Richard
Schiffman
Ta
historia jest częścią akcji Climate in
Our Hands i współpracy pomiędzy portalem „Truthout” a magazynem „YES!”
W dniu
21.IX.2014 roku, w czasie największego i najbardziej znanego marszu
protestacyjnego w sprawie klimatu w historii, tysiące protestujących skupiły
uwagę społeczności na miasto Nowy Jork i na wolno nadciągający wrak pociągu
globalnego ocieplenia. Ale kiedy Amerykanie zaczynają powoli rozumieć, że nasza
industrialna cywilizacja destabilizuje klimat Ziemi, to zaledwie kilku z nich
wie o innej katastrofie, która właśnie się dzieje: kryzysie we Wszechoceanie.
Eksperci
ostrzegają, że aktualnie stajemy w obliczu epizodu wymierania we Wszechoceanie,
które może rywalizować z Wielkim Wymieraniem w czasach Permu, 250 MA temu, kiedy to 95% gatunków morskich
wymarło z powodu synergicznego działania ocieplenia, zakwaszenia, utraty tlenu
w środowisku – czyli to wszystko, co ma miejsce w dniu dzisiejszym.
W czasie
ostatniego półwiecza, Wszechocean zmienił się z najbardziej produktywnego
biologicznie środowiska planety na najbardziej zagrożony i najbardziej wręcz
krytycznie niebezpieczny. Takie są właśnie wnioski wysunięte we wczesnoletnim
(2015 r.) raporcie Global Ocean Commission – prywatną organizację zrzeszającą
naukowców morskich, dyplomatów i biznesmenów, którzy maja wpływ na politykę
rządu.
Raport
ten zawiera ponury katalog szkód w środowisku. Komercyjne odławianie ryb
powoduje przełowienie gatunków i pustoszenie łowisk na całym świecie, a które
to łowiska są o krok od zapaści, rafy koralowe obumierają wskutek zakwaszenia
wód oceanicznych – i najprawdopodobniej zginą w czasie półwiecza, zaśmiecone i
zanieczyszczone strefy rozszerzają się na Bałtyku i Zatoce Meksykańskiej, co
spowodowane jest przez używanie nawozów sztucznych zawierających NPK, a
robionych z pochodnych ropy naftowej; nie biodegradujące się plastykowe śmieci
– wszystko od mikrocząstek plastykowych do toreb i worków z plastyków i sieci
połowowych – powoduje zadławienie wielu tarlisk i miejsc dorastania narybku;
zaś zwiększająca się ilość odwiertów za gazem i ropą na głębokich wodach
rozprzestrzenia zanieczyszczenia i stwarza możliwość takich katastrof jak
katastrofa platformy wiertniczej Deepwater Horizon, która wpompowała
4,2 mln baryłek ropy do Zatoki Meksykańskiej w czasie 5-miesięcznego okresu w
2010 roku.
Jednak przedstawiając te niepokojące
tendencje nie udało się wywołać oburzenia opinii publicznej. To może być
kwestia w rodzaju „co z oczu, to z serca”.
Climate in Our Hands: Inside
Ideas and Actions of the Movement.
- Gdyby ryby
były drzewami, i widzielibyśmy ich wycinkę, to bylibyśmy przerażeni – mówi renomowany
oceanograf Carl Safina w wywiadzie
dla „Truthout”. – Ale Wszechocean jest niewidoczny, i dla większości ludzi stanowi obcy
świat. Jest bardzo trudne dla wielu z nas, którzy widzą oceaniczne życie, kiedy
kończy się ono na naszych obiadowych talerzach, zrozumieć to, że je niszczymy – powiedział Safina.
- Tym
niemniej, ten świat pod falami jest istotny dla naszego przeżycia – jak twierdzi Sylvia
Earle była dyrektorka naukowa NOAA. – Ocean jest żywym bulionem, w którym występuje większa bioróżnorodność,
niż na lądzie – mówi ona dla „Truthout”. – Poza tym większość naszego tlenu jest tam
wytwarzana, zaś węgiel jest zabierany z atmosfery. Za każdy oddech, który
wciągamy z atmosfery, powinniśmy dziękować Wszechoceanowi.
