13
grudnia, g. 13:28 CET, ARMAGEDDON -8 d
Onet.pl podaje:
Sieć
zawrzała. Koniec świata miał być już wczoraj
Od lat spekuluje się na temat
końca świata. Kalendarz Majów kończy się 21 grudnia 2012 roku i wiele osób
uważa, że świat skończy się właśnie wtedy. Jest jednak jeszcze jedna popularna
teoria. Głosiła ona, że świat miał się skończyć... wczoraj.
Teoria ta związana jest z
asteroidą Toutatis, która wczoraj przeleciała w pobliżu Ziemi. Na portalach
społecznościowych internauci wieszczyli jakąś katastrofę, zwłaszcza że wczoraj
był dwunasty dzień dwunastego miesiąca 2012 roku. Ale asteroida 4179 Toutatis
nie stała się przyczyną żadnej tragedii.
Toutatis przelatuje blisko
naszej planety co cztery lata - czasami w mniejszej odległości, czasami
większej. Teraz było to siedem milionów kilometrów.
W porównaniu z innymi
przelatującymi obok Ziemi, asteroida Toutatis jest duża i szybka. Ma prawie
pięć i pół kilometra średnicy, leci z prędkością dwunastu kilometrów na
sekundę. NASA zalicza ją do asteroid potencjalnie niebezpiecznych, czyli
takich, które teoretycznie mogą kiedyś uderzyć w Ziemię. W praktyce zagrożenie
jest jednak niewielkie. (wkuherald.com, IAR/KK)
Ufff…. – litości! Ale idioci podniecają
się tym jak mało czym. I dalej –
15
grudnia, ARMAGEDDON -6 d
Koniec
świata na świecie. Histeria jest wszędzie
Przed 21 grudnia, kiedy kończy
się liczący pięć tysięcy lat cykl w kalendarzu Majów, triumfy święci
skomercjalizowana panika przed końcem świata. Dotarła nawet do Chin, które w
swej historii nie znały proroctw o końcu świata.
Według siewców paniki razem z
końcem kalendarza Majów miałby skończyć się świat. W Chinach od początku
grudnia na Sina Weibo (chiński Twitter) słowo Majowie stało się popularnym
tagiem. Chiński pragmatyzm znalazł też ujście w stwierdzeniu: jeśli Majowie nie
mylą się co do końca świata, to po co płacić rachunki.
Wiara w koniec świata łączy się
także z wiarą w niezidentyfikowane obiekty latające, które mają na Ziemi coś w
rodzaju garażu w okolicach góry Bugarach w południowo-zachodniej Francji. Mer
wsi o tej samej nazwie, zamieszkanej przez niespełna 180 ludzi, usiłuje
zapobiec pandemonium: Bugarach szturmują ci, którzy liczą na ratunek ze strony
pozaziemskich inteligencji. "Obcy" jakoby zabiorą do UFO tych
szczęściarzy, który dotrą na płaski wierzchołek góry. Drogi na szczyt
zablokowano.
Choć nie bardzo wiadomo jak
miałby skończyć się świat - zderzeniem z planetą Nibiru czy burzą słoneczną,
NASA rozprasza obawy: żadnych dowodów na istnienie planety Nibiru nie ma, to
bezpodstawne pogłoski.
Wśród lęków kwitnie w Rosji
handel. W Omutnińsku w obwodzie kirowskim ludzie rzucili się kupować naftę,
świece i zapasy żywności po artykule napisanym jakoby przez tybetańskiego
mnicha, potwierdzającym, że wnet świat się skończy. W Nowokuźniecku niemal
zabrakło soli, a w Barnaule w Kraju Ałtajskim wykupiono do cna latarki i
termosy. Wśród rozmaitych zestawów na przetrwanie końca świata niektóre
zawierają instrukcje z opisami różnych gier. Na wypadek, gdyby okazał się on
bardzo nudny.
Interes chcą zrobić też biura
turystyczne. Jedno z ukraińskich zaczęło oferować wycieczki na 21 grudnia do...
piekła i nieba za 15-18 USD. Do piekła drożej, bo tam podobno ciekawiej. A
jeśli się nie uda dotrzeć - biuro obiecuje zwrot kasy. Droższa oferta pojawiła
się w internecie w Niżnym Nowogrodzie: za 2600-5000 USD nabyć można kajutę w
arce.
