Ledwie kończy się lipiec – w
którym według niektórych przepowiedni świat miał się skończyć, już nawet nie
pamiętam od czego – a już w Sieci pojawiły się następne banialuki na temat
kolejnego (którego to z kolei?) końca świata. Otóż na witrynach księgarskich w
USA pojawiło się wznowienie książczyny pt. „The Age of Cataclysm” – profetyczne
opracowanie z 1974 roku, autorstwa znanych Czytelnikowi autorów: Alfreda Lambremonta Webre’a, J. D. i Philippa Lissów – wedle których
zginiemy wskutek bliskiego przejścia koło Ziemi tzw. brązowego karła – nieodpalonej gwiazdy, co mam mieć miejsce w 2013 roku. Dzieło to kosztuje 171,80 USD – czyli całkiem słono.
No, ale za sensacje trzeba płacić. A im bardziej absurdalne tym więcej!
Wydawca zachwala ją jako
“klasyczną, profetyczną i historyczną pracę, jedną z książek, w których
zintegrowano nauki o Ziemi (geologia, sejsmologia) z parapsychologią w celu
oceny nadchodzących zmian na Ziemi, a które to zmiany przewidywał parapsycholog
i uzdrowiciel Edgar Cayce
(1877-1945).
Przepowiednie w „Age…” dotyczą
jego readings mówiących o latach
2012-2013, a w szczególności roku 2013, kiedy to ma dojść do bliskiego przelotu
brązowego karła towarzyszącego Słońcu, którego peryhelium znajdować się ma w
pobliżu naszej dziennej gwiazdy. Ten brązowy karzeł towarzyszący naszemu Słońcu
jest znany historycznie jako „Zaginiona Gwiazda Czasu i Mitów”, „Nibiru” czy
„Planeta X”.
W „Age…” analizuje się
przepowiednie Edgara Cayce’a pod kątem tego:
1. Co się
stanie w czasie destrukcyjnego przelotu brązowego karła przez Układ Słoneczny w
roku 2013;
2. Co się
stanie z nami w przypadku impaktu brązowego karła w świetle nauk o Ziemi;
3. Dokumentuje
zniszczenia i dewastację, która może się zdarzyć w najgorszym scenariuszu tego
przejścia.
W Epilogu ukazana jest wizja
nowego Tysiąclecia, w którym Ludzkość po oczyszczającym kataklizmie dozna
transformacji dla nowej, pozytywnej Przyszłości, a które to proroctwo wciąż pozostaje
w mocy pomimo 37 lat, które upłynęły od czasu pierwszego wydania tej książki.
---oooOooo---
To się nazywa robienie biznesu na
ludzkiej naiwności i głupocie. Nie wiem, czy ludzie naprawdę są tak naiwni, by
dać prawie 180 dolców za książkę z proroctwami + koszty przesyłki, które nie
wiadomo, czy się sprawdziły i czy się kiedykolwiek sprawdzą.
Nie będę się wdawał w polemiki ze
stronnikami Caycego, bo wystarczy sama astronomia. Na temat Planety X, Nibiru
czy jak tam zwą jeszcze tego brązowego karła czy planetarnego olbrzyma wypisano
morze atramentu i problem z nim polega na tym, że… - jeszcze go nikt nie
znalazł do dnia dzisiejszego!
Porównanie wielkości Ziemi, Jowisza, brązowego karła, gwiazdy o niskiej masie (np. Proxima, Gliese 229B) i Słońca
A powinien, zakładając, że takowy jest
towarzyszem Słońca!
Brązowy
karzeł - według Wikipedii - to obiekt
gwiazdopodobny o masie zbyt małej (poniżej 8% masy Słońca – 80 mas Jowisza), by
mogły zachodzić w nim reakcje przemiany wodoru w hel, które są głównym źródłem
energii gwiazd ciągu głównego. Od gazowych planet odróżnia je to, że są zdolne
do syntezy deuteru przynajmniej na początku istnienia i często występują
samotnie w przestrzeni. Określa się je czasem (potocznie) mianem niewypałów,
nieudanych gwiazd bądź superplanet.
Pierwszego
brązowego karła, Gliese 229B, zidentyfikowano w 1995 roku.
