Ivan
Indianie Macuxi z Amazonasu
wiedzą o istnieniu Pustej Ziemi od niemal 100 lat, ale czy ich legendy są
prawdziwe, czy są tylko kolejnymi nieprawdopodobnymi bajkami z ich folkloru?
Na ile klasyczna powieść
Juliusza Verne’a „Podróż do wnętrza Ziemi” (1864) jest prawdziwa? I gdzieś tam,
pod naszymi stopami znajduje się świat do odkrycia, miejsce gdzie mieszkają
żywe stworzenia. Gdzie wciąż istnieją zaginione kultury i cywilizacje, i istnieją
do dziś dnia. Czy to jest wciąż realne?
Indianie Macuxi są tubylczymi
ludźmi mieszkającymi w Brazylii, Gujanie i Wenezueli. Zgodnie z ich legendami,
są oni potomkami Dzieci Słońca, Stworzycieli Ognia i Chorób oraz Obrońców z
„wewnętrznej Ziemi”.
Na diagramie widzimy wnętrze
Ziemi jako wielką kulę ognia z księgi „Subtterranean World” („Mundus
subterraeus”) Athanasiusa Kirchera (1668).
Ich ustnie przekazywane
legendy mówią o Wejściu do wnętrza Ziemi. Około roku 1907, Indianie Macuxi weszli
do pewnego rodzaju jaskini i szli tam przez 13-15 dni, zanim wreszcie dotarli
do wnętrza. To jest tam, gdzie „jest druga strona świata, we wnętrzu Ziemi”,
tam gdzie gigantyczne stworzenia osiągają około 3-4 metrów wzrostu.
Według tych Indian, mieli oni
możliwość spojrzenia przez to Wejście i powstrzymywali obcych przed wejściem do
Pustej Ziemi. ich legendy mówią, że ci, którzy weszli do tajemniczej jaskini
idąc przez trzy dni po ogromnych schodach, których każdy stopień mierzył
33”/~84 cm. Na czwarty dzień, oni porzucili swe pochodnie i kontynuowali swoją
podróż do środka Ziemi, przy światłach iluminujących jaskinie. Wielkie
latarnie, o wielkości arbuza, które świeciły tak jasno jak słońce.
Po jakich 4-5 dniach podróży,
podróżnicy tracili wagę i masę ciała, co pomagało im podróżować szybciej.
Według Indian Macuxi, po 5 dniach pobytu w jaskiniach, weszli oni do ogromnej
pieczary, których stropu nie mogli zobaczyć, a w jednej komorze w systemie
jaskiniowym znajdowały się cztery podobne do słońca obiekty, na które nie można
było patrzeć, a których cel istnienia nie jest znany Macuxim.
Czy
istnieje świat wewnątrz naszego „świata”?
Wewnątrz Ziemi znajdują się
miejsca, w których mogą róść drzewa owocowe i inne dające żywność. Macuxi
mówią, że są to nerkowce, dęby, mango, bananowce i inne niższe rośliny, które
można napotkać w 6-7 dniu podróży. Dalej Macuxi idąc w głąb Ziemi napotkali na
większe powierzchnie pokryte roślinnością. Ale nie wszystkie te obszary są
zielone i doskonale prosperują. Indianie twierdzą, że niektóre miejsca są
bardzo niebezpieczne i powinny być omijane, bo znajdują się w nich gotujące się
kamienie i strumienie „azoge” (rtęci – przyp. tłum.).
Ustna tradycja Macuxich że po
przebyciu tych wielkich komór ma się za sobą połowę drogi, oni musieli poruszać
się ostrożnie, odkąd tajemnicze „powietrze” mogło zmusić ludzi do „latania” czy
„lewitowania”. Idąc dalej doszli do miejsca, w którym żyli Giganci. Tam
Indianie mogli jeść jedzenie Gigantów, gdzie są jabłka wielkości głów ludzkich,
winogrona o rozmiarach pięści, a wielkie i smakowite ryby były łapane przez
Gigantów i dane Macuxim jako prezent. Po zaopatrzeniu się w zapasy u Gigantów,
eksplorerzy Macuxich powrócili do domu w „zewnętrznym” świecie, przy pomocy
Gigantów z „wewnętrznego” świata.
