Nikołaj Michajłow
W „Księdze Welesa” znajduje
się zapis o leśnym plemieniu Jagów, którym przypisywało się ludożerstwo. Tak
więc bajkowa Baba-Jaga, żywiąca się
ludzkim mięsem, może mieć swój realny prototyp – staruszkę z tego właśnie
plemienia…
[Według
Wikipedii - Weles, Wołos (w źródłach
staroruskich: Velesъ, Volosъ bogъ) – bóg słowiański. Podziemny bóg magii, przysiąg, sztuki,
rzemiosła, kupców, a przede wszystkim bogactwa. W tym ostatnim wymiarze
przypisuje się Welesowi opiekę nad bydłem, gdyż jego posiadanie było ówcześnie
miernikiem dobrobytu. Aleksander
Brückner sprzeciwił się jednak postrzeganiu Wołosa jako „bydlęcego boga” i
wskazał na podobieństwo imienia bóstwa do imienia świętego Własa (czyli św.
Błażeja, dla prawosławnych Słowian opiekuna bydła) jako prawdopodobne źródło
pomyłki XI-wiecznych kronikarzy. W folklorze Weles przedstawiany jest jako
władca zaświatów – Nawii, na której łąki wyprowadza dusze.
Źródła pisane
(Powieść doroczna) podają, że podczas
zawierania traktatów przysięgała na niego "cała Ruś" (oprócz
wojowników, którzy w tym czasie klęli się na Peruna). Karą za niedotrzymanie
przysięgi miało być "wyzłocenie jak złoto" (skrofuloza). Określenie w
„Słowie o wyprawie Igora” wieszcza Bojana jako "wnuka Welesowego"
wskazuje na związek boga z magią i poezją (a więc z wołchwami). O Welesie wspominają również późniejsze źródła ruskie
(m.in. apokryficzne „Chodzenie Bogarodzicy po mękach”), zagadkowym jest jednak
brak Welesa w spisie bóstw, którym Włodzimierz
Wielki postawił w 980 r. posągi w Kijowie.
Epitet skotij bog (tłumaczony zwykle jako
"bóg bydła" – Powieść doroczna) ma analogie starogreckie: skotios – ciemny, mroczny jak
Hades" oraz skotioi (paides) – nieletni chłopcy żyjący w
żeńskiej, ciemnej części domu kreteńskiego - to prawdopodobnie pozostałość
dawnego domu – "babińca" – do którego mężczyźni (prowadzący
półkoczowniczy tryb życia) sprowadzali się na okres zimy schodząc z bydłem z
letnich pastwisk (por. irański War).
Weles
występuje tradycyjnie jako antagonista Peruna, czego ślady zachowały się po
chrystianizacji w folklorze jako opowieści o rywalizacji Boga z diabłem (stąd
także podstawy do utożsamiania Żmija z Welesem), a nawet Św. Mikołaja z Bogiem,
czy Św. Eliaszem. Motyw ten pokrywa się z ogólnoindoeuropejskim schematem
rywalizacji dwóch najwyższych i przeciwstawnych sobie bóstw. Wskazuje się tu zwłaszcza
na podobieństwo do hinduskiego schematu Mitra-Waruna, zwłaszcza że pod względem
etymologicznym i funkcyjnym Weles wykazuje podobieństwo do Waruny. Wyjaśniając
rolę Welesa rozpatrywano związek litewskiego Veliniasa z wedyjskim Waruną
postulując istnienie boga kary za błąd moralny.
Późnymi
wcieleniami Wołosa/Velesa byli prawdopodobnie Trojan (ruski Bojan podczas
poetyckiego transu podążał "w trop Trojanowy") i Trzygłów. Być może
Wołos miał swój ośrodek kultu w Wołogoszczy – obecnie Wolgast nad Zalewem Szczecińskim
w Niemczech (Wolgast < *Vol(os)ъgost' ?).
Postać Welesa
zachowała się jeszcze w źródłach czeskich z XV i XVI wieku, nawołujących do
odrzucenia "grzechów welesa" i mówiących o odsyłaniu "k
welesu" (do diabła).
Na obszarze
Tatr znane jest prawdopodobnie smocze wcielenie Wołosa – Wołoszyn, a "tam
gdzie padł (smok), wyrosła góra Wołoszyn".
Gromada
otwarta Plejad zwana jest w mitologii słowiańskiej Wołosożarami, Vlašici (Wołoszycy, po serbsku "synowie
Velesa"). Echem bydlęcego kultu Welesa może być Turoń.
Partnerką
Wołosa/Velesa mogła być postać o imieniu Velevitka/Velevetka, pojawiająca się w
folklorze Kaszub (stąd rekonstruuje się lokalną formę teonimu – *Velevit) –
uwaga tłum.]
