Powered By Blogger

niedziela, 19 kwietnia 2015

SŁOŃCE W GŁĘBINACH (7)


  
„Haunebu V” nad Atlantykiem


Trzej jednakowi mężczyźni pilotowali pozaatmosferyczny bombowiec „Haunebu V” w przestrzeni podorbitalnej nad Atlantykiem. Na jego pokładzie znajdowało się osiem amerykańskich bomb głębinowych  Mark XI z czasów Drugiej Wojny Światowej. W dwudziestym pierwszym wieku do walki z okrętami podwodnymi używano torped i rakieto-torped z głowicami konwencjonalnymi i nuklearnymi o dużym polu i sile rażenia, i tylko Rosjanie używali jeszcze wyrzutni rakietowych bomb głębinowych. Do tej roboty, jaka było bombardowanie wraków okrętów podwodnych leżących na dnie, te stare amerykańskie bomby nadawały się idealnie.

- Uwaga! – powiedział dowódca bombowca – zbliżamy się do celu numer jeden. Pięć minut do celu.  Przygotować bomby do zrzutu!
Jeden z mężczyzn pstryknął czterema przełącznikami na tablicy kontrolnej. Drugą dłoń położył na czerwonej rękojeści otwierającej komorę bombową.
- Do zrzutu gotów! – zameldował.
- Uwaga – powiedział pilot – wchodzimy w atmosferę.
Bombowiec wślizgnął się w gęstsze warstwy atmosfery i podjął lot na stałym pułapie dwóch tysięcy metrów nad powierzchnią Morza Norweskiego. Do celu pozostało jeszcze dwie minuty lotu.
Dowódca spojrzał w dół. Powierzchnia morza była niemal idealnie gładka, tylko na kursie widać było jakiś wielki, biały jacht zmierzający na południowy-zachód.
- Przygotować się do ataku – wydał następny rozkaz.        


„Atlantis MMII” - Morze Norweskie, 73°14’N – o13°30’E 


Po godzinie wyciągnęliśmy ROV-a i zapakowaliśmy go do specjalnego zasobnika na rufowym pokładzie. Gemma powoli wykręciła „Atlantis MMII” ustawiając jacht dziobem w kierunku zachodnim. Ruszyliśmy z prędkością piętnastu węzłów.
- Nierozpoznany obiekt nadlatuje z kierunku dwa-pięć-zero – usłyszeliśmy głos Atis – jest na kontrkursie.
- Co to za obiekt? – zapytałem.
- Nie wiem… - w głosie Atis zabrzmiało autentyczne zdumienie – jeszcze czegoś takiego nie widziałam!
- Oż courde’elebele’fix! – rozległ się głos Gemmy – Danielito, patrz, to nasi znajomi z Tunezji!
Wziąłem drugą lornetę i spojrzałem. Poczułem, jak robi mi się zimno. Nad morzem na wysokości jakichś pięciuset metrów sunął powoli latający talerz ze znakami teutońskiego krzyża i runami SS. Hitlerowcy z Andyjskiej Twierdzy.
- Co oni tutaj robią? Mam nadzieję, że nie poślą nas na dno… - rzekłem tknięty nagłym niepokojem. Po ataku klonów w Zagubionym Mieście mogłem się po nich spodziewać najgorszego.[1]

Latający talerz przeleciał nad nami i skierował się wciąż zwalniając nad miejsce, które niedawno opuściliśmy…


„Haunebu V” nad pozycją  73°14’N – o13°30’E


- Stop! Jesteśmy na miejscu – dowódca bombowca jeszcze raz sprawdził namiar. Jego maszyna zawisła na wysokości dwudziestu metrów nad lustrem wody. Z pokładu wpadła do wody boja sonarowa. Przez chwilę uaktywniała się a następnie wpuściła w głębinę serię impulsów.

Dowódca przez chwilę porównywał wskazania sonaru z mapą. Trafili idealnie – pod nimi znajdował się wrak radzieckiego okrętu podwodnego, który mieli rozwalić serią bomb głębinowych. Ich wybuch miał rozwalić zgromadzone tam głowice nuklearne i reaktor jądrowy. Powstałe skażenie radioaktywne miało się rozprzestrzenić na cały Atlantyk. Podobnie miało być z wrakiem innego radzieckiego atomowca, którego mieli rozwalić w drugiej kolejności. Dowódca przez moment pomyślał z dziką radością, że oto właśnie odpłaca się krajowi, który tak bardzo przyczynił się do klęski Tysiącletniego Marzenia Pierwszego Führera

- Jesteśmy nad celem – powiedział głośno – zaczynamy! Do zrzutu!…
- Gotowy! – zameldował bombardier.
- Zrzut! – dowódca wydał rozkaz zdecydowanym głosem.


„Atlantis MMII”


- Co oni robią? – Gemma wciąż lornetowała latający talerz, który zatrzymał się nad powierzchnią morza i wyrzucił na jego powierzchnię jakiś przedmiot.
- To boja sonarowa – odpowiedziała Atis.
- Mon Dieu! – krzyknęła Naïs – oni namierzają wrak „Komsomolca”!
- Ci cholerni Boches chcą go rozwalić – powiedziałem spokojnie.
- Co możemy zrobić!? – wykrzyknęła Naïs z przerażeniem w głosie.
- Nic… - odparłem. – Czy ktoś to filmuje?
Obejrzałem się i zobaczyłem Krystynę stojącą nad mostkiem z kamerą w ręce. Mikroskopijne czerwone światełko wskazywało na to, że kamera działa.


