Konstantin Fiedotow
Rosyjski okręt
podwodny Pantera, zbudowana w 1916 roku, stał się jedynym w świecie OP,
który uczestniczył w trzech wojnach: I Wojnie Światowej, Wojnie domowej i
Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej (II Wojnie Światowej).
Żeby potencjalny
nieprzyjaciel nie dowiedział się o miejscu znajdowania się zatoki
Bieczewińskiej (Bieczewinki), w oficjalnych dokumentach ona nazywała się
Finwal. Zwyczajna pocztę przesyłano na adres Pietropawłowsk Kamczacki -54, co
częściowo odkrywało położenie tego supertajnego obiektu wojskowego.
Pierwszą budowlą,
która pojawiła się tam u końca lat 60. na urwistym brzegu zatoki Bieczewińskiej
była zwykła drewniana komórka. Ale nie zamieszkał w niej rybak-samotnik, czy nie
był to schron przeciwdeszczowy dla pograniczników, tylko była to… komórka
zastępcy ministra obrony ZSRR, głównodowodzącego marynarką wojenną, admirała
floty Związku Radzieckiego[2] Siergieja Gieorgiewicza Gorszkowa. Zbadawszy okolicę i oceniwszy
walory strategiczne zatoki, admirał floty ZSRR rozkazał wybudować tutaj pirsy
dla OP, wznieść wojskowe miasteczko, zabezpieczyć ochronę i tajność tego
obiektu.
W maksymalnie
krótkim czasie, w sąsiedztwie admiralskiej szopy pojawiły się trzy domy dla
ekipy oficerów: dwa trzypiętrowe i jeden dwupiętrowy, zbudowano sklepy,
żołnierskie koszary, kotłownia, magazyny, dieslowska elektrownia i garaże.
Przeznaczenie tego ostatniego wzbudzało zdumienie, bowiem drogi lądowej do
zatoki nie było wcale. Dostać się tam można było albo śmigłowcem albo
niewielkim stateczkiem, który przypływał tutaj raz na tydzień. Poza ludźmi
wielki, oceaniczny holownik przywoził tam wszelkie produkty, które trafiały do
sklepów i były natychmiast rozchwytywane. W oczekiwaniu na przybycie kolejnej
dostawy, miejscowi żywili się konserwami i chlebem, który wypiekano w naprędce
zbudowanej piekarni. Oczywiście mieszkańcy buchty chcieli mieć więcej życiowych
udogodnień, ale wszyscy rozumieli, że tajny obiekt był przeznaczony do
bazowania radzieckich okrętów podwodnych. Wszystko było podporządkowane temu
zadaniu.
Na początku w
Bieczewince bazowało 5 OP projektu 641[3], przeniesionych tutaj z
Floty Północnej przez Północną Drogę Morską. Potem w sierpniu 1971 roku,
przybyła z Kamczatki 182. Brygada Dieslowskich OP, pod dowództwem komandora Walentina Beca. Część z niej została
przeformowana. Od tego czasu była ona samodzielną jednostką i miała na swym
stanie 10 OP projektu 641 i jeden projektu 640[4], wyposażony w bardzo silna
stację radiolokacyjną do wykrywania celów powietrznych. W skład brygady wszedł
także szkolny OP projektu 690 Kefal.[5]
Z kałasznikami na jagody
Zatoka broniła się.
Wraz ze składem głowic torpedowych postawiono dwie baterie zenitówek, wprawdzie
starych, pamiętających jeszcze ostatnią wojnę, ale sprawnych i z nowym
wyposażeniem. Artylerzyści-przeciwlotnicy mieli dyżury całodobowe i od czasu do
czasu mieli ćwiczebne strzelania. Ale to nie było wszystko. Na przeciwległym
brzegu buchty na, przylądku Szipunskim rozmieszczono baterię rakiet plot. Zatoka
Bieczewinskaja była dziurą zabitą deskami, ale osiedle Szipunskij, to było
miejsce, gdzie diabeł powiedział „dobranoc”. O życiu mieszkających tam ludzi
opowiadał nam służący tam w tych czasach Jurij
Zawrażnyj:
- Przez zatokę widać
było na wulkanicznym stożku zenitowo-rakietowy dywizjon; w porównaniu z nimi to
my mieszkaliśmy w Paryżu. Oni świeżą wodę wytapiali ze śniegu, a na jagody to
ich kobiety wybierały się z kałachem
na plecach – niedźwiedzi tutaj od groma. W czasie świąt oni od czasu do czasu
wybierali się do nas i już przywykliśmy do wibramowych buciorów dopełniających
welurowych i szyfonowych kreacji „rakietówek”.
