Trójkąt Bermudzki i rzekoma lokalizacja podwodnych piramid...
Igor Wołozniew
Ziemia
nadaje do Syriusza
Istnieje hipoteza, że wydarzenia
związane ze zniknięciami ludzi w Trójkącie Bermudzkim są spowodowane przez
infradźwięki, które w pewnych szczególnych okolicznościach generowane są w
morzu. Pod ich wpływem ludzie w panice opuszczają statki…
W styczniu 2011 roku w Trójkącie
Bermudzkim zarejestrowano potężny skok promieniowania gamma (γ) pochodzącego z
dna oceanu – z tego miejsca, gdzie znajdują się dziwne formacje w formie
piramidy. Co to za piramida – tego do dziś dnia nie wiadomo. Badania kęsa
odbitego od niej budulca pokazało, że wiek zagadkowej budowli nie przekracza 50
lat… (Na temat tych piramid pisałem już na tym blogu na - http://www.wszechocean.blogspot.com/2012/05/bermudzkie-piramidy-1.html
i dalsze - uwaga tłum.)
Nowe
tajemnice Trójkąta Bermudów
Gigantyczna piramida w wodach Oceanu
Atlantyckiego została odkryta przez znanego oceanologa W. Meiera w 1991 roku, w czasie hydroakustycznego sondowania dna. Wysokość
piramidy sięga do 300 m, a zatem niemal trzykrotnie przewyższa ona wysokość
Wielkiej Piramidy w Gizie. Na swojej konferencji prasowej uczony pokazał dwa
fragmenty materiału budowlanego odkute od piramidy, które przypominały swym
wyglądem szkło, a także mapy ukazujące dokładne miejsce położenia dziwnej
konstrukcji. W założeniu piramida ta została zbudowana przez Atlantydów,
których państwo istniało tam około 11.000 lat temu. (Piramidy te znajdują się
na dnie Atlantyku w lokalizacji opisanej współrzędnymi 30°N - 077°W – przyp.
tłum.)
Dalsze badania piramidy, a raczej
piramid, prowadzone były już niejawnie, ale pewne informacje przeciekły do
prasy. Z pewnych niezależnych i wiarygodnych źródeł dowiedziano się, że wiek
odłamków podwodnej piramidy liczy sobie nie więcej niż 50 lat!
Całkiem niedawno, w styczniu 2011
roku, rejon Oceanu Atlantyckiego, w którym znaleziono piramidy przyniósł
jeszcze jedną niespodziankę, a mianowicie – odnotowano tam istnienie potężnego
źródła promieniowania gamma. Amerykański badacz Steven Coyle w swoim artykule pt. „Anomalia w Atlantyku: dziwne
rzeczy w Trójkącie Bermudzkim – odkrycie Dawnych Braci czyli powrót Atlantydy?”
pisze, że anomalie tą odkrył pewien radioamator z Florydy w czasie próby
uzyskania połączenia ze swym przyjacielem na Puerto-Rico.
A wkrótce już dziesiątki
radioamatorów-krótkofalowców na Florydzie i na Karaibach bezskutecznie
usiłowali przebić się poprzez dziwne zakłócenia i nawiązać łączność. Sygnał
zakłócający był w diapazonie ELF (bardzo niskich częstotliwości), był bardzo
silny i stabilny. (Skoro był to sygnał w zakresie ELF – fal ultradługich, to
jakim cudem zakłócał pracę urządzeń nadawczo-odbiorczych działających na
częstotliwościach HF – fal krótkich??? Zachodziłby tutaj przypadek podobny do
tego ze Spitzbergenu w 1953 roku… – dop. tłum.) Był on odbierany doskonale
przez odbiorniki radiowe służące do nasłuchu radiowych pulsów od błyskawic.
Problem polegał na tym, że żadnych burz w tym rejonie nie było. Namiary
wskazywały na to, że źródło sygnału znajdowało się w oceanie.
Błysk promieniowania gamma w tym
rejonie Oceanu Atlantyckiego potwierdził rosyjski satelita Kosmos-2469. Mówiło się
to tym w oświadczeniu Wojsk Kosmicznych FR podanemu dla prasy. (Małe
wyjaśnienie – Kosmos-2469 to rosyjski wojskowy satelita wywiadowczy wczesnego
ostrzegania przed ICBM wystrzelony w 30 sierpnia 2010 roku, o godzinie 17:01
GMT w ramach programu OKO realizowanego przez Rosyjskie Wojska Kosmiczne. Satelita
wykrywa odpalenia ICBM przy pomocy teleskopu optycznego i czujników
podczerwieni, a zatem nie mógł on wykryć błysku promieniowania gamma. Nosi on
oznaczenie: 2010-049A/37170 – przyp. tłum.)
