Mariusz Fryckowski
Trochę to wszystko śmieszne. I raptem okazuje się, że
Amerykanie rezygnują ze swojego programu kosmicznego z wykorzystaniem floty
wahadłowców. Oficjalna informacja mówi o tym, że sprzęt jest wyeksploatowany i trafi
do muzeów. Cóż, jak powiedzieli, tak zrobili, jednak posłużmy kolejny raz logika
i odnieśmy się do rzeczywistości.
Jak to jest, tak wielki i zamożny kraj nie dostrzega swojej
szansy w kosmosie? Nie zależy mu na tym aby dobrać się do źródeł nowej energii na
Księżycu, ustępuje pola Rosjanom, Chińczykom, a może nawet Eskimosom? Mało
prawdopodobne, czyżby znowu gra na dezinformowanie swoich odwiecznych wrogów?
Amerykanie musza mieć niezawodny system, którym posługują się
bezkarnie, odbywając loty w przestrzeni kosmicznej. Co to takiego? Czy zastosowano
w produkcji tej niezwykłej maszyny niekonwencjonalny napęd i maskowanie? To
możliwe, nawet pewne, tylko gdzie dokonują startów? A może diametralnie należy
się przestawić mentalnie na to, że kosmodromy przeszły do lamusa?
Wiemy o tym, że w kosmosie nie obowiązują żadne normy, tam
każdy robi to, co mu się podoba. Zestrzelenie satelity szpiegowskiego? Proszę bardzo,
nic prostszego. Jakie kształty przybrały współczesne statki kosmiczne z USA?
Może to słynne trójkąty, albo talerze? A może coś bardziej banalnego, co kojarzy
się z zamaskowanym, zwykłym samolotem?
Ktoś tutaj kogoś robi w przysłowiowego konia. Głośno było
o tym, że za lot amerykańskiego kosmonauty, USA musiało „wybulić” z kiesy podatnika
ponad 50 milionów dolarów, które do kieszeni schowała ruska mafia. Jankes
wylądował w międzynarodowej stacji na orbicie i dla niepoznaki odsiedzi tam
3miesiące. Mydlenie oczu pod publikę? Pewnie tak, a w nocy, po drugiej stronie półkuli
kroi się start wprost z hangaru, bez huku, ognia i odlatujących w siną dal
ceramicznych płytek osłony kadłuba?
Coś tutaj cuchnie fałszem, czyżby NASA znalazła się w impasie
na korzyść US-ARMY?
* * *
Pozwolę sobie zauważyć, że NASA faktycznie znalazła się w
finansowych tarapatach, o których mówi się mało i enigmatycznie. Ja słyszałem o
tym w JEDYNCE PR kilka dni temu. A jak idzie o pieniądze, to możliwe jest
literalnie wszystko.
Druga sprawa: prezydent Obama szumnie zapowiadał powrót
Amerykanów na Księżyc i jednocześnie NASA likwiduje wahadłowce. Co to może
oznaczać? Likwidacja floty wahadłowców i wielki projekt powrotu na Srebrny Glob
– jak to do siebie pasuje? Nijak. A zatem albo Amerykanie pracują nad czymś
nowym, albo mają już coś nowego – ot, choćby coś w rodzaju opisanego już tutaj Programu
S3. Idę o zakład, że Amerykanie (i zapewne także Rosjanie i
Chińczycy) opracowali jeszcze doskonalsze projekty i programy wojny w Kosmosie.
Bo jest absolutnie pewnym to, ze następna wojna rozegra się przede wszystkim
tam.
Fantazja? – no nie bardzo, przecież nie zapominajmy o
tym, że według najnowszych trendów panujących w sztabach wszystkich
supermocarstw szanse na panowanie nad światem ma tylko ten, który będzie miał możliwość
przeprowadzania operacji militarnych z Kosmosu i w Kosmosie. Tylko naiwny może
sądzić, że Zimna Wojna się skończyła i że plany kosmicznych zbrojeń Wojen
Gwiezdnych zostały odłożone do lamusa. Ostatni szczyt NATO pokazał to aż nadto
dobitnie, bowiem Tarcza Antyrakietowa jest przede wszystkim strukturą obronną,
która stanowi część właśnie programu Star Wars.
Przeniesienie wojny w przestrzeń kosmiczną stanowi kolejną
haniebną czarną plamę w CV naszej cywilizacji. Nie mam żadnych złudzeń co do
tego, że zbrodnicze szaleństwo Ludzkości znowu rozpęta się wśród gwiazd, a historia
lubi się powtarzać tyle razy, ile jej na to pozwolimy…