Beechcraft Super King Air 200
Prowadzący kronikę
tajemniczych katastrof lotniczych mgr inż. Stanisław
Bednarz znów podesłał mi informację na temat kolejnego tajemniczego wypadku
lotniczego, w którym wziął udział samolot dyspozycyjny Beechcraft Super King Air 200
należący do Central Air, nr rej.
VH-SKC, który w dniu 4.IX.2000 roku wystartował do lotu rejsowego z 8 osobami
na pokładzie z Perth, WA (PER) do Waszyngtonu – Lenora Airport, WA (LNO) – S 28°52’02,85”
– E 121°18’15,98, zaś odległość pomiędzy nimi wynosi 614 km.
Samolot spadł w odległości 40,6
mi/65 km na wschód – południowy wschód od miejscowości Burketown, QLD – S 17°50’47,94”
– E 139°37’53,35” – w odległości ok. 2900 km na północny-wschód od Perth.
Samolot wystartował o godzinie
18:09 AWST/10:09 GMT i do godziny 18:32 utrzymywał łączność z wieżą ATC. Jednakże krótko
po tym, jak samolot osiągnął wymagany pułap, pilot zaczął mówić niewyraźnie ale
był w stanie wykonywać polecenia ATC. Po kolejnych 8 minutach stan łączności pogorszył
się mimo tego, ze w kokpicie był cały czas włączony mikrofon, aż do jej zaniku
i braku jakiejkolwiek aktywności w kokpicie. Samolot milczał już dalej w czasie
dalszego lotu. W 5 godzin później, o godzinie 23:09 AWST/01:09 AEST samolot
spadł na ziemię w okolicach miejscowości Burketown w Queensland. Zginęli wszyscy
na jego pokładzie.
Władze lotnicze są zgodne co do
tego, że samolot leciał sterowany przez autopilota, przy czym maszyna leciała
na znacznie wyższej wysokości od zadanej jej przez ATC i wynoszącej 25000 ft/~8330
m. Słyszalny z kokpitu głos i oddech pilota wskazywał na jego niedotlenienie,
niemniej jednak nie słyszano odgłosów wybuchowej dekompresji i do gwałtownej zmiany
ciśnienia tam nie doszło.
Badanie zwłok wykazało, że nie
doszło tam do zatrucia tlenkiem węgla czy cyjanowodorem, także brak podrażnień dróg
oddechowych wykluczył pożar na pokładzie. Istnieje małe prawdopodobieństwo, że
pilot uległ zawałowi serca czy udarowi mózgu, ponieważ nie stwierdzono tego w
czasie korespondencji radiowej.
Dochodzenie ATSB wykazało, że
mimo tego iż istniało kilka innych możliwych powodów, wypadek był skutkiem hipobarycznego
niedotlenienia. Niestety – ze względu na duże zniszczenia samolotu po uderzeniu
w ziemię oraz braku urządzeń rejestrujących (tzw. czarnych skrzynek) w toku
śledztwa nie udało się ustalić przyczyny spadku ciśnienia w kabinie i kokpicie
i dlaczego ludzie nie otrzymali dodatkowego tlenu do oddychania ze względu na wysoki
pułap lotu.
ATSB określiło dwie prawdopodobne
przyczyny katastrofy:
1. Samolot
został rozhermetyzowany z nieokreślonych przyczyn
2. Pilot i
pasażerowie stracili świadomość z powodu hipobarycznego niedotlenienia na dużej
wysokości i braku dodatkowego tlenu.
Zastanawiającym jest fakt, że jest to któryś już
z kolei wypadek niewielkiego samolotu, który ulega rozhermetyzowaniu powodując śmierć
pasażerów i załogi wskutek niedotlenienia. Przypominają się także inne wypadki tego
rodzaju opisane na tym blogu. A przecież zamontowanie alarmu włączającego się automatycznie
w przypadku spadku ciśnienia w kokpicie odpowiadającemu wysokości 10.000 ft/~3300
m mogłoby zapobiec takim wypadkom.
Ale czy to na pewno był taki wypadek?
To pytanie nadal pozostaje otwarte.