Antarktyda bez pokrywy lodowej (Internet)
Wadim K. Ilin
Według
konwencji z 1961 roku, Antarktyda nie należy do żadnego państwa. Na tym
kontynencie prowadzi się tylko działalność naukową. W dniu dzisiejszym działa
tam ponad 45 całorocznych stacji naukowych.
W
artykule pt. „Topografowie przedpotopowego świata” zamieszczonym w „Tajny XX
wieka” nr 25/2012, mówiło się o m.in. o średniowiecznych (!) mapach Antarktydy,
która została odkryta dopiero w styczniu 1820 przez żeglarzy z rosyjskiej
ekspedycji Bellinghausena – Łazariewa.
A teraz przedłużymy rozmowę na ten temat.
Kiedy Antarktyda pokazała swą twarz?
Na
niektórych ze wspomnianych map Szósty Kontynent pokazuje się częściowo lub
nawet całkowicie wolnym od lodu. Twórcy tych map twierdzą przy tym, że
opracowując je korzystali z jeszcze starszych źródeł. A przecież odkryć kontury
lądu skrytego pod antarktycznymi lodami udało się dopiero w XX wieku za pomocą
specjalistycznej aparatury i techniki teledetekcji satelitarnej. No i co? I to,
że okazało się iż kontury kontynentu są identyczne z tymi, jakie widzimy na starych
mapach, które wyrysowali dawni kartografowie! Według słów uczonych, częściowo
wolna od lodów Antarktyda była około 6000 lat temu, a całkiem wolna – bez mała
15.000 lat temu.
Kto
zajmował się geodezja i kartografią w tych czasach, kiedy na Ziemi, sądząc po
współczesnych ocenach, nie istniała żadna cywilizacja?
Hipoteza włoskiego admirała
W 1974
roku, we Włoszech pojawiła się książka „Cywilizacja pod lodami” admirała w
stanie spoczynku Flavio Barberi’ego.
Na podstawie danych archeologicznych, starych dokumentów, podań, mitów,
tradycji dawnych narodów, a także wiedzy o ich naukowych i technicznych
osiągnięciach autor doszedł do paradoksalnych wniosków.
Doszedł
on mianowicie do tego, że wszystkie ziemskie cywilizacje powstały praktycznie w
jednym czasie w różnych częściach na kuli ziemskiej: w Mezoameryce i Ameryce
Południowej, w Mezopotamii, Centralnej Afryce, Wschodnich Chinach, Azji
Południowo-Wschodniej i co najciekawsze – pomiędzy nimi nie było żadnej
łączności czy bezpośredniej styczności. Naprasza się nam wniosek, że w dalekiej
Przeszłości istniała jakaś wielka Supercywilizacja, która stała się źródłem
pochodzenia wszystkich innych kultur na Ziemi.
A
zatem, gdzie taka cywilizacja mogła powstać?
Klimat Ziemi w epoce Plejstocenu
Wiadomo,
że w okresie pomiędzy 50 a 12 tys. lat temu lodowiec o grubości 3 km pokrywał
północny-wschód Ameryki Północnej aż do Wielkich Równin na zachodzie i do
dzisiejszego Nowego Jorku (40°43’ N – przyp. tłum.) na wschodzie. Zaś w Europie
pokrywa lodowa sięgała szerokości geograficznej Londynu i Berlina (51 - 52°N –
przyp. tłum.) a do tego poziom wód Wszechoceanu był niższy o prawie 100 metrów
od dzisiejszego.
Uważa
się, że powstanie takiej grubości czasz lodowych było następstwem globalnego
ochłodzenia na Ziemi. W geologii ten okres nazywany jest Plejstocenem. W tym
czasie cała powierzchnia Syberii wraz z wybrzeżami Północnego Oceanu Lodowatego
i Alaską była wolna od lodów, a zamieszkiwały ją różne gatunki zwierząt –
mamuty, reny, renifery, nosorożce włochate, niedźwiedzie jaskiniowe i wiele
innych. To oznacza, że klimat Syberii był dostatecznie łagodnym. W tym samym
czasie na półkuli południowej gromadziły się lodowce, ale za to na znacznej
części Antarktydy przylegającej do Atlantyku lody zniknęły i klimat jej był
umiarkowanym. Wyjaśnić to można tylko w ten sposób, że w tym czasie oś obrotu
Ziemi była nachylona pod mniejszym kątem do płaszczyzny równika i bieguny
geograficzne zajmowały inne położenie. (Biegun Północny znajdował się na
Grenlandii, zaś Biegun Południowy na Oceanie Indyjskim u wybrzeży Australii –
dop. tłum.)
