Powered By Blogger

sobota, 11 kwietnia 2015

Starotestamentowe UFO

M. K. Jessup - "UFO i Biblia" (okładka)


Oleg Riestowicz


Najbardziej jaskrawe i ostre miraże pojawiają się nie na pustyniach, jak to się powszechnie uważa, ale w warunkach ekstremalnego chłodu – na Alasce. Tam także założono towarzystwo do badań naturalnych zjawisk optycznych.

Naszą planetę od dawna odwiedzali Przybysze z innych światów. I nie tylko zwiedzali, Oni dopomagali powstaniu gatunku człowieczego. Ziemianie przebywając przez dłuższy czas na niższym stopniu rozwoju, tych Gości z Nieba uznawali za bogów. Wspomnienia o nich zebrani w wielu legendach i mitach. Skończywszy swoją misję, Kosmici odlecieli, pozwalając nam stanowić o sobie na niełatwej drodze od dzikości do szczytów cywilizacji. Być może Oni nas teraz odwiedzają, ale z różnych przyczyn nie starają się zwracać na siebie uwagi.

S. J. Ciebakowskij – „Równanie z UFO”


Widzenia Ezechiela


Bibliografowie śledzący historię rękopiśmiennictwa uważają, że do nas w rezultacie różnych wojen, pożarów i powodzi dotarła jedynie niewielka część rękopiśmiennego dziedzictwa Ludzkości. Źródła podają, że tylko w pożarze Biblioteki Aleksandryjskiej (a była ona kilkakrotnie burzona i palona – przyp. tłum.) została zniszczona połowa wszystkich zasobów piśmiennych Ludzkości. Tak nawiasem mówiąc, takie właśnie rękopisy jak słynny „Manuskrypt Voynicha” pozostały nierozszyfrowane do dziś dnia. Innym zaś trudno jest dać wiarę ze względu na niekompetencję i nieobiektywność autorów. I tak np. w znanej „Historii naturalnej” Pliniusza Starszego na tle realistycznego opisu dawnych wydarzeń znajduje się wiele niesprawdzonych informacji czy wręcz bredni, w których można spotkać i „wilkogłowych” ludzi i smoki oraz jednorożce.

[Okazuje się, że to wcale nie jest tak, jak pisze to autor, bo „psiogłowce” czy „wilkogłowce” to po prostu pawiany, smoki to duże jaszczury w rodzaju warana, a jednorożce to narwale – uwaga tłum.]

Do tego jest jeden doskonale znany rękopis, zawierający bajkowe historie, a do tego jej wiek wynosi ponad trzy tysiąclecia. To oczywiście jest Biblia. A najbardziej „ufologiczna” historia w niej, to opowieść proroka Ezechiela o jakichś kołach. Czy te tajemnicze „koła” nie mogłyby być opisem dzisiejszych latających spodków? Swego czasu problemem tym zajął się amerykański astronom i astrofizyk, badacz problemu UFO dr Donald Howard Menzel. Rozpoczął on swe badania Biblii od analizy jej „meteorologicznej” treści w tym barwne opisania burz, piorunów, błyskawic i tęcz. Być może i zagadkowe „kręgi” Ezechiela są po prostu związane z jakimiś zjawiskami Przyrody?


Słoneczne miraże


Uczeni badający zjawiska optyczne w atmosferze dawno zwrócili uwagę na to, że kiedy słońce bywa przesłonięte zasłoną z wysokich, warstwowo-pierzastych obłoków, to wokół niego pojawiają się współśrodkowe kręgi – halo. W przekładzie z greki halo oznacza krąg, dysk, aura, nimb albo aureola. Ten fenomen wygląda jak świetlisty krąg wokół źródła światła. Halo pojawia się zazwyczaj wokół Słońca lub Księżyca, a niekiedy także wokół silniejszych latarni ulicznych. Przeprowadzone badania i doświadczenia przez optyków wykazały, że halo powstają wskutek odbicia promieni świetlnych od bocznych krawędzi sześciokątnych kryształów lodu, unoszących się w powietrzu w pionowym położeniu. Promienie słoneczne padają na takie kryształki, odbijają się od nich jak od zwierciadła, i ich światło wpada nam do oczu. A zwierciadło to niezwykłe – składa się z nieprzeliczonej masy lodowych cząstek i dlatego też pokazuje się na jakiś czas w płaszczyźnie horyzontu i widzimy w tym jedynie odbicie słonecznego dysku. Powstają dwa słońca: jedno prawdziwe i drugie pozorne w kształcie świetlistego kręgu.

