Gorące punkty pióropuszy magmowych
Yellowstone N.P. - większość obszaru zajmuje ukryty pod ziemią superwulkan... (BBC)
Kilka polskich kolorowych magazynów [=>
np. „Forum” z 10 stycznia 2005 roku, „Metro” z 11 marca 2005 br., „Gwiazdy
mówią” z dnia 21 kwietnia br.], podniosło ostatnio alarm w związku z
doniesieniami z Azji Południowo-Wschodniej, gdzie potężne trzęsienia ziemi i powstałe
w ich wyniku tsunami zabiły bez mała 300 tys. osób i spowodowały straszliwe
zniszczenia. Polska na razie wykpiła się tylko lekkimi trzęsieniami ziemi na
Warmii, Mazurach i Pomorzu Gdańskim oraz na Podhalu... Uczeni ostrzegają o
kolejnym potencjalnym kataklizmie, który nie grozi nam z kosmosu, ale spod
ziemi. Jest nią – według wyżej wymienionych pism...
...superwulkan
Yellowstone
Jako dziecko lubiłem oglądać kreskówki z
dziwnym psem Huckelburrym, kotem Jinxem i jego myszkami Pixie i Dixie no i
oczywiście z mieszkańcami Yellowstone National Park (WY) – misiami Yogi i
Booboo oraz ich strażnikiem Smithem. Wygląda zatem na to, że misie wraz ze
strażnikiem będą musiały zmienić swe miejsce zamieszkania...
Stan Wyoming i część Idaho zagrożone są
wybuchem olbrzymiego wulkanu, który może powstać wskutek przebicia się na
powierzchnię Ziemi pęcherza magmy o średnicy 60 km, a który aktualnie znajduje
się na głębokości 6 km pod ziemią. Zdaniem dr Billa McGuire’a z University College w Londynie, wulkan ten byłby w
stanie wyemitować do atmosfery 1.000 km³ magmy w postaci materiałów
piroklastycznych na wysokość nawet 50 km! Skutki ekologiczne takiej erupcji
byłyby wręcz niewyobrażalne i można by je porównać tylko do skutków wojny
nuklearnej czy spadku planetoidy Chicxulub, który to impakt zabił dinozaury
64,8 MA temu.
Poraża liczba 1.000 km³ - to jest ogromna
ilość. To jest sześcian o długości krawędzi równej 10 km – tj. 10 km długości,
10 km szerokości i 10 km wysokości – już w stratosferze!... Wyżej, niż Mt.
Everest! Dla porównania:
wybuch wulkanu Tambora (1815) wyrzucił w
atmosferę 80 - 160 km³ (szacunki są rozbieżne)
popiołów wulkanicznych,
v Mt. Mazama (4.600
p.n.e.) – 42 km³;
v Krakatau (1883) – 18
km³;
v Mt. Katmai (1912) –
12 km³;
v Wezuwiusz (79
p.n.e.) – 3 km³.
v Wybuchy Mt. St.
Helens (1900 p.n.e.) dały 4 km³, w roku 1500
– 1 km³ i w 1980 roku – też 1 km³.
(=> Wiktor Niedzicki – „Tajemnice Ziemi”,
Warszawa 1985)
Jest się czego bać. Jakie mogą być efekty
ekologiczne takiego wybuchu – a właściwie to mega-wybuchu? Przede wszystkim
zmiana stałej słonecznej i co za tym idzie – ochłodzenie klimatu – czyli zima
poerupcyjna, podobna do zimy poimpaktowej czy zimy po wojnie nuklearnej. Ale
czy w ogóle do niej dojdzie? Czy dojdzie do erupcji superwulkanu Yellowstone?
Pióropusze
i plamy gorąca
Możliwość tego rodzaju erupcji zawdzięczamy
istnieniu tzw. pióropuszy magmy w płaszczu Ziemi i istniejącymi nad nimi tzw.
plamom gorąca. Pióropusze magmy są transporterami ciepła z wnętrza Ziemi do jej
powierzchni. Ruch materii powoduje także generowanie i przesuwanie się płyt
oceanicznych względem siebie (spreading)
i powstawanie różnych konfiguracji mas kontynentalnych względem siebie,
a co za tym idzie – całą maszynę klimatyczną na planecie. Poza tym dzięki temu
ruchowi, we Wszechoceanie nie ma osadów starszych, niż 140-160 MA (Środkowa
Jura) czy maksymalnie 190 MA (Dolna Jura [Lias]), bowiem wszystkie starsze
osady zostały wchłonięte (subdukowane) pod płyty kontynentalne i właśnie
ulegają przetopieniu w wewnętrznych warstwach płaszcza Ziemi. Materia, którą
teraz wyrzucają wulkany, pochodzi z przetopionych osadów triasowych i
paleozoicznych... Szkoda, bo zniszczone zostały w ten sposób najstarsze karty
zapisu kopalnego życia na naszej planecie.