Jednak w Rosji tysiące ludzi
gromadzą zapasy żywności i innych artykułów, wypakowując nimi piwnice i balkony.
A ta część, która może, wyjeżdża z miast na wieś, bo tam koniec świata łatwiej
będzie... no właśnie, przeczekać?
By rozproszyć spekulacje o
apokaliptycznym 21 grudnia, główny lekarz Rosji Giennadij Oniszczenko ostrzegł,
że straszących powinno się podać do sądu. Deputowani Dumy w liście otwartym
wezwali zaś, by media zaprzestały siać panikę. W końcu sam premier Dmitrij
Miedwiediew zapewnił, że w koniec świata nie wierzy. Dodał, że
"przynajmniej nie w tym roku".
Histeria dotarła także do Chin,
które w swojej historii nie zaznały lęków przed zniszczeniem świata.
Najsłynniejsza chińska księga proroctw z VII wieku, odpowiednik przepowiedni
Nostradamusa, nie wspomina wprost o czymś takim.
Tymczasem w Syczuanie zaczęto
wykupywać całymi setkami świece, aż do wyczerpywania się zapasów. Początkowo
nie było wiadomo, dlaczego. "Aż dowiedzieliśmy się o pogłoskach o
zbliżających się ciemnościach" - powiedział właściciel sklepu w Chengdu.
Źródło paniki wyśledzono na Weibo; autor postu zapowiada, że trzydniowe
ciemności spowiją ziemię.
Falę paranoicznych obaw w
Chinach powiązać można z oddziaływaniem filmu katastroficznego z 2009 roku
"2012". Odniósł on niebywały sukces dzięki wątkowi o budowie przez chińskie
wojsko arek, które miały ocalić ludzkość. Lu Zhenghai z Sinciangu swoją zaczął
budować w rok potem, wydając wszystkie niebagatelne oszczędności. Mówi, że
jeśli końca świata nie będzie, wykorzysta arkę jako stateczek wycieczkowy na 20
osób.
W Nankinie żona profesora
uniwersyteckiego zastawiła dom pod hipotekę, by przekazać znaczną kwotę na
biedne dzieci, by "jeszcze zdążyć zrobić coś dobrego przed końcem
świata". W Szanghaju podobną motywację próbują wykorzystać oszuści, by
wyłudzić od staruszków oszczędności na rzekomo charytatywny cel. Policja
apeluje tam: "Nie wierzcie w to i nie dajcie się oszukać".
Profesor Lu Jiehua z wydziału
socjologii Uniwersytetu Pekińskiego w wywiadzie dla gazety "Global
Times" powiedział, że obecna panika odzwierciedla ogólny niepokój w
chińskim społeczeństwie. "Te paniczne zakupy nie tylko pokazują ludzki lęk
przed nadchodząca apokalipsą, odzwierciedlają również poczucie niepewności
wobec życia i społeczeństwa" - powiedział. (JS, Onet.pl)
Koniec świata, a cwaniacy na nim zbijają
kasę – ciekawe, nieprawdaż? I tak będzie, póki będą głupi ludzie, którzy im
będą pchać pieniądze. Czego to dowodzi? – tylko tego, że nikt zdroworozsądkowy
nie wierzy w te brednie o Armageddonie i co sprytniejsi przekuwają ludzką
głupotę na brzęczącą monetę. I słusznie – za głupotę się płaci.
I jeszcze jedno – najbardziej śmieszne w
tym jest to, że Majowie, którzy z taką dokładnością obliczyli koniec świata i
Armageddon nie potrafili przewidzieć końca ich świata spowodowanego przez
katastrofę ekologiczną, którą w swej „mądrości” sprokurowali sobie sami. NB, my
postępujemy DOKŁADNIE TAK SAMO, jak oni – tylko w swej zarozumiałości tego nie
chcemy dostrzec. Ale ten „koniec świata” nastąpi tylko i wyłącznie z naszej
winy…
Zabawa trwa dalej:
16
grudnia, ARMAGEDDON -5 d
Kolejne info z Onet.pl:
Fala
oburzenia po przepowiedni o końcu świata
Przemysław Henzel
Słowa o zagładzie 21 grudnia
wywołały ostry konflikt. Wszystko wymknęło się spod kontroli.
