Powered By Blogger

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Kuba Rozpruwacz: bez mitów, teorii i legend

Pierwsza ofiara Kuby Rozpruwacza – Mary Ann Nichols


Klim Podkowa


Któż to nie słyszał o Kubie Rozpruwaczu? Jego imię stało się kultowym, stał się centralną postacią niezliczonej ilości powieści, jest głównym bohaterem lub jest wspominany w 30 filmach. W swych utworach ich autorzy starają się przebić jeden drugiego oryginalnością, stawiają różnorakie hipotezy, co do tożsamości tego mordercy, w tym egzotyczne i fantastyczne. Nie będziemy się tu zajmować mitologią. Podam tylko fakty i suche cytaty z policyjnych protokołów.


Piekło Londynu – Whitechapel


Whitechapel to same dno Londynu. Ulice bez kanalizacji, domy bez fundamentów, niepozamiatane. Na podwórzach pasą się świnie i krowy. Smród i zaduch. Pośród tej marności kwitły grabieże, pijaństwo, gwałty i prostytucja. W 1888 roku, wedle danych policji, we Whitechapel znajdowały się 62 burdele i ok. 1200 prostytutek. I to właśnie tutaj, we Whitechapel w nocy 31.VIII.1888 roku znaleziono ciało 43-letniej prostytutki Mary [Ann] Nichols – jak się uważa pierwszej ofiary Kuby Rozpruwacza.


Inni badacze obwiniają Rozpruwacza o 11 zbrodni, ale kanoniczna lista zawiera tylko 5 nazwisk.

Pierwsza ofiara


Zabójstwa we Whitechapel nie były rzadkością. I tak w dniu 7 sierpnia została zamordowana Martha Tabram (także prostytutka, 39 ciosów nożem, z czego 10 w szyję), ale zabójstwo Nichols było na tle tych wydarzeń całkowicie wyjątkowe. Kobiecie poderżnięto gardło i przecięto powłoki brzuszne. I chociaż kobietę zarżnięto pod oknami jednego z domów, to nikogo z mieszkańców nie obudził jej krzyk o pomoc. Do rozwiązania zagadki tego okrutnego morderstwa została powołana spec grupa złożona z trzech detektywów: Frederica Abberline’a, Henry’ego Moora i Waltera Andrewsa.


Druga ofiara


8 września został znaleziony trup Annie Chapman. Działanie mordercy było podobne: gardło przecięto dwoma ciosami, odkryta i rozcięta jama brzuszna z wyciętym jednym z organów. I choć morderstwo ujawniono o godzinie 5-tej rano, to miejsce zbrodni wcale nie było bezludne – ulica wychodziła na plac targowy i o tej porze handlarze i kupcy śpieszyli tam, by zająć jak najlepsze miejsca. Ale nikt nie był świadkiem tragedii i nikt nie widział mordercy w zalanym krwią odzieniu. I ponownie znów nikt niczego nie słyszał. Specjalna brygada zajmowała się już dwoma morderstwami.
29 września, pewna agencja informacyjna otrzymała list, w których autor przypisywał sobie te dwa straszne morderstwa, natrząsał się z policji i obiecał przedłużyć swoją „robotę”. List był podpisany Jack the RipperKuba Rozpruwacz. Tak morderca nadał sobie imię.


Trzecia ofiara


W dniu 30 września, około godziny pierwszej w nocy Louis Diemschutz w głuchym zaułku zobaczył leżące ciało. Podszedł doń i zapalił zapałkę. Kobieta była martwa, jej szyja była rozcięta brzytwą. Jego krzyk przyciągnął patrolującego konstabla. Jednak tym razem ofiara nie była „wypatroszona” – najwidoczniej pojawił się Louis i pomieszał mordercy szyki i uniemożliwił dokończenia „dzieła”. Kiedy do Diemschutza dotarło, że w momencie w którym oglądał on trupa kobiety, jej morderca stał mu za plecami, to zatrząsł się ze strachu. Policjanci szybko otoczyli cały rejon, zorganizowali obławę i zatrzymali wszystkich podejrzanych. Ale zamiast zbrodniarza, po 20 minutach marszu od miejsca tragedii zostały znalezione drugie zwłoki.


Czwarta ofiara


Tutaj mordercy nikt nie przeszkodził. Kobietę zabito, brzuch odkryty i rozcięty, i jak potem ustalił lekarz – wycięto nerkę. Patrolujący rejon konstabl zeznał, że 15 minut temu przechodził koło tego miejsca i trupa tam nie było. To oznaczało, że na zabójstwo i rozcięcie zwłok morderca potrzebował około 10-12 minut.

Zwłoki zostały szybko zidentyfikowane. Elizabeth Stride – lat 44, prostytutka i Catherine Eddowes – lat 46, nie profesjonałka, ale także kobieta lekkich obyczajów. To podwójne zabójstwo stało się przełomem. Jeżeli wcześniej gazety informowały o morderstwach na trzeciej stronie, to zabójstwom z 30 września poświęcono pierwsze strony. Kuba Rozpruwacz stał się gwiazdą prasy.