Indianie Macuxi są teraz
strażnikami przy wejściu do „wewnętrznego” świata, a ich legendy mówią o kraju
wewnątrz ich kraju w którym znajdują się niewiarygodne moce i bogactwa.
Legendy te – rzecz jasna – są
uznawane przez wielu jako historie z dawnych czasów. Ale dla Macuxich są one
realne i stali się oni strażnikami Wejścia, odkąd Brytyjczycy przybyli do
Amazonii w poszukiwaniu złota i diamentów, zwiedzając jaskinie z których już
nigdy nie wracali. Od tego czasu, jak mówią Macuxi, Giganci ukarali ich za
niedotrzymanie układu i „legendy” o Gigantach stopniowo zostały zapomniane.
Co o tym sądzić? Czy jest
możliwe, że jest to tylko kolejna legenda? Czy jest coś więcej w legendach
tajemniczych Macuxich, w których mówi się wprost o egzystencji Pustej Ziemi,
podobnie jak w wielu innych kulturach i cywilizacjach dookoła świata? Istnienie
gigantycznych istot zamieszkujących wnętrze naszej planety wszak jest faktem
istniejącym w wielu dawnych kulturach naszego świata, a nawet w tekstach
religijnych, jak np. w Biblii.
Czy jest to możliwe, by
legendy Macuxich były prawdziwe? Czy gdzieś na terytorium Amazonii znajduje się
Wejście do Pustej Ziemi istniejącej w Przeszłości?
Opinie z KKK
Uszanowanie!
Platonie, skąd ci wędrowcy wiedzieli
ile dni szli (z pochodniami i bez), czyżby mieli jakieś rolexy na rękach? :). W
takich warunkach już w ciągu doby następuje zanik poczucia realnego upływu
czasu - i to zarówno w jedną jak i w drugą stronę, to są powszechnie znane
fakty, i powtarzalne. Nie wspominając już o mechanice układu słonecznego, która
wyklucza aby Ziemia mogłaby być pusta. Gdyby zaś miała nawet jakieś gigantyczne
kawerny, to jej ruch wirowy wyglądałby zupełnie inaczej, chyba, że ktoś to
wyważył, podobnie jak samochodowe koło.
Serdecznie pozdrawiam! (Avicenna)
*
Witam!
- to akurat jest proste do
wyjaśnienia. Przecież ci wędrowcy zostawili kogoś na górze i wrócili z powrotem
do swoich, więc bardzo łatwo można byłoby obliczyć, ile dni byli pod spodem…
Co do Pustej Ziemi, to faktycznie –
to jest bajka i nic ponadto, no ewentualnie mogłyby być jakieś wielkie jaskinie
w skorupie ziemskiej, i to tylko w najstarszych i najgrubszych kratonach, ale
nic ponadto.
Pozdrawiam! (Platon)
*
Ten temat znany mi już od chyba 5
lat. Pisałam o tym do ciebie, Platonie. Jest również informacja o lotniku, który
ze swoim samolotem wleciał do wewnętrznej ziemi jak i o rybakach, którzy
również wpłynęli do wewnętrznej ziemi.
Ja myślę, że jest to prawda, dlaczego
nie. A Giganci..........być może warunki panujące we wnętrzu ziemi powodują, że
tam wszystko jest ogromne.
Tomek, czy pamiętasz naszą
korespondencję na ten temat?
Pozdrawiam (Basia
z Holandii)
*
Ten temat, Pustej Ziemi, jest znany
już od publikacji książki Ossendowskiego, w której wzmiankuje o Agharcie. A
jeszcze wcześniej pisał o tym Verne i uczeni w rodzaju Bauera-Agricoli czy
wzmiankowany Kircher.
Ten pilot to adm. Byrd, który ponoć
widział nieznane lądy nad Arktyką i Antarktyką. Ile w tym prawdy? - trudno
dociec. Byrd miał potężne długi i musiał je spłacać, pisze o tym przedwojenna
prasa.
Jestem jednak pewien, że legenda o
Pustej Ziemi ma swe racjonalne jądro i ma podstawy. Oczywiście nie ma
podziemnego świata, ale są ciągi jaskiń połączone korytarzami. Gdzie? - oczywiście
w okolicach świętego Kajłasu. I to chyba o tym opowiadano Ossendowskiemu, a
legenda ta - upiększana i ubogacana - poszła między ludzi.
