Powered By Blogger

sobota, 21 grudnia 2013

PROJEKT „BABILON”, UFO I NEONAZIŚCI (2)

Irackie UFO sfotografowane w czasie operacji Desert Storm przez żołnierzy amerykańskich...


UFO nad Zatoką



Spójrzmy na zdjęcia, które wykonali Amerykanie, Brytyjczycy i Japończycy w czasie trwania „Operacji Pustynna Burza” w 1991 roku. Przedstawiają one unoszący się nad pustynią NOL. Powiększenie jego zdjęcia i jego obróbka komputerowa ujawniają pewien ciekawy szczegół, a mianowicie - emblemat w trzech kolorach odpowiadających barwom flagi irackiej!

Zrazu sądziłem, że to iracki dyskoplan albo dezinformacja made by CIA. Czemu nie? CIA nie taki rzeczy robiła w ramach wojny psychologicznej, więc jedna więcej mnie już nie zdziwi, z drugiej zaś strony po co Amerykanie mieliby puszczać w obieg taką informację?

Flaga iracka jednak ma trzy zielone gwiazdy na białym, środkowym, polu. Tutaj tego nie ma. Podobny układ barw na fladze mają jeszcze: Egipt, Jemen, Syria i Burkina Faso (alias dawna Górna Wolta). Z tym, że na flagach pierwszych trzech państw istnieją dodatkowe elementy: godło państwowe oraz zielone, pięcioramienne gwiazdy. Burkina Faso ma odwrócony układ barw.

Czy gdzieś władcy tych biednych państw mogli kupić taki pojazd? Oczywiście, w Ameryce Południowej, u hitlerowskich szaleńców z IV Rzeszy Niemieckiej! Igor Witkowski udowodnił, że takowi istnieją i działają dzięki pobłażliwości i sprzedajności władz państw latynoamerykańskich. Wolny świat tolerował ich, kiedy walczono z komunistami w ZSRR i krajach satelickich. Zresztą ogromna większość z nich znalazła się w Ameryce południowej dzięki Kościołowi katolickiemu, który zaopatrywał w dokumenty ODESSĘ - złowrogą organizację przerzucającą hitlerowskich bonzów do Argentyny, Boliwii, Brazylii czy Urugwaju i Paragwaju, w których czuli się oni jak u siebie w Reichu.

I co ciekawe - barwy czerwona, biała i czarna figurują na fladze kajzerowskich Niemiec. Figurują one także na fladze hitlerowskich Niemiec, tylko że w innym układzie. A zatem wynika z tego, że ów NOL widziany nad iracką pustynią mógł być nie iracki, ale niemiecki - należał on do hitlerowców, którzy obserwowali taktykę działań na froncie tamtej wojny!...


100 „mateczek” w pałacach Saddama


Widmo hitleryzmu i stalinizmu krąży po świecie. Uśpieni wizją wspólnej Europy nie zauważamy, jak w Austrii rośnie nam kolejny Führer w postaci gubernatora Karyntii Jörga Heidera, którego antypolskie i antyczeskie wystąpienia zraziły mu wielu ludzi w naszej części Europy.

W Hadze trwa już proces bałkańskiego Führera - Slobodana Miloševicia - obłąkanego zbrodniarza z Chorwacji, Bośni-Hercegowiny i Kosowa... Wojna w Jugosławii była jeszcze wojną konwencjonalną, chociaż przeprowadzona przezeń po stalinowsku - najpierw armia zajmuje teren, a następnie policja i służby specjalne dokonują eksterminacji potencjalnych wrogów - to się ładnie nazywa „czystkami etnicznymi”, a naprawdę jest zabijaniem mężczyzn, kobiet i dzieci tylko za to, że mają pecha wyznawać inną wiarę czy światopogląd.

