Powered By Blogger

poniedziałek, 22 lutego 2016

Piramida na Ceres





Dimitrij Poliewcew


W sterylnych pomieszczeniach NASA, wysterylizowanych chemikaliami i ultrafioletem, znaleziono bakterie Tersicoccus phoenicis. Tak więc jest możliwe, że bakterie te dostały się na Marsa w aparatach kosmicznych…

Największą sensacją kosmiczną tego lata stało się odkrycie niezwykłego artefaktu na planetoidzie (1) Ceres. Kosmiczny aparat Dawn z odległości 4500 km sfotografował niezwykłą piramidę na powierzchni tej karłowatej planety. Jej wysokość sięga 5 km – to jest 35 razy większej niż Wielkiej Piramidzie w Gizech, znanej także jako Piramida Cheopsa. Oczywiście zaraz pojawiła się hipoteza: odkryto twór architektów z innej planety.



Niewielka bogini


W dniu 1.I.1801 roku włoski astronom Giuseppe Piazzi odkrył nowy obiekt kosmiczny pomiędzy orbitami Marsa a Jowisza. Największy w Pasie Asteroidów, który jeszcze nie dorósł do rozmiarów pełnej planety – mierzy wszystkiego 950 km średnicy. Tak też otrzymał imię nie od jakiejś wielkiej bogini, chociaż ważnej. Cerera to druga córka Zeusa i Rei u starożytnych Rzymian zawiadywała płodnością. Status planety karłowatej Ceres otrzymała w 2006 roku, bo do tego czasu była ona jedynie asteroidą. Jednocześnie wraz z nią, do kategorii planet karłowatych zaszeregowano planetę Pluton, który teraz nosi oznaczenie (134340) Pluton, którego przez całe 76 lat uważano za „pełnoprawną” Dziewiątą Planetę Układu Słonecznego. .






Kosmici z wizytą u faraonów


Do lata 2015 roku, nikt nie oczekiwał od Ceres jakichś niespodzianek. Kosmici, jeżeli już Oni są, wybraliby do zamieszkania bardziej nadający się do tego obiekt, niż taka sobie niewielka planetka, w 1/3 składająca się z lodu. Ale w 2007 roku, z przylądka Canaveral została wystrzelona rakieta Delta-2, przy pomocy której do Pasa Asteroid poleciała sonda Dawn. Na ten projekt NASA nie pożałowała 1 mld US$. Po 4 latach sonda dotarła do asteroidy (4) Westa/Vesta i przede wszystkim sfotografowała jej powierzchnię. Jednak jakoś obeszło się bez sensacji – za to dla przyszłych turystów na Westę jest już dokładna mapa jej powierzchni. 

A oto pierwsze zdjęcia Ceres z bliskiej odległości zademonstrowały NASA i reszcie świata zadziwiającą piramidę. Niektórzy uczeni ostrożnie zakładają, że jest ona sztucznego pochodzenia. Zaś najbardziej odważne umysły już prowadza porównania pomiędzy zagadkowymi architektami z innych światów, a budowniczymi z antycznego Egiptu. No bo dlaczegóż by to Kosmici nie mogli przebywać w gościnie u faraonów? 



Kroniki marsjańskie


Zagadkowa piramida na Cererze – to ostatni (jak na razie), ale wcale nie pierwszy zagadkowy obiekt kosmiczny, któremu przypisuje się sztuczne pochodzenie. Najwięcej „wykonanych ręką ludzką” artefaktów znajduje się na Marsie. No waśnie – najsłynniejsza z nich tzw. „Twarz Marsjanina” – zdumiała badaczy już 40 lat temu. Jasny odcień (a dokładniej otaczającej go marsjańskiej gleby) pojawił się na zdjęciach zrobionych w 1976 roku przez marsjański orbiter Viking. Przez swe podobieństwo jest ona również nazywana „Marsjańskim Sfinksem”. Wokół tej twarzy – oczywiście – znajdują się także piramidy… Niestety – zdjęcia wykonane przy pomocy nowocześniejszej techniki w końcu XX wieku ukazują, że „Twarz Marsjanina” jest tylko igraszką świateł i cieni, zaś piramidy okazały się być zwyczajnymi skałami.


Złudzenie optyczne?


Za to znacznie dłużej utrzymywała się legenda o marsjańskich kanałach. Jeszcze w 1877 roku włoski astronom Giovanni Schiaparelli ujrzał dziwne linie na Czerwonej Planecie. On pierwszy wprowadził termin „kanały” i bardzo ostrożnie zaproponował ich sztuczne pochodzenie. Następnie Amerykanin Percival Lowell, obserwując Marsa ze specjalnego obserwatorium, naniósł na mapę ponad 600 „kanałów”. Na pytanie „czy jest życie na Marsie – Lowell odpowiadał jednoznacznie: „jest”! I kanały rzekomo zostały zbudowane przez Marsjan, którzy cierpieli od suchego klimatu, w celu zaopatrzenia w wodę z tających czap polarnych. Po wydaniu jego książki pt. „Mars jako nośnik życia”, która ujrzała świat w 1908 roku, wielu ludzi uwierzyło w istnienie Marsjan. Ale wszystko to zepsuł sztuczny satelita Czerwonej Planety Mariner-9, który sfotografował niemal całą powierzchnię Marsa. Okazało się, że pewna część kanałów to SA naturalne szczegóły reliefu planety, a jeżeli idzie o pozostałe, to mamy do czynienia z banalnym złudzeniem optycznym.