Co do gigantycznych ludzi i zwierząt,
to też pisali o nich Verne, Doyle, Borroughs i cały legion ich naśladowców. Nihil
novi sub Sole.
Natomiast naprawdę ciekawe jest to,
że mówili o tym Indianie, którzy raczej ich nie czytali... I to jest
najważniejsze w tej relacji.
Pozdrawiam! (Arystokles)
*
Tak, masz rację Arystoklesie,
Indianie nie czytali książek .......a mówią to samo.
(Basia
z Holandii)
*
A tak, bo legenda o planetarnym
podziemiu jest jedną z 6 legend o zasięgu światowym. A zatem musi, co jest coś
na rzeczy.
Pozdrawiam! (Arystokles)
niewiele wiem, acz przypuszczam zbyt wiele, lecz i niech to dołożone będzie, że żadnej pewności nie ma co do tego, czy tzw. pusta Ziemia istnieje. O Byrdzie wiele można powiedzieć, niektórzy nawet skłonni są przyznać, że nie istniał, a inni, że nigdy nie wyprawił się na północ.
Nawet pod względem geofizycznym istnienie wielkich przejść stoi pod znakiem zapytania. Czy na pewno istnieją mechanizmy pozwalające samorzutnie tworzyć się takim portalom? A może to nie kwestia naturalnej porto-genezy, a zaawansowania technicznego, jeśli już, przypuszczalnej cywilizacji atlantyckiej?
Na YT znaleźć można relacje o tzw. Daro i Tharo, cywilizacjach nawzajem się zwalczających a powstałych jako pozostałości dawnych, prehistorycznych kultur, jeszcze z czasów ludzi z trąbami i niebieskich ludzi, jakoby w podobieństwie do Krishny. Daro i Tharo to właśnie tacy ludzie z małymi trąbami zamiast normalnego nosa, którzy egzystują pod ziemią dzięki spuściźnie atlantydów, którzy to ponoć zostawili pod ziemią tak przepastne zasoby technologii, że sami Daro i Tharo byli w stanie ledwie nadszrpnąć przez te tysiące lat ów zasoby, a teraz ich walka wchodzi w kulminacyjny okres, podczas którego mniej wojowniczy Tharo zostają wyszukiwani i likwidowani przez nieprzyjemnych i najpewniej amoralnych Daro.
Technologia obu cywilizacji jest w stanie skanować myśli nas, Ziemian, tu, na powierzchni, wpływać na te myśli, a nawet terroryzować nas stanami i myślami głęboko spod ziemi. Posiadają też technologię pełnej holografii w czasie rzeczywistym, podobnej do tej z filmów s-f, kiedy to fantomy holograficzne rozmawiają za sobą nawzajem jak i z realną osobą tak samo skutecznie. Ich technologia pozwala także na manipulacje czasoprzestrzenne, np. na sprawianie, by niewielki pokój wydawał się zakończony korytarzem odległym o kilkadziesiąt metrów. Niemniej to Daro wygrywają, najpewniej dzięki dokopywaniu się do coraz to dalszych zasobów poległych Atlantów.
W innym filmie na YT przekonuje się o tym, że są pewni Amerindianie, którzy stali się swego czasu strażnikami wejścia do podziemnego świata. Mowa tam o stopniach wysokości 40cm, o przekrywie ważącej wiele ton o składzie skomplikowanym ponad nasze możliwości oraz o tym, że zawartość złota w tej pokrywie masowo przekracza wagę całego naszego ziemskiego złota (hmm...), o spadku wagi wraz ze schodzeniem wgłąb ziemi, i... ale to już zostawmy z racji jedynie chęci zasygnalizowania czegoś innego.
Obecnie 'opcji' jest dość sporo, ale jestem zdania, że jeśli faktycznie są podziemne cywilizacje, to największą zagwozdkę stanowi ich wewnętrzne słońce. Im bardziej rozwija się nasza technika, tym bardziej rozwijamy wzdłuż jej pędu nasza fantastykę, a to już jest papier lakmusowy fantastyki w każdym wydaniu. Jeśli ów wewnętrzne słońce zacznie metamorfować w coś ujmowalnego, koncepcyjnie uzasadnialnego i zbieżnego z naszymi racjami logiki i rozumowania, tak, abyśmy łatwiej przystali na daną treść i jej przekaz, to - by zacytować niesławnego neo-klasyka - wiedzcie, że coś się dzieje.
