W dniu wczorajszym nadesłano mi z USA powyższy filmik przedstawiający… No właśnie – przedstawiający jakiś świetlisty obiekt, który leci po trajektorii niemal stycznej do powierzchni ziemi, rykoszetuje od niej, przelatuje jeszcze kilkadziesiąt metrów i spadający finalnie na ziemię, na której eksploduje wyrzucając na przedłużeniu toru swego lotu rój płonących odłamków.
Oczywiście od razu stwierdzono, że było to UFO. Najciekawsze jest to, że Amerykanie nie wiedzą, gdzie się to wydarzyło i rozesłali emaile do wszystkich znajomych.
Po mojemu wygląda to jak katastrofa lotnicza, względnie koniec lotu jakiegoś pocisku rakietowego – sfilmowany w okolicach jakiegoś poligonu wojskowego. Niestety, kadr filmu jest za mały, by można było coś z niego wywnioskować i dlatego przytaczam ten filmik jako ciekawostkę…