Irackie UFO sfotografowane w czasie operacji Desert Storm przez żołnierzy amerykańskich...
UFO nad Zatoką
Spójrzmy
na zdjęcia, które wykonali Amerykanie, Brytyjczycy i Japończycy w czasie
trwania „Operacji Pustynna Burza” w 1991 roku. Przedstawiają one unoszący się
nad pustynią NOL. Powiększenie jego zdjęcia i jego obróbka komputerowa
ujawniają pewien ciekawy szczegół, a mianowicie - emblemat w trzech kolorach
odpowiadających barwom flagi irackiej!
Zrazu
sądziłem, że to iracki dyskoplan albo dezinformacja made by CIA. Czemu
nie? CIA nie taki rzeczy robiła w ramach wojny psychologicznej, więc jedna
więcej mnie już nie zdziwi, z drugiej zaś strony po co Amerykanie mieliby
puszczać w obieg taką informację?
Flaga iracka
jednak ma trzy zielone gwiazdy na białym, środkowym, polu. Tutaj tego nie ma.
Podobny układ barw na fladze mają jeszcze: Egipt, Jemen, Syria i Burkina Faso
(alias dawna Górna Wolta). Z tym, że na flagach pierwszych trzech państw
istnieją dodatkowe elementy: godło państwowe oraz zielone, pięcioramienne
gwiazdy. Burkina Faso ma odwrócony układ barw.
Czy gdzieś
władcy tych biednych państw mogli kupić taki pojazd? Oczywiście, w Ameryce
Południowej, u hitlerowskich szaleńców z IV Rzeszy Niemieckiej! Igor Witkowski
udowodnił, że takowi istnieją i działają dzięki pobłażliwości i sprzedajności
władz państw latynoamerykańskich. Wolny świat tolerował ich, kiedy walczono z
komunistami w ZSRR i krajach satelickich. Zresztą ogromna większość z nich
znalazła się w Ameryce południowej dzięki Kościołowi katolickiemu, który
zaopatrywał w dokumenty ODESSĘ - złowrogą organizację przerzucającą
hitlerowskich bonzów do Argentyny, Boliwii, Brazylii czy Urugwaju i Paragwaju,
w których czuli się oni jak u siebie w Reichu.
I co ciekawe
- barwy czerwona, biała i czarna figurują na fladze kajzerowskich Niemiec.
Figurują one także na fladze hitlerowskich Niemiec, tylko że w innym układzie.
A zatem wynika z tego, że ów NOL widziany nad iracką pustynią mógł być nie
iracki, ale niemiecki - należał on do hitlerowców, którzy obserwowali taktykę
działań na froncie tamtej wojny!...
100
„mateczek” w pałacach Saddama
Widmo
hitleryzmu i stalinizmu krąży po świecie. Uśpieni wizją wspólnej Europy nie
zauważamy, jak w Austrii rośnie nam kolejny Führer w postaci gubernatora
Karyntii Jörga Heidera, którego antypolskie i antyczeskie wystąpienia
zraziły mu wielu ludzi w naszej części Europy.
W Hadze trwa
już proces bałkańskiego Führera - Slobodana Miloševicia - obłąkanego
zbrodniarza z Chorwacji, Bośni-Hercegowiny i Kosowa... Wojna w Jugosławii była
jeszcze wojną konwencjonalną, chociaż przeprowadzona przezeń po stalinowsku -
najpierw armia zajmuje teren, a następnie policja i służby specjalne dokonują
eksterminacji potencjalnych wrogów - to się ładnie nazywa „czystkami
etnicznymi”, a naprawdę jest zabijaniem mężczyzn, kobiet i dzieci tylko za to,
że mają pecha wyznawać inną wiarę czy światopogląd.
Po 11
września 2001 roku, do kompletu doszedł arabski Führer - Usama ben-Laden vel
Osama bin-Laden - obłąkany nienawiścią do Zachodu multimiliarder z Arabii
Saudyjskiej, który wypowiedział wojnę Ameryce i zamordował z zimną krwią około
5000 bezbronnych ludzi w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Ten „bohater” - dla
niektórych rodzimych antyglobalistów i szowinistów - nie wykonywał swych czynów
osobiście, od tego miał swą zbrodniczą organizację al-Quaedę. Wydał wojnę
Ameryce uważając zapewne, że lepiej utopić swe miliardy w wojnie z Zachodem,
niż w pomocy żywnościowej i medycznej dla najuboższych współwyznawców... Potem
skrył się w Afganistanie, za plecami tamtejszych talibów - studentów szkół
koranicznych. Być może w tej chwili on, lub jego następca, przygotowuje skrycie
kolejny masowy mord. A może to zrobić przy pomocy ponad 100 jednostek
skradzionych w WNP walizkowych ładunków jądrowych - „mateczek” o mocy kilku
kiloton TNT każda. Tychże „mateczek” poszukiwali ONZ-owscy inspektorzy w
pałacach Saddama. I nie znaleźli ani jednej. Co się z nimi mogło stać?
