzę pozwalającą na zharmonizowanie wewnętrznych i zewnętrznych energii, dzięki czemu osiągnie on wyższy stopień kosmicznej świadomości. Poza tym ów Rosjanin zamierzał stworzyć wewnątrz azjatyckiego kontynentu ogromne mongolsko-syberyjskie państwo – Nowy Kraj. (Podobne marzenia według Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego [1876-1945] żywił „Nowy Czyngiz–chan” generał-porucznik baron Roman Nicolaus Fiodorowicz Ungern von Sternberg [1886-1921] – dowódca kontrrewolucyjnej Azjatyckiej Dywizji Konnej i inni kontrrewolucjoniści – uwaga tłum.) Jego ustrój powinien opierać się na buddyjskim światopoglądzie i powinno ono być siedzibą żywego wcielenia Buddy. Innymi słowy mówiąc, miałaby się dokonać materializacja Północnej Szamballi na świecie.

No, ale pierwej należało znaleźć dowody na to na drodze poszukiwań. Nieoczekiwana pomoc nadeszła z Ameryki. Jankescy mecenasi dali rosyjskiemu malarzowi tyle pieniędzy, że mógł on nie tylko zorganizować ekspedycję, ale założyć w Nowym Jorku swe muzeum.

W grudniu 1923 roku, rodzina Roerichów rozpoczęła wielką wyprawę do Szamballi. Pierwszym przystankiem na ich drodze stało się maleńkie górskie księstwo Sikkim, gdzie nastąpiło długo oczekiwane spotkanie z tybetańskimi lamami. Mnisi wręczyli mu posłanie od władców Szamballi, które miano przekazać jak najszybciej Włodzimierzowi Iliczowi Leninowi (1870-1924). Malarz przerwał swą podróż i pojechał do Europy, gdzie dowiedział się o śmierci „wodza proletariatu”.

Ekspedycja

Ruszyć dalej z ekspedycją udało się w sierpniu 1925 roku. Pod jego kierownictwem znajdowało się 50 ludzi i 80 jucznych koni. I tak karawanie tej udało się przejść pierwszy krąg tajemniczego w Środkowej Azji na szlaku karawanowym wiodącym przez Pendżab, Kaszmir, Mały Tybet, Hotan, Jarkend, Kaszgar i Turfan. Podróżników czekała przeprawa przez wysokogórskie przełęcze i rwące górskie rzeki oraz przez tereny różnych plemion – nie zawsze pokojowo nastawionych do przybyszów. Już pierwsza burza śnieżna – typowy syberyjski burań omal nie postawił krzyżyka na ich planach – Roerichowie i ich towarzysze tylko dzięki temu uszli z życiem, że tybetańskie koniki odnalazły drogę w szalejącej zamieci…

Potem do ekspedycji dołączył się tajemniczy mongolski lama – mówiąc wprost po rosyjsku – agent GPU (sowieckiej tajnej policji politycznej, późniejszemu KGB – przyp. tłum.) Jakow Bliumkin planujący przy pomocy Roericha dostanie się do Tybetu i wywołanie tam rewolucji. (Wzmiankowany już tutaj A. F. Ossendowski opisuje w powieściach „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów” oraz „Lenin” tego rodzaju działalność czerwonej agentury w Mandżurii i Mongolii, której celem było zniszczenie bazy dla działalności kontrrewolucyjnej na Syberii oraz wywołania tam komunistycznych przewrotów na wzór Rewolucji Październikowej – przyp. tłum.) Ten fakt doszedł do brytyjskiego wywiadu, który otrzymał zadanie zatrzymania „czerwonych szpiegów”. W październiku 1925 roku, na rozkaz brytyjskiego rezydenta w Tybecie Bailey’a, Roerich został zatrzymany w chińskim Sińczianie i zabroniono mu iść dalej. Po 6-miesięcznym oczekiwaniu karawana ruszyła na północ i przekroczyła sowiecką granicę.