Gwiazdorski maniak – Jack the Ripper stał się głównym czy drugoplanowym bohaterem 30 filmów fabularnych, z których niemiecki „Gabinet figur woskowych” w reżyserii Paula Leni został nakręcony w 1924 roku. Poza tym wspomina się o nim w 26 dziełach literackich, 4 grach komputerowych, z których jedna – „The Order 1886” – została wypuszczona w 2016 roku. Temat Kuby Rozpruwacza został wykorzystany w 27 dziełach muzycznych – po raz pierwszy w 1928 roku w operze „Lulu” Albana Berga.

Oddźwięk


Na Scotland Yard runęła lawina listów z radami jak ująć przestępcę. Setki „rozpruwaczy” przyznawało się do „autorstwa” tych zbrodni. Z tego zbioru makulatury wybrano dwa listy, które (jak się zakłada) napisał Kuba Rozpruwacz. W pierwszym mówiło się o detalach zbrodni nieznanych szerokiej publiczności, do drugiego załączono połówkę nerki (drugą połowę, jak twierdził autor, on usmażył i zjadł).

Londyn zalała fala strachu. Kobiety zaczęły nosić ze sobą gwizdki do wzywania policji, zaś sklepy reklamowały damskie noże i pistolety, stalowe gorsety. We Whitechapel prostytutki wzbraniały się wychodzić do „pracy” po zapadnięciu zmroku.

Powstała obywatelska organizacja Komitet Czujności Dzielnicy Whitechapel[1], dla której pracowali dwaj wynajęci detektywi do poszukiwań maniakalnego mordercy i zorganizowania patroli uzupełniających. Sprawa Kuby Rozpruwacza stała się obiektem nacisków w parlamencie i dosięgła nawet Buckingham Palace. Królowa Wielkiej Brytanii urządziła „wygawor” swemu premierowi i w czasie swego wystąpienia wyraziła niezadowolenie z pracy londyńskiej policji.


Groźba wybuchu niezadowolenia


Zwrócenie uwagi królowej Wiktorii na sprawę Kuby Rozpruwacza miało swe przyczyny. Podstawę zasiedlenia Whitechapel stanowili emigranci, uciekinierzy wojenni i przed głodem, uciekinierzy z zasiedlonych miejsc tylko po to, by uratować swe życie, którzy przybyli do Londynu z węzełkiem w rękach. To była doskonała gleba nie tylko dla przestępczości, ale także niepokojów społecznych, których Anglia przeżyła niemało. Nie minęło jeszcze 100 lat, jak zamieszki w Londynie zdławiono przy pomocy wojska. W 1815 roku, władze miejskie utraciły kontrolę nad West Endem, kiedy to zbuntowana czerń grabiła domy, pałace, w tym ministerialne, płonęły całe kwartały.

I oto we Whitechapel mówi się otwarcie, że „władza na nas pluje, zabójcy nikt nie szuka”. Zagrożenie buntem społecznym było bardziej niż realne. Stopień niezadowolenia zbliżał się do anarchii, pojawili się specjaliści od eksplodujących „maszyn piekielnych”. W rejonie podwójnego zabójstwa znaleziono na murach antysemickie napisy. Przybyły na miejsce wysoki urzędnik policji nakazuje natychmiast je zatrzeć obawiając się, że wywołają one pogromy Żydów.

Tak więc powodów do wybuchu społecznego niezadowolenia było aż nadto. A teraz coś-niecoś o londyńskiej policji.

W społeczeństwie policji nie lubiano. Nadany im przydomek „bobbies” miał swój negatywny wydźwięk, aczkolwiek sama nazwa pochodzi od imienia sir Roberta (Boba) Peela – twórcy nowoczesnej koncepcji policji.

Bobbies


Scotland Yard został założony w 1829 roku. Życie londyńskich policjantów łatwe nie było. Dyżury od 9 wieczorem do 6 rano albo 15 godzin za dnia. Dnia wolnego nie przewidywano, emerytury – też. Płacili mało. Na służbę konstabl szedł z pałką i gwizdkiem do wezwania pomocy. Dopiero po 1884 roku, po zamordowaniu dwóch policjantów na służbie, zaczęto wydawać im rewolwery, ale to tylko wychodzącym na nocne patrole.

Na nich ustawicznie napadano, i to nie tylko przestępcy. Dochodziło niejednokrotnie do zatargów pomiędzy policją a wojskowymi. Atakowali ich również strażacy, kiedy zastawali ich na gaszeniu ognia (no bo odbierali im chleb!). Konstabli stojących na drodze niejednokrotnie „zwyczajnie” potrącali woźnice.

Zrozumiałym jest, że do tej roboty nie szli sami najlepsi przedstawiciele brytyjskiego społeczeństwa. W pierwszych latach policjantów karano za pijaństwo, kradzieże i wymuszanie haraczy u zatrzymanych. Mówiąc krótko, policjantów nie lubili. Nadany im przydomek „bobby” miało swój negatywny sens. Tępawy inspektor Lestrade z powieści sir Arthura Conan Doyle’a – był właśnie takim echem traktowania policji przez Londyńczyków. Każda gazeta miała za punkt honoru pastwienie się nad Scotland Yardem za wszystkie błędy policji.