- Tryliony mikroskopijnych
oceanicznych roślinek zwane fitoplanktonem wytwarza sezonowo od 50 do 85% tlenu
do ziemskiej atmosfery - o wiele więcej, niż są to w stanie wytworzyć wszystkie
lasy na Ziemi. Nikt nie wie tego, czy fitoplankton zaadaptuje się do
wciąż cieplejących oceanów. Ale jedno ze studiów opublikowane w Wielkiej
Brytanii w ubiegłym roku sugeruje, że zmiany temperatury i składu chemicznego
wód oceanicznych może te organizmy zrobić mniej produktywnymi. Plankton usuwa
węgiel z atmosfery czasie procesu zwanego fotosyntezą. Mniej planktonu oznacza mniej tlenu i więcej gazu szklarniowego – dwutlenku
węgla – CO2 - w atmosferze, co spowoduje znaczące zmiany klimatyczne – według autorów tego studium.[1]
Równie paskudna jest perspektywa – jak
niektórzy uczeni spekulują – że wskutek zmian temperatury wód Wszechoceanu mogą
stopić zamrożona formę metanu zwaną „klatratami”, które są zgromadzone pod
półkami kontynentalnymi naszej planety. Metan – CH4 – jest gazem
cieplarnianym 20-krotnie bardziej kumulującym ciepło niż dwutlenek węgla.
Jeżeli te zamrożone rezerwy gazu dostana się do atmosfery, to będzie „koniec
gry” dla klimatu takiego, jaki jest nam znany.
- Wszechocean
ma wpływ na klimat i pogodę – powiedziała Earle. – Jest to planetarny system podtrzymujący życie, który
powinniśmy chronić… Po prostu musimy opiekować się tą maszynerią, która jest
naturalnym systemem, od której zależy nasze życie.
Ale jak dotąd jest bardzo słaba wola
polityczna do rozwiązania trudnych problemów, które prowadzą do śmierci tysięcy
gatunków istot żywych w morzach dookoła nas. Global Ocean Commission donosi, że
„bezzębne” traktaty międzynarodowe mające na celu ochronę oceanów były za
słabe, by ochronić je.
W swym emailu do „Truthout”, były
minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii – David Miliband – współprzewodniczący tej komisji napisał dosadnie, że otwarte morza są… w fatalnym stanie… poza
jurysdykcją jakiegokolwiek rządu, których rządzenie i polityka nie są efektywne
i anarchia rządzi nad falami.
Milliband akcentuje to, że otwarte oceany poza granicami państwowymi wymagają
tego, by objęło je wreszcie prawo międzynarodowe. Jak na razie, globalne
traktaty są nie wiążące i są rutynowo naruszane przez narodowe i komercyjne
przedsięwzięcia.
Jednym ze sposobów wyjaśnienia tego, to się dzieje, to ciągłe nadmierne
połowy na pełnym morzu przez ogromne, zaawansowane technologicznie statki,
głównie z krajów takich jak Francja, Hiszpania, Dania, Japonia i Korea
Południowa (Stany Zjednoczone są rzeczywiście stosunkowo niewielkim graczem z niższymi
połowami rocznymi znacznie mniejszymi, niż w wielu krajach). Te pływające
fabryki często używają bardzo destrukcyjnych metod, takich jak trałowanie dna, to
jest praktyka przeciągania ciężkich sieci po dnie oceanu, w procesie której można
zniszczyć dawne kolonie koralowców głębinowych i innych wrażliwych fragmentów ekosystemów.
Innymi kwestionowanymi praktykami – w tym łowienie poza sezonem,
użycie cyjanków (do zatruwania wody) i podwodne wybuchy, które głuszą,
oszołamiają lub zabijają życie w morzu na ogromnych obszarach morskich.
Niewymiarowo wielkie sieci i długie wędki morskie łowią tysiące ptaków
morskich, żółwi, ssaków morskich oraz inne ryby (zwane przyłowem) każdego dnia
– cytując panią Earle – Jest jak użycie buldożera do łapania
ptaków. Po prostu przy okazji niszczy się drzewa i całą resztę…
Rezultaty są katastrofalne. W 1950 roku, mniej niż 1%
gatunków ryb było przełowionych i bliskich wyginięcia. Dziś ta ilość
podskoczyła do 87% - jak twierdzi raport Global Ocean Commission. Nie tylko jest
tak, ze zbyt wiele statków chce złapać parę ryb, ale to przełowienie jest
powiązane w wielu przypadkach z subsydiowanie przez rządy paliw kopalnych, a
które zrobiły z rybołówstwa flagowy przemysł tych krajów.
Jak na ironię zakrawa fakt, że kiedy produktywność komercjalnego
rybołówstwa nie była większa, a statki potrzebowały pójść dalej w morze, by
złapać trochę ryb, ilość statków eksploatujących Wszechocean nie była wyższa.