Obecnie znamy kilkanaście takich pióropuszy
i plam gorąca – vide mapka (=> Steven M. Stanley – „Historia Ziemi”,
Warszawa 2002). Większość z nich występuje na krawędziach płyt oceanicznych i
jest odpowiedzialna za istnienie całych łańcuchów górskich na dnie
Wszechoceanu. Kilka z nich występuje pod płytami oceanicznymi, a jedna jedyna –
pod kontynentalną i jest to plama gorąca pod Yellowstone National Park...
Wprawdzie plamy gorąca znajdują się pod Islandią, wyspą Hawai czy Afarem, ale
lądy te de facto są jedynie wyniesionymi nad poziom wody obszarami dna
oceanicznego, i gdyby pióropusze magmy naraz znikły, lądy te z powrotem
pogrążyłyby się w wodnych toniach. Tak być mogło 12.000 lat temu z Atlantydą
czy Mu albo Lanką... To właśnie w tym fakcie, że plama ta leży pod płytą
kontynentalną uczeni dopatrują się największego zagrożenia dla naszej
egzystencji.
Jak wykazują to zdjęcia satelitarne,
Yellowstone NP znajduje się na miejscu ogromnej kaldery wulkanicznej o
rozmiarach 80 x 50 km, która powstała wskutek erupcji mających miejsce 650.000,
1,3 MA i 2 MA lat temu, co oznacza, że wybucha on co 600-700 tys. lat. Uczeni
twierdzą, że w każdej chwili grozi nam potężna erupcja wulkaniczna, w czasie
której materiały piroklastyczne zostaną wystrzelone do atmosfery na wysokość 50
km; z wulkanu wyleje się kilka tysięcy kilometrów sześciennych lawy, a pyły
spowodują obniżenie średniej temperatury na całej Ziemi – a przynajmniej na jej
północnej hemisferze. Erupcja ta może zdarzyć się jeszcze za naszego życia!
Zagadkowe
bazalty
Wszystko to brzmi nader alarmistycznie i
groźnie, a dotychczasowy meteorytowy, kometarny i asteroidalny Armageddon
został zastąpiony nowym zagrożeniem. Jednakże nie sądzę, by mogło być aż tak
źle, jak się zakłada. Owszem – wybuch tego superwulkanu Yellowstone jest
możliwy, ale jego przebieg wcale nie musi być gwałtowny. Gdyby trzy znane nam
wybuchy były tak gwałtowne – jak się zakłada, to po prostu nie istnielibyśmy
jako gatunek, podobnie jak wiele innych zwierząt. Być może te wybuchy mają
związek z Epokami Lodowymi i brakiem ludzi w Ameryce przed 10.000 lat, ale...
Zlodowacenia w Europie i Ameryce zaczęły się
1,7 MA temu (I glacjał Brügen/Donau), potem 1 MA temu (II glacjał
Menap-Eburon/Günz), 500.000 lat temu (III glacjał Elster/Mindel), 200.000 lat
temu (IV glacjał Sal/Ris) i ostatni najmłodszy – 70.000 lat temu (V glacjał
Vislan/Würm), który skończył się 10-12 tys. lat temu. Jak widać – nie pasuje to
do hipotezy wulkanicznej...
Czas tych glacjałów jest mierzony w
tysiącleciach, więc zimy poerupcyjnej nie było. A zatem erupcja superwulkanu
Yellowstone musiała mieć spokojny charakter, w innym przypadku pozostałyby
ślady w zapisie kopalnym na całym świecie, a przynajmniej na północnej
hemisferze. I rzeczywiście – ślady takie istnieją – są to trapy wulkaniczne
(ogromne pola lawowe) Columbia-Snake Plateau powstałe na terenach dzisiejszych
stanów Oregon, Idaho, Montana i Wyoming na przełomie Paleogenu i Neogenu –
czyli 1,8 – 2 MA temu. O ile jednak bazalty Snake River można uznać za ślad
przejścia kontynentu amerykańskiego nad plamą gorąca Yellowstone (plama gorąca
przesuwa się ruchem odwrotnym w stosunku do ruchu kontynentu, a zatem z
kierunku SW-W na NE-E z prędkością ok. 2 cm rocznie), to bazalty Columbii River
mogą mieć, ale wcale nie muszą mieć z nią związek i ich pochodzenie może być
inne – np. mogły powstać wskutek impaktu asteroidy na antypodach, jak to miało
miejsce w przypadku trapów Dekanu, które powstały wskutek impaktu asteroidy
Chicxulub...
Bazalty Columbia River powstały wskutek
silnych wylewów lawy poprzez szczeliny w warstwach nadkładu już 16-13 MA temu.
Grubość potoków lawowych sięga tam 30-150 m, zaś miąższość skał wulkanicznych
sięga miejscami 5 km! Uczeni wiążą to z przejściem plamy gorąca Yellowstone na
południe od tego regionu, ale pytanie pozostaje: co spowodowało powstanie tej
sieci spękań? Być może to był właśnie impakt asteroidy na południową część
Oceanu Indyjskiego... A zatem nic nie wskazuje na to, że wybuch superwulkanu
teraz będzie miał jakiś gwałtowny przebieg.