Faktyczne, acz tak samo domniemane, wewnątrz-ziemskie cywilizacje być może mają technologię pozwalające na absolutne cuda, a kto wie - nawet i na wewnętrzne słońca, ale póki jestem małym ziemskim robaczkiem z małą ziemską główką, uważam, że bazują na korytarzach, bazach i sieci powiązań komunikacyjnych. Wszystko to o charakterze lokalnym, bowiem jak by można było wyjaśnić zdolność Ziemi do utrzymania płaszcza i skorupy, badania sejsmograficzne, ringwoodytowe pokłady wodne, przetopy magmy z wielkich głębokości, itp.? Oczywiście o wnętrzu Ziemi wiemy tyle, ile nam się dopiero udało, zatem nie tak dużo, ale w pełny Dwuświat mam skłonność nie wierzyć. W 'ponad-Jednoświat', a nawet 'multi-ponad-Jednoświat' już znacznie bardziej. Niemniej, to wszystko, co wiemy, to tylko dywagacje, mądrzejsi ponad własne zdanie chyba w tym przypadku nie będziemy. (Smok Ogniotrwały)
Czy wymysł o istnieniu pustej ziemi jest taki sam jak wymysł o istnieniu Boga?
Jakoś mi się te dwie sprawy skojarzyły, bo obie połączone są tęsknotą/pragnieniem do istnienia czegoś lepszego niż to co mamy od wieków na Ziemi.
Bo, że Ziemia jest piękna to wiemy. Że na jej powierzchni żyją stworzenia /ludzie często nieprzyjaźnie do innych stworzeń/ludzi nastawieni, to też wiemy.
Często budząc się rano zastanawiam się dlaczego pierwszą myślą jaką świadomie rejestruję w mojej głowie jest myśl o czymś przykrym? Czy macie to samo czy też budzicie się jak słowiki?
Dlaczego tak długo i mocno pamiętamy sprawy przykre, bolesne a tak szybko zapominamy o radosnych przeżyciach.
Walczę w sobie z tymi przykrymi myślami i absolutnie nie należę do narzekaczy.
Oke, ktoś jest samotny więc może się czuć samotny. Absolutnie się z tym nie zgadzam. Regularnie widzę ludzi otoczonych przyjaciółmi, kochaną rodziną, którzy czują się ogromnie samotni.
Skąd ta samotnośc w nas? Skąd ta tęsknota za czymś pozytywniejszym i co to jest?
Dlaczego tak jest? Macie na to odpowiedź? (Basia z Holandii)
Basiu, ja nie Wszystko nazwałem wymysłem, nawet takiego słowa nie użyłem, i choć nie mówię, iż nie ma nikt prawa o to mnie podejrzewać, to jednak mówię: nie, nie to jest moim planem.
Rany, skąd nagle ten Bóg? Tego nie rozumiem, wytłumacz, proszę. Czegoś nie zakumałem i sorry za to.
Wierzę w Boga z kilku powodów, ale moje pojęcie Boga różni się tak, jak przystoi na człowieka - każdy ma swoje Jego wyobrażenie. Nawet w czasach, gdy nie wierzyłem w nic, w ogóle mi nie grało samo istnienie bez przyczyny, z jakiegoś Wielkiego Wybuchu, potem Multiversum, następnie Omniversum... ekscytujące i powalające na kolana, ale zacząłem się bardziej interesować tym, co ma wpływ na życie, realnie na człowieka. Nie widzę związku między abnegacją w imię suchego poznania, a i to w ramach eksperymentu, a Bogiem.
Pusta Ziemia nie jest tożsama z Bogiem, tematycznie łączna z Nim, ale patrząc holistycznie, niczego nie ma poza Nim.
Przepraszam Robercie, jeśli zrobiło się religijnie - nic z tego. Nie jestem religijny, ja tylko poważnie rozważam zdegradowane i zbezczeszczone moherem tematy, które przemyśliwałem tak wiele razy, aż skronie swędziały. Mimo tego, nie czuję się mądrzejszy. Raczej poznaję, który koń jak biegnie w tej gonitwie.