Dowództwo amerykańskiej US Navy
wysłało w rejon źródła promieniowania okręty wojenne i badawcze. Akwen ten
został przez nie zablokowany dla wszelkiego ruchu statków i samolotów.
Niezależni badacze zauważyli, że zablokowany akwen Atlantyku pokrywał się z
tym, w którym dr Meier odkrył tajemnicze, podwodne piramidy…
Czy
to Przybysze?
W związku z tym wspomniano jeszcze
jedną starą historię, która miała miejsce w tym rejonie Oceanu Atlantyckiego. W
latach 70. Amerykańscy wojskowi testowali przyrządy do dalekiej łączności
podwodnej. Na oceanie znajdował się okręt, który przyjmował sygnały wysyłane z
brzegu. W pewnym momencie przyjmowany sygnał się wyraźnie zmienił. Namierzono
współrzędne jego źródła – znajdowało się ono na dnie oceanu. Nie pozostało nic
innego jak przyjąć za pewnik, że ktoś znajdował się głęboko pod wodą, przyjął
sygnał z brzegu, zmienił jego charakterystykę, a potem przesłał na tejże samej
częstotliwości, co sygnał testowy – jakby chciał specjalnie ściągnąć na siebie
uwagę.
Nie udało się rozszyfrować
zagadkowego sygnału do dziś dnia. Według niektórych źródeł, próby dekryptażu
powtórzono w latach 80. przy użyciu EMC o bardzo dużej mocy obliczeniowej. Nie
ma wiadomości na temat rezultatów, ale badacze zjawisk anomalnych wyjaśnili, że
wojsko zaczęło jakieś roboty na dnie oceanicznym w tym rejonie, od których
przychodziły odbite sygnały. Nasuwa się wniosek, że tajne służby USA mogły
dowiedzieć się o podwodnej piramidzie o wiele wcześniej, niż odkrył je dr
Meier, i rozpocząć jej badania. Tak więc może istnieć związek pomiędzy piramidą
a odbitym sygnałem wychwyconym w latach 70. Nie widać także związku pomiędzy
piramida a tym niezwykłym rozbłyskiem promieniowania gamma.
Z
Ziemi wysyłają SOS
Wiosną 2011 roku, w amerykańskich
mediach pojawiła się sensacyjna wiadomość. W oceanie na wschód od Florydy, na
akwenie, na którym zaobserwowano rozbłysk gamma-radiacji, znaleziono obiekt w
kształcie piramidy, to samo „urządzenie sygnalizacyjne”, które dokonywało
badań. Wojskowi nurkowie oddzielili od obiektu wierzchnią część. (Chciałbym
zobaczyć nurka, który spuściłby się na głębokość ponad 1000 m – uwaga tłum.) W
newsie nazwano ją „zwornikiem”. Niektórzy specjaliści wyrazili przypuszczenie,
że „piramidalnym obiektem” mogła być piramida dr Meiera, zaś „zwornik” mógł być
jej „piramidonem” – kamieniem znajdującym się na jej czubku.
Artefakt został dostarczony do Dugway
AFB w Utah. (Właściwie Dugway Providing Ground – jest to poligon amerykańskich
systemów broni B i C na strzeżonym i odizolowanym terenie i środowisku. DPG
służy także jako baza dla Sił Rezerwowych US Army i jako poligon dla Gwardii
Narodowej oraz poligon doświadczalny USAF. DPG podlega bezpośrednio ATEC. W tej
chwili teren DPG jest używany do przygotowania sił na potrzeby wojny w
Afganistanie. /Wikipedia/ - przyp. tłum.) Ta baza ma bardzo mroczną historię.
Powołana do istnienia jeszcze w latach 30. XX wieku do opracowania i
wypróbowywania broni bakteriologicznych i chemicznych. Niejednokrotnie
dochodziło tam do wybuchów i ulotu toksycznych substancji zatruwających ziemię
i żyjących w jej okolicach Indian. Po zakazaniu tego rodzaju prób, baza zaczęła
pracować dla obserwacji kosmosu, a 15 lat temu dostała ona następne zadanie –
badania nad ufozjawiskiem. 15 lat temu, czyli około 1997 roku… Jak twierdzą to
amerykańscy ufolodzy, w dzisiejszych czasach Dugway AFB jest wiodącą placówką w
badaniach Nieznanych Obiektów Latających. To właśnie tam przewieziono wiele
tajnych artefaktów ze znanej „Strefy 51” w Newadzie, w tym szczątki latających
spodków i ciała Przybyszów.
