Pierwsza
ofiara Kuby Rozpruwacza – Mary Ann Nichols
Klim Podkowa
Któż to nie słyszał o Kubie
Rozpruwaczu? Jego imię stało się kultowym, stał się centralną postacią
niezliczonej ilości powieści, jest głównym bohaterem lub jest wspominany w 30
filmach. W swych utworach ich autorzy starają się przebić jeden drugiego oryginalnością,
stawiają różnorakie hipotezy, co do tożsamości tego mordercy, w tym egzotyczne
i fantastyczne. Nie będziemy się tu zajmować mitologią. Podam tylko fakty i
suche cytaty z policyjnych protokołów.
Piekło
Londynu – Whitechapel
Whitechapel to same dno
Londynu. Ulice bez kanalizacji, domy bez fundamentów, niepozamiatane. Na
podwórzach pasą się świnie i krowy. Smród i zaduch. Pośród tej marności kwitły
grabieże, pijaństwo, gwałty i prostytucja. W 1888 roku, wedle danych policji,
we Whitechapel znajdowały się 62 burdele i ok. 1200 prostytutek. I to właśnie
tutaj, we Whitechapel w nocy 31.VIII.1888 roku znaleziono ciało 43-letniej
prostytutki Mary [Ann] Nichols – jak
się uważa pierwszej ofiary Kuby Rozpruwacza.
Inni
badacze obwiniają Rozpruwacza o 11 zbrodni, ale kanoniczna lista zawiera tylko
5 nazwisk.
Pierwsza
ofiara
Zabójstwa we Whitechapel nie
były rzadkością. I tak w dniu 7 sierpnia została zamordowana Martha Tabram (także prostytutka, 39
ciosów nożem, z czego 10 w szyję), ale zabójstwo Nichols było na tle tych
wydarzeń całkowicie wyjątkowe. Kobiecie poderżnięto gardło i przecięto powłoki brzuszne.
I chociaż kobietę zarżnięto pod oknami jednego z domów, to nikogo z mieszkańców
nie obudził jej krzyk o pomoc. Do rozwiązania zagadki tego okrutnego morderstwa
została powołana spec grupa złożona z trzech detektywów: Frederica Abberline’a, Henry’ego Moora i Waltera Andrewsa.
Druga
ofiara
8 września został znaleziony
trup Annie Chapman. Działanie
mordercy było podobne: gardło przecięto dwoma ciosami, odkryta i rozcięta jama
brzuszna z wyciętym jednym z organów. I choć morderstwo ujawniono o godzinie
5-tej rano, to miejsce zbrodni wcale nie było bezludne – ulica wychodziła na
plac targowy i o tej porze handlarze i kupcy śpieszyli tam, by zająć jak
najlepsze miejsca. Ale nikt nie był świadkiem tragedii i nikt nie widział
mordercy w zalanym krwią odzieniu. I ponownie znów nikt niczego nie słyszał.
Specjalna brygada zajmowała się już dwoma morderstwami.
29 września, pewna agencja
informacyjna otrzymała list, w których autor przypisywał sobie te dwa straszne
morderstwa, natrząsał się z policji i obiecał przedłużyć swoją „robotę”. List
był podpisany Jack the Ripper – Kuba
Rozpruwacz. Tak morderca nadał sobie imię.
Trzecia
ofiara
W dniu 30 września, około
godziny pierwszej w nocy Louis
Diemschutz w głuchym zaułku zobaczył leżące ciało. Podszedł doń i zapalił
zapałkę. Kobieta była martwa, jej szyja była rozcięta brzytwą. Jego krzyk
przyciągnął patrolującego konstabla. Jednak tym razem ofiara nie była
„wypatroszona” – najwidoczniej pojawił się Louis i pomieszał mordercy szyki i
uniemożliwił dokończenia „dzieła”. Kiedy do Diemschutza dotarło, że w momencie
w którym oglądał on trupa kobiety, jej morderca stał mu za plecami, to zatrząsł
się ze strachu. Policjanci szybko otoczyli cały rejon, zorganizowali obławę i
zatrzymali wszystkich podejrzanych. Ale zamiast zbrodniarza, po 20 minutach
marszu od miejsca tragedii zostały znalezione drugie zwłoki.