„Haunebu V”


Dłoń trzymająca rękojeść zdecydowanym ruchem przełożyła ja na czerwone pole. Drzwi komory bombowej otworzyły się bezszelestnie i cztery kroplowate kształty wpadły do morza z donośnym pluskiem.
- Wysokość sto metrów – padł kolejny rozkaz.
Teraz musieli czekać parę minut na wybuchy czterech stukilogramowych bomb i obejrzeć efekty swej akcji.


„Atlantis MMII”


- Te łajdaki wrzuciły coś do wody – zameldowała Gemma.
- Cztery przedmioty o masie około stu dwudziestu kilogramów każdy – odezwała się Atis.
- Gdzie one spadają? – zapytałem bardziej dla porządku, gdyż już znałem odpowiedź.
- Na wrak „Komsomolca” – Atis powiedziała to martwym głosem.
- To bomby głębinowe – powiedziałem – oni chcą rozwalić ten wrak i doprowadzić do skażenia Morza Norweskiego i w ogóle północnej części Atlantyku…


„Haunebu V”


- Wybuch za półtorej minuty – zameldował ten, który nasłuchiwał teraz głosów płynących z wodnej toni.
- No to Sieg heil! – wykrzyknął dowódca.
- Heil! Heil! Heil! – powtórzyli jego podwładni.
Nie usłyszeli, że z wodnej toni popłynął niepokojący odgłos, przypominający bardzo wyciągnięte wiiiizzzzzzzz…


„Atlantis MMII”


- Co to takiego!? – wykrzyknęła Naïs z niebotycznym zdumieniem w głosie.
- Nie wiem, jeszcze czegoś takiego… - zaczęła Atis, ale nie skończyła, bo to, co zobaczyliśmy spowodowało, że sądziliśmy iż odeszliśmy od zmysłów.
Tajemniczy dźwięk skończył się jakby cmoknięciem czy mlaśnięciem. Woda pod latającym talerzem się wzburzyła i cztery bomby jak cztery czarne krople poleciały w jego kierunku.
- Oh, bullshit! – usłyszałem za sobą zachwycony głos Gemmy.
Cztery punkty znalazły się na wysokości latającego talerza i w jednej chwili eksplodowały czterema potężnymi błyskami pomarańczowego światła. W sekundę później pojawił się kolejny krzaczasty błysk i pięć eksplozji rozbrzmiało nad falami. Lawina płomienistych szczątków ciągnących za sobą smugi dymu wpadła w morze, które z kolei pokryło się obłoczkami białej pary, kiedy rozgrzane odłamki zetknęły się z wodą…
- Nagrałaś to??? – krzyknąłem w stronę Krystyny.
- No pewnie! – powiedziała zadowolonym tonem. – Mamy ich z głowy!
- Nie ma się co cieszyć – mruknęła Gemma – to morze mi się nie podoba…
- Cholera – usłyszeliśmy głos Naïs – prądu nie ma. Nic nie działa!
- Kamera też padła – usłyszałem Krystynę.

Spojrzałem na morze. Rzeczywiście, było dziwne. W promieniu pół kilometra od naszego jachtu było nieruchome, jakby zastygłe. I naraz jakby zamknęła się nad nami biała, matowa półkula. Poczułem dłoń Gemmy w mojej dłoni.
- A ja myślałem, że coś takiego zdarza się tylko w Trójkącie – rzekłem ze zdumieniem.
- To na pewno Oni – Krystyna spojrzała na mnie znacząco – Podwodni Ludzie…
Patrzyliśmy na wodę, jakby stamtąd miało nadejść jakieś rozwiązanie.
- Jest, jest! – krzyknęła Gemma – patrzcie tam!
Spojrzałem we wskazanym kierunku. Na wodzie widać było delikatny kilwater i odkosy czegoś zbliżającego się do burty „Atlantis MMII”. Po chwili to coś wykonało zwrot.
- Obijacze na burtę! – krzyknąłem do Gemmy rzucając ten, przy którym stałem i drugi bliżej środka. Gemma pognała na rufę i rzuciła dwa tylne. Powietrze przy burcie zgęstniało, zamigotało wszystkimi kolorami tęczy i zmaterializował się długi na co najmniej sto dwadzieścia metrów statek o idealnie hydrodynamicznych kształtach. Był ciemnoszary, ledwie odcinał się kolorem od koloru otaczających nas wód.
- Zatopią nas czy porwą? – zastanawiała się głośno Gemma.
- Gdyby chcieli nas zatopić, to zrobiliby to już dość dawno temu, a zatem w grę może wschodzić porwanie, albo… - zawiesiłem na chwilę głos - … próba kontaktu?

Staliśmy na pokładzie czekając na dalszy rozwój wypadków. Nie czekaliśmy długo. Naraz na pokładzie naszego jachtu zaczęły się ukazywać postacie. Nie jakieś dziwotworne, ale zupełnie normalne postacie normalnych ludzi. Pięknych ludzi o idealnych proporcjach ciała. Trzech mężczyzn i trzech kobiet. Staliśmy mierząc się wzrokiem. To byli na pewno ludzie, a nie jakieś kosmiczne istoty. Ubrani byli w idealnie maskujące obcisłe stroje. Postąpiłem krok do przodu.
- Witam na pokładzie jachtu „Atlantis MMII” – powiedziałem spokojnym głosem po angielsku. – Czemu zawdzięczamy tą wizytę?

CDN.



[1] Akcja ta została opisana w opowiadaniu pt. „Cienie Tanis”.