No i na zakończenie chciałbym przytoczyć opinię
interesującego się paleokontaktami i astroarcheologią Pana Marcina Kołodzieja, który mówi tak:
Motyw cywilizacji, którą zmiótł z historii
kataklizm to nie tylko przypadki Atlantydy, Lemurii/Mu. Prawda jest taka, że na
temat tajemnic, jakie skrywają głębiny Wszechoceanu, wiemy naprawdę niewiele.
Jednakże z czasem - a to dzięki rozwojowi techniki - dowiadujemy się coraz
więcej na temat odkrywanych struktur, mogących być pozostałościami po
pradawnych cywilizacjach, pochłoniętych przez wody. Podam dwa przykłady:
1) od lat 60 tych XX wieku w okolicach Bimini
natrafiano na formacje, mogące być sztucznego pochodzenia. Uderzająco
przypominają wielkie bloki poukładane w sposób przywodzący na myśl drogi,
platformy, przystanie czy zawalone mury. Badania przeprowadzone metodą węgla radioaktywnego
ustaliły ich wiek na około 12 tysięcy lat. Na podobne podwodne twory natrafiono
w okolicach Kuby, Haiti i Santo Domingo;
2) niemałą sensację wzbudziły podwodne
monumenty u wybrzeży japońskich wysp Yonaguni, Aguni i Kerama, leżących wokół
Okinawy, odkryte przypadkowo w połowie lat 90-tych przez japońskich
płetwonurków. Spoczywająca na głębokości 10 - 25 metrów pod wodą struktura zachowała
się w bardzo dobrym stanie: nie ma śladów erozji ani odprysków czy pęknięć,
pomimo faktu, że region ten jest aktywnie sejsmiczny. Wiek tej formacji skalnej
ustalono na 4 - 10 tysięcy lat. Za sztucznym pochodzeniem "miasta"
opowiada się japoński geolog, prof. Kimura
z Uniwersytetu w Okinawie . Przeciwnikiem tej koncepcji jest natomiast dr Robert Schoch, geolog, który osobiście
zbadał na miejscu pobrane próbki. Zdaniem Schocha, mamy do czynienia w tym
przypadku z naturalną formacją podłoża skalnego ukształtowaną przez naturalne procesy.
Niedawno świat obiegła informacja o nowym rekordzie zanurzenia dokonanym przez
Jamesa Camerona. Rekord ów wynosi 10.989 metrów. Nie muszę chyba mówić, że
Wszechocean jest jeszcze głębszy. I z prawdopodobieństwem graniczącym z
pewnością można stwierdzić, że póki co, skrywa on cuda, o jakich nam się nie śniło.
Od siebie do wypowiedzi Pana Marcina Kołodzieja
dodam tylko jeszcze zaginioną wyspę/archipelag Lanka na Oceanie Indyjskim,
który rozciągał się pomiędzy Madagaskarem a Indiami i Śri Lanką. Na temat
Yonaguni też już pisałem na tym blogu, więc się nie będę powtarzał.
Pragnę także przypomnieć ostatnie odkrycie
tajemniczych prostopadłych do siebie linii, które odkryto na dnie Atlantyku w
okolicach Madery, o czym też już pisałem na tym blogu, a które dają kolejny asumpt
przypuszczeniom, że pod pięciokilometrową warstwą wody znajdują się jakieś
ruiny cywilizacji atlantydzkiej…
Dawno temu, na łamach „Nieznanego Świata”
wyraziłem swe przypuszczenie, że wyspa Atlantyda (podobnie jak Lanka, Mu, Lemuria)
zapadła się pod wodę po prostu wskutek tego, że znikł – lub się przesunął gdzie
indziej – pióropusz magmy z wnętrza Ziemi. Podobnie jak Islandia, wyspy te były
wulkanicznymi fragmentami płyt oceanicznych poniesionych przez ciśnienie magmy
ponad poziom morza! W momencie ustania parcia magmy na spód płyty – wracała ona
w swe pierwotne położenie – kilka tysięcy metrów pod powierzchnię Wszechoceanu.
Wydaje mi się, że procesy geologiczne są odpowiedzialne za wszystkie te
katastrofy i nie trzeba żadnych Kosmitów czy innych nieziemskich przyczyn
zagłady tych cywilizacji.
Cywilizacje te istniały na pewno, czego dowodzą
badania prof. dr hab. Benona Zbigniewa Szałka
ze Szczecina, który dowiódł, że w zamierzchłej Przeszłości naszej cywilizacji
na Ziemi istniał jeden język i jedno pismo, którym posługiwali się wszyscy
mieszkańcy naszej planety. A to z kolei pasuje do przekazów biblijnych o
czasach, w których ludzie posługiwali się jednym językiem, przed budową wieży Babel.
Prof. Szałek ocenia wiek tego najstarszego języka na ok. 10-20 tys. lat, co
doskonale pasuje do złotego wieku Imperium Atlantydzkiego. Zainteresowanych odsyłam
do jego prac, które opublikowano w naszym kraju – jak zwykle, kiedy chodzi o te
najwartościowsze prace z naukowego „pogranicza” - w znikomym, wręcz śladowym
nakładzie, co uważam za skandal!
Podsumowując stwierdzam, że – jeżeli te
piramidy, o których mowa – faktycznie istnieją, to stanowiłyby one kolejne
ogniwo w długim łańcuchu dowodów na to, że w zamierzchłej przeszłości istniało
i doskonale prosperowało Imperium Słońca, które rozciągało swe wpływy na obie strony
Atlantyku, samemu żyjąc – dosłownie i w przenośni – na wulkanie! – i którego
koniec został spowodowany właśnie przez wulkany, a może nawet superwulkany,
które grożą także i naszej cywilizacji, a których erupcje mogłyby się stać
końcem naszego świata, jaki znamy.
Ale to już temat z innej ballady.
Jordanów, 2012-05-09