Basiu, czytałem niegdyś bardzo dołującą książkę pewnego niebotycznie mądrego człowieka, który był psychologiem, a który także jasno i dowodowo przedstawiał pewną prawdę - człowiek ma dwu-nastrój: albo jest w katalogu A(szczęście), albow katalogu B(smutek). Osoba aktualnie aktywująca katalog A nie jest w stanie czuć smutku, natomiast osoba czująca smutek nie jest w stanie nagle i bez konfliktu przejść do katalogu A, czyli czuć szczęście. Ktoś, kto częściej wybiera z natury/nawyku dany katalog, częściej trwa w nim w ciągu dnia.
Co ciekawe, za pomocą czystej statystyki i osobistych spostrzeżeń, dowiódł on w tej książce, że osoby patrzące na świat bardziej obiektywnie, realistycznie, przewidująco, w większości należały do osób posługujących się swoim katalogiem B, czyli odbierających życie nieco smutniej niż osoby szczęśliwe. Osoby naturalnie skłonne do używania katalogu A z kolei były bardziej przedsiębiorcze, skłonne ryzykować, podejmować nowe wyzwania, ufne w świat i ludzi, częściej odnosiły sukcesy (skoro podejmowały więcej prób i nie zrażały się negatywami), i mimo wszystko zawsze twierdziły, że czasem im smutno, ale są szczęśliwe.
Dla mnie było to niesamowicie trudne do zaakceptowania, no bo jakże to - realizm jest domeną niepocieszenia?! Długo żyjąc z myślą o znalezieniu kontr-dowodu, nauczyłem się czegoś odwrotnego - cel wymaga wiary (A), ale smutasy są potrzebne, by plan się powiódł (B).
Według mnie osoba żyjąca pełnią życia ma oba katalogi na podorędziu, ale umie ich używać według zadań przed nimi. Niby proste, ale ode mnie wymagało bardzo dużo myślenia. Cóż, sam to wymyśliłem, a nie przeczytałem. I tak to stosuję. (Smok Ogniotrwały)
Kochani - dziekuję za głosy w dyskusji, które wykroczyły daleko poza temat. Pozornie, bo wszystko obraca sie wokół pytania: co jest źródłem wielu religii i legend? Bo uważam, że przede wszystkim na to pytanie trzeba szukać odpowiedzi. (Platon)
*
Szanowni Midgardczycy,niewiele wiem, acz przypuszczam zbyt wiele, lecz i niech to dołożone będzie, że żadnej pewności nie ma co do tego, czy tzw. pusta Ziemia istnieje. O Byrdzie wiele można powiedzieć, niektórzy nawet skłonni są przyznać, że nie istniał, a inni, że nigdy nie wyprawił się na północ.
Nawet pod względem geofizycznym istnienie wielkich przejść stoi pod znakiem zapytania. Czy na pewno istnieją mechanizmy pozwalające samorzutnie tworzyć się takim portalom? A może to nie kwestia naturalnej porto-genezy, a zaawansowania technicznego, jeśli już, przypuszczalnej cywilizacji atlantyckiej?
Na YT znaleźć można relacje o tzw. Daro i Tharo, cywilizacjach nawzajem się zwalczających a powstałych jako pozostałości dawnych, prehistorycznych kultur, jeszcze z czasów ludzi z trąbami i niebieskich ludzi, jakoby w podobieństwie do Krishny. Daro i Tharo to właśnie tacy ludzie z małymi trąbami zamiast normalnego nosa, którzy egzystują pod ziemią dzięki spuściźnie atlantydów, którzy to ponoć zostawili pod ziemią tak przepastne zasoby technologii, że sami Daro i Tharo byli w stanie ledwie nadszrpnąć przez te tysiące lat ów zasoby, a teraz ich walka wchodzi w kulminacyjny okres, podczas którego mniej wojowniczy Tharo zostają wyszukiwani i likwidowani przez nieprzyjemnych i najpewniej amoralnych Daro.