Pierwsi mieszkańcy Ameryki Południowej
Przy
takiej dyslokacji Biegunów stałe prądy powietrzne – passaty – wiały na półkuli
południowej w stronę Ameryki Południowej. Do tego powinien powstać prąd morski,
który szedł od południowo-wschodniego wybrzeża Azji przez Ocean Indyjski,
omijał Afrykę Południową i dosięgał Ameryki Południowej, wchodził w Cieśninę
Drake’a pomiędzy Ziemią Ognistą a Antarktydą i poruszał się wzdłuż jej
zachodniego brzegu i rozpływał się w Oceanie Spokojnym. Prąd ten płynął w
kierunku Antarktydy i grzechem byłoby nie posłużyć się nim. Narody epoki
Paleolitu zamieszkujące w rejonie Indonezji, już 50.000 lat temu mogły już mieć
prymitywne statki. W tym czasie nastąpiło zasiedlenie bliskiej Australii. Badania ludzkich czaszek, których wiek nie
przekraczał 12.000 lat znalezionych w Ameryce Południowej wykazały, że
pierwotni mieszkańcy tego regionu należeli do tej grupy etnicznej, co
australijscy Aborygeni. A takie znaleziska obalają teorię o zasiedleniu
kontynentu amerykańskiego przez Cieśninę Beringa (hipoteza Beringidy – przyp.
tłum.) znajdującej się pomiędzy Czukotką a Alaską.
Pogrzebane pod lodem, uniesione do morza
W ciągu
tych 40.000 lat, które minęły od pierwszego zwodowania pierwszych statków i do
końca Plejstocenu, grupy ludzi z azjatyckich i południowoamerykańskich
wybrzeży, a także z południowych Indii i południowej Afryki mogli pojawić się u
wybrzeży Antarktydy. To było możliwe pod warunkiem, że wpadali oni w bieg tego
już tu wspomnianego równikowego prądu oceanicznego. W sprzyjającym klimacie
ludzie ci zajęli się rozwijaniem kultur, których ziarna przywieźli ze sobą. W
ślad za tym zaczęły pojawiać się nowe narzędzia pracy i nowe typy osiedli,
zrobiono pierwsze kroki w postępie technicznym ludzkiej cywilizacji. A kiedy
mieszkańcy Antarktydy nauczyli się budować prawdziwe oceaniczne statki, to
zaczęły się rejsy do innych kontynentów. Jest oczywistym, że rezultatem tego
stało się powstawanie przybrzeżnych kolonii, w Ameryce Południowej, która
znajdowała się najbliżej. Ten proces mógł pozostawić jakieś ślady, ale problem
polega na tym, ze poziom Wszechoceanu był wtedy niższy od obecnego o 130 m, i
dlatego trzeba by było ich szukać w głębinach. Jeżeli zaś idzie o osiedla i
miasta na Antarktydzie, to są one pogrzebane pod lodowym pancerzem, który skuł
Szósty Kontynent, i uniesione przez lodowiec w morze, wszak zaczynając od końca
Plejstocenu zalodzenie objęło stopniowo cały kontynent. Przyczyną stała się
globalna katastrofa.
Asteroida trafiła w Ziemię
Jakieś
12.500 lat temu w Ziemię trafił duży asteroid (lub kometa), wskutek czego
zmieniła się konfiguracja biegunów geograficznych naszej planety. Potwierdzają
to częściowo znaleziska na północy Syberii ciała zamarzniętych mamutów (Elaphas primigenius), w żołądkach
których zachował się pokarm, którymi się żywiły. One wszystkie zginęły
natychmiastową śmiercią wskutek nagłego i ostrego ochłodzenia. Natomiast
wieczna marzłoć następowała na te ziemie powoli, stopniowo przez tysiąc lat.
Wedle
poglądów Alexandra Tollmana z
Wiedeńskiego Uniwersytetu i Victora
Klabe z Oksfordzkiego Uniwersytetu, kataklizm ten miał miejsce pomiędzy
10.000 a 9600 rokiem p.n.e., kiedy to na Ziemię spadły odłamki ogromnej komety.
