Czy Irakijczycy mieli Broń Masowego Rażenia? Jeżeli tak, to skąd?
-
Pochlebiasz mi, Ibrahimie, to się da zmniejszyć do takich rozmiarów, by
załadować bombę do przedniej części rakiety.
- Gdyby nasi iraccy bracia zaczekali jeszcze
trochę...
- Izrael zniknąłby z powierzchni Ziemi, ale
Irakijczycy okazali się za głupi i tyle.
Tom Clancy - „Suma wszystkich
strachów”, tom 2
Świat
po 11 września 2001 roku już nie będzie taki sam...
George W. Bush jr. - „Orędzie do narodu
amerykańskiego”
z dn. 16.IX.2001 r.
Znany
amerykański pisarz powieści political fiction Tom Clancy pisząc
„Sumę wszystkich strachów” (Warszawa 1994) miał na myśli lokalną wojnę
termojądrową z Izraelem i atomowy terroryzm uprawiany przez islamistów na
terenie USA. Książki tego autora zawierają szereg ciekawych faktów z czasów
Zimnej Wojny i bezpośrednio po niej.
Ostatnio
wpadła mi w ręce inna książka znanego w Polsce autora i poszukiwacza śladów
hitlerowskich tajnych broni i pozaziemskich technologii red. Igora
Witkowskiego pt. „Supertajne bronie Islamu” (Warszawa 2000). Od czasu
napisania w 1998 roku wraz z dr Milošem Jesenským książki pt.
„WUNDERLAND: Pozaziemskie technologie w Trzeciej Rzeszy” (Ústi nad Labem 1998,
Warszawa 2001) odnoszę wrażenie, że co chwila spoza wszystkich dziwnych black
projects i skunk works - jak to nazywają Anglosasi te wszystkie
projekty badawcze nad nowymi tajnymi broniami i super-broniami - wychylają się
pomysły uczonych i inżynierów z III Rzeszy...
Haszyici i die
Wunderwaffe
Książka
Igora Witkowskiego mówi w swej głównej mierze o terroryzmie islamskim i
usiłowaniach skonstruowania przez islamistów własnego arsenału broni A, B i C.
Terroryzm w wydaniu islamskim jako metoda walki ze światem Zachodu, a od lat
80. także z ZSRR i Rosją (WNP) - że wspomnę wojny w Afganistanie, Czeczenii oraz
w Nagorno-Karabachu - jest czymś tradycyjnym na Wschodzie i Arabowie mają swe
wielkie tradycje w walkach przeciwko wrogom wewnętrznym i zewnętrznym, że
wspomną tylko Asasynów (Haszyitów) i ich groźnego przywódcy -
Starca z Gór, rezydującego w niedostępnej Twierdzy Almhut. Sprawował on
faktyczna władzę, którą egzekwował przy pomocy fanatycznie oddanych mu
wojowników - fedavitów - którzy mieczem, sztyletem, intrygą i trucizną
obalali niewygodnych mu władców od Indii po Egipt i jeszcze dalej.
Jak już tu powiedziałem,
niektóre pomysły rodem z laboratoriów i biur projektanckich III Rzeszy
Niemieckiej, trafiły także nad Eufrat i Tygrys. Nie mówię tutaj o rakietach
SCUD, które Husajn Saddam zakupił czy dostał jeszcze od Sowietów w ramach
„wspólnej walki z imperializmem amerykańskim”. Te SCUD-y, chociaż leciwe, były
w stanie zagrozić bazom USAF, US Navy, RAF i Royal Navy w Arabii Saudyjskiej i
Oceanie Indyjskim, a nade wszystko odwiecznemu wrogowi Arabów - państwu Izrael.
W planach Saddama to Izrael był i jest celem numer jeden - i tam też poleciały
SCUD-y z głowicami konwencjonalnymi w czasie Wojny w Zatoce. Efektywność tych
ataków była niewielka, dlatego też Saddam zapragnął mieć coś bardziej:
v taniego,
v celniejszego,
v skuteczniejszego
w walce ze swymi sąsiadami, niż wysłużone SCUD-y...