Pochodzenie tego rękopisu jest
otoczone woalem tajemnicy. „Księga Welesa” (także: „Wliesowa Księga” albo
„Welesowa Księga” – przyp. aut.) – jest jednym z najbardziej spornych
dokumentów historycznych na świecie. 35 drewnianych tabliczek, o grubości ok. 5
mm i o rozmiarach ok. 22 x 38 cm, mające otwory do przewleczenia rzemieni,
które je spajały. Tabliczki te zawierały dawne modlitwy i opowieści o
przeszłości słowiańskiej historii. Ale oryginał tej księgi widział tylko jeden
człowiek, który w swoim czasie opowiedział o niej. Czy można ją uznać za
wiarygodny dokument historyczny?
[Wikipedia
podaje: Księga Welesa – apokryficzny tekst dotyczący religii i historii
starożytnych Słowian. Przez naukowców tekst uważany jest za falsyfikat, co
jednak nie przekonuje w pełni części słowiańskich rodzimowierców, uważających
go za swoją świętą księgę. Tekst dotyczy okresu od IX wieku p.n.e. do VIII
wieku naszej ery. Opisuje migrację plemion słowiańskich z Azji Środkowej po
Dunaj i ich walkę z napotkanymi po drodze ludami takimi jak Alanowie, Awarowie,
Chazarowie, Hunowie, Waregowie czy Grecy. Zawiera także jakoby unikatowe
informacje na temat kultury materialnej i duchowej ówczesnych Słowian i
sylwetki ich władców. Pierwotnie miał być rzekomo zapisany na drewnianych
deseczkach, w co najmniej trzech dialektach słowiańskich – uwaga tłum.]
Łup
wojenny z nieznanego dworku
Wszystkie relacje o historii
„Księgi Welesa” pochodzą od emigranta, artysty i badacza słowiańskiego folkloru
Jurija Pietrowicza Miroljubowa.
Według niego, w 1919 roku, w
czasie wojny domowej, oficer białej armii płk Fiodor (Ali) Izenbek w zburzonym dworku książąt Dońskich-Zacharżewskich (według innej
relacji tegoż Miroliubowa – Niekljudowych-Zadońskich
albo Kurakinych – przyp. aut.)
znajdującego się już to w Orłowskiej już to w Kurskiej Guberni, znalazł on
stare drewniane deszczułki, pokryte nieznanym pismem. Tekst był czymś wydrapany
czy też wycięty, a potem natarty szaro-burą farbą i pokryty lakiem albo
tłuszczem.
Izenbek zabrał deszczułki i
nie rozstawał się z nimi przez całą wojnę. Na emigrację udał się do Brukseli,
gdzie pokazał ten rękopis J. P. Miroljubowowi.
Ten zaś widząc, jaka to cenna
rzecz, postanowił ją zachować dla historii. Izenbek zabierał ze sobą te
deszczułki nawet wychodzą c z domu na spacery. Miroljubow przychodził do niego,
i gospodarz w czasie przepisywania tekstu zamykał go w domu. Praca ta trwała 15
lat.
W dniu 13.VIII.1941 roku,
Izenbek zmarł wskutek apoplektycznego udaru. W tym czasie Belgia była okupowana
przez Niemców. Według wspomnień Miroljubowa, Gestapo zabrało deseczki „Księgi
Welesa” i przekazało je organizacji Dziedzictwo
Przodków – Ahnenerbe. Po 1945 roku, radzieckie dowództwo przejęło część
archiwów Ahnenerbe, które
przewieziono do Moskwy i utajniono. Do dziś dnia nie ma dostępu do tych
dokumentów. Nie jest wykluczone, że deseczki „Księgi Welesa” ocalały i znajdują
się w tym archiwum.
[Istnieje
możliwość, że księga ta, jako dokument mówiący o historii rasy podludzi, za
jaką Niemcy uznawali Słowian, został po prostu zniszczony jako sprzeczne z
oficjalnymi doktrynami rasowymi głoszonymi m.in. przez Ahnenerbe. Przecież Niemcy właśnie w ten sposób postępowali z
niewygodnymi dokumentami i artefaktami – uwaga tłum.]
Według oświadczenia
Miroljubowa, udało mu się skopiować około 75% tekstu z tabliczek. No i
niestety, nie ma żadnych dokumentalnych świadectw NATO, że ich nikt nie widział
poza Miroljubowem.
Zadziwia ten fakt, że ani
Izenbek, ani Miroljubow nie wykonali fotokopii rękopisów, wszak sfotografowanie
księgi zajęłoby 15 minut zamiast 15 lat (Miroljubow wprawdzie przedstawił
jedyne zdjęcie jednej z tabliczek – przyp. aut.). Poza tym, o istnieniu „Księgi
Welesa” Miroljubow opowiedział już po śmierci Izenbeka, tak więc nie mógł on
potwierdzić czy zanegować ten fakt.