Tak więc sprawa Kuby Rozpruwacza stała się dla londyńskiej policji nie sprawą honoru i prestiżu, ale także swoistym sprawdzianem jej profesjonalizmu.


Scotland Yard kontra Rozpruwacz


Poszukiwania przestępcy przybrały globalny charakter. Do Whitechapel skierowano dodatkowe siły. Teren patrolowało 300 policjantów mundurowych i 120 wywiadowców w cywilu. Po raz pierwszy na ulicach pojawiły się patrole z psami. Zastosowano także polowanie z przynętą: funkcjonariusze przebierali się w kobiece stroje i spacerowali po nocnym Whitechapel. Ale zamiast przestępcy policjanci znaleźli w dniu 9 października kolejnego zmasakrowanego trupa kobiety.  


Piąta ofiara


Została zamordowana 25-letnia Mary Kelley. W tym czasie prostytutki bały się wychodzić w nocy na ulicę, a skoro tak, to Rozpruwacz przyszedł do niej do domu. Czasu tym razem miał aż nadto – całą noc – i literalnie wypatroszył on swą ofiarę: wyciął serce, nerki, a kawałki ciała rozłożył po mieszkaniu. No i znów nikt niczego nie widział, nikt niczego nie słyszał… Pod kierownictwem londyńskiej policji tron nie tyle się chwiał, ile po prostu się walił. Jeszcze jedno zabójstwo i w miejsce Kuby Rozpruwacza powieszą ich samych.

Jednakże Mary Kelley okazała się być ostatnią ofiarą tego maniaka. Oczywiście morderstwa we Whitechapel się nie skończyły, ale kobiet już nie krojono na sztuki. Niektórzy badacze przypisują Rozpruwaczowi 11 ofiar, ale ilość zamordowanych kobiet w jego przypadku ograniczyła się do kanonicznej piątki. Scotland Yard jeszcze przez długie lata szukał mordercy, przesłuchano ponad 2000 ludzi, 80 aresztowano, ale żadnej osobie niczego nie udowodniono.


Fenomen Rozpruwacza


Rzecz oczywista, Kuba Rozpruwacz nie był pierwszym seryjnym zabójcą i oczywiście nie ostatnim. Współcześni maniakalni zbrodniarze ilość swych ofiar liczą w dziesiątki, jednakże nie mają co liczyć na światowy rozgłos. Żaden z nich nie potrafił tak poruszyć społeczeństwa jak Rozpruwacz. Tuż po whitechapelskiej serii zbrodni, brytyjski parlament zajął się rozwiązywaniem problemów mieszkańców londyńskich slumsów.

Sprawa Kuby Rozpruwacza wyszła na dobre londyńskiej policji. Ilość „bobbies” wzrosła do 13.000 osób, w Scotland Yardzie pojawił się wydział kryminalny, zakład medycyny sądowej, która powstała już jako osobna gałąź wiedzy, w policji państwowej pojawił się specjalista medycyny sądowej, została przyjęta systematyka identyfikacji przestępców wg odcisków palców i powstawały kartoteki przestępców. Na początku XX wieku, dzięki osprzętowaniu technicznemu Scotland Yard wyprzedził znacznie analogiczne służby w USA i Europie.

Co zaś się tyczy prawdziwego nazwiska mordercy, to chociaż w każdym roku pojawiały się coraz to nowe artykuły pod krzyczącymi nagłówkami „Ustalono nazwisko Kuby Rozpruwacza!” to historycy uważają, że jego prawdziwego nazwiska nie poznamy już nigdy.


Opinie z KKK


Moim skromnym zdaniem nie powinno się nagłaśniać zbrodni, prowadzi to do popularności zbrodni i zbrodniarza. Ne wspomnę już o naśladowcach. Chociaż z drugiej strony to część życia i na pewno nie możemy udawać, że dany przypadek nie miał miejsca. (K A ZE K)

Ta sprawa była prowadzona niekompetentnie i nieudolnie. Ale policja dopiero raczkowała i nie ma co się dziwić, że nie złapano Kuby albo... Julki Rozpruwaczki. Swoją drogą również jestem zdania, że to mogła być równie dobrze kobieta... Zauważcie, że sir Arthur Conan-Doyle nie skonfrontował Sherlocka Holmesa z Rozpruwaczem - czyż to nie jest ciekawe? (Daniel Laskowski)

Chciałbym tylko przypomnieć tutaj ciekawą hipotezę dr. Miloša Jesenský’ego, że Kuba Rozpruwacz był… Kosmitą, który dokonywał wiwisekcji na ludziach, a szczególnie na kobietach. Teraz Kosmici dokonują tzw. cattle mutilations w nieznanym celu.  (Arystokles)


Zob. także:


Źródło – „Archiwy XX wieka” nr 3/2017, ss. 3-5
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz



[1] Whitechapel Vigilance Committee.