Trafili?
Nie trafili?
Ponad 30 minut po
zestrzeleniu amerykańskiego samolotu szpiegowskiego na SD pułku, a także na SD
Armii WOPK uważali, że on kontynuuje lot. Specjalistów z batalionu
radiolokacyjnego – dowodził nim ppłk Iwan
Riepin, który przekazywał dane do podległych mu jednostek – także martwiły
pojawiające się zakłócenia. A to właśnie dlatego przed lotnikami myśliwskimi
Borysem Ajwazjanem i Siergiejem Safronowem, którzy wyszli na nowy rejon stało
priorytetowe zadanie - w przypadku wykrycia zaatakować nieprzyjaciela. Na
kolejnym wirażu – wyjaśnił Ajwazjan – dał on rozkaz Safronowi zawrócenia:
jeżeli w czasie 2-3 minut nie znajdziemy wrogiego samolotu, to siadamy i to z
prostej, bez zataczania kręgu wokół lotniska. Safronow nie odezwał się,
łączność z nim się urwała. Ajwazjan ujrzał na czystym niebie niezwykły obłok i
szybko spikował na dół. To mu uratowało życie, bo uciekł przed ścigającą go
rakietą.
W rozmowie z Borysem
Ajwazjanem zainteresowałem się tym: „Pomogło doświadczenie?”
- W pewnym sensie tak, ale bardziej przez przypadek – odpowiedział on. –
Niezwykły obłok wzbudził we mnie lęk, bo sądziłem, że to eksplodował samolot
Siejgieja! Ale nie było do tego powodu, no bo i od czego miałby eksplodować? A
spikowałem tak ostro, z przyzwyczajenia. W czasie szkolnych lotów przez 6
miesięcy pełniłem rolę celu i przechwytywali mnie koledzy z pułku. Często
prosili, by dłużej być na wysokości i dlatego często siadałem z pustymi
zbiornikami paliwa, przez cały czas zwiększając kąt podejścia, a właściwie
spadania. Kiedyś tak zdecydowałem się przyziemić z lotu nurkowego.
„Przechwycić” mnie rakietowcom było bardzo trudno, ostre pikowanie jest ostrym
pikowaniem, to jest swego rodzaju manewr przeciwrakietowy…
W rakietowym dywizjonie,
którym dowodził mjr Szugajew,
otrzymali informację od pilotów o celu, który zniżył się do 11.000 m.
Zameldowano o tym do CSD, skąd przyszedł rozkaz gen. mjr Iwana Sołodownikowa o otwarciu ognia do… MiG-ów! O zniszczeniu
wrogiego U-2 mjr. Woronow zameldował nieco później.
I jeszcze raz oddajemy
głos Igorowi Mentjukowi:
Na lotnisku po wylądowaniu już przy samolocie spotkałem się z
kilkoma pułkownikami i dwóch cywilów. „Siadajcie” – powiadają – „pojedziecie z
nami do SD.” Ale naraz jeden z witających mnie zauważył, że kilka kilometrów
dalej z nieba spada coś błyszczącego. Pytają mnie: „Co to może być?”, a ja
pytaniem na pytanie: „MiGi dawno
wystartowały?” Huk ich silników był słyszalny więc ja rzuciłem przypuszczenie:
„MiGi odrzuciły dodatkowe
zbiorniki”. Dopiero potem się wyjaśniło, że spadały szczątki samolotu-szpiega.
Przyjeżdżamy na SD, podaja mi słuchawkę telefonu, a na kablu
zastępca dowodzącego lotnictwem WOPK, generał Siemienow. Mówi, że „Sawickij liczył na was Mientjukow, a wy…”
Odpowiedziałem mu – „Jak mnie naprowadzali, tak działałem.” Nie dokończyłem, bo
na ekranach radiolokatorów znów pojawił się cel. Zapytano mnie: „Polecicie raz
jeszcze?” „A jaka może być na ten temat rozmowa?” – odpowiedziałem.
