Antena super-radaru z ziemi...
Konstantin
Fiedotow
Specjaliści wojskowi na Zachodzie doszli do
wniosku, że „Rosyjski Dzięcioł” okazuje się być supersilną stacją
radiolokacyjną. I długo chodziły słuchy, że te anteny są przeznaczone do
kierowania pogodą albo do kontroli ludzkiego zachowania.
Jeżeli nazwa miasta Czarnobyl po katastrofie w
Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej stała się znaną na cały świat, to o
Czarnobylu-2 nikt nic nie słyszał, chociaż to miasteczko znajduje się nieopodal
miejsca katastrofy.
...i z jej wierzchołka
Superszpiedzy
Mieszkańcy Czarnobyla pracowali – jak się im
wydawało – nad „pokojowym” atomem, zaś mieszkańcy miasta-widma, tysiąc z hakiem
ludzi, wszyscy zajmowali się – jakby to można powiedzieć – wojskowo-kosmicznym
szpiegostwem w skali globalnej.
W latach 70. ubiegłego wieku uczeni radzieccy
opracowali system lokalizacyjny, pozwalający na obserwację startów rakiet
balistycznych nawet przeprowadzonych na drugim końcu świata. Tak nazwano ów
system: ZGRLS – po polsku PHSRL czyli Poza-Horyzontalna Stacja
Radio-Lokacyjna. Zbudowanie pierwszej jaskółki – kompleksu DUGA-1
(co oznaczało, że zamierzano zbudować cała sieć takich kompleksów) zostało
zdecydowane w czarnobylskim lesie. Jednym z głównych argumentów przemawiających
za taką lokalizacją była bliskość CzEJ, bowiem ten radiolokator potrzebował co
najmniej 10 MW energii elektrycznej (!!!).
Generalnym projektantem PHSRL został Naukowo
Badawczy Instytut Dalekiej Radiołączności (NIIDAR), zaś głównym konstruktorem –
inż. Franc Kuzminskij. Koszt budowy
tego potężnego super-radaru jest różny w różnych opracowaniach ale wiadomo, że DUGA-1
kosztowała państwo dwukrotnie więcej, niż CzEJ. (!!!)
Super-antena super-radaru...
Nie ma
analogów
Osiedle Czarnobyl-2 bardzo szybko wyrosło koło
wybudowanej w rekordowym tempie supertajnej instalacji i przeznaczone było dla
mniej więcej 1000 mieszkańców. Wszyscy oni pracowali w PHSRL składającej się z
dwóch gigantycznych anten – niskoczęstotliwościowej i wysokoczęstotliwościowej.
Jeżeli sądzić po zdjęciach z orbity, to długość niskoczęstotliwościowej anteny
wynosiła 460 m a wysokość prawie 150 m. Długość wysokoczęstotliwościowej anteny
wynosiła 230 m, zaś wysokość 100 m.
To unikalne, nie mające analogii w świecie, cudo
myśli inżynierskiej (anteny w dniu dzisiejszym są częściowo zdemontowane)
pokrywają swym zasięgiem właściwie cała planetę i było ono w stanie momentalnie
wykryć start ICBM z każdego kontynentu.
...i widok z jej wierzchołka na kompleks DUGA-1
Zachód się
skarży…
Prawdą jest, że po uruchomieniu systemu i
włączeniu go do eksploatacji – co miało miejsce 31 maja 1982 roku – pojawiły
się pewne niedoróbki.
Po pierwsze – radar wyłapywał tylko dostatecznie
duże skupisko celów. Coś takiego mogło mieć miejsce tylko i wyłącznie w czasie
zmasowanego ataku rakietowo-jądrowego (czego właśnie najbardziej obawiały się
obie strony – przyp. tłum.) i nie były w stanie wykryć odpalenia pojedynczej
rakiety.
Po drugie – wiele częstotliwości, na których
pracowała PHSRL, były wykorzystywane przez służby państwowe naszego kraju
i innych państw, których przedstawiciele zaczęli wkrótce skarżyć się na
zakłócanie pracy ich sprzętu radiowego. Po włączeniu stacji na całym świecie w
eterze słychać było charakterystyczne stuki zakłócające wysokoczęstotliwościowe
nadajniki i nawet rozmowy telefoniczne!