Rosjanie
podejrzewali, że zostały one wywiezione do Jugosławii, i to właśnie dlatego
rosyjscy komandosi SPECNAZ-u jako pierwsi wkroczyli do Kosowa! Ten
niezrozumiały dla wszystkich rajd staje się oczywistym, jeżeli połączymy go z
informacjami o zaginionych w Rosji „mateczkach”!... I tam właśnie były one
szukane. I nie znaleziono ich, a zatem muszą być gdzieś indziej: w Iraku,
Somalii, Afganistanie czy Sudanie. Nie da się także wykluczyć, że są one na
Kubie, w Libii czy w KRL-D. Dla żądnych władzy popaprańców byłby to wspaniały
prezent, dla wolnego świata - śmiertelne zagrożenie...
Milczenie w
takich sprawach jest śmiertelne. Dzięki milczeniu do władzy dorwali się
niedoszły pop z Tyflisu Josif Wissiarionowicz Dżugaszwili Stalin zwany
Koba lub Soso albo Soseło przez swych kompanów, i syfilityczny Gefreiter der
Reserwe, były ministrant kościoła rzymsko-katolickiego Adolf Hitler. Co
z tego wynikło - wiemy wszyscy. Tyrani tylko czekają na przyzwolenie ludu, by
wziąć go później za mordę. Takie jest prawo historii.
Sprawa polska i superbronie IV Rzeszy
Tak czy
inaczej, można powiedzieć, że limes inferior przesunął się za linię Bugu.
Pogrobowcom Hitlera marzy się powrót w wielkim stylu - stąd rozniecanie i
podsycanie lokalnych szowinizmów i nacjonalizmów. Doskonałym przykładem na
perfidię tych działań jest Polska i właśnie z tych działań bierze się
antypolska histeria niektórych kół żydowskich w Ameryce i u nas także. Polakom
wmawia się, że są antysemitami i ksenofobami, leje się krokodyle łzy i gani nas
za każdy przejaw niechęci w stosunku do cudzoziemców. To właśnie dlatego w
Polsce pojawiła się książka „Sąsiedzi”, która jest judzącym dwa narody
paszkwilem, spłodzonym w chorym umyśle jakiegoś pseudonaukowca, albo na odwrót
- została napisana celowo i z rozmysłem. Tymczasem nikomu nie przychodzi do
głowy, że „polski antysemityzm” czy „polska ksenofobia” jest to totalna bzdura,
która ma miejsce w kraju, w którym znaczny procent parlamentarzystów i
rządzących ma niepolskie nazwiska w rodzaju: Miller, Hübner, Wittbrodt,
Steinhoff, Lepper, itd. itp. Wystarczy popatrzyć na nazwiska prezenterów
TV: Luft, Schymalla, Kamel, Szulc,
Carlos; aktorów: Englert, Stockinger, Fetting czy Voit. I tak dalej, i temu
podobnie. Czy w tak ksenofobicznym kraju - jakim ponoć Polska jest - ludzie z
obco brzmiącymi nazwiskami mogliby zrobić karierę polityczną czy jakąkolwiek
publiczną? Kiedy spojrzymy na to trzeźwym okiem i bez emocji, wtedy zrozumiemy
wreszcie, w jakie bagno usiłuje się nas wepchnąć. A za tym stoją konkretne siły
- siły, które po przegranej II Wojnie Światowej za wszelką cenę chcą spaprać
swe ofiary, jakby im było jeszcze mało. Te siły drzemią wśród Andów. To siły IV
Rzeszy Niemieckiej. Jak to było zawsze, kaci chcą wylać krew Żydów także na
polskie dłonie - to oczywiste, że najbardziej nienawidzi się tych, którym
wyrządziło się największe krzywdy.