Na
Antarktydzie, która zajmowała centralne położenie w ziemskiej masie oceanicznej
poziom wody powinien podnieść się tak wysoko, że jej wszystkie miasta znalazły
się pod wodą. Jeżeli ktośkolwiek pozostał po tym przy życiu, to zginął wskutek
śnieżyc trwających kilka miesięcy non-stop.
Czy to jest Atlantyda?
Uratowali
się jedynie ci, którzy znajdowali się w tym czasie na morzu. Część z tych
żeglarzy wylądowała w Ameryce Pd., Afryce i Azji. Tam oni zmieszali się,
zasymilowali z ocalałymi po kataklizmie mieszkańcami tamtych kontynentów, dając
podwaliny pod powstanie kolejnych narodów, nacji i plemion. Przy okazji
nauczyli oni tych ludzi wszystkiego, co sami umieli w swej zaginionej
ojczyźnie.
Tak
więc globalna katastrofa i wywołany przez nią „potop wszechświatowy”
spowodowała rozprzestrzenienie się tej cywilizacji, która początkowo rozwinęła
się na Szóstym Kontynencie. Jednocześnie rozpoczął się proces zakładania
przyczółków ludzkiej cywilizacji w różnych miejscach na kuli ziemskiej.
Uczeni
mężowie nie są w stanie wyjaśnić, dlaczego schodkowa piramida egipskiego
faraona Dżosera rządzącego w XXVIII
wieku p.n.e. jest tak podobna do zikkuratów zbudowanych przez Sumerów w tychże
latach w antycznej Mezopotamii. I dlaczego piramidy cywilizacji Azteków i Inków
– pierwszych cywilizacji powstałych na terytorium kontynentu amerykańskiego – wyglądają
jak stylizowane kopie wyżej wspomnianych budowli?
Najwidoczniej
ten fakt historyczny wraz z zagadkowymi mapami dawnej Antarktydy, mitami o
Potopie Światowym, o bogach – nauczycielach Ludzkości, mogą służyć jako argumenty
za hipotezą Flavio Barberi’ego. Jej prawdopodobieństwo potwierdza także i to,
po 20 latach po nim, w 1995 roku zupełnie podobne idee zaczął głosić amerykański
badacz Graham Hancock w swej książce
„Ślady bogów” oraz team kanadyjskich uczonych Randy & Rose Flem-Ath w pracy „Koniec Atlantydy”.
Moje 3 grosze
Hipoteza,
którą przedstawił Vadim Ilin jest
bardzo ciekawa, bo stawia kwestie istnienia wysoko rozwiniętej cywilizacji w
całkiem nowym świetle. I właśnie kto wie, czy nie ma racji bytu hipoteza
głosząca, że pierwszą rozwiniętą cywilizacja była ta, która znajdowała się na
Antarktydzie i potem dopiero zasiedliła ona wyspę Atlantydę, którą wypchnął z
dna oceanicznego pióropusz gorąca…
Sama
Atlantyda zapadła się wskutek erupcji superwulkanu, który utworzył się pod jej
powierzchnią, a której wyzwalaczem był impakt ciała kosmicznego o średnicy 1-5
km (tzw. Planetoida A Otto Mucka) –
albo zapadła się na dno oceanu wskutek zniknięcia bądź przesunięcia się
strumienia gorącej magmy tworzącej „hot spot”. Podobna sytuacja ma miejsce na
dzisiejszej Islandii, Kanarach, Galapagos czy Hawajach, które literalnie stoją
na gorących kolumnach magmy…
Osobiście
jestem zdania, że wyspa Atlantyda zapadła się pod wodę wskutek supererupcji,
jednakże miała ona miejsce pod wodą i dlatego pozostawiła niewiele śladów poza –
jak pisał któryś z kosmografów czy nawet sam Aristokles Ateńczyk – ogromną ilością mułu i pumeksu, który
dostarczyła wyspa zapadając się na dno… To pasuje właśnie do supererupcji, po
której wyspa zapadła się na dno Atlantyku.