Posłanie z Indii

W lipcu 1926 roku, Roerich odwiedził Moskwę i wręczył komisarzowi spraw zagranicznych Cziczerinowi posłanie od mahatmów (żywych świętych buddyjskich). Ten zatwardziały ateista z uśmieszkiem ironii przeczytał święty tekst posłania i o dziwo… - nakazał udzielić wszechstronnej pomocy i wsparcia podróżnikowi, którego droga wiodła teraz na Ałtaj.

Dalej ekspedycja poszła do Mongolii. Na ulicach Urgi (dziś Ułan Bator) miejscowi śpiewali pieśni o Szamballi. Słuchając ich podróżnik zrozumiał, że poszukiwany przezeń kraj znajduje się gdzieś blisko. Udali się oni zatem na pustynie Takla-Makan i Gobi. Wiele takich dziwnych faktów zebrał Mikołaj Konstantynowicz w czasie tej podróży, w której jego przewodnikami byli miejscowi mieszkańcy i lamowie. (Jest także drugie polonicum w tej sprawie i znajdujemy je w jednej z książek Alfreda Szklarskiego [1912-1992] – „Tajemnicza wyprawa Tomka”, w której autor zacytował mongolską legendę o krainie Ui lub Üi, pod którą miało znajdować się podziemne morze. Sama nazwa Ui jest pradawną nazwą dzisiejszego Tybetu – uwaga tłum.)

W jednym z rejonów pustyni Takla-Makan, położonym na północ od skalistych szczytów Karakorum tubylcy powiedzieli mu, że „za tamtą górą mieszkają święci ludzie, którzy ratują Ludzkość swą mądrością; wielu ludzi starało się ich zobaczyć, ale im się to nie udało – jak tylko wychodzili wyżej w górę, to nie mogli znaleźć drogi.” Hinduski przewodnik opowiedział Roerichowi o istnieniu w górach Karakorum ogromnych pieczar, w których zbierano skarby od samego początku historii. Twierdził on także, że widziano tam białych ludzi o wysokim wzroście, którzy znikali w głębi tych skalnych galerii. Sam Roerich niejednokrotnie znajdował w Tybecie takie oazy w takich surowych warunkach klimatycznych, gdzie istnienie ich było po prostu niemożliwe.

Po wielkiej wyprawie

Podróżnicy szli dawno zapomnianymi ścieżkami, obok ruin zapomnianych przez bogów i ludzi miast, pamiętających jeszcze rządy Czyngiz-chana. Niejednokrotnie napadali na nich koczownicy. Ale Tybetu nie udało się im pokonać: rząd Dalaj-lamy pod naciskiem Anglików nie wpuścił obcych na swoją ziemię.

Przez pięć miesięcy ekspedycja czekała na podejściach do Hassy – stolicy Tybetu – cierpiąc od chłodu i niestatków. Ludziom przyszło zimować na gołym stepie, w lodowatych wiatrach ścinających mrozem krew w żyłach. Padły prawie wszystkie konie i zmarła połowa przewodników. Ale Roerich nawet w takich warunkach nie przestał prowadzić swej pracy naukowej. Naniósł na mapę dziesiątki górskich szczytów, zebrał całe kolekcje zwierząt, minerałów i archeologicznych artefaktów.

Roerichowie cały czas wysyłali listy do Dalaj-lamy i gubernatora, ale w odpowiedzi otrzymywał same odmowy. Wreszcie Mikołaj Roerich porzucił myśl o przyjeździe do Lhassy, gdzie wedle legendy miało znajdować się wejście do Szamballi. Od tego momentu Szamballa nie miała dla niego niczego wspólnego z Tybetem – tym „muzealnym reliktem przeszłości”.

4 marca 1928 roku, podróżnicy wrócili z powrotem. Na tym zakończyła się podróż naszego wielkiego rodaka. Roerich jako pierwszy z Europejczyków dokonał przejścia Tybetu z północy na południe przez Transhimalaje i z wejściem do Indii.