Fałszywe słońca poboczne

Istnieje wiele różnych typów halo, ale są one wywołane przez lodowe kryształki w chmurach pierzastych na wysokości wielu kilometrów, w wierzchnich warstwach troposfery. Takie obłoki znajdują się na wysokości 6-8 tys. metrów nad powierzchnią ziemi i składają się z maleńkich kryształków lodu, które maja kształt sześciokątnych słupków czy płytek. Ziemska atmosfera nie zna spokoju. Lodowe kryształki już to opadają, już to się wznoszą w potokach powietrza. Na podobieństwo zwierciadeł odbijają i załamują słoneczne światło jak szklany pryzmat. W rezultacie tej gry promieni pojawiają się na niebie fałszywe słońca i inne fałszywe obrazy, na których przy pewnej dozie wyobraźni można zobaczyć ogniste miecze i choć co jeszcze…

Wygląd obserwowanego halo zależy od kształtu i rozmieszczenia kryształków wody. Odbicia i załamania światła w lodowych kryształkach nierzadko ukazuje widmo, co czyni halo podobne do tęczy. Czasami halo w warunkach słabego oświetlenia jest słabo kolorowe, co ma związek z właściwościami widzenia o zmroku. Pośród różnych form halo są także bardzo rzadkie. Czasami pojawia się tylko jeden, lekko tęczujący krąg otaczający Słońce. A czasami po zachodzie Słońca, na pociemniałym niebie widać ogromny słup świetlny.


Fałszywe słońca


Coś podobnego można widzieć księżycową noc, na brzegu morza czy jeziora – to księżycowa dróżka, gra światła na wodzie – zwierciadlane odbicie Księżyca, silnie rozciągnięte dzięki temu, że powierzchnia wody jest pokryta drobnymi falkami. Pomarszczona powierzchnia wody odbija światło Księżyca tak, jakbyśmy widzieli setki tysięcy miniaturowych odbić Srebrnego Globu. To właśnie z nich składa się tak opiewana przez poetów księżycowa dróżka.

Okazała się, że fałszywe słońca pokazują się dzięki miniaturowym kryształkom o kształcie sześciokątnych, wydłużonych pryzmatów, ustawiających się pionowo we wstępujących strumieniach powietrza i załamujących promienie słoneczne bocznymi graniami.

A oto trzecie fałszywe słońce pokazuje się, kiedy nad prawdziwym dyskiem słonecznym widoczna jest tylko pojedyncza część kręgu halo – plama świetlna o nieokreślonym kształcie. Widząc coś podobnego, dawni kronikarze zaczynali fantazjować w zapełnionymi religijnymi bredniami głowach o trzech głowach odrąbanych i ognistych, serafinach z ognistymi mieczami o płonących ostrzach.

Zbieżność z opisanych zjawisk ze zjawiskami opisanymi w Biblii od razu rzuca się w oczy. Rzecz jasna, rozliczne rodzaje fałszywych słońc są zdeterminowane przez kształt i rozmiar lodowych kryształów, ich gęstością i rozmieszczeniem w przestrzeni, stosunkową nieruchomością różnych warstw powietrza noszącym te kryształki i wreszcie wysokością słońca nad horyzontem.


Hipoteza prof. Menzela


Wszystkie zjawiska opisane powyżej zmuszają nas do założenia, że takie fenomeny pojawiały się krótko po wschodzie Słońca i być może, te wszystkie kolumny świateł były okraszone czerwonymi blaskami zorzy porannej. Miały one taki wygląd, jakby były pokryte piórami i nie trzeba zbytnio wysilać swej wyobraźni, by one nie wydawały się nam być jakimiś skrzydlatymi postaciami.
Biblijny tekst opisuje silny wiatr, wiejący z północy – bez wątpienia była to burza, która wypełniła niebo kryształami lodu i śnieżynkami, które potem spowodowały pojawienie się zjawiska halo i słońc fałszywych.