A w
Polsce?
W Polsce też istniały superwulkany,
oczywiście w dawnych epokach geologicznych. Wiktor Niedzicki wymienia kilka
lokalizacji struktur powulkanicznych w naszym kraju. Pierwszą z nich jest góra
Wżar k./Czorsztyna. Tamtejszy wulkan był aktywny 30-40 MA temu. Jeszcze dzisiaj
możemy podziwiać skały wylewne w tamtejszych kamieniołomach oraz na Zamku
Czorsztynskim, gdzie pokłady kredy z zachowanymi w nich muszlami zwierząt
morskich sąsiadują z czerwonymi i czarnymi skałami ogniowymi.
Drugim miejsce, gdzie wulkany pozostawiły
ślad swej aktywności jest południowy region Jury Krakowsko-Wieluńskiej,
położony na zachód od Krakowa. Chodzi o Tenczyn i Alwernię, gdzie wydobywa się
dzisiaj tufy i melafiry.
Trzecie miejsce, to Mikołajowice k./Legnicy
na Dolnym Śląsku, gdzie występuje się bazalt w kształcie sześciokątnych słupów.
Wiktor Niedzicki tłumaczy to powolnym zastyganiem jeziora płynnej lawy
bazaltowej, co pozwoliło na niemalże idealną krystalizację bazaltu. Podobne
pokłady bazaltu znajdują się w Strzegomiu k./Lubania Śląskiego. Te wulkany
zostały zniszczone przez erozję – są bowiem bardzo stare i ich wiek sięga Ery
Paleozoicznej.
Podobnie stare wulkany znajdowały się
pomiędzy Krakowem a Katowicami. Około 280-240 MA temu w dzisiejszej Miękini
k./Krzeszowic powstała olbrzymia kaldera. Była ona efektem potężnego wybuchu
wulkanicznego, który wyrzucił ogromne ilości lawy i materiałów
piroklastycznych. Jej średnica wynosiła 20 km, ale dzisiaj pozostały po niej
jedynie pokłady porfiru i pokrywy lawowe o grubości 20 m! Podziwiać je można
jadąc z Krzeszowic do Paryża i Nowej Góry. Tam był naprawdę superwulkan!
Drugim super-kraterem jest formacja o
średnicy 25 km, która znajduje się pomiędzy miejscowościami Jaworem, Bolkowem a
Złotoryją. Nie jest ona jednak pochodzenia wulkanicznego, a kosmicznego i
stanowi astroblem wybity uderzeniem jakiegoś dużego meteoroidu czy może nawet
komety około 200 MA temu... Tak czy owak, impakt ten był kataklizmem wcale nie
mniejszym od wybuchu wulkanu!
Najlepiej zachowanymi stożkami wulkanicznymi
w Polsce są Góry Wałbrzyskie – pomiędzy Wałbrzychem a Mieroszowem, następnie
Góra św. Anny na Opolszczyźnie i góra Ostrzyca k./Lwówka Śląskiego oraz sopki z
okolic Niemodlina.
Ze strony tych wulkanów nie grozi nam żadne
niebezpieczeństwo, więc możemy spać spokojnie. A misie Yogi & Booboo? No
cóż, wygląda na to, że będą musiały spakować swe walizki i udać się do Meksyku
albo Kanady, bo w Yellowstone może być dla nich nieco za gorąco...
Jordanów, dn. 2005-04-24
* * *
Jak na razie to nie grozi nam supererupcja
Yellowstone. Natomiast grozi nam supererupcja innego groźnego superwulkanu – a jest
nim niedawno odkryty superwulkan Pozzuoli we Włoszech. Ten superwulkan czai się
pod Golfo di Pozzuoli – Zatoką Pozzuoli i Campi di Flegrei – Polami Flegrejskimi.
Pisałem już o tym na tym blogu. Ostatnie trzęsienia ziemi w północnych Włoszech
– region Bolonii, gdzie siła wstrząsu sięgnęła 6,5°R – mogą stanowić sygnały
ostrzegawcze jakiejś przemiany mającej miejsce pod Półwyspem Apenińskim.
Jak twierdzą wulkanolodzy – supererupcja superwulkanu
Pozzuoli mogłaby obrócić w perzynę cały nasz kontynent – dość wspomnieć, że po
supererupcji superwulkanu Toba grubość warstwy tefry sięgnęła 200 m w
najbliższym sąsiedztwie wulkanu, a w odległych o kilka tysięcy kilometrów
Indiach opad popiołu wulkanicznego osiągnął grubość kilku metrów… To samo czeka
także i nas. Opad toksycznego popiołu wulkanicznego zlikwiduje wszelkie życia w
promieniu kilku tysięcy kilometrów od superwulkanu. Popiół wulkaniczny jest żyzny,
to prawda, ale dopiero po jego odgazowaniu i zdekontamitowaniu, a to trochę
trwa…