... z którymi doskonale radziły
sobie doskonale przeciwrakiety amerykańskiego systemu obrony
przeciwbalistycznej Patriot czy Aegis. Arabowie
doskonale odrobili lekcje i dlatego do ataku na WTC i Pentagon użyli cywilnych
samolotów pasażerskich. Stara hitlerowska metoda użycia pasażerów jako żywych
tarcz, którą Polacy pamiętają choćby z Powstania Warszawskiego!... Tym czymś
lepszym miała być broń konwencjonalna, ale o gigantycznych rozmiarach i sile
rażenia, a którą opracowano w ramach „Projektu Babilon”.
W czasie II
Wojny Światowej, hitlerowscy uczeni pracowali nad wielkim, choć tylko o
kalibrze 152 mm (6 cali) działem znanym pod kodowym nazwaniem Schnelle
Eliske, Hochdrückpumpe czy Tausendfüßler - a który świat
zna pod krótkim kryptonimem V-3.
V-3 miało lufę
o imponującej długości 127 m i miotało trzymetrowe pociski ze stabilizatorami,
(bo miało ono gładką lufę i pocisk nie mógł być stabilizowany przez nadany mu
przez pola i bruzdy przewodu lufy ruch obrotowy) na odległość wynoszącą w
założeniach 200-250 km. Jak wykazały badania wykonane w 1943 roku na Zalewie
Szczecińskim i Przełęczy Krowiarki - V-3 wypluwało pociski na odległość
około 50 km, zatem za mało, by zbombardować tym sposobem Londyn z francuskiego
brzegu... Dopiero zmiana sposobu przyspieszania pocisku w lufie poprzez
dodatkowe ładunki miotające pozwoliły na skonstruowanie Stonogi,
która mogła realnie zagrozić Londynowi. Wybudowano już stanowiska ogniowe w
Epperleques nad Kanałem La Manche i na szczęście aliancki rajd bombowy
unieszkodliwił je na zawsze... V-3 nie dała ognia ani razu - ale
idea pozostała, a jej echo wróciło w innej części świata - w Iraku pod rządami
Husajna Saddama jako „Projekt Babilon”.
Arabski Asat?
Początkowo
„Projekt Babilon” zakładał budowę dwóch super-dział: Małego Babilonu
o kalibrze 500 mm i Wielkiego Babilonu o kalibrze 1000 mm! Ich
zasięg miał być wystarczający do zasypania pociskami o masie 1500 i 2500 kg
celów w Izraelu, Iranie, Kuwejcie, Arabii Saudyjskiej i innych krajów z Irakiem
sąsiadujących. Jak wynika to z mapki - w zasięgu Babilonów znalazłyby
się m.in.: Ankara, Erewan, Baku, Teheran, Al-Kuwait, Al-Manama, Ad-Dahua i przy
okazji pół Zatoki Perskiej, Ar-Rijad, Amman, Bejrut, Nikozja, Damaszek i
oczywiście Tel-Aviv, Jaffa i Jerozolima w Izraelu. Czyż nie jest to wspaniały
„instrument politycznego nacisku” na sąsiadów???... Celność tych gigantów nie
mogła być zbyt wielka na dużych dystansach, ale używając amunicji nuklearnej,
biologicznej czy chemicznej, kilometr w prawo czy w lewo, w przód czy w tył nie
gra zasadniczej roli...
Gracham
Birdsall w jednym ze swych artykułów na temat sztucznych satelitów Ziemi i
Nieznanych Obiektów Orbitalnych pisze, że dziwnym mu się wydaje fakt, iż
Amerykanie stracili na początku lat 90. kilka swoich spy-satów nad Środkowym Wschodem. Mówiło się o pięciu satelitach, w
tym jeden rozpoznania radio-elektronicznego Ferret D i jednego z
tzw. Deep Space Platform. Wielu autorów na Zachodzie obarczyło winą za ich
zniknięcie Obcych z NOO i w ten sposób „odfajkowało” tą zagadkę.
Amerykańskie
spy-saty latają nad Irakiem w celu
nadzorowania Saddama i jego wojsk, a ostatnio w poszukiwaniu terrorystów z
al-Quaedy i afgańskich talibów. Poza tym podsłuchiwane są wszystkie rozmowy
prowadzone przy użyciu radiowych środków łączności i wystarczy w czasie rozmowy
wypowiedzieć słowo-klucz, np. „wojna”, „broń” czy „wojsko”, by satelita
natychmiast włączył system monitoringu i przekazał dane tam, gdzie trzeba...