(Pozwolę sobie tutaj na kolejną małą
dygresję – otóż w jednym z moich artykułów stwierdziłem, że „Strefa 51” i inne
„strefy” są po prostu lepem na muchy, które mają za zadanie ściągnięcie
wszystkich oszołomów w jedno miejsce, kiedy prawdziwe próby nad
najnowocześniejszymi technologiami trwają zupełnie gdzieś indziej. Osobiście stawiałem
na Thule AFB (BGTL) na Grenlandii. Baza lotnicza w Thule (obecnie Qaanaaq) na
północnym zachodzie powstała w 1943 roku, i stała się stałą bazą w 1951 roku. W
1953 r. niektóre rodziny inuickie zostały zmuszone do przesiedlenia się z tego
terenu z powodu rozbudowywania i poszerzania bazy. Z tego powodu baza w Thule
stała się przedmiotem nieporozumień pomiędzy rządem duńskim a Grenlandczykami.
Konflikt osiągnął swe apogeum 21 stycznia 1968 r., kiedy wydarzył się wypadek w
pobliżu bazy. Latająca forteca B-52 z ładunkiem bomb wodorowych
rozbiła się na tym terenie. Nastąpił wyciek dużych ilości plutonu pod pokrywę
lodową. Mimo że większość plutonu została odzyskana, Inuici mówią o wielu
przypadkach deformacji u miejscowych zwierząt, twierdząc, że są one skutkiem
skażenia radiologicznego. Baza ta istnieje i działa po dziś dzień. /Wikipedia/
- przyp. tłum.)
Wkrótce po dostarczeniu tego
artefaktu do Dugway AFB, satelita Kosmos-2469 zarejestrował nowy błysk
promieniowania gamma „o bezprecedensowej skali”, jak wspomniano w w/w
oświadczeniu Wojsk Kosmicznych FR. Tylko że teraz ten błysk promieniowania nie
szedł z Atlantyku, ale z rejonu stanu Utah, gdzie znajduje się ta baza.
Potężny rozbłysk energii odnotowali
także amerykańscy radioamatorzy. W te dni, Federalna Agencja Aeronautyki
rozesłało ostrzeżenie dla lotników, których trasy przelotów przebiegały nad tym
rejonem stanu Utah. Napisano w nim, że Departament Obrony przystąpił do doświadczeń
w tamtej okolicy, wskutek czego wszystkie przyrządy pokładowe i środki
łączności mogą zawieść. A jeszcze po pewnym czasie stało się jasne, że praca
bazy z niejasnych przyczyn została przerwana i wszyscy pracownicy opuścili jej
teren.
Niezależni eksperci, którzy śledzili
sytuację, że szczytowy kamień podwodnej piramidy przede wszystkim okazuje się być
urządzeniem pozaziemskiego pochodzenia. Już znajdując się w bazie Dugway on
znowu nadał jeszcze mocniejszy sygnał, który oczywiście przeznaczonym był dla
kogoś w Kosmosie. Sądząc według danych przekazanych przez Kosmos-2469 podobne
sygnały (???) wysyła nie tylko artefakt z Dugway AFB. Satelita namierzył je
jeszcze w innych miejscach kuli ziemskiej. Szczególnie mocny sygnał został
wyemitowany w Zatoce Adeńskiej.
Wszystkie te wyrzuty energii
skierowane są w kierunku systemu gwiezdnego Syriusza. W związku z tym pojawiła się
hipoteza mówiąca, że w odległej przeszłości, Ziemię odwiedzili przedstawiciele
jakiejś cywilizacji Syriuszan, Syriusiarzy czy Syriuszowców, którzy zostawili
we wnętrzu planety autonomiczny system monitorowania naturalnych procesów w
niej zachodzących.
W przypadku jakiegoś gwałtownego pogorszenia
się warunków naturalnych, czy przed jakąś globalna katastrofą, system te
powinien wysłać na Syriusza coś w rodzaju sygnału SOS. Drugi wariant – jakaś grupa
Przybyszów znajduje się na Ziemi w celu obserwowania ludzi. Oni przewidzieli
zbliżanie się jakichś groźnych wydarzeń. Nie są w stanie zapobiec im swoimi
siłami i środkami, więc zbudowali w różnych miejscach Wszechoceanu piramidy-przekaźniki
i utworzyli jednostronną łączność z Syriuszem, by wezwać pomoc.
