Powered By Blogger

środa, 15 kwietnia 2015

SŁOŃCE W GŁĘBINACH (3)


Północny Atlantyk


USS „Mizar” okręt badawczy US Navy wyszedł z bazy w Keflaviku szybko zmierzał w kierunku rozlanej szeroko czarnej plamy ropy. Miał on za zadanie dokonać niezbędnych pomiarów grubości plamy ropy na wodzie, co było o tyle ważne, że pozwalało na optymalne pokrycie celu pociskami z głowicami termojądrowymi. Przy okazji trzeba było zebrać dodatkowe informacje o warstwach słodkiej wody zalegającej na różnych poziomach Atlantyku i hamującej coraz bardziej ruch pionowy Golfstromu. Dane, które jego załoga miała zebrać na tych wodach miały posłużyć do opracowania planu nuklearnego ataku na plamę i warstwy słodkiej wody zalegającej na powierzchni oceanu.


Bermudy – port Hamilton


- Atis, kochana, czy możesz powiedzieć nam, jaki będzie skutek ataku nuklearnego na tą plamę? – zapytałem naszego komputera pokładowego.
- Ten plan ma pewne szanse powodzenia, jeżeli zostanie precyzyjnie wykonany – Atis odpowiedziała niemal natychmiast. – Same wybuchy to pestka, najgorsze będą fale tsunami, bo wybuch będzie powierzchniowy i oczywiście skażenie… Radioaktywny fall-out poleci na całą Arktykę i pokryje całą północną półkulę radioaktywnym trytem.
- Czyli to będzie coś podobnego do tego, co szykowało się w Palomares – szepnęła za mną Gemma.
- Nie zapominaj o Czarnobylu i Fukushimie – dodała Krystyna.
Spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Skażenie trytem będzie najgorsze, trudno powiedzieć, jak zachowa się plama ropy. Jeżeli się spali, to na Europę, Amerykę i Kanadę poleci smolisty, radioaktywny deszcz… Jeżeli się nie spali lub spali tylko częściowo – cała Arktyka będzie zaświniona ropą. Potrzebne będą cztery ładunki termojądrowe o mocy poniżej 10 Mt, odpalone jednocześnie w czterech miejscach tak, by uderzenie promieniowania cieplnego spowodowało natychmiastowe odparowanie i zapłon kożucha ropy. Niestety – zaatakowany akwen stanie się oceaniczną pustynią.
- A może zastosować taki wariant – zaproponowałem – i zebrać ropę z powierzchni morza, ile się tylko da, a potem detonować głowice jądrową pod powierzchnią morza, na głębokości kilometra, by fale uderzeniowe rozbełtały te „poduchy” słodkiej wody?
- Ale to potrwa kilka tygodni, a działać trzeba natychmiast, tym niemniej przekażę twoją sugestię profesorowi – powiedziała Atis.

Dwie mocne kobiece ręce objęły mnie w pasie, poczułem ciepły dotyk gibkiego, wysportowanego ciała i chmurę zapachu Prête-à-porter, która otoczyła nas. Siedzieliśmy na rufowym pokładzie przy stanowisku ROV-a mocząc nogi w ciepłej wodzie.
- Masz rację kochany – Krystyna szepnęła mi do ucha – to jest jedyne rozsądne wyjście.
- Ba! – odezwałem się na głos – ale kto mnie posłucha!? Nie mam znaczącego tytułu i stopnia naukowego, i właściwie jestem nikim. Nie jestem żadnym autorytetem, nawet nie jestem kimś znanym…
- Pomyślimy – Krystyna przylgnęła do mnie. – Teraz naprawdę musimy uratować świat. Pomogę ci.
- Ale jak? – zapytałem nieco bezradnie.
- Zobaczysz – uśmiechnęła się.
A mnie od razu przeszły wszystkie strachy. Zrozumiałem, że mogę na nią liczyć w każdej potrzebie i w każdej chwili. Poczułem przypływ wdzięczności.
- Dobrze, że jesteś – powiedziałem. – Z tobą jest mi o wiele lżej…
- Wiem – uśmiechnęła się znowu – do roboty, ale jeszcze nie teraz...


Ochłonąłem jako pierwszy i wydrapałem się na pokład.
- Zawołaj Gemi i do roboty! – krzyknęła Krystyna gramoląc się za mną.
Obydwie wreszcie wyszły z wody, zdjęły swe bikini i owinęły w ręczniki. Gemma wysunęła głowę z okna zwabiona hałasem.
- Odpalaj wszystkie komputery! – zawołałem – jest robota!

Po dwóch godzinach skończyliśmy obliczenia i prezentacje symulacji komputerowej naszego pomysłu. Krystyna wyprawiła cały ten materiał do profesora jednym kliknięciem myszki. Odetchnęliśmy z ulgą.
- Żeby się udało! Tfu, na psa urok! – splunąłem przez lewe ramię. Kobiety wybuchły śmiechem.
Całą resztę dnia spędziliśmy grając w brydża na pokładzie „Atlantis MMII”.


Północny Atlantyk - 250 mil na NE od Islandii


Plama ropy częściowo została na brzegach Islandii, ale był to zaledwie skromny ułamek tego, co wylało się z ładowni „Frei”. Czarno-brunatna śmierdząca ciecz coraz bardziej rozlewała się na stosunkowo spokojnych wodach. Nie było żadnego silnego wiatru, który zepchnąłby ja w konkretnym kierunku, więc posuwała się z coraz bardziej zwalniającym prądem Golfstromu rosnąc w kierunku północnym.


Bermudy – port Hamilton


- Jest odpowiedź od profesora! – w głosie dyżurującej na mostku Gemmy brzmiała nieukrywana radość i satysfakcja mimo tego, że mówiła do mnie przez interkom.
- I co pisze? – zapytałem – proszę przeczytaj! Por favor!...
Moi kochani! – czytała Gemma. - Bardzo się cieszę, że zaproponowaliście takie rozwiązanie! Oczywiście postawiliśmy to na sesji ONZ i rozwiązanie to zostało przyjęte, o dziwo! – bez żadnych poprawek. Gratuluję solidnej i fachowej roboty. Proszę o spotkanie, bo mam dla Was pewną propozycję…
- Aha, propozycję… – mruknąłem – kolejna robótka dla Komitetu…
- No, idę o zakład, że tak – zaśmiała się Gemma – no i dalej już pożegnalne grzeczności i podpis.
- Dobra – zadecydowałem – spotkamy się z nim jutro. Miłego dyżuru.
- Pa! – odpowiedziała i wyłączyła się.


Zgasiłem światło i położyłem się znowu. Po paru minutach spałem jak suseł.

CDN.