Mija już
40 dzień od czasu tego tajemniczego zniknięcia rejsowego samolotu z Kuala
Lumpur do Pekinu. Jak dotąd nie ma żadnego śladu po samolocie Boeing
777 z lotu MH370, który zaginął w dniu 8.III.2014 roku. Sprawdzono wiele
śladów, szukano wielu szczątków – wszystko bezowocnie. Boeing 777 literalnie rozpuścił
się w wodach Indyka…
Wbrew
wcześniejszym poglądom, jestem w stanie przychylić się do opinii byłego szefa
WSI – gen. Marka Dukaczewskiego – a zatem
osoby kompetentnej, który w swych wystąpieniach radiowych stwierdził, że samolot
ten mógł być uprowadzony albo przez jakichś terrorystów albo przez swoją własną
załogę. Oczywiście w tle pojawiły się także UFO, ale raczej jako konkurencyjna
hipoteza, a nie fakt oczywisty.
W dniu
dzisiejszym media doniosły o tym, że samolot – a raczej to, co z niego zostało –
będzie poszukiwane przez urządzenie zwane podwodnym dronem, którego zadanie
polega na wychwyceniu najsłabszych choćby sygnałów radiowych z nadajników
czarnych skrzynek samolotu, które nadawały jeszcze trzy dni temu, a zatem 12
kwietnia. Od tego dnia nie wychwycono już żadnych sygnałów, mimo intensywnego
nasłuchu prowadzonego z statków, okrętów i samolotów. Problem leży w tym, że
czarne skrzynki powinny zamilknąć już 7 kwietnia, bowiem na tyle czasu pracy
wystarczą akumulatory tych urządzeń. A zatem albo akumulatory dawały energię
nadajnikom radiowym czarnych skrzynek, albo… - nadawał te sygnały ktoś inny…
Tak więc
DSV Bluefin
21 zostanie spuszczony z pokładu australijskiego okrętu HMAS Ocean
Shield, który nasłuchuje w rejonie ujawnionych radiosygnałów. Poza sygnałami
namierzono także dużą plamę oleju na powierzchni Oceanu Indyjskiego, która może
pochodzić z tego samolotu. Miało to mieć miejsce na zachód od miasta Perth. Teorie
spiskowe twierdzą, że samolot ten został uprowadzony do bazy amerykańskiej na
wyspie Diego Garcia – CIA przejęła wszystkich specjalistów od technologii „super
stealth”, zaś pozostałych pasażerów uwięziła. Swoja drogą jestem bardzo
ciekawy, co stało się z 2,5 tonami złota, które też ponoć znajdowały się na
pokładzie tego Boeinga?
Bo jestem
zdania, że mogło być tak: samolot doleciał do punktu odległego o 100 km od
wybrzeży Wietnamu, pilot i kopilot skierowali go w kierunku zachodnim południowo-zachodnim
ku wybrzeżom Malezji, wyłączając radio i transponder, prowadząc samolot na
wysokości poniżej 1500 m, a tam – już nad Malezją wywalili cały ładunek na
ziemię i wyskoczyli na spadochronach, uprzednio zaprogramowawszy autopilota na
lot na wysokości <200 m w kierunku południowo-zachodnim – ku najmniej
uczęszczanym akwenom Indyka, gdzie niepodobieństwem byłoby go szybko znaleźć. Spiskowcy
tymczasem zapakowali towar na przygotowane pojazdy i tyle ich widziano. Mogło tak
być? Mogło! I mamy piękną teorię spiskową!
W następnym
odcinku – już po świętach postaram się przekazać Czytelnikom inne hipotezy. A
zatem…
…
CDN.