Po powrocie z Tybetu, Roerich postanowił pozostać za granicą wiedząc, że w ZSRR WCzK (sowiecka policja polityczna, późniejszy GPU, OGPU, NKWD, NKGB i KGB – przyp. tłum.) likwidowała po kolei wszystkich jego kolegów i przyjaciół. W roku 1929 Mikołaj Konstantynowicz powołał do życia Instytut Badań Himalajów według oficjalnego oświadczenia – „w celu opracowania wyników ekspedycji i późniejszych badań”. Instytut ten znajdował się w osiedlu Nagar w dolinie Kulu, zachodnie Himalaje w Indiach. Z biegiem czasu Instytut stał się jego rezydencją. I tam właśnie on zmarł w dniu 13 grudnia 1947 roku. Do swego ostatniego dnia Mikołaj Konstantynowicz nie tracił nadziei na znalezienie legendarnej Szamballi. I marzył o powrocie do ojczyzny.

Podania o zagadkowej krainie duchowych przewodników i mędrców, istniejącej gdzieś tam na Wschodzie spotyka się w folklorze wielu krajów i narodów świata. Co stoi za tymi legendami? Czy jest to jedynie niezwykłej żywotności mit rozpowszechniony w wielu kulturach świata? A może to są tylko relacje dochodzące do nas z głębin Czasu mówiące o czymś, co istniało przed wiekami i teraz krążące wśród narodów świata? A oto materiał autorstwa Natalii Kowalewej z rosyjskiego czasopisma Kalejdoskop NLO nr 16/2007, nawiązujący do opublikowanego parę lat temu na łamach Nieznanego Świata raportu dr Ludmiły Szaposznikowej pt. Szamballa dawna i zagadkowa:

Zagadkowa kraina

Zgodnie z tym, co mówią ezoteryczne podania, Szamballa (także: Śambhallah, Shampullah czy literacka Shangri-la, w literaturze polskiej istnieje także nazwa Agharta spopularyzowana przez Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego w bestsellerowej powieści „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów”, Poznań 1923 – przyp. tłum.) jest krainą znajdującą się gdzieś na pograniczu Nepalu, Tybetu i Indii, w której to krainie mieszkają adepci wyższej jogi święci nauczyciele z poprzednich epok. Mieli oni władzę nad materią i innymi skrytymi siłami Przyrody już wtedy, kiedy nasi praprzodkowie zamieszkiwali jaskinie. Mieszkańcy tej zagadkowej krainy wyprzedzili naszą cywilizację w zakresie duchowego i naukowo-technicznego rozwoju. Niektórzy badacze fenomenu Szamballi wychodzą z założenia, że himalajskie Bractwo Adeptów składa się z potomków Atlantydów i Lemurejczyków, którzy ocaleli z totalnych kataklizmów. Ale w naukach teozofii i Agni Jogi istnieją jeszcze inne świadectwa. I tak w „Doktrynie tajemnej” („The Secret Doctrine”, 1888) Heleny Pietrownej  Bławatskiej mówi się o tym, że Szamballa istniała w czasach Atlantydy, a członkowie zagadkowego Bractwa Oświeconych nie tylko byli świadkami zguby ogromnego kontynentu, ale brali także czynny udział w ratowaniu co lepszych przedstawicieli cywilizacji Atlantydów.

Szamballijczycy w historii Ludzkości

Jak twierdzą ludzie uczeni w teozofii i Agni Jodze, legendarna kraina Wschodu była założona na naszej planecie dlatego, by towarzyszyć ewolucji Ludzkości, a przede wszystkim jej duchowemu rozwojowi. W ciągu całej historii Ziemi, członkowie zagadkowego Bractwa wcielali się (mówiąc po prostu rodzili się jako zwyczajni ludzie – przyp. aut.) w różnych krajach świata, by wnieść swój wkład w duchowy i intelektualny rozwój całego świata. I tak oto przedstawiciele Szamballi wnosili swój wkład w rozwój wszystkich aspektów kultury naszej cywilizacji. To właśnie rodem z Szamballi były znane postacie z naszej przeszłości, duchowi i polityczni przywódcy narodów, genialni twórcy sztuki i nauki, pionierzy i odkrywcy. Do nich ezoteryczna tradycja zalicza Paracelsusa i Dantego, Giordano Bruno i Pitagorasa, Platona-Aristoklesa i Apoloniusza z Tiany, Tomasso di Campabellę i Leonarda da Vinci, Akbara Wielkiego i Ramzesa II Wielkiego, Saint Germaine’a i Joannę d’Arc i wielu, wielu innych tajemniczych geniuszy, którzy zostawili swój jasny ślad w człowieczej historii…