Koreański „szpieg”
Rakietowy dywizjon
na przylądku Szipunskim okazał się być mało przydatnym do walki z wysoko latającymi
celami. Pokazały to dobitnie wydarzenia z 1983 roku. Zawrażnyj wspomina:
- Byłem wtedy dowódcą
odcinka. Pewnej nocy dzwoni do mnie dowódca POWT[6] i chrypi:
- Dowódca POWT nr 2,
starszy marynarz Kirpikow melduje, że na posterunku bez wydarzeń. – potem zamilkł…
i – w zamyśleniu: – Nad strefą właśnie leci samolot.
- jaki samolot?
- A… nie widzę.
Ciemno. Wysoko leci.
- A na słuch to
jaki? Odrzutowy czy tłokowy?
- A diabli wiedzą
towarzyszu poruczniku, nie orientuję się za bardzo? Mówię, że leci wysoko.
- Pozycyjne widać?
- Nie, nie widać. Prawdę
powiedziawszy już odleciał… gdzieś tam… – najwidoczniej pokazywał mi palcem
skąd dokąd, ale ja przecież nie mogłem tego zobaczyć, bo dzieliło nas co
najmniej dwieście metrów nieprzeniknionej nocnej ćmy, ja w pomieszczeniu, a on
na zewnątrz.
- No dobrze – położyłem
słuchawkę. A co? Leci? No to niech leci dalej. Tym lepiej, bo już poleciał. Leciał
wysoko, i tak nie miałem go czym zestrzelić. Przeleciał i nic się nie stało. Zatelefonowałem
do dyżurnego dywizjonu i powiedziałem mu o samolocie (no i do diabła z nim), a
potem przytrenowałem oko na tapczanie i kontynuowałem służbę. Następnego dnia
zdałem służbę zmiennikowi. I jeszcze w ciągu tego dnia cały świat dowiedział
się, że koreański Boeing zszedł z kursu, przeleciał nad Kamczatką, i to akurat
nad nami, a nasi przeciwlotnicy zestrzelili go gdzieś nad Sachalinem biorąc go
za amerykański samolot zwiadowczy RC-135.
Rakietowcy z Szipunskiego
dostali wtedy popalić od przełożonych, chociaż mieli za zadanie ochraniać nie
przestrzeń powietrzną kraju, ale bazę okrętów podwodnych – i to od wtargnięcia nad
nią od strony morza…[7]
Nieoczekiwany finał
Wojskowe miasteczko rosło i się rozwijało. Wkrótce pojawiła się szkoła 10-latka z hala sportową, klub,
przedszkole, przybywało i domów mieszkalnych. Przy pirsach cumowały nowe
okręty. Ale w 1996 roku, garnizon podpadł pod redukcję. OP, które wtedy nie
były tu przypisane, zostały detaszowane do innych baz, zaś ludzi i ich dobytek wywieziono
okrętami do Pietropawłowska Kamczackiego. Opustoszały domy żołnierskich rodzin,
przestały być potrzebne wpółzatopione pirsy, a w przysiółku Szipunskij zostało
porzuconych dziesiątki beczek z toksycznym paliwem rakietowym. Nie mogli go
wywieźć, albo nie chcieli. Pewnego dnia przyleciał helikopter i… rozwalił
beczki seriami z kaemu…
Od tego czasu ziemia
w tym miejscu jest martwa. Nawet niedźwiedzie i rosomaki, które znowu stały się
gospodarzami buchty, nie chodzą na teren byłego dywizjonu rakietowego…
3 grosze od tłumacza: miasto-widmo
Historia tej bazy
zainteresowała mnie, bowiem dziwnym się wydawało porzucenie jej mimo
doskonałego strategicznego położenia na Kamczatce. Choć Zimna Wojna się skończyła,
to jednak Rosjanie nie zamierzają zrezygnować ze swego udziału w grze o
dominację w basenie Oceanu Spokojnego, która będzie się rozgrywać w XXI wieku. Właśnie
tam przeniesie się światowe centrum handlu, przemysłu i biznesu i o gospodarce świata
będą decydowały indeksy giełd w Tokio, Taipei, Pekinu i Szanghaju, Singapurze,
Sydney, Wellington czy Manili.
Szukając materiału
graficznego dokopałem się do informacji o tym, że baza i miasto o nazwie
Rybaczij zostało porzucone wskutek skażenia, ale nie tyle chemicznego, a
promienistego. A oto, co pisze na ten temat Wikimapia.org:
Kamczatka, Ribaczij (52°55’09” N - 158°29’32”
E) – rosyjska baza okrętów podwodnych Floty Pacyfiku znajduje się na
południowym brzegu Półwyspu Kraszennikowa, nad Zatoką Kraszennikowa w okolicach
Pietropawłowska Kamczackiego.