W tym czasie U-2
był już unieszkodliwiony, ale o tym na SD A WOPK nie wiedziano, bo Woronow
zamarudził z meldunkiem pół godziny. W dywizjonie, którym dowodził mjr Szugajew
wzięto za cel dwa wysłane na przechwyt U-2 samoloty MiG-19 pilotowane przez
kpt. pil. Borysa Ajwazjanowa i st. por. pil. Siergieja Safronowa. I otworzyli
ogień. Samolot Safronowa został trafiony, lotnik zginął. Borys Ajwazjanow
wymanewrował pocisk, który przeszedł obok.
W czasie tych działań
zmierzających do zestrzelenia amerykańskiego samolotu szpiegowskiego
wystrzelono 14 rakiet.
Odkrycie
kart
A ze stolicy ZSRR do
Swierdłowska o godzinie 12:00 MSK wystartował samolot Tu-104. To była pierwsza
maszyna, którą odprawiono z Wnukowa, po ogłoszeniu „uziemienia” całego
lotnictwa cywilnego, wprowadzonego o 8-mej rano. W Moskwie zebrała się solidna
komisja – weszli do niej pracownicy aparatu KC KPZR, kontrwywiadu wojskowego
KGB, oficerowie i generałowie Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych i Sztabu
Głównego WOPK. Przed nimi stanęło zadanie: przeanalizować działanie jednostek
wojskowych WOPK oraz zebranie i dostarczenie do Moskwy szczątków U-2.
Swierdłowsk na kilka dni stał się centrum wydarzeń.
Wróćmy jeszcze raz do
wspomnień Igora Mientjukowa, próbującego atakować amerykańskiego intruza na Su-9:
Wkrótce po tym, jak stało się jasnym, że samolot – naruszyciel został
zestrzelony, na lotnisko do SD przyjechał dowódca lotnictwa A WOPK gen. mjr
Wowk. On mnie znał, służyliśmy razem w Centrum Szkolenia w Sawosliejce, i
dlatego powiedział: „Chwała Bogu, Mientjukow, że się wszystko udało”. Jemu chodziło
o to, że Powersa zestrzelono. Gdyby Amerykanin uciekł, to byłby z tego straszny
skandal.
2 maja rozmawiał ze mną telefonicznie (dlatego przybyłem na SD A
WOPK) gen. Sawickij. Polecił on zameldować o ataku naruszyciela a potem
powiedział, że gdyby nie Mientjukow, to intruz by uciekł. «Smok» uważał, że to
właśnie dzięki mojemu atakowi U-2
zaczął wykonywać manewry, które zapędziły go w sektor ognia rakietowców. Chociaż
on mógł zacząć nowy manewr w celu zrobienia nowych zdjęć.
Przyszło się tłumaczyć
także kpt. Borysowi Ajwazjanowi:
Kiedy zdarzyło się nieszczęście, to krążyło wiele pogłosek na
temat nie działających rzekomo na pokładach naszych samolotów urządzeń IFF
(identyfikowanie swój-wróg) – wspomina lotnik. – Jednakże przede wszystkim nie dopracowali
czegoś na ziemi. nadajnik „swój” w samolocie Safronowa działał i był włączony. Osobiście
go włączyłem. Naczalstwu łatwiej było zwalić wszystko na pilotów: oczywiście oni
byli najbardziej winni. Zaraz po powrocie podszedł do mnie jakiś nieznany mi
podpułkownik i dał dobrą radę: opisać wszystko jak było, póki pamięć jeszcze
świeża. Przydało mi się to, jak przybyła komisja, na czele której stał gen. Paweł Kuleszow. I zaczęto mnie ciągać
od jednego generalskiego gabinetu do drugiego. A każdy z nich kazał pisać oświadczenie
o tym, jak przebiegał lot bojowy. Ale w końcu obeszło się bez tego. kiedy w
gazetach opublikowano rozkaz o wyróżnieniu uczestników akcji przeciwko U-2, podszedł do mnie dowódca pułku i
powiedział: „I cóż – dla Sierioży nagroda – order, a dla ciebie – życie…”
Przybyła do Swierdłowska
komisja ustaliła, co następuje. Samolot-naruszyciel dokonał nielegalnego
przerwania granicy państwowej o godzinie 05:36 MSK. Leciał on na wysokości
18-21 km, z prędkością 720-780 km/h. Samolot został zestrzelony o godzinie
08:36 MSK przez 2. dywizjon 57. Brygady Rakiet OPLOT., dowodzonym przez mjr
Michaiła Woronowa.