Czwarta
ofiara
Tutaj mordercy nikt nie
przeszkodził. Kobietę zabito, brzuch odkryty i rozcięty, i jak potem ustalił
lekarz – wycięto nerkę. Patrolujący rejon konstabl zeznał, że 15 minut temu
przechodził koło tego miejsca i trupa tam nie było. To oznaczało, że na
zabójstwo i rozcięcie zwłok morderca potrzebował około 10-12 minut.
Zwłoki zostały szybko
zidentyfikowane. Elizabeth Stride –
lat 44, prostytutka i Catherine Eddowes
– lat 46, nie profesjonałka, ale także kobieta lekkich obyczajów. To podwójne
zabójstwo stało się przełomem. Jeżeli wcześniej gazety informowały o
morderstwach na trzeciej stronie, to zabójstwom z 30 września poświęcono
pierwsze strony. Kuba Rozpruwacz stał się gwiazdą prasy.
Gwiazdorski
maniak – Jack the Ripper stał się głównym czy drugoplanowym bohaterem 30 filmów
fabularnych, z których niemiecki „Gabinet figur woskowych” w reżyserii Paula Leni został nakręcony w 1924
roku. Poza tym wspomina się o nim w 26 dziełach literackich, 4 grach
komputerowych, z których jedna – „The Order 1886” – została wypuszczona w 2016
roku. Temat Kuby Rozpruwacza został wykorzystany w 27 dziełach muzycznych – po
raz pierwszy w 1928 roku w operze „Lulu” Albana
Berga.
Oddźwięk
Na Scotland Yard runęła lawina
listów z radami jak ująć przestępcę. Setki „rozpruwaczy” przyznawało się do
„autorstwa” tych zbrodni. Z tego zbioru makulatury wybrano dwa listy, które
(jak się zakłada) napisał Kuba Rozpruwacz. W pierwszym mówiło się o detalach
zbrodni nieznanych szerokiej publiczności, do drugiego załączono połówkę nerki
(drugą połowę, jak twierdził autor, on usmażył i zjadł).
Londyn zalała fala strachu.
Kobiety zaczęły nosić ze sobą gwizdki do wzywania policji, zaś sklepy
reklamowały damskie noże i pistolety, stalowe gorsety. We Whitechapel
prostytutki wzbraniały się wychodzić do „pracy” po zapadnięciu zmroku.
Powstała obywatelska
organizacja Komitet Czujności Dzielnicy Whitechapel[1],
dla której pracowali dwaj wynajęci detektywi do poszukiwań maniakalnego
mordercy i zorganizowania patroli uzupełniających. Sprawa Kuby Rozpruwacza
stała się obiektem nacisków w parlamencie i dosięgła nawet Buckingham Palace.
Królowa Wielkiej Brytanii urządziła „wygawor” swemu premierowi i w czasie swego
wystąpienia wyraziła niezadowolenie z pracy londyńskiej policji.
Groźba
wybuchu niezadowolenia
Zwrócenie uwagi królowej Wiktorii na sprawę Kuby Rozpruwacza miało
swe przyczyny. Podstawę zasiedlenia Whitechapel stanowili emigranci, uciekinierzy
wojenni i przed głodem, uciekinierzy z zasiedlonych miejsc tylko po to, by
uratować swe życie, którzy przybyli do Londynu z węzełkiem w rękach. To była
doskonała gleba nie tylko dla przestępczości, ale także niepokojów społecznych,
których Anglia przeżyła niemało. Nie minęło jeszcze 100 lat, jak zamieszki w
Londynie zdławiono przy pomocy wojska. W 1815 roku, władze miejskie utraciły
kontrolę nad West Endem, kiedy to zbuntowana czerń grabiła domy, pałace, w tym
ministerialne, płonęły całe kwartały.