Poprzednie epoki – co jest oczywiste – wniosły do podania o Szamballi różne nieprawdziwe, folklorystyczno-mitologiczne i religijne dodatkowe legendy. Jednakże w XIX i XX wieku fenomen Szamballi zostaje naświetlony na zupełnie nowym poziomie. Prawdziwe informacje o Szamballi zawędrowały na Zachód dzięki rosyjskim członkom Bractwa Adeptów – wspomnianej już Bławatskiej, a za nią rodzinie Roerichów. I prace Bławatskiej i nauki Agni Jogi (czyli Żywej Etyki) stały się tym sposobem najpełniejszymi najbardziej obiektywnymi źródłami wiedzy o życiu i działalności przedstawicieli Białego Bractwa, jak jeszcze teraz nazywa się Szamballę na Zachodzie. I Bławatska i Roerichowie otwarcie powiedzieli całemu światu o tym, że Szamballa to nie bajka ani czyjś wymysł, a coś realnego, zaś duchowi Nauczyciele Szamballi to realni ludzie z krwi i kości, którzy dysponują jednak niezwykłymi, paranormalnymi możliwościami, nawet wedle naszych standardów.

Nadchodzące zmiany

Dlaczego zatem ta tajemnicza, duchowa kraina Wschodu naraz dała znać o swym istnieniu i to do całego świata i ponadto – przekazała światu chronione przez wieki skarby naukowo-filozoficznego nauczania dostępne ongi tylko i wyłącznie Oświeconym? Sądząc z tego wszystkiego, duchowi Nauczyciele Wschodu odkryli przed światem tajemnice swego istnienia po to, by przekazać ludziom praktyczne nauki w bardzo trudnych czasach Przemiany Kosmicznych Epok. Dawni prorocy ze Wschodu i Zachodu unisono mówili o tym, że na Ziemi powinna nastąpić epoka wielkich kosmicznych zmian, które będą poprzedzone ogromnymi naturalnymi i socjalnymi kataklizmami. Nauki teozofii i Agni Jogi zawierają w sobie jeszcze ważniejszą naukową informację o charakterze i przyczynach stających przed planetą wydarzeń. Wiedza ta będzie pomocna ludziom do wstąpienia w nową kosmiczną epokę.

Za miejsce zamieszkania tego tajemniczego narodu Wschodu uważa się Dolinę Ukrytą w Himalajach, która wedle podań znajduje się w rejonie świętej wyżyny Kanczendżangi. (=> James Redfield – „Niebiańskie proroctwo”, „Dziesiąte wtajemniczenie” i „Tajemnica Shambhalli”, Warszawa 2000-2004 – przyp. tłum.) Na szczytach górskich otaczających dolinę leżą śniegi i hulają lodowate wiatry, zaś w samej Dolinie położonej w sercu gór biją gorące źródła – gejzery, zaś klimat tam jest subtropikalny. (Bardzo dokładnie pokazał to Charles Jarrott w filmie „Zaginiony horyzont” z 1973 roku, według powieści Jamesa Hiltona pod tym samym tytułem wydanej w 1936 roku, z muzyką i piosenkami Burta Bacharacha. Istnieje także starszy film w reżyserii Franka Capry z 1937 roku także traktujący o Shangri-la.  – uwaga tłum.) Do tej górskiej doliny, według legend, ze wszystkich stron Himalajów biegną doskonale zamaskowane podziemne przejścia i tunele. Innym razem te podziemne drogi zaczynają się w górskich jaskiniach, niekiedy w podziemnych katakumbach lamaickich klasztorów rozmieszczonych w praktycznie niedostępnych rejonach górzystego Tybetu (Bod-rang-skyong-ljongs po tybetańsku i Xīzàng Zìzhìqū po chińsku, aktualnie chińskiej prowincji od 1949 roku – przyp. tłum.). Drogi do świętych aśramów Szamballi mogą wieść także poprzez niebezpieczne górskie percie i eksponowane urwiska, przez chwiejne bambusowe mostki nad przepaścistymi kanionami i przepaściami.