Po 11 września 2001 roku, do kompletu doszedł arabski Führer - Usama ben-Laden vel Osama bin-Laden - obłąkany nienawiścią do Zachodu multimiliarder z Arabii Saudyjskiej, który wypowiedział wojnę Ameryce i zamordował z zimną krwią około 5000 bezbronnych ludzi w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Ten „bohater” - dla niektórych rodzimych antyglobalistów i szowinistów - nie wykonywał swych czynów osobiście, od tego miał swą zbrodniczą organizację al-Quaedę. Wydał wojnę Ameryce uważając zapewne, że lepiej utopić swe miliardy w wojnie z Zachodem, niż w pomocy żywnościowej i medycznej dla najuboższych współwyznawców... Potem skrył się w Afganistanie, za plecami tamtejszych talibów - studentów szkół koranicznych. Być może w tej chwili on, lub jego następca, przygotowuje skrycie kolejny masowy mord. A może to zrobić przy pomocy ponad 100 jednostek skradzionych w WNP walizkowych ładunków jądrowych - „mateczek” o mocy kilku kiloton TNT każda. Tychże „mateczek” poszukiwali ONZ-owscy inspektorzy w pałacach Saddama. I nie znaleźli ani jednej. Co się z nimi mogło stać?

Rosjanie podejrzewali, że zostały one wywiezione do Jugosławii, i to właśnie dlatego rosyjscy komandosi SPECNAZ-u jako pierwsi wkroczyli do Kosowa! Ten niezrozumiały dla wszystkich rajd staje się oczywistym, jeżeli połączymy go z informacjami o zaginionych w Rosji „mateczkach”!... I tam właśnie były one szukane. I nie znaleziono ich, a zatem muszą być gdzieś indziej: w Iraku, Somalii, Afganistanie czy Sudanie. Nie da się także wykluczyć, że są one na Kubie, w Libii czy w KRL-D. Dla żądnych władzy popaprańców byłby to wspaniały prezent, dla wolnego świata - śmiertelne zagrożenie...

Milczenie w takich sprawach jest śmiertelne. Dzięki milczeniu do władzy dorwali się niedoszły pop z Tyflisu Josif Wissiarionowicz Dżugaszwili Stalin zwany Koba lub Soso albo Soseło przez swych kompanów, i syfilityczny Gefreiter der Reserwe, były ministrant kościoła rzymsko-katolickiego Adolf Hitler. Co z tego wynikło - wiemy wszyscy. Tyrani tylko czekają na przyzwolenie ludu, by wziąć go później za mordę. Takie jest prawo historii.


Sprawa polska  i superbronie IV Rzeszy



Tak czy inaczej, można powiedzieć, że limes inferior przesunął się za linię Bugu. Pogrobowcom Hitlera marzy się powrót w wielkim stylu - stąd rozniecanie i podsycanie lokalnych szowinizmów i nacjonalizmów. Doskonałym przykładem na perfidię tych działań jest Polska i właśnie z tych działań bierze się antypolska histeria niektórych kół żydowskich w Ameryce i u nas także. Polakom wmawia się, że są antysemitami i ksenofobami, leje się krokodyle łzy i gani nas za każdy przejaw niechęci w stosunku do cudzoziemców. To właśnie dlatego w Polsce pojawiła się książka „Sąsiedzi”, która jest judzącym dwa narody paszkwilem, spłodzonym w chorym umyśle jakiegoś pseudonaukowca, albo na odwrót - została napisana celowo i z rozmysłem. Tymczasem nikomu nie przychodzi do głowy, że „polski antysemityzm” czy „polska ksenofobia” jest to totalna bzdura, która ma miejsce w kraju, w którym znaczny procent parlamentarzystów i rządzących ma niepolskie nazwiska w rodzaju: Miller, Hübner, Wittbrodt, Steinhoff, Lepper, itd. itp. Wystarczy popatrzyć na nazwiska prezenterów TV:  Luft, Schymalla, Kamel, Szulc, Carlos; aktorów: Englert, Stockinger, Fetting czy Voit. I tak dalej, i temu podobnie. Czy w tak ksenofobicznym kraju - jakim ponoć Polska jest - ludzie z obco brzmiącymi nazwiskami mogliby zrobić karierę polityczną czy jakąkolwiek publiczną? Kiedy spojrzymy na to trzeźwym okiem i bez emocji, wtedy zrozumiemy wreszcie, w jakie bagno usiłuje się nas wepchnąć. A za tym stoją konkretne siły - siły, które po przegranej II Wojnie Światowej za wszelką cenę chcą spaprać swe ofiary, jakby im było jeszcze mało. Te siły drzemią wśród Andów. To siły IV Rzeszy Niemieckiej. Jak to było zawsze, kaci chcą wylać krew Żydów także na polskie dłonie - to oczywiste, że najbardziej nienawidzi się tych, którym wyrządziło się największe krzywdy.