"Spadkobiercy przepowiedni" są zbulwersowani. Co naprawdę grozi Ziemi
po "okresie transformacji"?
Przewidywany na 21 grudnia 2012
roku "koniec świata" jest już "coraz bliżej". Głos w
sprawie mającej nadejść Apokalipsy zabrały ostatnio nawet rządy Stanów
Zjednoczonych i Rosji, zdecydowanie zaprzeczając takiej możliwości.
Od dłuższego czasu swoją
kampanię informacyjną prowadzi także NASA, która stworzyła nawet specjalną
stronę, by rozprawić się z wszystkimi "szkodliwymi mitami".
Twierdzenia dotyczące końca świata są oparte na kalendarzu starożytnych Majów,
który stał się prawdziwym fenomenem kulturowym. Jak się jednak okazało, podczas
jego odczytywania popełniono wiele błędów, które weszły już jednak na stałe do
"kanonu zagłady.
"Koniec
świata" w Ameryce Środkowej
21 grudnia w Meksyku i krajach
Ameryki Środkowej, w związku z "końcem świata", odbędą się specjalne uroczystości, organizowane przez
rządy tych państw. Swój udział potwierdzili już w nich prezydenci Gwatemali
Otto Perez i Hondurasu Porfirio Lobo. Uroczystości te doprowadziły do ostrego
konfliktu w Gwatemali, gdzie przeciwko nim zaprotestowali tamtejsi Majowie.
- Dzień 21 grudnia zwiastuje
zakończenie Wielkiego Cyklu o rozpoczęcie nowej, trwającej 5200 lat, ery –
oświadczył już kilka tygodni temu gwatemalski minister kultury Carlos Batzin.
Jesteśmy w punkcie zwrotnym, w którym naturalny porządek Matki Ziemi zwiąże się
z naszym życiem i naszą cywilizacją – dodał. To właśnie te zapowiedzi ministra
doprowadziły do ostrego konfliktu z Indianami, którzy postanowili zabrać głos
dotyczący rzekomo nadchodzącej Apokalipsy.
Około 40 procent liczącej 15
milionów ludności Gwatemali to potomkowie Majów. Udział w rządowych
uroczystościach "końca świata", według prognoz ministerstwa kultury,
weźmie 90 tysięcy osób.
- Walczymy z oszustwami,
kłamstwami, przeinaczaniem prawdy i czynieniu z naszego ludu sposobu na zarobek
– podkreśla Felipe Gomez, lider stowarzyszenia Majów o nazwie Oxlaljuj Ajpop.
Jak dodaje, mit o końcu świata wymknął się spod kontroli głównie za sprawą
Hollywood, w którym powstało kilka filmów dotyczących nadchodzącej zagłady.
Sprawę dodatkowo komplikuje
fakt, że kilka państw, tak jak Gwatemala, na "wszelki wypadek",
oficjalnie przygotowało się na możliwość końca świata. W innych krajach
prawdziwym hitem marketingowym stały się rozmaite wycieczki po miejscach, w
których można by się schronić w związku
z przewidywanym zagrożeniem.
Gomez ostro atakuje takie
praktyki, zwracając uwagę, że obchody końca świata to show, który znieważa
kulturę i religię Majów. Sojusz Oxlaljuj Ajpop opublikował także specjalne
oświadczenie, w którym wypunktował, że koniec 13. baktuna oznacza "wielkie
zmiany na poziomie osobistym, poziomie rodzin i małych społeczności, który ma
utrzymać harmonie i równowagę pomiędzy rodzajem ludzkim a światem
przyrody".
Majowie organizują religijne
ceremonie w 5 gwatemalskich miastach i wezwali ministra kultury, by wsparł swoim
autorytetem prawdziwe obchody końca starego cyklu i rozpoczęcia nowego.
Wpadka
NASA.