Czy trafienie Ziemi przez asteroidę mogło zmienić nachylenie
jej osi obrotu do płaszczyzny ekliptyki? Obawiam się, że nie i to z bardzo
prostego powodu – a mianowicie: Masa Ziemi wynosi ok. 6 x 10^21 ton. To jest
ogromna bezwładność. Masa największej planetoidy – czy jak kto woli planety
karłowatej z Pasa Asteroidów – 1 Ceres wynosi zaledwie 9 x 10^17 ton. Masa
asteroidy Chicxulub, która wykończyła świat dinozaurów na granicy K/Pg mogła
wynosić 10^12 ton, zaś energia jej impaktu szacowana jest na 4 x 10^23 J albo 100
Tt TNT. Masa hipotetycznej Planetoidy A, która posłała na dno Atlantydę mogła
wynosić 1-5 bilionów ton, i nie więcej. Ale wszystko to jest za mało, by
spowodować odchylenie się osi obrotu Ziemi aż o 23,5°. Poza tym coś takiego
byłoby straszliwym kataklizmem, który dotknąłby przede wszystkim Wszechocean
naszej planety, który – zważywszy bezwładność zawartej w nim wody – literalnie
wystąpiłby z brzegów i zalał kontynenty. Nastąpiłby Potop Generalny, po którym
na świecie nie przetrwałyby żadne żywe istoty. Podobnie byłoby z atmosferą,
która też ma swoją bezwładność i uderzyłaby w powierzchnię Ziemi straszliwymi
huraganami… Nie ma śladów po tak straszliwym kataklizmie, więc jego zasięg nie
był ogólnoświatowy, ale lokalny. I to się zgadza z wynikami badań. Ale to tak
na marginesie.
To,
że ta hipotetyczna Protocywilizacja istniała widać także z badań prof. dr Benona
Zbigniewa Szałka, który badając języki wielu narodów, pisma i m.in. dysk z
Phaistos doszedł do wniosku, że kiedyś na Ziemi panował jeden język i jedno
pismo. NB, wzmianki o tym spotykamy także w Biblii, w Księdze Rodzaju:
Mieszkańcy całej ziemi mieli jedną
mowę, czyli jednakowe słowa. A gdy wędrowali ze wschodu, napotkali równinę w kraju
Szinear i tam zamieszkali. I mówili jeden do drugiego: "Chodźcie,
wyrabiajmy cegłę i wypalmy ją w ogniu". A gdy już mieli cegłę zamiast
kamieni i smołę zamiast zaprawy murarskiej, rzekli: "Chodźcie, zbudujemy
sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba, i w ten sposób
uczynimy sobie znak, abyśmy się nie rozproszyli po całej ziemi". A Pan
zstąpił z nieba, by zobaczyć to miasto i wieżę, które budowali ludzie, i rzekł:
"Są oni jednym ludem i wszyscy mają jedną mowę, i to jest przyczyną, że
zaczęli budować. A zatem w przyszłości nic nie będzie dla nich niemożliwe,
cokolwiek zamierzą uczynić. Zejdźmy więc i pomieszajmy tam ich język, aby jeden
nie rozumiał drugiego!" W ten sposób Pan rozproszył ich stamtąd po całej
powierzchni ziemi, i tak nie dokończyli budowy tego miasta. Dlatego to nazwano
je Babel, tam bowiem Pan pomieszał mowę mieszkańców całej ziemi. Stamtąd też
Pan rozproszył ich po całej powierzchni ziemi (Biblia
Tysiąclecia, Rdz 11,1-9)
Jaki
stąd wniosek? Oczywisty: Bóg czy bogowie, bali się ludzi i twórczej mocy
ich intelektu… A to oznacza, że nie byli wszechmocni i wszechwiedzący!
Tak
czy inaczej, można pokusić się o spróbowanie poszukania śladów tej Protocywilizacji
na Szóstym Kontynencie. Wprawdzie lodowy pancerz Antarktydy płynie z prędkością
ok. 200 m/rok – co szczególnie dotyczy tzw. strumieni lodowych, to jednak są
miejsca, w których przepływ lodowców jest wolniejszy i istnieje szansa, że na ich
dnie znajdują się jakieś artefakty po tych ludziach. Szanse minimalne, ale
istnieją. Mam nadzieję, że nie będą to takie ślady, jak w horrorach w rodzaju „Coś”
(1982 prequel 2011) czy „Obcy kontra
Predator” (2004)…
Źródło – „Tajny XX wieka” nr 29/2012, ss24-25
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©