Dlatego
właśnie zmanipulowani przez pogrobowców spod znaku swastyki Arabowie uderzyli
na WTC. Dla obłąkańców z andyjskich twierdz WTC było symbolem światowego
żydostwa. To był akt zemsty za pokonaną III Rzeszę. Nie zdziwiłbym się zbytnio,
gdyby okazało się, że widziano Osamę ben-Ladena gdzieś w Argentynie czy
Paragwaju.
Osobiście
stawiam na Argentynę, bowiem tam za rządów peronistów kwitły przedsięwzięcia
finansowane i wspierane pieniędzmi nazistów. Co to znaczyło dla opozycji, to
mogą powiedzieć tylko ci, którzy przeszli przez piwnice ESMA w Buenos Aires, w
których ofiary reżymu piłowali argentyńscy śledczy pod kierownictwem
hitlerowskich doradców. Dokładnie tak: z latynoskim okrucieństwem i niemiecką
pedanterią... Kto wie, czy dzisiejsza sytuacja w Argentynie nie została
sprowokowana celowo i w fali uchodźców ekonomicznych z tego kraju znajdą się
emisariusze IV Rzeszy, którzy utworzą struktury V kolumny przygotowującej teren
na powrót kolejnego Führera?
A zatem czy
hitlerowcy z Andów mogą udzielić pomocy Arabom bin-Ladena? Oczywiście! Mają w
tym swój własny interes. I powiem więcej, jak długo będziemy mieli nieszczelne
granice i liberalno-idiotyczną politykę wizową oraz imigracyjną, tak długo
będzie istniało niebezpieczeństwo przeniknięcia do kraju grup
dywersyjno-rozpoznawczych, które będą w stanie dokonać każdego aktu terroru z
użyciem broni ABC. A zatem należy zwrócić uwagę także na Latynosów i przybyszów
z krajów WNP. Dlaczego WNP? - dlatego, że w istniejącym tam permanentnym
bałaganie, korupcji i bezhołowiu nietrudno jest zmienić tożsamość... A że to
ksenofobia? Tak może powiedzieć tylko dureń, a przezorność jest cnotą...
Wojna z
terrorem dopiero się zaczęła. I w każdej chwili może uderzyć w każdego z nas
lub naszych bliskich. Pomyślmy o tym.
* * *
Powyższe słowa napisałem w maju
2002 roku. Dzisiaj, w roku 2013 wiadomo, że wszystkie te opowieści o irackiej broni masowego rażenia okazały się
nieprawdą, co więcej, niektóre z nich były doskonałym pretekstem do dokonania
bandyckiego najazdu na ten kraj, a ufologów i innych zajmujących się latającymi
spodkami wpuszczono w nieliche „maliny”. Nie muszę chyba mówić, że wiarygodność źródeł
podających takie spreparowane informacje jest minimalna, wręcz zerowa…?
A najbardziej przykre w tym
jest to, że Polska miała w tym swój niechlubny udział. Polska, która sama przez
tyle wieków była ofiarą agresji ze strony państw sąsiednich, sama wzięła udział
w neokolonialnej wojnie, NB z której nie miała nawet jakichkolwiek korzyści –
poza propagandowymi i to nie na arenie międzynarodowej, ale w rozgrywkach wewnętrznych…
Będziemy się tego wstydzić i to długo.
Ale o co tutaj chodzi? - mamy
tutaj klasyczny, akademicki przykład wprzęgnięcia UFO w służbę propagandy – tak
jak zrobiono to np. w 1947 roku pod Roswell (i kilku innych przypadkach też!)
Tym razem UFO miało być bronią Irakijczyków obok innych BMR Saddama. Była to
oczywista bzdura, ale bardzo sugestywna i jak widać puszczona w świat w
amerykańskich i brytyjskich czasopismach ufologicznych. Nie była to rzetelna
informacja, ale zagrywka w wojnie psychologicznej z Arabami i islamem. Opowiastka
o irackim UFO była po prostu jednym z elementów w wojnie psychologicznej
prowadzonej przez brytyjskie MI i amerykańską CIA przeciwko Arabom. Dlatego
właśnie ukazała się w czasopismach z tych krajów, a potem powielono ją na inne
kraje Europy i Ameryk oraz Australii.