Życie
Słowian
Zachowany tekst składa się z 6
rozdziałów. Rozdział I opowiada o wędrówce starosłowiańskich plemion z
Siedmiorzecza (obszar zawierający się pomiędzy jeziorem Bałchasz, a górami
Tian-Szań i Ała-Tau oraz jeziorami Ała-Kul i Sassyk-Kul – przyp. tłum.) Rozdział
II opisuje podróż Słowian do Syrii, gdzie dostali się do niewoli babilońskiego
króla Nabuchodonozora. Rozdział III jest
poświęcony legendom o pochodzeniu słowiańskich plemion. Rozdziały IV i V mówią
o ich wojnach z Grekami, Rzymianami, Gotami i Hunami, którzy chcieli zawojować
terytorium Rusi, i na koniec Rozdział VI opowiada o smutnych czasach, kiedy
Rusini znajdowali się pod panowaniem Kaganatu Chazarskiego. Księga kończy się
przybyciem Waregów, którzy stali się książętami w ruskich miastach.
Badania
i pierwsze publikacje
W 1953 roku, Jurij Miroljubow
pojechał do USA i poznał tam przepisane tekstami wydawcy A. A. Kura (byłego rosyjskiego generała Aleksandra Aleksandrowicza Kurienkowa – przyp. aut.), który zaczął
je drukować z magazynie „Żar-ptica” („Ognisty ptak” lub „Żar ptak”, to taki
Feniks z rosyjskich baśni – przyp. tłum.) Pierwszy artykuł nosił tytuł
„Kolosalna sensacja historyczna”.
Na „Księgę Welesa” zwrócili
uwagę historycy i lingwiści. W 1957 roku, ukazała się praca S. Lesnego (pseudonim S. J. Paramonowa – rosyjskiego
emigranta, mieszkającego w Australii – przyp. aut.) „Historia ‘Ruskich’ w
niezakłóconym kształcie”, w którym dany rękopis miał zrazu kilka rozdziałów. To
właśnie Lesnyj nazwał go „Księgą Welesa” (od pierwszego słowa brzmiącego VLESKNIGO na
deseczce nr 16 – przyp. aut.) i twierdził, że to są teksty napisane przez
mędrców – kapłanów boga bogactwa i mądrości Welesa.
Z dokumentalnych świadectw w
dyspozycji historyków znajdują się tylko notatki Miroljubowa i przedstawione
przezeń zdjęcie jednej z deszczułek. Tym niemniej, jeżeli tabliczki są
autentyczne, to można powiedzieć, że dawni Rusowie mieli swoje pismo, jeszcze
przed przybyciem na Ruś Cyryla i Metodego.
Jednakże współczesna nauka
wątpi w autentyczność „Welesowej Księgi”.
Ekspertyza
fotografii i tekstu
W 1959 roku pracownica
Instytutu Języka Rosyjskiego AN ZSRR – Ł.
P. Żukowskaja wykonała ekspertyzę fotografii deszczułeczki. Jej rezultaty
były opublikowane w czasopiśmie „Problemy językoznastwa”. Wnioski głosiły:
fotografia przedstawia nie deszczułeczkę, ale rysunek na papierze! Przy pomocy
specjalnego badania znaleziono na zdjęciu ślady zagięć – a czy można zgiąć
drewnianą deskę?
Nie bez kozery nasuwa się
pytanie: dlaczego Miroljubowi było wygodniej zrobić fotokopię papierowej kopii
niż zdjęcie deseczki?
Argumentem przeciwko
autentyczności „Księgi Welesa” może być cytowana w niej historyczna informacja,
która nie jest potwierdzona przez inne źródło. Opisanie wydarzeń jest bardzo
spłycone, rzymscy i bizantyjscy imperatorzy czy wodzowie nie są nazywani po imieniu.
Książce nie dostaje dokładności i faktów.
Rękopis jest napisany przy
użyciu szczególnego alfabetu, który stanowi jeden z wariantów cyrylicy. Ale
występują w nim litery nie należące ani do cyrylicy ani do alfabetu greckiego.
Stronnicy autentyczności tekstu nazwali ten alfabet welesowicą.
Ł. P. Żukowska, a potem O. W. Tworogow, A. A. Alieksiejew i A. A.