Technologia obu cywilizacji jest w stanie skanować myśli nas, Ziemian, tu, na powierzchni, wpływać na te myśli, a nawet terroryzować nas stanami i myślami głęboko spod ziemi. Posiadają też technologię pełnej holografii w czasie rzeczywistym, podobnej do tej z filmów s-f, kiedy to fantomy holograficzne rozmawiają za sobą nawzajem jak i z realną osobą tak samo skutecznie. Ich technologia pozwala także na manipulacje czasoprzestrzenne, np. na sprawianie, by niewielki pokój wydawał się zakończony korytarzem odległym o kilkadziesiąt metrów. Niemniej to Daro wygrywają, najpewniej dzięki dokopywaniu się do coraz to dalszych zasobów poległych Atlantów.
W innym filmie na YT przekonuje się o tym, że są pewni Amerindianie, którzy stali się swego czasu strażnikami wejścia do podziemnego świata. Mowa tam o stopniach wysokości 40cm, o przekrywie ważącej wiele ton o składzie skomplikowanym ponad nasze możliwości oraz o tym, że zawartość złota w tej pokrywie masowo przekracza wagę całego naszego ziemskiego złota (hmm...), o spadku wagi wraz ze schodzeniem wgłąb ziemi, i... ale to już zostawmy z racji jedynie chęci zasygnalizowania czegoś innego.
Obecnie 'opcji' jest dość sporo, ale jestem zdania, że jeśli faktycznie są podziemne cywilizacje, to największą zagwozdkę stanowi ich wewnętrzne słońce. Im bardziej rozwija się nasza technika, tym bardziej rozwijamy wzdłuż jej pędu nasza fantastykę, a to już jest papier lakmusowy fantastyki w każdym wydaniu. Jeśli ów wewnętrzne słońce zacznie metamorfować w coś ujmowalnego, koncepcyjnie uzasadnialnego i zbieżnego z naszymi racjami logiki i rozumowania, tak, abyśmy łatwiej przystali na daną treść i jej przekaz, to - by zacytować niesławnego neo-klasyka - wiedzcie, że coś się dzieje.
Faktyczne, acz tak samo domniemane, wewnątrz-ziemskie cywilizacje być może mają technologię pozwalające na absolutne cuda, a kto wie - nawet i na wewnętrzne słońca, ale póki jestem małym ziemskim robaczkiem z małą ziemską główką, uważam, że bazują na korytarzach, bazach i sieci powiązań komunikacyjnych. Wszystko to o charakterze lokalnym, bowiem jak by można było wyjaśnić zdolność Ziemi do utrzymania płaszcza i skorupy, badania sejsmograficzne, ringwoodytowe pokłady wodne, przetopy magmy z wielkich głębokości, itp.? Oczywiście o wnętrzu Ziemi wiemy tyle, ile nam się dopiero udało, zatem nie tak dużo, ale w pełny Dwuświat mam skłonność nie wierzyć. W 'ponad-Jednoświat', a nawet 'multi-ponad-Jednoświat' już znacznie bardziej. Niemniej, to wszystko, co wiemy, to tylko dywagacje, mądrzejsi ponad własne zdanie chyba w tym przypadku nie będziemy. (Smok Ogniotrwały)
*
No to zrobiło się smutno po twoim wystąpieniu, Smoku.Czy wymysł o istnieniu pustej ziemi jest taki sam jak wymysł o istnieniu Boga?
Jakoś mi się te dwie sprawy skojarzyły, bo obie połączone są tęsknotą/pragnieniem do istnienia czegoś lepszego niż to co mamy od wieków na Ziemi.
Bo, że Ziemia jest piękna to wiemy. Że na jej powierzchni żyją stworzenia /ludzie często nieprzyjaźnie do innych stworzeń/ludzi nastawieni, to też wiemy.
Często budząc się rano zastanawiam się dlaczego pierwszą myślą jaką świadomie rejestruję w mojej głowie jest myśl o czymś przykrym? Czy macie to samo czy też budzicie się jak słowiki?
Dlaczego tak długo i mocno pamiętamy sprawy przykre, bolesne a tak szybko zapominamy o radosnych przeżyciach.
Walczę w sobie z tymi przykrymi myślami i absolutnie nie należę do narzekaczy.
Oke, ktoś jest samotny więc może się czuć samotny. Absolutnie się z tym nie zgadzam. Regularnie widzę ludzi otoczonych przyjaciółmi, kochaną rodziną, którzy czują się ogromnie samotni.