Dlatego właśnie zmanipulowani przez pogrobowców spod znaku swastyki Arabowie uderzyli na WTC. Dla obłąkańców z andyjskich twierdz WTC było symbolem światowego żydostwa. To był akt zemsty za pokonaną III Rzeszę. Nie zdziwiłbym się zbytnio, gdyby okazało się, że widziano Osamę ben-Ladena gdzieś w Argentynie czy Paragwaju.

Osobiście stawiam na Argentynę, bowiem tam za rządów peronistów kwitły przedsięwzięcia finansowane i wspierane pieniędzmi nazistów. Co to znaczyło dla opozycji, to mogą powiedzieć tylko ci, którzy przeszli przez piwnice ESMA w Buenos Aires, w których ofiary reżymu piłowali argentyńscy śledczy pod kierownictwem hitlerowskich doradców. Dokładnie tak: z latynoskim okrucieństwem i niemiecką pedanterią... Kto wie, czy dzisiejsza sytuacja w Argentynie nie została sprowokowana celowo i w fali uchodźców ekonomicznych z tego kraju znajdą się emisariusze IV Rzeszy, którzy utworzą struktury V kolumny przygotowującej teren na powrót kolejnego Führera?

A zatem czy hitlerowcy z Andów mogą udzielić pomocy Arabom bin-Ladena? Oczywiście! Mają w tym swój własny interes. I powiem więcej, jak długo będziemy mieli nieszczelne granice i liberalno-idiotyczną politykę wizową oraz imigracyjną, tak długo będzie istniało niebezpieczeństwo przeniknięcia do kraju grup dywersyjno-rozpoznawczych, które będą w stanie dokonać każdego aktu terroru z użyciem broni ABC. A zatem należy zwrócić uwagę także na Latynosów i przybyszów z krajów WNP. Dlaczego WNP? - dlatego, że w istniejącym tam permanentnym bałaganie, korupcji i bezhołowiu nietrudno jest zmienić tożsamość... A że to ksenofobia? Tak może powiedzieć tylko dureń, a przezorność jest cnotą...

Wojna z terrorem dopiero się zaczęła. I w każdej chwili może uderzyć w każdego z nas lub naszych bliskich. Pomyślmy o tym.


* * *


Powyższe słowa napisałem w maju 2002 roku. Dzisiaj, w roku 2013 wiadomo, że wszystkie te opowieści o irackiej broni masowego rażenia okazały się nieprawdą, co więcej, niektóre z nich były doskonałym pretekstem do dokonania bandyckiego najazdu na ten kraj, a ufologów i innych zajmujących się latającymi spodkami wpuszczono w nieliche „maliny”.  Nie muszę chyba mówić, że wiarygodność źródeł podających takie spreparowane informacje jest minimalna, wręcz zerowa…?


A najbardziej przykre w tym jest to, że Polska miała w tym swój niechlubny udział. Polska, która sama przez tyle wieków była ofiarą agresji ze strony państw sąsiednich, sama wzięła udział w neokolonialnej wojnie, NB z której nie miała nawet jakichkolwiek korzyści – poza propagandowymi i to nie na arenie międzynarodowej, ale w rozgrywkach wewnętrznych… Będziemy się tego wstydzić i to długo.  


Ale o co tutaj chodzi? - mamy tutaj klasyczny, akademicki przykład wprzęgnięcia UFO w służbę propagandy – tak jak zrobiono to np. w 1947 roku pod Roswell (i kilku innych przypadkach też!) Tym razem UFO miało być bronią Irakijczyków obok innych BMR Saddama. Była to oczywista bzdura, ale bardzo sugestywna i jak widać puszczona w świat w amerykańskich i brytyjskich czasopismach ufologicznych. Nie była to rzetelna informacja, ale zagrywka w wojnie psychologicznej z Arabami i islamem. Opowiastka o irackim UFO była po prostu jednym z elementów w wojnie psychologicznej prowadzonej przez brytyjskie MI i amerykańską CIA przeciwko Arabom. Dlatego właśnie ukazała się w czasopismach z tych krajów, a potem powielono ją na inne kraje Europy i Ameryk oraz Australii.