Opublikowali materiał przed
czasem? - NASA zaliczyło wpadkę? W internecie pojawiło się wideo, które powinno
zostać opublikowane 22 grudnia 2012 roku. "Jeśli oglądacie to nagranie,
oznacza to jedno: koniec świata wczoraj nie nastąpił" - mówi lektor. -
Rozejrzyjcie się wokół, cała ta sprawa od samego początku była zwykłym
nieporozumieniem - mówi dr John Carlson, dyrektor Centrum Astroarcheologii.
(żg) - CNN
Nadchodzi
"Świat Piątego Słońca"
Majowie już w zeszłym roku zaprzeczali w sprawie mającego
nadchodzić rzekomo końca. Carlos Barrios zgromadził na spotkaniu 600
przedstawicieli starszyzny Majów, którzy zabrali głos w sprawie
apokaliptycznych przepowiedni. Ich stanowisko zostało następnie zaprezentowane
przez Organizację Studiów Spirytualistycznych Majów.
Indianie podkreślają, że
niektórzy naukowcy, którzy prowadzili badania świątyniach Majów, nie odczytali
prawidłowo starożytnych inskrypcji i wprowadzili świat w błąd. "To tylko wyobraźnia niektórych ludzi,
starszyzna Majów jest zła z tego powodu. Świat nie skończy się w grudniu 2012
roku, lecz ulegnie przekształceniu. Nie będziemy już Światem Czwartego Słońca,
lecz Światem Piątego Słońca" - napisali oświadczeniu.
Majowie zwracają uwagę, że po
"okresie transformacji" Ziemi grożą wojny i konflikty społeczne, ale
ludzkość przetrwa. – Zmienią się struktury materialne, ale zyskamy możliwość,
by stać się bardziej ludzcy – zaznaczyli. Jednocześnie zwrócono także uwagę na
to, że gatunek ludzki przeszedł już wiele przemian na przestrzeni dziejów, ale
nie zagroziły one nigdy jego istnieniu.
Z opinią Majów zgadza się
badacze kultur Mezoameryki. Jak podkreślają, Majowie nigdy nie mówili nic na
temat końca świata, który miałby nastąpić 21 grudnia 2012 roku. – Ich kalendarz
nie kończy się tego dnia, co więcej, przewiduje trwanie świata przez kolejne
miliony lat – twierdzą. Jak dodają, przepowiednie końca świata to wynik błędnej
interpretacji kalendarza Majów przez ruchy typu New Age, których zapowiedzi nie
są oparte w żadnym razie na podstawach naukowych.
Skąd
wzięła się przepowiednia o końcu świata?
21 grudnia, dzień w którym
rozpoczyna się zimowe przesilenie, to także koniec 13. Baktuna, który, zdaniem
niektórych osób, zwiastuje koniec świata. Potomkowie starożytnych Indian
przekonują jednak ,że w tym dniu nie wydarzy się nic złego.
Kalendarz Majów, składający się
z cyklu następujących po sobie baktunów, jest oparty na micie, według którego
bogowie Majów Quetzalcoatl i Tepeu chcieli stworzyć ludzi na swoje
podobieństwo. Ich wysiłki nie były jednak zbyt owocne, tak więc wraz z końcem
13. baktuna, wszystkie znane formy życia miały przestać istnieć, a w ich
miejsce bogowie mieli stworzyć nowe, lepsze istoty. Już sam mit mówi więc, ze po
13. baktunie nastanie kolejny cykl, którego początek przypadnie właśnie na 21
grudnia.
Majowie nie uznali jednak
dosłownej wymowy mitu za koniec życia na ziemi, lecz za przenośnię opisującą
wejście świata w nowy cykl. W ich wierzeniach nie pojawia się więc "koniec
świata" w znaczeniu Apokalipsy, lecz słowa o trwaniu i przemianie "ku
lepszemu".
Oszaleć można od tego. Przeraża łatwość,
z jaką media zasypują nas takimi „sensacjami”. A najstraszniejsze jest to, że
ludzie wierzą bezkrytycznie w te wszystkie „objawienia” i „rewelacje” oraz inne
brednie przez nie kolportowane. Kolejna sensacja:
17
grudnia, ARMAGEDDON -4 d
Pozorny
sukces Korei Północnej? Satelita lada moment spadnie na Ziemię!