Szacuje
się, że w naszej Galaktyce istnieje dwukrotnie więcej brązowych karłów niż
zwykłych gwiazd, ale ich łącza masa stanowi do 15% masy Galaktyki.
Mechanizm
powstawania brązowych karłów nie jest jeszcze całkowicie znany. Uważa się, że
brązowe karły powstają podobnie jak gwiazdy czyli w wyniku kolapsu obłoku
molekularnego ale biorąc pod uwagę stosunkowo niewielką masę brązowych karłów w
porównaniu z „pełnymi” gwiazdami jest mało prawdopodobne aby obłok molekularny
o masie brązowego karła mógł scalić się w taki sam sposób jak większe obłoki z
których powstają gwiazdy i całe układy planetarne. Prawdopodobne jest, że
powstają one w większych obłokach molekularnych obracających się z dużą
prędkością w których w pewnym momencie w przestrzeń kosmiczną zostaje wyrzucona
część sformowanego już obłoku z którego w późniejszym czasie powstaje brązowy
karzeł. Możliwe jest, że z jednego obłoku molekularnego może być wyrzuconych
więcej niż jeden późniejszy brązowy karzeł, co może tłumaczyć dużą ilość brązowych
karłów we Wszechświecie.
Najczęściej
stosowanym kryterium pozwalającym odróżnić brązowe karły od niezbyt masywnych
gwiazd jest obecność litu, który występuje w gwiazdach jedynie przez krótki
okres, na początku ich ewolucji. Zaraz po zapoczątkowaniu reakcji
termojądrowych gwiazdy szybko tracą swój zapas tego pierwiastka poprzez reakcję
7Li z jądrem wodoru (protonem), której produktem są dwie cząstki 4He.
Temperatura niezbędna do zajścia tej przemiany jest niewiele niższa od
temperatury potrzebnej do przemiany wodoru w hel. Ruchy konwekcyjne wewnątrz
gwiazdy sprawiają, że zużyty zostaje cały lit. W brązowych karłach pierwiastek
ten zazwyczaj występuje (choć obiekty o masie większej od 0,06 masy Słońca
„spalają” lit), tworząc w widmie łatwe do zaobserwowania linie, których nie ma
w widmie gwiazdy.
Brązowy karzeł - wizja artysty
Inną
charakterystyczną cechą brązowych karłów jest silniejsze promieniowanie w
podczerwieni niż w innych długościach fal.
Początkowo
źródłem energii brązowego karła o masie nie mniejszej niż 1,3% masy Słońca są reakcje
jądrowe z udziałem deuteru (D + p → ³He), albo litu (jeśli masa > 6% MS),
niewymagające tak wysokich temperatur jak pełny cykl protonowy. Po ich ustaniu
karzeł wydziela zgromadzone ciepło – jego jądro ogrzewa się wcześniej nawet do
kilku milionów kelwinów. Emituje głównie promieniowanie podczerwone oraz w
wąskim zakresie światło widzialne, nadające mu brązowawą barwę. Z czasem
brązowy karzeł stygnie, tym wolniej im większą ma masę, przeistaczając się w
czarnego karła.
Co z tego wynika? Ano wynika to, że
gdyby w Układzie Słonecznym był brązowy karzeł, to zostałby od dawna wykryty
przez teleskopy i sensory satelitów pracujące na podczerwieni. Tymczasem najbliższy
brązowy karzeł Wise 1828+2650 znajduje się w konstelacji Lutni w odległości 9
ly, drugi to Epsilon Indii Ba i Bb znajduje się w odległości 11,8
ly.
Jak nie brązowy karzeł, to brązowy
podkarzeł. Encyklopedyczna definicja takiego obiektu kosmicznego brzmi:
Brązowy
podkarzeł (ang. "sub-brown dwarf") – obiekt astronomiczny o masie
mniejszej niż minimalna masa brązowego karła (około 13 mas Jowisza), który
utworzył się w wyniku zagęszczenia obłoku pyłowo-gazowego, czyli jak gwiazda, a
nie jak planeta. W odróżnieniu od brązowych karłów, podkarły nie mają
wystarczającej masy, aby doszło w nich do fuzji deuteru. Jako że astronomowie
najczęściej obserwują obiekty już ukształtowane, różnica pomiędzy brązowym
podkarłem a planetą nie jest według tej definicji oczywista.