Halo wokół Słońca

Po opublikowaniu swej pierwszej książki o latających spodkach, prof. dr Donald H. Menzel przyznał się do tego, że często żałował nieopatrznego włączenia do niej rozdziału pt. „Biblia i latające talerze”. Uczonemu wydało się, że otworzył nieopatrznie puszkę Pandory, i że teraz pisarze zaczną w ufologiczne i konspirologiczne teksty pakować cytaty z Biblii. Punkt widzenia Menzela zmienił się radykalnie po opublikowaniu w 1956 roku książki astronoma-amatora Morrisa K. Jessupa (tak! – tego samego związanego z aferą tzw. Eksperymentu Filadelfijskiego! – przyp. tłum.) pt. „Biblia i UFO”. (Nawiasem mówiąc, M. K. Jessup nie był astronomem-amatorem, bowiem uzyskał stopień magistra z astronomii na Uniwersytecie Michigan w Ann Arbor, MI, w 1925 roku – przyp. tłum.)

W pracy tej zawarto tak wiele cytatów z Biblii, że wydawało się iż na każdej stronie tej świętej księgi majaczą Pozaziemianie. Analizując Pismo Święte, Jessup poza widzeniem proroka Ezechiela, pokazał po nowemu historie proroków Eliasza i Enocha, wyniesionych na niebiosa. Tu właśnie, wedle interpretatora, nie obeszło się bez wizji modułu kosmicznego czyli lądownika, który dostarczył ich na statek kosmiczny orbitujący wokół Ziemi. Uwagi Jessupa nie umknęły także epizody ze znakami ognistymi, świetlistymi aniołami, niewidzialnymi zwiastunami i bezcielesnymi głosami. W schemacie biblijnych paleowizyt alias paleokontaktów, znalazło się miejsce dla: zagłady Sodomy i Gomory zniszczonymi – a jakżeby inaczej – wybuchami jądrowym, a także Gwieździe Betlejemskiej poprzedzającej narodziny Jezusa z Nazaretu, która była niczym innym, jak ogromnym statkiem kosmicznym Przybyszów z Kosmosu. Tak więc każda dowolna cytata z Pisma miała swe specjalne znaczenie w teorii o serii „biblijnych paleokontaktów” z antycznymi astronautami.

Końcowy wniosek astronoma-amatora był taki: jakaś pozaziemska cywilizacja od dawna obserwuje Ludzkość, tak jak pasterze doglądają swego stada. Niekiedy było to dokładne, niekiedy mniej. Zaś te wszystkie Małe Zielone Ludziki, które nierzadko widywało się w Latających Talerzach – mówiąc obrazowo – to owczarki pilnujące Ziemian przed powrotem Pana i Pasterza.

Tak więc w pracach Jessupa Stary Testament jawi się jako poligon dla badań najbardziej nieoczekiwanych hipotez ufologicznych. Wedle jednej z nich, to właśnie z Nieba na Ziemię przybyli przedstawiciele rodu ludzkiego. Tutaj właśnie naruszyli jakieś wytyczne swego kierownictwa krzyżując się z ziemskimi Naczelnymi, zostali wygnani z Edenu i stali się twórcami pierwobyłej cywilizacji, która zginęła w globalnej katastrofie Wszechświatowego Potopu.

Prof. Menzel zrazu zaczął zaoczna polemikę z Jessupem na łamach gazet i magazynów. Szybko jednak zrozumiał, że nie miał racji w swych krytykach, i że jego badania są bardzo ważne w uświadomieniu sobie realności „biblijnych paleokontaktów”.

Najważniejszą rzeczą jest to, że podejście Menzela włącza kompleksową analizę wszelkich możliwych konsekwencji „przybycia kosmicznych bogów”. I tutaj amerykański uczony przyznaje się, że ile to by on nie szukał w ciemnościach wieków przejawów Obcego Rozumu, to jemu udało się znaleźć tylko przejawy całego szeregu zjawisk Natury.


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 41/2014, ss.14-15
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©