Według danych pochodzących z
wojska USA obiekt wyniesiony na orbitę w środę rano przez północnokoreańską
rakietę zaczął koziołkować w niekontrolowany sposób. Przyczyną tego jest
najprawdopodobniej nieprawidłowe umieszczenie satelity na orbicie.
Amerykańskie wojsko nie wie, co
dokładnie zostało wyniesione na orbitę przez Koreę Północną. Dlatego tak
bacznie przygląda się obiektowi, który oddzielił się od ostatniego stopnia
rakiety Unha-3. Jednak jak zapewniają władze Korei, jest to satelita badawczy
Kwangmyongsong-3, czyli „Jasna Gwiazda”, który jest zupełnie niegroźny.
Według danych pochodzących z
systemów obserwujących orbitę umieszczenie północnokoreańskiego obiektu było
tylko częściowo udane. Obiekt koziołkuje w niekontrolowany sposób, przez co nie
jest w stanie ustawić się tak względem Ziemi, by nawiązać łączność z nasza
planetą lub naładować baterie energią słoneczną. Ponadto obiekt umieszczony
został na niestabilnej orbicie, na którą oddziałuje ziemska grawitacja. Tak
więc domniemany satelita jest powoli przyciągany przez Ziemię, nie wiadomo
jednak gdzie dokładnie spadnie.
Niezależnie od trudności i
komplikacji, wyniesienie satelity na orbitę jest dla Korei Północnej niezwykłym
osiągnięciem, szczególnie w sferze propagandowej. Udany lot umacnia także
pozycję młodego Kim Dzong Una.
Sukcesem jest także rakieta
Unha-3, która ma ogromne znaczenie militarne. Według szacunków rakieta ta
umożliwi zrzucenie bomby atomowej na zachodnie wybrzeże USA. Taka możliwość
znacznie wzmocniłaby pozycję Korei Północnej na arenie międzynarodowej.
Czy Waszym zdaniem awaria
północnokoreańskiej satelity może nie być do końca przypadkowa? (http://orwellsky.blog.onet.pl/2012/12/14/pozorny-sukces-korei-polnocnej-satelita-lada-moment-spadnie-na-ziemie/)
18
grudnia, ARMAGEDDON –3 d
Zaczęło się!!! Tego dnia znowu Warszawę
dotknął kataklizm – spadło całe 12 cm śniegu! Media zrobiły z tego taką
histerię, jakby redaktorzy zapomnieli, że na naszej szerokości geograficznej w
grudniu zdarza się śnieżna i mroźna zima! I następny ciekawy kwiatek z
„końcoświatowej” łączki:
Betonowy
sposób na przetrwanie
Supernowoczesne bunkry na
wypadek apokalipsy to hit sezonu. Jacuzzi, kino, basen, a nawet stanowiska dla
striptizerek. Wyposażenie wielu z nich przechodzi najśmielsze oczekiwania.
Każdemu według potrzeb i... zasobności portfela.
Znamienna data 21 grudnia 2012
r. zbliża się coraz większymi krokami. Tłumaczenia naukowców, że nic się nie
wydarzy nie przekonują. Nadal istnieje spora grupa ludzi, którzy są święcie
przekonani, że zagłada ludzkości to tylko kwestia dni. Co dokładnie nas czeka?
Na to pytanie każdy ma inną odpowiedź. Jedni wieszczą przebiegunowanie, inni
wielkie trzęsienie ziemi, a jeszcze inni uderzenie w naszą planetę gigantycznej
asteroidy. Bez względu na rozbieżne scenariusze, wszystkich łączy jedno –
pomysł na ocalenie. Tajemnica ma tkwić w wybudowaniu odpowiedniego bunkra, w
którym tylko nielicznym dane będzie się znaleźć.
Krajem, w którym bunkry cieszą
się największą popularnością są Stany Zjednoczone. Od 2011 r. ich sprzedaż
wzrosła tam o 1000 proc. Amerykanie, podobnie jak w latach 50. w czasie zimnej
wojny, największą szansę ocalenia widzą w schronach przeciwatomowych. Firmy
takie jak Vivos Underground, Northwest Shelter Systems, Underground Bomb
Shelter, czy Hardened Structures, które zajmują się zapewnianiem szeroko
pojętego „apokaliptycznego zakwaterowania”, nie nadążają ze sprzedażą.