Natomiast na temat śmierci
Siergieja Safronowa w meldunku do ministra obrony ZSRR mówi się, co następuje:
Dowodzący lotnictwem
myśliwskim A WOPK gen. mjr J. S. Bojek
o godzinie 08:43 MSK rozkazał podnieść z lotniska Kolcowo dwa samoloty MiG-19,
jednakże nie podał on tej informacji dowodzącemu i na CSD nie wiedziano przez
10 minut, że myśliwce są w powietrzu.
O godzinie 08:53 MSK, nawigator
lotnictwa myśliwskiego A WOPK płk P. S.
Tereszenko ujrzał na ekranie plansze tu parę MiG-ów 19 i nakazał im na
wysokości 11.000 m lecieć w kierunku ognia rakiet OPLOT. Potem już nie
naprowadzał ich… 9. samodzielny batalion radiotechniczny (dowódca – ppłk I. S. Riepin), kiedy już naruszyciel został zestrzelony, przez cały
czas podawał namiary do SD o lego locie na wysokości 19.000 m, podczas kiedy
faktycznie znajdowały się tam MiG-i 19 na wysokości 11.000 m.
Nieprowadzone myśliwce
wracały na lotnisko poprzez strefę ostrzału 4. dyw. rak. 57. B WOPK, którego
aparatura rozpoznawania samolotów stacji radiolokacyjnej P-12 była niesprawna. Mając
informację, że w powietrzu nie ma myśliwców, dywizjon (dowódca mjr A. W. Szugajew)
wziął je za samolot nieprzyjaciela i dał rozkaz odpalenia rakiet, zestrzelił MiG-19
pilotowanego przez st. por. S. P. Safronowa.
Przyczyną śmierci
lotnika była zła praca bojowego zestawu SD A WOPK. Dowódcy rodzajów wojsk i
służb nie informowali o przyjętych decyzjach na SD A WOPK, zaś ten z kolei nie
informował o nich dowódców jednostek i placówek. W 57. B WOPK nic nie wiedzieli
o myśliwcach znajdujących się w powietrzu. Dlatego też samolot st. por.
Safronowa został zestrzelony z włączonym urządzeniem IFF…
Teraz
jest oczywistym: główna przyczyną wszystkich problemów leży w braku koordynacji
działań, braku doświadczenia oficerów z ogniw dowodzenia, w samej natury
pojedynku w górnych warstwach stratosfery. Jakże mogły wszystkie SD pracować
synchronicznie, skoro takiej synchronizacji one nie osiągnęły? Pododdziały rakietowe
OPLOT. dopiero formowały się i one dopiero uczyły się współdziałania z
lotnictwem. I dlatego nie udało się uniknąć wpadki…
…W
maju 1960 roku został opublikowany rozkaz o wyróżnieniu żołnierzy, którzy
przerwali lot samolotu-szpiega (w rzeczywistości był to pierwszy rozkaz
podpisany przez Leonida Breżniewa,
który właśnie wtedy stał się przewodniczącym prezydium Rady Najwyższej ZSRR) a
dokładniej 21 żołnierzy odznaczono orderami i medalami. Order Czerwonego
Sztandaru otrzymał pośmiertnie st. por.
Siergiej Safronow (słowo „pośmiertnie” opuszczono) oraz dowódcy dywizjonów
rakietowych OPLOT.: Nikołaj Szełud’ko i Michaił Woronow.