Według
innej definicji, brązowy podkarzeł to ciało niebieskie o masie planety, ale nie
obiegające żadnej gwiazdy. Taki obiekt nazywa się także "samotną" lub
"swobodną planetą" (ang. "free-floating planet"), albo
"planetą dziką" (ang. "rogue planet").
Kolejne
odkrycia interesujących obiektów astronomicznych zmuszają naukowców do
uściślenia stosowanej terminologii. Definicja planety z 2006 roku dotyczy
jedynie Układu Słonecznego, więc nie rozwiązuje problemu rozgraniczenia
planet-olbrzymów i brązowych karłów. Uczeni dzielą się zasadniczo na dwa obozy:
tych, którzy opierają definicję na sposobie powstania ciała niebieskiego i
tych, którzy uznają za kryterium podziału jego fizyczne właściwości.
Inną
kwestią jest nazewnictwo satelitów. Jeżeli ciało, które nie okrąża żadnej gwiazdy,
nazwiemy brązowym podkarłem, to obiekty które je okrążają będą planetami. Jeśli
jednak nazwiemy je planetą, to obiekty na jego orbicie nazwać trzeba będzie
księżycami. Choć oczywiście fizycznie w układzie nic się nie zmieni.
Obserwacje
przeprowadzone w podczerwieni przez Kosmiczny Teleskop Spitzera ujawniły
istnienie wielu słabo świecących obiektów, związanych z gromadami gwiazd,
szczególnie w obszarach ich formowania. Wiele z nich zostało później
zaliczonych do brązowych karłów, tylko nieliczne okazały się mieć dostatecznie
niskie masy, by być podkarłami. Encyklopedia pozasłonecznych układów
planetarnych obecnie stwierdza istnienie 13 potencjalnych obiektów tego typu. (Wikipedia)
Wędrująca planeta - wizja artysty
I jeszcze jedna informacja o samotnych
planetach:
Samotna
planeta (swobodna planeta) – obiekt o masie planetarnej, który został wyrzucony
z układu planetarnego, w którym powstał i nie jest związany grawitacyjnie z
żadną gwiazdą, brązowym karłem, czy podobnym obiektem. Istnieje hipoteza, że
istnieją także samotne obiekty o masie planetarnej, które nie pochodzą z systemów
planetarnych, powstały zaś samodzielnie poprzez zagęszczanie obłoku materii
międzygwiezdnej, podobnie jak gwiazdy. Międzynarodowa Unia Astronomiczna
zaproponowała dla nich nazwę brązowy podkarzeł.
Pierwsze
doniesienia o istnieniu takich ciał pojawiły się w 2000 roku, jednak odkrycia,
a także planetarna natura tych ciał budziła wątpliwości. Istnienie samotnych
planet było przedmiotem kontrowersji w środowisku naukowym do roku 2011, kiedy
znalezienie dziesięciu obiektów tego typu ogłosił zespół astronomów z
japońsko-nowozelandzkiej grupy MOA (Microlensing Observations in Astrophysics)
oraz współpracujących z nimi polskich naukowców z projektu wielkoskalowego
przeglądu nieba OGLE (Optical Gravitational Lensing Experiment). Planety
zostały znalezione dzięki zjawisku mikrosoczewkowania grawitacyjnego, gdzie za
tło przyjęto centrum Galaktyki. Dotychczasowe obserwacje sugerują, że
powstające układy planetarne są niestabilne i zjawisko wyrzucania z nich planet
może być powszechne, zaś liczba planet swobodnych okrążających jądro galaktyki
przekracza liczbę gwiazd, według niektórych szacunków w naszej Galaktyce może
być nawet 100 tysięcy razy więcej samotnych planet niż gwiazd. Encyklopedia
pozasłonecznych układów planetarnych wymienia obecnie (stan na 14 marca 2012)
13 potencjalnych samotnych planet.