Skąd ta samotnośc w nas? Skąd ta tęsknota za czymś pozytywniejszym i co to jest?
Dlaczego tak jest? Macie na to odpowiedź? (Basia z Holandii)
*
Basiu, ja nie Wszystko nazwałem wymysłem, nawet takiego słowa nie użyłem, i choć nie mówię, iż nie ma nikt prawa o to mnie podejrzewać, to jednak mówię: nie, nie to jest moim planem.
Rany, skąd nagle ten Bóg? Tego nie rozumiem, wytłumacz, proszę. Czegoś nie zakumałem i sorry za to.
Wierzę w Boga z kilku powodów, ale moje pojęcie Boga różni się tak, jak przystoi na człowieka - każdy ma swoje Jego wyobrażenie. Nawet w czasach, gdy nie wierzyłem w nic, w ogóle mi nie grało samo istnienie bez przyczyny, z jakiegoś Wielkiego Wybuchu, potem Multiversum, następnie Omniversum... ekscytujące i powalające na kolana, ale zacząłem się bardziej interesować tym, co ma wpływ na życie, realnie na człowieka. Nie widzę związku między abnegacją w imię suchego poznania, a i to w ramach eksperymentu, a Bogiem.
Pusta Ziemia nie jest tożsama z Bogiem, tematycznie łączna z Nim, ale patrząc holistycznie, niczego nie ma poza Nim.
Przepraszam Robercie, jeśli zrobiło się religijnie - nic z tego. Nie jestem religijny, ja tylko poważnie rozważam zdegradowane i zbezczeszczone moherem tematy, które przemyśliwałem tak wiele razy, aż skronie swędziały. Mimo tego, nie czuję się mądrzejszy. Raczej poznaję, który koń jak biegnie w tej gonitwie.
Basiu, czytałem niegdyś bardzo dołującą książkę pewnego niebotycznie mądrego człowieka, który był psychologiem, a który także jasno i dowodowo przedstawiał pewną prawdę - człowiek ma dwu-nastrój: albo jest w katalogu A(szczęście), albow katalogu B(smutek). Osoba aktualnie aktywująca katalog A nie jest w stanie czuć smutku, natomiast osoba czująca smutek nie jest w stanie nagle i bez konfliktu przejść do katalogu A, czyli czuć szczęście. Ktoś, kto częściej wybiera z natury/nawyku dany katalog, częściej trwa w nim w ciągu dnia.
Co ciekawe, za pomocą czystej statystyki i osobistych spostrzeżeń, dowiódł on w tej książce, że osoby patrzące na świat bardziej obiektywnie, realistycznie, przewidująco, w większości należały do osób posługujących się swoim katalogiem B, czyli odbierających życie nieco smutniej niż osoby szczęśliwe. Osoby naturalnie skłonne do używania katalogu A z kolei były bardziej przedsiębiorcze, skłonne ryzykować, podejmować nowe wyzwania, ufne w świat i ludzi, częściej odnosiły sukcesy (skoro podejmowały więcej prób i nie zrażały się negatywami), i mimo wszystko zawsze twierdziły, że czasem im smutno, ale są szczęśliwe.
Dla mnie było to niesamowicie trudne do zaakceptowania, no bo jakże to - realizm jest domeną niepocieszenia?! Długo żyjąc z myślą o znalezieniu kontr-dowodu, nauczyłem się czegoś odwrotnego - cel wymaga wiary (A), ale smutasy są potrzebne, by plan się powiódł (B).
Według mnie osoba żyjąca pełnią życia ma oba katalogi na podorędziu, ale umie ich używać według zadań przed nimi. Niby proste, ale ode mnie wymagało bardzo dużo myślenia. Cóż, sam to wymyśliłem, a nie przeczytałem. I tak to stosuję. (Smok Ogniotrwały)
*
Kochani - dziekuję za głosy w dyskusji, które wykroczyły daleko poza temat. Pozornie, bo wszystko obraca sie wokół pytania: co jest źródłem wielu religii i legend? Bo uważam, że przede wszystkim na to pytanie trzeba szukać odpowiedzi. (Platon)
Źródło - http://www.ancient-code.com/the-hollow-earth-exists-according-to-the-macuxi-indians-of-the-amazon
Przekład z j. angielskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©