Tak samo było z Wielkim
i Małym Babilonem inż. Geralda
Bulla. Był to tzw. Projekt HARP (nie mylić z HAARP, to dwie różne sprawy). Okazało
się, że te superdziała istniały jedynie w wyobraźni izraelskich speców od wojny
psychologicznej i ich amerykańskim kolesi z CIA. Ale nakręcono w Hollywood o
nich nawet film sensacyjny „Doomsday Gun” (reż. Robert Young, 1994), Tom
Clancy napisał „Splinter Cell” (2004), zaś Frederick Forsythe „Pięść Boga” (1994)! To też
był straszak, którego istnienie uzasadniało atak na Irak. Podobno działa te
montowano, a brytyjskie służby uniemożliwiły dostarczenie komponentów tych
dział do Iraku, ale tak czy inaczej, Saddam de
facto nie miał tych dział, podobnie jak nie miał bomby atomowej.
I
tylko to jest faktem!
Sprawa RM20/20 okazała się
kolejną głupawką puszczoną ku uciesze gawiedzi przez jakiegoś żartownisia.
Pisałem już o tym, więc zainteresowanych odsyłam do materiału na tym blogu
- http://wszechocean.blogspot.com/search?q=czerwona+rt%C4%99%C4%87 - w którym udowadniam, że była to genialna
blaga, w którą mówiąc nawiasem wierzono przez kilka lat!
W roku 2011 Usamę ben-Ladena
wreszcie zlokalizowano i zamordowano. Nie zamierzam po nim płakać, bo tego nie
jest wart, ale znów: zamordowano. A przecież prawdziwym
sukcesem administracji Obamy byłoby postawienie go przed sądem i osądzenie jego
i jego zbrodni. Efekt propagandowy – murowany. Problem jednak w tym, że wtedy
wyszłyby na jaw jego powiązania z CIA i innymi organizacjami w USA, co
skompromitowałoby wielu amerykańskich polityków, którzy posłużyli się nim
przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Dlatego lepiej było go zabić w Pakistanie,
gdzie się ukrywał, niż postawić go przed sądem w USA czy gdziekolwiek indziej
na świecie. Biały Dom martwiła szczególnie opcja „gdziekolwiek indziej” i
dlatego nie mogło być żadnego procesu. Osama musiał zginąć i zginął – bez
dochodzenia, bez procesu, bez wyroku. Jeżeli tak ma wyglądać sprawiedliwość po
amerykańsku, to bardzo dziękuję. A zwycięstwo? – pyrrusowe!
Moje przewidywania dotyczące
połączenia sił al-Kaidy z siłami IV Rzeszy na szczęście się nie spełniły,
aczkolwiek można przypuszczać, że do czegoś takiego mogłoby dojść, w przypadku
podpalenia świata przez Arabów… Prawdę powiedziawszy trudno sobie to wyobrazić,
ze względu na różnice religijne, ideologiczne i rasowe wreszcie, ale takiego
egzotycznego aliansu wykluczyć się nie da… Świat widział nie takie.
Jeżeli idzie o „mateczki”, to
faktycznie – sami Rosjanie przyznają, że kilkanaście z nich zostało
„utraconych”, cokolwiek to oznacza to pozwala sądzić, że po prostu je
skradziono ze składów. (Polecam - http://wszechocean.blogspot.com/2013/12/a-co-tam-macie-w-plecakach-chopaki.html) Niektóre z nich
mogły zostać zakupione i trafić na Bliski i Środkowy Wschód. Co mogłoby się z
tego wykluć – odsyłam Czytelników do lektury Toma Clancy’ego.
Podsumowując mogę powiedzieć tylko tyle –
mamy do czynienia tylko i wyłącznie z wyprodukowanym w CIA kolejnym
ufomatactwie w konkretnym celu – uzasadnienia agresji przeciwko Arabom ogólnie
i Iranowi w szczególności. Szeregowy zjadacz chleba w Ameryce czy Europie miał
odebrać przekaz: „Irak zagraża światu – trzeba ich powstrzymać!” I przekaz ten
był przekazywany różnymi drogami: w tym także i poprzez czasopisma ufologiczne.
Tak czy inaczej, trzeba bardzo dokładnie patrzeć na wszelkie sensacyjne doniesienia
o UFO zza oceanu czy Zjednoczonego Królestwa, bowiem kłamstwo ma zawsze długi
nos i krótkie nogi i prędzej czy później wyjdzie na jaw. A im szybciej, tym
lepiej.