I oto we Whitechapel mówi się
otwarcie, że „władza na nas pluje, zabójcy nikt nie szuka”. Zagrożenie buntem
społecznym było bardziej niż realne. Stopień niezadowolenia zbliżał się do
anarchii, pojawili się specjaliści od eksplodujących „maszyn piekielnych”. W
rejonie podwójnego zabójstwa znaleziono na murach antysemickie napisy. Przybyły
na miejsce wysoki urzędnik policji nakazuje natychmiast je zatrzeć obawiając
się, że wywołają one pogromy Żydów.
Tak więc powodów do wybuchu
społecznego niezadowolenia było aż nadto. A teraz coś-niecoś o londyńskiej
policji.
W
społeczeństwie policji nie lubiano. Nadany im przydomek „bobbies” miał swój
negatywny wydźwięk, aczkolwiek sama nazwa pochodzi od imienia sir Roberta (Boba) Peela – twórcy
nowoczesnej koncepcji policji.
Bobbies
Scotland Yard został założony
w 1829 roku. Życie londyńskich policjantów łatwe nie było. Dyżury od 9
wieczorem do 6 rano albo 15 godzin za dnia. Dnia wolnego nie przewidywano,
emerytury – też. Płacili mało. Na służbę konstabl szedł z pałką i gwizdkiem do
wezwania pomocy. Dopiero po 1884 roku, po zamordowaniu dwóch policjantów na
służbie, zaczęto wydawać im rewolwery, ale to tylko wychodzącym na nocne
patrole.
Na nich ustawicznie napadano,
i to nie tylko przestępcy. Dochodziło niejednokrotnie do zatargów pomiędzy
policją a wojskowymi. Atakowali ich również strażacy, kiedy zastawali ich na
gaszeniu ognia (no bo odbierali im chleb!). Konstabli stojących na drodze
niejednokrotnie „zwyczajnie” potrącali woźnice.
Zrozumiałym jest, że do tej
roboty nie szli sami najlepsi przedstawiciele brytyjskiego społeczeństwa. W
pierwszych latach policjantów karano za pijaństwo, kradzieże i wymuszanie
haraczy u zatrzymanych. Mówiąc krótko, policjantów nie lubili. Nadany im
przydomek „bobby” miało swój negatywny sens. Tępawy inspektor Lestrade z powieści sir Arthura Conan Doyle’a – był właśnie
takim echem traktowania policji przez Londyńczyków. Każda gazeta miała za punkt
honoru pastwienie się nad Scotland Yardem za wszystkie błędy policji.
Tak więc sprawa Kuby
Rozpruwacza stała się dla londyńskiej policji nie sprawą honoru i prestiżu, ale
także swoistym sprawdzianem jej profesjonalizmu.
Scotland
Yard kontra Rozpruwacz
Poszukiwania przestępcy
przybrały globalny charakter. Do Whitechapel skierowano dodatkowe siły. Teren
patrolowało 300 policjantów mundurowych i 120 wywiadowców w cywilu. Po raz
pierwszy na ulicach pojawiły się patrole z psami. Zastosowano także polowanie z
przynętą: funkcjonariusze przebierali się w kobiece stroje i spacerowali po
nocnym Whitechapel. Ale zamiast przestępcy policjanci znaleźli w dniu 9
października kolejnego zmasakrowanego trupa kobiety.