Choroba nie wymaga leczenia


Ta iluzja ma nawet swoją nazwę. Psychiatrzy uważają, że można mu przyporządkować termin „pareidolia” – kiedy to niewyraźne i niezrozumiałe obrazy bierze się za coś w pełni zrozumiałe, doskonale znane obserwatorowi.  Cienie wydaja się być kanałami, zaś górki i dolinki układają się w kształt twarzy. Ale to wcale nie znaczy, że mamy do czynienia z chorobą, wymagającą specjalnej terapii. Z całą pewnością każdemu w życiu zdarzyło się coś takiego – ujrzał w sylwetce góry twarz czy postać człowieka, poetę w obłoku, boga w niebiosach czy w kręgach na wodzie – nieznanego zwierzaka…


Co widzieli kosmonauci?


Także wielokrotnie odporni na psychiczne problemy zdobywcy kosmosu niekiedy przyznawali się do tego, że widzieli w jego bezkresnej czerni coś niepojętego. Oczywiście te spostrzeżenia i obserwacje kosmonautów (astronautów, tajkonautów) nie przedstawiano szerokiej publiczności. I tak Neilowi Armstrongowi – pierwszemu człowiekowi na Księżycu – przypisuje się takie zdanie:
- Tutaj Są obce statki kosmiczne! 

Zapis rozmów astronautów z CAPCOM-em entuzjastom – niestety! – nie udostępnia się… W naszym kraju wielu ludzi uważa, że nieznane statki kosmiczne Pozaziemian widział sam Jurij Gagarin – i dlatego jego życie skończyło się w kwiecie wieku. ale jednakże pierwsi kosmonauci mówili o czymś takim, to można to w pełni objaśnić poprzez paraidolię. Napięcie nerwowe pierwszych zdobywców kosmosu w pełni objaśnia iluzje optyczne.



Kontakty z UFO


Nieco bardziej złożoną jest sprawa z obywatelami różnych krajów, którzy regularnie obserwują Nieznane Obiekty Latające – UFO – w życiu codziennym. I to bez oderwania się od powierzchni Ziemi. obiekty te bywają różne. Ufolodzy wyróżniają sześć typów kontaktów z nimi. Tak więc I, II i II Rodzaju – mówiąc prościej: zobaczył, odczuł, pogadał z Nimi. Istnieje jeszcze kontakt IV Rodzaju – porwania, ale to już wielka rzadkość. Czy obserwatorzy też mylą się w tych przypadkach? A jeżeli tak, to dlaczego tak wiele razy? Dziesiątki tysięcy ludzi nie mogą się mylić, tak więc?
Tej tematyce można poświęcić cały numer naszego czasopisma i to nie jeden. A póki co, zauważmy, że ilość form tych obiektów jest taka, ze widać wielość technicznych rozwiązań u naszych Braci w Rozumie. Ale z tego wcale nie wynika wniosek, że to wszystko tylko wydaje się być niezwykłym. A szczególnie dlatego, że niektórzy obserwatorzy UFO w Wielkiej Brytanii widzieli UFO w kształcie piramidy…



I Wszystko widmowe…


A zatem czy kiedykolwiek poznamy prawdę o piramidzie na Cererze? Wydaje się, że tak, przy czym trzeba będzie poczekać całkiem niedługo. Już tej jesieni sonda Dawn zbliży się do 1400 km od karłowatej planety. A zimą, blisko Nowego Roku aż do 300 km i nawet mniej. No i wtedy się dowiemy, czy mamy do czynienia z wytworem Kosmitów czy z kolejną iluzją optyczną. A póki co można zastanowić się nad jeszcze jedną zagadką. Inna sonda kosmiczna Rosetta wystrzelona przed startem aparatu Dawn, odkryła na komecie 67/P Czuriumowa-Gierasimienki pozaplanetarne mikroby. Żywe? Zobaczymy…
[Niestety, lądownik Philae, który usiadł na jądrze komety przestał nadawać i milczał przez 211 dni, póki jądro nie obróciło się ku Słońcu. Na razie czekamy na wyniki badań dokonanych przez ten lądownik – uwaga tłum.]




Tekst – „Tajny XX wieka”, nr 31/2016, ss. 4-5
Zdjęcia – Internet
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©