Na przedpolach Szamballi

W opisach podróżników i relacjach kupców można wyczytać, że w czasie zbliżania się do zaczarowanych granic świętej krainy ludzie i zwierzęta odczuwali niezwykłe wrażenia, jakby uderzenia niewidzialnych promieni. W tych rejonach karawanowe zwierzęta i ludzie naraz zatrzymywali się i żadna siła nie mogła ich zmusić do przekroczenia świętych granic.

W książkach Nikołaja Konstantinowicza Roericha pisze się, że w stokach Himalajów znajduje się ogromna ilość jaskiń, w których – według oświadczeń tamtejszych wyznawców – zaczynają się podziemne korytarze, które ciągną się na wielkie odległości i dochodzą pod Kanczendżangę (nie mylić z himalajskim szczytem Kangczendzonga [K’ancz’endzönga, Kancz, Kanczendzanga] – 8586 m n.p.m. znajdującej się na granicy Nepalu i Indii (Sikkimu) we wschodniej części Himalajów, to są dwa różne pojęcia i nazwy geograficzne – uwaga tłum.) Te podziemne korytarze wiodą do przepięknej doliny, ukrytej w samym sercu gór. Podobne opisy podaje w swych pracach także inny badacz Azji – dr Ferdynand Ossendowski. W czasie jego podróży do Azji Środkowej mongolski lama opowiedział mu nie tylko o podziemnej sieci korytarzy i tuneli przylegającej do granic Świętej Doliny, ale i o istnieniu w tych tunelach ultraszybkich środków transportu – dziwnych świetlistych aparatów, które przemieszczają się tymi podziemnymi arteriami. Dr Ossendowski powołując się na mongolskich lamów twierdzi, ze w niektórych korytarzach i komorach podziemnych istnieje dziwne światło, w świetle którego rosną jarzyny i owoce.

Ku granicom Szamballi!

W czasie swych himalajskich ekspedycji N. K. Roerich nieraz rozpytywał buddyjskich tybetańskich mnichów o Szamballę, wspominając przy tym legendy o podziemnych korytarzach wiodących w górską Dolinę, w której zamieszkuje zagadkowe Bractwo Adeptów. Lamowie odpowiadali, że póki Mędrcy Wschodu nie życzą sobie, by ich niepokoiły tłumy ciekawskich z całego świata, to nieproszony gość nigdy nie dotrze do świątyń magicznego kraju. (Na ten temat pisze Jeremi Parnow – „Zbudź się w Famaguście” w „Fantastyka” nr 11-12/1983, w którym bohater dociera jednak do Szamballi. Innego zdania jest Mircea Eliade [1907-1986], który w noweli „Tajemnica doktora Hönigbergera”, Kraków 1983, twierdzi, że Szamballa jest poza- i ponadwymiarowym bytem i dotrzeć doń można tylko duchowo, a nie cieleśnie  – przyp. tłum.) Bez przewodnika można łatwo zginąć w poplątanym podziemnym labiryncie, gdzie ze szczelin wydobywają się naturalne gazy trujące, które na pewno zabiją ciekawskiego. Poza tym są jeszcze inne naturalne niebezpieczeństwa czyhające na wędrowca zmierzającego ku granicom Szamballi. Są to ekrany emanujące energią nieznaną zachodniej nauce.

A zatem Szamballa to nie mit, ale coś konkretnego, co jest jednak niedostępne naszej nauce? Wygląda na to, że na Ziemi razem z nami istnieje druga, wysoko rozwinięta cywilizacja, która za swój cel istnienia uznała pomoc w ewolucji całej planety i Ludzkości? Odpowiedź na to pytanie jest – jak sądzę bardzo daleko przed nami…

CDN.