Kiedy zamożne kraje wydaja dziesiątki milionów dolarów w celu podwyższenia
jakości swego narodowego przemysłu rybnego, rybołówstwo przybrzeżne staje się
uboższe, podobnie jak ludność zamieszkała na wybrzeżach i żyjąca z morza, jak
to zauważyłem w czasie mej podróży na Barbados. Oni nawet nie mają szans
konkurować z ogromnymi komercjalnymi flotami, które łowią na i poza ich
terytorialnymi wodami.
Ten problem dotyczy nie tylko Barbados, ale całych Karaibów, i
powoduje szybkie obumieranie raf koralowych. Zamiast kwitnących raf, jakie były
tam jeszcze parę lat temu, widzimy tylko ich białe widma, szkielety pokryte
śluzem. Wchłaniany przez powierzchnię morza cieplarniany gaz - dwutlenek węgla,
w połączeniu z wodą tworzy kwas węglowy – H2CO3 – który
zmienia pH morskiej wody, stwarzając określone trudności dla polipów koralowych
i innych produkujących muszle organizmów morskich w wytwarzaniu swych domków.
Kiedy korale umierają (Earle twierdzi, że połowa ziemskich raf
jest martwa albo umiera), to ryby i inne organizmy, które bytują pomiędzy nimi
także umiera. A przecież rafy koralowe są pierwszą linia obrony przed falami
sztormowymi i innymi destrukcyjnymi falami. Bez tych naturalnych barier, zniszczenia
erozyjne wywołane przez huragany i sztormy na terenach przybrzeżnych i wybrzeży
wymkną się spoza wszelkiej kontroli.
Fizyczne zmiany antropogeniczne światowych linii brzegowych
stwarzają kolejne zagrożenie. Takie lęgowiska produktywne biologicznie jak
bagna namorzynowe, ruchome piaski i słone bagna SA usuwane na wielu obszarach w
celu stworzenia warunków do budownictwa brzegowego; wyspy barierowe są
niszczone do budowania kanałów, zaś słodkowodne strumienie, gdzie odbywają się
tarła ryb są blokowane przez tamy.
W swej elokwentnej książce „Running Silver” biolog morski John Waldman pisze, że strumieniach na
Wschodnim Wybrzeżu, gdzie nasi przodkowie mogli łowić łososie, jesiotry i inne
ryby w czasie ich wiosennych migracji – dzisiaj mamy zaledwie 2% tego, co było
wtedy. W pewnych przypadkach, one w ogóle całkowicie znikły. Takie zimnolubne
ryby jak łososie czy dorsze porzucają swe tradycyjne tarliska i przemieszczają
się w stronę biegunów, gdzie wody są chłodniejsze.
Wśród wzrastającego napływu złych wiadomości, znajdują się
jakieś iskierki nadziei. Carl Safina powiedział dla „Truthout”, że populacja
amerykańskich ryb przybrzeżnych była spadkowa aż do około 1998 roku, kiedy
Ustawa o Zrównoważonym Rybołówstwie weszła w życie [który to akt określa surowe
kwoty połowowe]. Widzieliśmy restaurację gatunków przybrzeżnych, które są w
całości zarządzane przez prawo Stanów Zjednoczonych i politykę, w tym samym
czasie, gdy doszło do kontynuacji spadku dużych gatunków morskich, takich jak
rekin, tuńczyk i wielu ryb makreloszowatych w wodach międzynarodowych.
Zmiana – jak
widzi to Safina – polega na tym, ze prawo wreszcie
zaczyna obowiązywać w amerykańskich przedsiębiorstwach rybnych na pełnym morzu,
które dotąd nazywano „Dzikim Zachodem w erze kosmicznej”. Potrzeba nam czegoś w
rodzaju Sił Pokojowych ONZ na wodach Wszechoceanu – mówi on – by
przerwać nielegalne połowy i egzekwować ściśle przepisy o ochronie środowiska.
Jako
model takich działań, Safina wskazuje na regionalne, międzynarodowe rady
rybackie (takie jakie istnieją pomiędzy USA a Kanadą) i tego rodzaju
międzynarodowa kooperacja będzie się rozszerzała na inne kraje, to będzie
realna szansa na uratowanie zagrożonych wyginięciem gatunków, które aktualnie
odławia się do oporu. Safina także mówi, że powinno się zatrzymać połowy na
krytycznych akwenach w celu dania im możliwości powrotu do stanu normalnego.