Dlatego te spy-saty są tak niewygodne
dla Saddama i jego generałów... Nie mają oni broni kosmicznych w postaci
pocisków rakietowych klasy Asat
ziemia-przestrzeń kosmiczna czy powietrze-przestrzeń kosmiczna, albo
wreszcie głębina wodna-przestrzeń kosmiczna, które byłyby w stanie zestrzelić
szpiegowskiego satelitę lecącego na LEO - czyli niskiej orbicie wokółziemskiej.
Zamiast tego mają oni swe Babilony, które mogą być bardzo groźną
i skuteczną bronią anty-satelitarną!...
Rzecz leży
nie w samych działach, które mogłyby nadać pociskom prędkość taką, jaką mogą im
nadać gazy prochowe, czyli gdzieś 2,80-2,81 km/s, zaś pociski mogą w swym locie
dosięgnąć jonosfery, ale nie wyżej, bowiem do tego potrzebna jest już Pierwsza
Prędkość Kosmiczna czyli VI = 7,9 km/s. aby ja osiągnąć i trafić w
cel należy strzelać pociskami hybrydowymi: pocisk artyleryjski + pocisk
rakietowy na paliwo stałe z aktywnym lub pół-aktywnym naprowadzaniem na cel. Wielki
Babilon wystrzeliwuje taki pocisk na wysokość 50 km nad powierzchnię
Ziemi, a kiedy altimetr wskaże maksymalną wysokość, włącza się silnik rakietowy
na paliwo stałe i układ naprowadzania, który znajduje cel i goni go po krzywej
pościgu. Inny wariant zakłada wystrzelenie hybrydy po prostej wyprzedzania -
ale tak czy owak efekt jest jeden - zniszczony satelita i Pentagon traci na
pewien czas swe oczy i uszy... Rzecz jest całkowicie realna!
Kryptonim „Red Mercury”
Wprawdzie
Igor Witkowski oponuje, że Irakijczycy nie mogliby wyprodukować takiej
wyrafinowanej i finezyjnej technicznie broni, ale sadzę, że jest właśnie na
odwrót. Oni są w stanie wyprodukować coś takiego i użyć przeciwko całemu
cywilizowanemu światu, bowiem szeregi ich uczonych zasilili sfrustrowani
naukowcy z byłego Związku Radzieckiego, Niemieckiej Republiki Demokratycznej i
innych krajów tzw. „demokracji ludowej”.
W latach
1990-1994 i później, na terenie Polski, Słowacji, Rumunii i Węgier dochodziło
do spotkań emisariuszy Saddama podróżujących na paszportach wydanych w krajach
byłej Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Jugosławii z rosyjskimi i
wschodnioniemieckimi naukowcami - głównie atomistami i specjalistami od BMR, a
także pracownikami chińskich służb specjalnych - co szczególnie dotyczy Rumunii
i Albanii, w których Pekin miał szczególnie silne rezydentury wywiadu
wojskowego i cywilnego. Kontakty te były śledzone przez polskie służby
specjalne, słowacki FBIS i BIS, amerykańską CIA i izraelski MOSSAD. Szczególnie
intensywna było działalność MOSSAD-u ze zrozumiałych względów - najbardziej
zagrożonym wciąż był i jest Izrael. Nie uchroniło to Amerykanów przed haniebną
wpadką z mini-bombą wodorową W-88, którą Chińczycy gwizdnęli im z
supertajnego laboratorium.
Tymczasem
służby graniczne i celne wszystkich krajów Europy Zachodniej i Środkowej
polowały na komponent konstrukcyjny właśnie takich mini-ładunków jądrowych i
termojądrowych znanych pod nazwą „Red Mercury” - „czerwona rtęć”, znanego pod
handlowym znakiem RM-20/20, który umożliwia skonstruowanie bomby nuklearnej o
niewielkiej mocy ok. 0,1 kt TNT o elemencie paliwowym rozmiarów piłki golfowej
lub tenisowej - sic!
RM-20/20 to
siedmiotlenek dwuantymonu dwurtęciowego - Hg2Sb2O7
- i jest on silnie radioaktywny, bowiem zawiera radioizotopy rtęci i antymonu 194Hg
i 124Sb oraz 125Sb, a to dlatego, że mają one długi okres
półzaniku... Saddam powtórzył po prostu amerykańską „Operation Paperclip” z
końca II Wojny Światowej i to z niezłym skutkiem.
CDN.