Internet pełen jest różnego
rodzaju ofert, które gwarantują nam, że za odpowiednio wysoką opłatą przetrwamy
apokalipsę. Nie odstraszają nawet wysokie ceny, a te w zależności od standardu,
wahają się w granicach od 200 tysięcy do 20 milionów dolarów. W wyposażeniu
znajdują się łazienki, sypialnie i roczny zapas jedzenia. Chętnych nie brakuje.
Tylko po ostatnim trzęsieniu ziemi w Japonii sprzedaż wzrosła o 400 proc.
Namioty chroniące przed radiacją oraz nuklearne, biologiczne i chemiczne filtry
powietrza to podstawy survivalowych zakupów.
Na budowę własnego bunkra nigdy
nie jest za późno. Ludzie, którzy chcieli się zabezpieczyć w ten sposób,
zaplanowali to jednak już wiele miesięcy wcześniej. Są jeszcze miejsca w
dużych, wieloosobowych superbunkrach, gdzie można wykupić sobie miejscówkę.
Jeden z nich stoi już na pustyni Mojave, znanej m.in. z lądowań promów
kosmicznych. Bunkier powstał już w czasie zimnej wojny i miał chronić przed
sowieckimi bombami atomowymi urzędników administracji rządowej. Dziś to
luksusowe schronienie dla ludzi z zasobnym portfelem. Na co mogą liczyć goście
w liczącym 1,2 tys. metrów kwadratowych schronie? 132 szczęśliwców, bo tylu
maksymalnie pomieści bunkier, będzie miało do dyspozycji studio fitnessu, mały
szpitalik, centrum komunikacyjne, sypialnie, pomieszczenia do wypoczynku, a
nawet miniaturowe więzienie. Oczywiście to nie wszystko. Bunkier wyposażony
jest w nowoczesny agregat, system odzyskiwania wody oraz wentylację. Ceny
jednego miejsca, już od 50 tys. dolarów.
Oczywiście nikt nie chce zginąć
podczas zagłady, więc każdy ratuje się jak może. Nie inaczej jest w branży
porno. Producent filmów dla dorosłych, firma Pink Visual, zamierza kręcić swoje
filmy, nawet po kataklizmie. W tym celu zlecono projekt bunkra, w którym
znajdować się będzie własny browar (by zapewnić sobie samowystarczalność pod
względem alkoholu), skórzane kanapy, bar, prysznice i stanowiska dla
striptizerek.
Autor: Kamil Nadolski, źródło:
Onet.pl
I kapitalny komentarz internauty:
No
to czas, aby do "akcji" przystąpili psychiatrzy. Ta powszechna
paranoja i ogólny stan lękowy, tych którzy dają wiarę w koniec świata w
dn.21.12.2012r wymaga ogromnej pracy całego sztabu specjalistów z dziedziny
psychiatrii i psychologii na całym świecie. Ta "choroba"
przejawiająca się lękiem i robieniem zapasów żywności, oraz szukaniem tzw.
urojonych bezpiecznych miejsc przetrwania "końca świata" z każdym
dniem niebezpiecznie się szerzy i rozwija atakując mózgi ludzi tak bardzo
poddanych "przepowiedni Majów" i nie tylko. A zegar tyka...tik
tak...tik tak....i przybliża ten "zainfekowany czas i datę" ludzkim
wirusem czystej głupoty na którą współczesna psychiatria nie ma jednak
skutecznego lekarstwa. No cóż...ktoś musi na tej "chorobie" zyskać, a
ktoś stracić. Ponoć pieniądze nie "śmierdzą" a głupota nie boli.)))
Miłego dnia!!!
Niestety, to smutna prawda. Wielu moich znajomych
– ludzi wykształconych i inteligentnych telefonowało do mnie z zapytaniem, czy
mają się przygotować na koniec świata. Trzeba było przedstawić rzeczowe
argumenty i spokojnie z nimi porozmawiać, by przestali się tym przejmować… Dla
mnie to jakiś psychologiczny Czarnobyl! Bogu dzięki, że istnieją jeszcze
ludzie, którzy jak ten internauta nie poddali się psychozie i armageddonowemu
zidioceniu!
CDN.