Okręty podwodne z napędem atomowym
operowały z bazy w Ribaczim od połowy lat 60. Od wczesnych lat 80. Rybaczij
stał się największą rosyjską bazą nuklearnych OP obsługująca 14 radzieckich
SSBN.[8]
Jednakże w dekadę później, w marcu 1998 roku, liczba ta spadła do 9
pozostających w służbie OP klasy Delta
(a dokładniej Delta III) – po wycofaniu
ze służby 3 okrętów klasy Delta I i
3 okrętów Yankee I pomiędzy 1993 a
1997 rokiem. Od roku 1999 ilość aktywnych SSBN spadła do 4, wraz z 1 skasowanym
SSBN (prawdopodobnie klasy Yankee)
pozostały na Kamczatce. […]
Najgorszym problemem wiążącym się z
tą bazą jest duża ilość skasowanych, wycofanych ze służby OP, które w niej
zadokowano. W roku 2000 znajdowało się tam aż 17 [!!!] OP w Zatoce
Kraszennikowa, z których tylko trzy zostały pozbawione reaktorów jądrowych. […]
Radioaktywność nie przekracza
zadanych norm na większości akwenu Zatoki Kraszennikowa. Pomiary dokonane w pobliżu
bazy Ribaczij wykazały dość niski poziom promieniowania wynoszący 8 Bq/kg. (Źródło - http://wikimapia.org/118355/Kamchatka-Rybachiy-Nuclear-Submarine-Base,
przekład mój uwaga tłum.)
Według innych źródeł, w
bazie i mieście doszło do skażenia radioaktywnego, którego źródłem były
nierozbrojone okręty podwodne oraz wcześniejszy problem ze skradzionym
katalizatorem platynowym, co stało się przyczyną opuszczenia bazy (i to w ciągu
jednej nocy) i powstania kolejnego miasta-widma… (Zob. http://webecoist.momtastic.com/2010/04/15/ghost-towns-places-abandoned-due-to-disasters-pics/
- uwaga tłum.)
Co do zestrzelenia koreańskiego Boeinga z lotu KAL-007, to jestem przekonany, że doszło do fatalnej pomyłki i Rosjanie chcieli zestrzelić nie „pasażera”, ale śledzący całą operację wywiadowczą latający radar i stanowisko dowodzenia – samolot E2A Sentry AWACS – a dokładniej chodziło im o jego elektroniczny „miąższ” którym był nafaszerowany od dziobu do ogona, a które to samoloty stanowiły jedno z najważniejszych ogniw amerykańskiego systemu obronnego oraz programu SDI/NMD.
Co do zestrzelenia koreańskiego Boeinga z lotu KAL-007, to jestem przekonany, że doszło do fatalnej pomyłki i Rosjanie chcieli zestrzelić nie „pasażera”, ale śledzący całą operację wywiadowczą latający radar i stanowisko dowodzenia – samolot E2A Sentry AWACS – a dokładniej chodziło im o jego elektroniczny „miąższ” którym był nafaszerowany od dziobu do ogona, a które to samoloty stanowiły jedno z najważniejszych ogniw amerykańskiego systemu obronnego oraz programu SDI/NMD.
Wygląda na to, że dopiero
teraz zaczynamy poznawać tajemnice radzieckich (i nie tylko) miast-widm, które
są niemymi świadkami szaleństwa Zimnej Wojny. Póki co jest w nich miejsce na
wszystko – począwszy od tajemnic sztabów dywizji i flot Az do tajemnic UFO i
USO, bo jestem pewien, ze w niejednym z nich pracowano także nad nimi…
Źródło – „Tajny XX wieka” nr 29/2012, ss.20-21
Przekład z j. rosyjskiego i angielskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©
[1] Od
„gławnyj komandir” - głównodowodzący.
[2] Stopień
wojskowy nie mający odpowiednika w polskiej Marynarce Wojennej.
[3] W kodzie
NATO – klasa Foxtrott – SS czyli myśliwski lub torpedowy OP.
[4] W kodzie
NATO – klasa Whiskey – SSK czyli tzw. patrolowy lub radarowy OP.
[5] W kodzie
NATO – klasa Bravo – SS.
[6] Punkt
Obserwacji Wzrokowo-Technicznej.
[7]
W opisywanym przypadku KAL-007 leciał od strony lądu, więc przeciwlotnicy nie
otwierali ognia do samolotu, który opuszczał przestrzeń powietrzną Związku
Radzieckiego.
[8] Rakietowy
okręt podwodny z napędem atomowym.