Prezydent Obama właśnie
to miał na myśli, kiedy ogłosił w czerwcu stworzenie największego morskiego
sanktuarium na Ziemi – strefę bez połowów i wierceń podmorskich obejmującej
782.000 mil kwadratowych otwartego oceanu, otaczającego małe niezamieszkałe
terytorium USA na Południowym Pacyfiku. Małe pacyficzne społeczności takie jak
narody Wysp Cooka i Kiribati odpowiedziały na ten apel zakazując połowów na
swych wodach terytorialnych.
Sylvia Earle powiedziała dla „Truthout”, że są to duże kroki w
dobrym kierunku
- Mamy tu dobrą wiadomość: miejsca w
których ryby są chronione, gdzie ich nie zabijamy, jeżeli podejdziemy do nich
elastycznie, to one powrócą do swej dawnej zasobności. Tak właśnie dzieje się
na Florida Keys, tak się to dzieje na chronionych wodach Chile, w Meksyku,
gdzie znów pojawiają się panterki, lucjany czerwone i rekiny.
Pomimo tego, dopóki nie walczy się ze zmianami
klimatu i zanieczyszczeniami, i nie szuka drogi do ustanowienia sprawiedliwości
i odpowiedzialności na pełnym morzu, perspektywy największego ekosystemu na
świecie pozostają ponure.
Opinie z KKK
To nie może, a jest to
prawda. Znam doniesienia o tym, oraz o innych rzeczach, i to od lat. Niewiele
się zmienia. W dodatku przemysł rekinowy oraz wydobywczy śródlądowy niszczą
gospodarkę i wodną, i mikroekonomiczna terenów pod swoim wpływem. Wody rzek są
zapierwiastkowane i trujące dla mieszkańców, morscy Cyganie muszą coraz dalej i
z większym wysiłkiem wypływać na połowy, które utrzymują ich całe klany,
nadbrzeżne, nawodne miasta, które w niejednym przypadku umierają lub umarły. Te
działania powodują śmierć i jest to przestępstwo, za które obecnie nie ma jak i
kogo pociągnąć do odpowiedzialności. Przy okazji trzeba powiedzieć, że połowy
sieciowe to jedno z największych zeł przemysłu rybołówczego - ilość gatunków
odławianych przy okazji przewyższa ilość gatunków docelowych, a przy okazji
uważa się je za śmieci, i traktuje odnośnie. Ofiarami padają gatunki na
wymarciu, jak niektóre rekiny, żółwie, ryby, rozgwiazdy, i inne, nawet delfiny,
i nikt nie przejmuje się faktem, iż te sieci duszą więcej stworzeń, i to z
głębin niby bezpiecznych dla wrażliwych stworzeń, niż ktokolwiek o tym wie,
poza samymi rybakami.
Notabene, tak się
zastanawiam, czy wcześniejsze wielkie wymierania też, choć raz, nie były
spowodowane podobną ludzką bądź inno-gatunkową głupotą albo ignorancją, kiedy
jeszcze dojrzewały do spełnienia warunku sapiens. Albo inaczej - czy jakaś
cywilizacja w przyszłości nie będzie nie-wiedzieć o powodach obecnego wielkiego
wymierania. (Smok Ogniotrwały)
*
Przerażające jest to,
że tak niewiele się robi w tym zakresie. To, co widziałem na morzach świata
wzbudza we mnie przerażenie i poczucie totalnej bezsilności. Prośba do Roberta
– daj jakiś materiał o zaplastykowieniu Wszechoceanu. To jest dopiero problem,
z którym się nikt nawet nie próbował zmierzyć, a wszelkie akcydentalne akcje są
kropla w morzu. Przypomina mi się opowiadanie „Ratujmy Kosmos” Stanisława Lema.
To już zrobiliśmy z naszą planetą i najbliższym otoczeniem – kłania się
doskonały film „Grawitacja” w reżyserii Alfonso Cuaróna, który stanowi ponure memento… (Daniel Laskowski)
*
Jak sił starczy, to
wrzucę dwa przekłady artykułów na ten temat, zaraz po cyklu o piramidach.
(Robert K. Leśniakiewicz)
Źródło - http://www.truth-out.org/news/item/26202-sea-change-the-ecological-disaster-that-nobody-sees
Przekład z j. angielskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©
[1]
Podobną sytuację plastycznie opisał Clive
Cussler w powieści sensacyjnej pt. „Sahara” (1992) oraz Frank Schätzig w techno-thrillerze pt.
„Odwet oceanu” (2004).