Tak samo było z Wielkim i Małym Babilonem inż. Geralda Bulla. Był to tzw. Projekt HARP (nie mylić z HAARP, to dwie różne sprawy). Okazało się, że te superdziała istniały jedynie w wyobraźni izraelskich speców od wojny psychologicznej i ich amerykańskim kolesi z CIA. Ale nakręcono w Hollywood o nich nawet film sensacyjny „Doomsday Gun” (reż. Robert Young, 1994), Tom Clancy napisał „Splinter Cell” (2004), zaś Frederick Forsythe „Pięść Boga” (1994)! To też był straszak, którego istnienie uzasadniało atak na Irak. Podobno działa te montowano, a brytyjskie służby uniemożliwiły dostarczenie komponentów tych dział do Iraku, ale tak czy inaczej, Saddam de facto nie miał tych dział, podobnie jak nie miał bomby atomowej. I tylko to jest faktem!


Sprawa RM20/20 okazała się kolejną głupawką puszczoną ku uciesze gawiedzi przez jakiegoś żartownisia. Pisałem już o tym, więc zainteresowanych odsyłam do materiału na tym blogu -  http://wszechocean.blogspot.com/search?q=czerwona+rt%C4%99%C4%87  - w którym udowadniam, że była to genialna blaga, w którą mówiąc nawiasem wierzono przez kilka lat!


W roku 2011 Usamę ben-Ladena wreszcie zlokalizowano i zamordowano. Nie zamierzam po nim płakać, bo tego nie jest wart, ale znów: zamordowano. A przecież prawdziwym sukcesem administracji Obamy byłoby postawienie go przed sądem i osądzenie jego i jego zbrodni. Efekt propagandowy – murowany. Problem jednak w tym, że wtedy wyszłyby na jaw jego powiązania z CIA i innymi organizacjami w USA, co skompromitowałoby wielu amerykańskich polityków, którzy posłużyli się nim przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Dlatego lepiej było go zabić w Pakistanie, gdzie się ukrywał, niż postawić go przed sądem w USA czy gdziekolwiek indziej na świecie. Biały Dom martwiła szczególnie opcja „gdziekolwiek indziej” i dlatego nie mogło być żadnego procesu. Osama musiał zginąć i zginął – bez dochodzenia, bez procesu, bez wyroku. Jeżeli tak ma wyglądać sprawiedliwość po amerykańsku, to bardzo dziękuję. A zwycięstwo? – pyrrusowe!  


Moje przewidywania dotyczące połączenia sił al-Kaidy z siłami IV Rzeszy na szczęście się nie spełniły, aczkolwiek można przypuszczać, że do czegoś takiego mogłoby dojść, w przypadku podpalenia świata przez Arabów… Prawdę powiedziawszy trudno sobie to wyobrazić, ze względu na różnice religijne, ideologiczne i rasowe wreszcie, ale takiego egzotycznego aliansu wykluczyć się nie da… Świat widział nie takie.  


Jeżeli idzie o „mateczki”, to faktycznie – sami Rosjanie przyznają, że kilkanaście z nich zostało „utraconych”, cokolwiek to oznacza to pozwala sądzić, że po prostu je skradziono ze składów. (Polecam -  http://wszechocean.blogspot.com/2013/12/a-co-tam-macie-w-plecakach-chopaki.html) Niektóre z nich mogły zostać zakupione i trafić na Bliski i Środkowy Wschód. Co mogłoby się z tego wykluć – odsyłam Czytelników do lektury Toma Clancy’ego.


Podsumowując mogę powiedzieć tylko tyle – mamy do czynienia tylko i wyłącznie z wyprodukowanym w CIA kolejnym ufomatactwie w konkretnym celu – uzasadnienia agresji przeciwko Arabom ogólnie i Iranowi w szczególności. Szeregowy zjadacz chleba w Ameryce czy Europie miał odebrać przekaz: „Irak zagraża światu – trzeba ich powstrzymać!” I przekaz ten był przekazywany różnymi drogami: w tym także i poprzez czasopisma ufologiczne. Tak czy inaczej, trzeba bardzo dokładnie patrzeć na wszelkie sensacyjne doniesienia o UFO zza oceanu czy Zjednoczonego Królestwa, bowiem kłamstwo ma zawsze długi nos i krótkie nogi i prędzej czy później wyjdzie na jaw. A im szybciej, tym lepiej.