Nie patrząc na najwyższy stopień utajnienia
obiektu, Europejczycy od razu wyczuli skąd wiatr wieje i nazwali PHSRL
„Rosyjskim Dzięciołem” i przedstawili swe pretensje rządowi ZSRR.
Katastrofa
Pretensje zostały przyjęte i nasi uczeni zajęli
się modernizacją radaru by wykluczyć te niedoróbki bez obniżania poziomu
bezpieczeństwa państwa. Do roku 1985 wszystkie te niedoróbki zostały
zlikwidowane i na PHSRL zaczęła się normalna praca, aż tu nagle gruchnęła
katastrofa w CzEJ.
Stacja została zdjęta z dyżuru bojowego, a jej
osprzętowanie techniczne zakonserwowano, natomiast personel wraz z rodzinami
został ewakuowany z „gorącej” strefy radioaktywnego skażenia.
Rok upłynął, zanim kierownictwo kraju pojęło, że
o ponownym uruchomieniu tej stacji radiolokacyjnej w Czarnobylu-2 nie może być
nawet mowy. I właśnie dlatego, w 1987 roku, cenne oprzyrządowanie wywieziono do
Komsomolska n./Amurem. Osiedle porzucono, jedynie anteny sterczą tam do dziś
dnia jakby przypominały o poprzedniej sile Supermocarstwa.
Widok na kompleks DUGA-1 z powietrza
Ciekawostka
Obok PHSRL w miasteczku Czarnobyl-2 znajdował
się kompleks pod kryptonimem Krug (dosł.: krąg – przyp. tłum.) powołany do prac nad optymalizacją działania DUGA-1.
Krug
składał się z 240 anten o wysokości 12 m każda, rozmieszczonych w kręgu w dwóch
rzędach. W centrum kręgu znajdowała się jeszcze jedna antena. Super-radar
nadawał sygnał, który obiegał całą kulę ziemską, poczym kompleks ten wyłapywał
go. Unikalność Kręgu polegała na tym, że był on w stanie wychwycić ten sygnał
jeszcze raz, kiedy po raz drugi obleciał on Ziemię. (!!!)
Kilka uwag tłumacza
Kiedy
przekładałem ten tekst, to od razu opis tych instalacji skojarzył mi się z
amerykańskimi instalacjami HAARP czy szwedzko-norweskim EISCART.No i
zrozumiałem, dlaczego w rejonie obydwu Czarnobyli tak często obserwowano
pojawienia się UFO. Nie jest bowiem tajemnicą, że konstrukcja DUGA-1
była unikalną i nietypową konstrukcją o przeznaczeniu stricte wojskowym, ergo –
podpadała pod zainteresowania Obcych, których poza CzEJ zainteresowało potężne
źródło promieniowania radiowego. Dla porównania,
nadajnik RCN w Solcu Kujawskim ma moc 1,2 MW, zaś ten już nieistniejący w
Gąbinie – 3 MW. DUGA-1 wykorzystywała 10
MW! Czy był to tylko radar czy jeszcze cos innego – oto jest pytanie! Taka
potężna ilość energii wypromieniowana w atmosferę nie może pozostać bez echa i
z całą pewnością na nią oddziaływała – i to wcale nie pozytywnie…
W tym kontekście
staje się zrozumiałe postępowanie Rosjan po katastrofie w CzEJ, kiedy na
wszystkie szczegóły katastrofy nałożono knebel i czapę na wszystkie informacje
o terenach skażonych – obawiali się, że ktoś przeniknie prawdziwy cel istnienia
kompleksów Czarnobyla-2. Bo chociaż same kompleksy były doskonale widoczne z
orbity, to zagadkami pozostawały szczegóły techniczne tych konstrukcji.
Takich
szkieletów w szafach z czasów Zimnej Wojny jest jeszcze więcej, i w miarę
otwierania się krajów byłego ZSRR na świat będą one sukcesywnie wypadać.
Źródło – „Tajny XX wieka” nr 28/2012, ss. 20-21
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©