O dalszych losach „szczytowego
kamienia” do dziś dnia niczego nie wiadomo. Sądzi się, że pozostał on w
opuszczonej przez ludzi bazie w Dugway, którzy nie zdecydowali się tam nawet
zbliżać. W jednym z amerykańskich dzienników pojawiła się mało przez kogo
zauważona informacja, że ochrona bazy zauważyła w oknach niektórych pomieszczeń
tajemnicze niebieskie światła i sylwetki ludzi. Jeden z pracowników ochrony w
czasie prywatnej rozmowy opowiedział o tym, że dwukrotnie widział on na terenie
bazy jakichś wysokich mężczyzn odzianych w czarne ubrania (wypisz-wymaluj MiB z
ufologicznych legend! – przyp. tłum.) Być może bazę odwiedzili agenci Obcych. Na
pewno przybyli Oni tam po ten promiennik. Jeżeli to prawda, to z całą pewnością
został on pozostawiony na czubku podwodnej piramidy, gdzie jego miejsce…
---oooOooo---
Przypomina mi się piosenka Zbigniewa
Wodeckiego:
Opowiadaj
nikt nie
opowiada tak, jak ty,
choć bajeczki te na pamięć znam,
jakże wszystko to cudownie brzmi.
Siądź naprzeciw
niech tam
sobie leci, płynie czas,
chcę usłyszeć wszystko jeszcze raz.
Kiedy po raz pierwszy rzuciłem okiem na ten
tekst, to wydawało mi się, że będzie to coś konkretnego. Niestety – jest to
bujda na resorach i to obawiam się, że od A do Zet.
Zacznę od tego, że już w tekście
ustosunkowałem się do niektórych tez artykułu. Do tego dodam jeszcze kilka uwag,
a mianowicie:
1. Jeżeli te błyski
promieniowania gamma skierowane są do układu Syriusza, to proszę nie zapominać,
że sygnały te muszą przelecieć dystans 8,4 ly, a zatem Syriuszowcy dowiedzą się
o alarmie na Ziemi po 8 latach i 3 miesiącach. Prawie po tym mogą tutaj tylko
przylecieć i pozamiatać…
2. Błyski te musiałyby być
wystarczająco potężne, by być jaśniejszymi od tła jakie wytwarza potężna lampa
Słońca. A zatem taki błysk mógłby wysterylizować otoczenie bazy na odległość
kilkudziesięciu kilometrów – i to w najlepszym wypadku. Nie zapominajmy, ze
promieniowanie rozprasza się do sześcianu wraz z kwadratem odległości i by taki
błysk gamma dostrzec na planetach układu Syriusza, musiałby on mieć ogromną moc,
chyba że…
3. …błysk ten był skolimowany
(jak światło lasera), ale w takim przypadku mógłby być dostrzeżony tylko wtedy,
gdyby Kosmos-2469 przelatywał dokładnie nad nim! I wszystko jest OK.,
poza jednym – satelita uderzony tak potężną wiązką energii po prostu by
wyparował…
4. Owszem – być może przeprowadzane
są przez Amerykanów próby z naziemnymi laserami gamma z programu SDI/NMD – a Rosjanie
podglądają to, co Amerykanie wysmażyli w swych laboratoriach. I to chyba jest najbliższe
prawdy, a nie jacys MiB-owie i Kosmici kręcący się po amerykańskich bazach lotniczych.
Niestety – praw fizyki się nie oszuka ani nie
przeskoczy. Dlatego w takie UFO i takich Obcych nie uwierzę.
Już prędzej uwierzę w to, że przyczyną
pierwszego Wielkiego Wymierania w Ordowiku (438 MA temu) był nie wybuch gwiazdy
Supernowej w odległości 8000 ly, ale awaria kosmolotu napędzanego antymaterią
na orbicie wokółziemskiej. Anihilacja zbiorników paliwa doprowadziła do
wyjałowienia Ziemi w 85%...
Mogło być inaczej – błysk gamma spowodowany
zbyt bliskim odpaleniem głównych silników kosmolotu w pobliżu Ziemi obruszył na
nią lawinę śmiercionośnego promieniowania, którego skutkiem jesteśmy m.in. my
sami!
A zatem jak ktoś chciał bajeczkę, to proszę
bardzo – myślę, że jest ona o wiele ciekawsza od majaczeń niektórych „ufologów”,
ale jakże się je czyta na plaży czy w hamaku!…
Źródło –
„Tajny XX wieka” nr 15/2012, ss.20-21
Przekład
z j. rosyjskiego i komentarz –
Robert
K. Leśniakiewicz ©