Współczesna
technologia nie pozwala na bezpośrednią obserwację warunków, jakie mogą panować
na samotnych planetach. Dotychczasowa wiedza na ten temat jest wynikiem
spekulacji naukowych oraz symulacji. Podstawowym zagadnieniem jest próba
określenia temperatury panującej na powierzchni samotnych planet. Przypuszcza
się, że brak macierzystej gwiazdy nie musi mieć drastycznych skutków — gdyby
Jowisz znalazł się poza naszym Układem Słonecznym, temperatura górnych warstw jego
atmosfery obniżyłaby się o zaledwie 15 kelwinów. Jeśli planeta posiada wodorową
atmosferę, będzie potrafiła zatrzymać wystarczająco dużo ciepła, by na jej
powierzchni mogła istnieć woda w stanie ciekłym. Samotne planety typu
ziemskiego mogą przez długi czas pozostawać aktywne geologicznie, co
pozwoliłoby na utrzymanie ochronnej magnetosfery oraz występowanie zjawisk
wulkanicznych. (Wikipedia)
Wykazy tych planet znajdują się na
stronie - http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_unconfirmed_extrasolar_planets. A zatem brązowe
karły i podkarły nam nie zagrażają. Już prędzej czarne karły klasy widmowej TT –
czyli gwiazdy wypalone do cna, ale…
Czarny
karzeł to hipotetyczna gwiazda zdegenerowana powstająca, kiedy biały karzeł
wypala się już całkowicie i nie może emitować światła.
Według
obecnie akceptowanych teorii, gwiazda z czerwonego olbrzyma ewoluuje do stadium
białego karła. Ten z kolei traci w ciągu miliardów lat energię przez emisję
światła. Tym samym obniża swoją temperaturę i blask, gdyż nie wytwarza już
nowej energii przez reakcje jądrowe. W końcu biały karzeł staje się tak zimny,
że jego temperatura wyrównuje się z temperaturą otoczenia i gwiazda przestaje
świecić, stając się w ten sposób czarnym karłem.
Ponieważ
czas ostudzenia się białego karła do stanu czarnego karła szacowany jest jako
dłuższy niż obecny wiek wszechświata, forma ta prawdopodobnie jeszcze nie
istnieje. Nawet gdyby czarne karły istniały, byłyby bardzo trudne do wykrycia,
ponieważ z założenia emitują bardzo mało promieniowania. Być może dałoby się je
wykryć na skutek zaobserwowania ich oddziaływania grawitacyjnego. (Wikipedia)
Czy takie oddziaływanie obserwuje się w
granicach Układu Słonecznego? Nie, nie zaobserwowano, aczkolwiek taki pasaż
mógł mieć miejsce na jego peryferiach. Jego ślady widzimy do dziś dnia:
pierścienie Jowisza, Saturna, Uranu – ten ostatni toczy się po swej
wokółsłonecznej orbicie jak beczka, bowiem jego biegun znajduje się niemal w punkcie
przysłonecznym a drugi w odsłonecznym! Kolejnym śladem jest zwichrowana orbita
Plutona, która wskazuje na to, że był on kiedyś księżycem Neptuna… A skoro tak
było, to oznacza, że albo teoria jest fałszywa, albo wiek Wszechświata jest jeszcze
większy, niż to szacujemy.
A zatem w przeciwieństwie do asteroidów
i komet, które mogą nas zaatakować znienacka – bo niektóre z nich są tak ciemne,
że można je zaobserwować tylko w zakresie IR, te obiekty są wystarczająco duże
i świecące w zakresie IR, by je zaobserwować już z oddali. Nie dotyczy to
czarnych karłów, których temperatura równa się temperaturze otaczającej ich
próżni, czyli kilka kelwinów.
No, ale to wielbicieli badziewnych
sensacji już nie obchodzi. Oni święcie wierzą w to, co powie im jakiś natchniony
prorok, którego przepowiednie jakoś wciąż się nie sprawdzają, podobnie jak przepowiednie
Nostradamusa. Na tym polega jeden z
paradoksów ludzkiej psychiki. Bowiem bardzo lubimy się bać siedząc w ciepłym
domu, w domowych kapciach przed kominkiem. Stąd taka popularność horrorów i
thrillerów – szczególnie takich w wymiarze kosmicznym…