Piąta
ofiara
Została zamordowana 25-letnia Mary Kelley. W tym czasie prostytutki
bały się wychodzić w nocy na ulicę, a skoro tak, to Rozpruwacz przyszedł do
niej do domu. Czasu tym razem miał aż nadto – całą noc – i literalnie
wypatroszył on swą ofiarę: wyciął serce, nerki, a kawałki ciała rozłożył po
mieszkaniu. No i znów nikt niczego nie widział, nikt niczego nie słyszał… Pod
kierownictwem londyńskiej policji tron nie tyle się chwiał, ile po prostu się
walił. Jeszcze jedno zabójstwo i w miejsce Kuby Rozpruwacza powieszą ich
samych.
Jednakże Mary Kelley okazała
się być ostatnią ofiarą tego maniaka. Oczywiście morderstwa we Whitechapel się
nie skończyły, ale kobiet już nie krojono na sztuki. Niektórzy badacze
przypisują Rozpruwaczowi 11 ofiar, ale ilość zamordowanych kobiet w jego
przypadku ograniczyła się do kanonicznej piątki. Scotland Yard jeszcze przez
długie lata szukał mordercy, przesłuchano ponad 2000 ludzi, 80 aresztowano, ale
żadnej osobie niczego nie udowodniono.
Fenomen
Rozpruwacza
Rzecz oczywista, Kuba Rozpruwacz
nie był pierwszym seryjnym zabójcą i oczywiście nie ostatnim. Współcześni
maniakalni zbrodniarze ilość swych ofiar liczą w dziesiątki, jednakże nie mają
co liczyć na światowy rozgłos. Żaden z nich nie potrafił tak poruszyć
społeczeństwa jak Rozpruwacz. Tuż po whitechapelskiej serii zbrodni, brytyjski
parlament zajął się rozwiązywaniem problemów mieszkańców londyńskich slumsów.
Sprawa Kuby Rozpruwacza wyszła
na dobre londyńskiej policji. Ilość „bobbies” wzrosła do 13.000 osób, w
Scotland Yardzie pojawił się wydział kryminalny, zakład medycyny sądowej, która
powstała już jako osobna gałąź wiedzy, w policji państwowej pojawił się
specjalista medycyny sądowej, została przyjęta systematyka identyfikacji
przestępców wg odcisków palców i powstawały kartoteki przestępców. Na początku
XX wieku, dzięki osprzętowaniu technicznemu Scotland Yard wyprzedził znacznie
analogiczne służby w USA i Europie.
Co zaś się tyczy prawdziwego
nazwiska mordercy, to chociaż w każdym roku pojawiały się coraz to nowe
artykuły pod krzyczącymi nagłówkami „Ustalono nazwisko Kuby Rozpruwacza!” to
historycy uważają, że jego prawdziwego nazwiska nie poznamy już nigdy.
Opinie z KKK
Moim skromnym zdaniem nie powinno się nagłaśniać
zbrodni, prowadzi to do popularności zbrodni i zbrodniarza. Ne wspomnę już o
naśladowcach. Chociaż z drugiej strony to część życia i na pewno nie możemy
udawać, że dany przypadek nie miał miejsca. (K A ZE K)
Ta sprawa była prowadzona niekompetentnie i
nieudolnie. Ale policja dopiero raczkowała i nie ma co się dziwić, że nie
złapano Kuby albo... Julki Rozpruwaczki. Swoją drogą również jestem zdania, że
to mogła być równie dobrze kobieta... Zauważcie, że sir Arthur Conan-Doyle nie
skonfrontował Sherlocka Holmesa z Rozpruwaczem - czyż to nie jest ciekawe? (Daniel Laskowski)
Chciałbym tylko przypomnieć tutaj ciekawą hipotezę
dr. Miloša Jesenský’ego, że Kuba Rozpruwacz był… Kosmitą, który dokonywał
wiwisekcji na ludziach, a szczególnie na kobietach. Teraz Kosmici dokonują tzw.
cattle mutilations w nieznanym celu. (Arystokles)
Zob. także:
Źródło – „Archiwy XX wieka” nr
3/2017, ss. 3-5
Przekład z rosyjskiego -
©R.K.F. Leśniakiewicz