Zaliznjak przeprowadzili lingwistyczną analizę tekstu rękopisu – i
niezależnie jeden od drugiego doszli do szczególnych wniosków. Przede wszystkim
była to niewątpliwie słowiańska leksyka, jednakże jej fonetyka, morfologia i
syntaktyka są chaotyczne i nie przystają do analogicznych danych odnośnie
języków słowiańskich w IX wieku. Do tego znajdują się tam lingwistyczne
osobliwości, które przeczą jedne drugim, tak że język rękopisu nie może być
jakimś naturalnym językiem. Jest to efekt działania fałszerza, który nie
całkiem znał się na strukturze starosłowiańskich języków, narzeczy i gwar.
Niektóre osobliwości fonetyki i morfologii tekstu, odnoszą się do o wiele
nowszych językowych procesów.
Istnieją jeszcze inne
zadziwiające rzeczy. Imiona indoirańskich bogów przedstawione są w ich
współczesnej formie (w językach słowiańskich np. Indra nazywał się Jadr’, Surja jak Syl’, itd. – przyp. aut.) W tekstach wykorzystano
historyczno-geograficzne terminy, które powstały w bardziej współczesnych
czasach (co można sprawdzić w księgach greckich czy wschodnich autorów – przyp.
aut.)
Tak wiec ekspertyza językowa
potwierdza hipotezę o fałszerstwie: ten, który sporządził „Księgę Welesa”
celowo postawił sobie zadanie zrobienia efektu mało zrozumiałej dawności.
Pododawał lub odciął końcówki wyrazów, wyrzucał czy zmieniał zgłoski, a także
wprowadził zmiany fonetyczne zapożyczone z polskich, czeskich czy serbskich
słów – przy czym w głównej mierze – z błędami.
Dawajcie
autora!!!
Tym niemniej pojawia się
pytanie: kto mógł być autorem tego falsyfikatu? Czy był to sam płk Ali Izenbek?
Ale on – jak wiadomo – nie był w ogóle zainteresowany publikacją tekstów,
ponadto – nie chciał, by wynoszono je z jego domu. Poza tym nie miał on żadnego
filologicznego przygotowania i trudno jest sobie wyobrazić, by liniowy oficer
mógł wymyślić nowy, sztuczny język i napisać w nim utwór na wysokim poziomie
narodowego eposu?
Ł. P. Żukowskaja wiąże tą
podróbkę z nazwiskiem zbieracza, kolekcjonera i fałszerza słynnych staroci A. I. Sułakadzewa, który żył na
początku XIX wieku (1771-1829), znanego kolekcjonera rękopisów i dokumentów
historycznych, znanego z wielu fałszerstw. W katalogu swych zbiorów rękopisów,
Sułakadzew wspomina jakąś „Kompozycję na 45 bukowych deskach Jagipa, Gana smerdę IX wiek”. Wprawdzie „Księga Welesa” składa się z
mniejszej liczby deseczek, ale czas ich powstania jest ten sam – IX wiek. Po
śmierci kolekcjonera, wdowa sprzedała kolekcję za psi pieniądz.
Większość uczonych (O. W.
Tworogow, A. A. Aleksiejew i inni) są zgodni co do tego, że tekst „Welesowej
Księgi” został sporządzony przez J. P. Miroljubowa w latach 50. – tym bardziej,
że był on jedynym, który jakoby widział jej oryginał. No i to właśnie on
wykorzystał rękopis dla pieniędzy i dla osobistego rozgłosu.
A
jeżeli to nie podróbka?
Stronnicy autentyczności
„Księgi Welesa” (B. I. Jacenko, J. K. Biegunow i inni) twierdzą, że ona
była pisana przez kilku autorów i to na przestrzeni od dwóch aż do pięciu
wieków – i była ukończona w Kijowie w 880 roku (do czasu zdobycia miasta przez Olega, o którym w księdze nic się nie
mówi – przyp. aut.) Uczeni ci uważają, że swym znaczeniem deszczułki te są tak
ważne jak słynny latopis „Powiest’ wriemiennych let”, a nawet go przewyższa,
wszak „Welesowa Księga” mówi o wydarzeniach z I tysiąclecia p.n.e.! Tym
sposobem rosyjska historia automatycznie staje się bogatsza o 1500 lat!
Każdy badacz rękopisów wie, że
wszystkie one dotrwały do naszych czasów w lepszych czy gorszych kopiach i
noszą w sobie cechy językowych naleciałości przepisujących je kopistów. Ta
„Powiest’ wiemiennych let” istnieje w spisku z XIV wieku i zawiera ona
lingwistyczne zmiany z tego okresu czasu. I „Księgi Welesa” nie należy oceniać
tylko w kontekście językowym IX wieku.
I najważniejszym jest to, że
daje ona uczonym możliwość prześledzić najwcześniejszą historiom narodu rosyjskiego.
I jeżeli te deszczułki są autentyczne, to nasza historia wstąpi na nowy wyższy
poziom.
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka” nr 30/2015, ss.18-19
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©