Powered By Blogger

niedziela, 29 lipca 2012

Trowanty – żyjące kamienie z Rumunii


Lokalizacja trovantów na terenie Rumunii
Trovanty w muzeum w okręgu Valcea



Michaił Kuźmin

Nazwa kamienia ametyst pochodzi z języka starogreckiego i oznacza tyle, co „trzeźwy”. Dawni Grecy sądzili, że jak pije się alkohol z naczynia, które zrobiono z ametystu, to praktycznie nie sposób się upić!

Panuje powszechne przekonanie, że Rumunia to ojczyzna wampirów. Wszyscy bowiem wiedzą, że historia okrutnego hrabiego Drakuli i jego krwiożerczych kompanów to tylko legenda, którą wymyślono kiedyś tam i nie mająca żadnego realnego odpowiednika. (Nieprawda, pierwowzorem Drakuli jest książę Wład Tepes syn Włada Diabła [1431-1476], okrutny książę Siedmiogrodu, hospodar wołoski, który wsławił się tym, że swych wrogów pasjami uwielbiał nabijać na pal, stąd przydomek - Palownik – przyp. tłum.) Tym niemniej w Rumunii jest wystarczająca ilość cudowności.

Kamienie czy żywe istoty?

W centrum i na południu Rumunii, z dala od miast, można napotkać na zadziwiające kamienie. Miejscowi nadali im specjalną nazwę – trovanty.
W większości kamienie te mają okrągłą lub owalną formę, bez ostrych kantów. Już na pierwszy rzut oka różnią się od innych kamieni, których duża ilość znajduje się w tej okolicy. Ale po deszczu z trovantami zaczyna dziać się coś niewiarygodnego: one dosłownie tak jak te grzyby zaczynają rosnąć i powiększać swe rozmiary!
Każdy trovant o wadze zaledwie kilku gramów może z czasem wyróść i zaciążyć do masy nawet tony. Młode kamienie rosną szybciej, a z czasem wzrost trovantu się spowalnia.
Te rosnące kamienie składają się w większości z piaskowca. Ich wewnętrzna budowa też jest niezwykła. Jeżeli rozpiłuje się kamień na połowy, to na przekroju – podobnie jak na odziomku drzewa – można zobaczyć kilka słojów (pierścieni wzrostowych) narosłych wokół niewielkiego, twardego jądra.
Bez względu na ogromna unikalność trovantów, geolodzy nie kwapią się z ich zbadaniem i zaszeregowaniem do niewyjaśnionych fenomenów naukowych. Zgodnie ze zdaniem uczonych, rosnące kamienie chociaż są niezwykłe, ale ich natura jest wyjaśniona. Geolodzy twierdzą, że trovanty są rezultatem długotrwałej cementacji piasku, która przebiegała miliony lat we wnętrzu ziemi. Kamienie te zostały wyrzucone na powierzchnię ziemi wskutek silnej aktywności sejsmicznej. (I faktycznie – Rumunia leży na obszarze pensejsmicznym i sejsmicznym, związanym z basenem Morza Śródziemnego – uwaga tłum.)
Nasi uczeni objaśniają także przyczyny wzrostu kamieni: kamienie powiększają się dzięki dużej zawartości różnych soli mineralnych znajdujących się pod ich powierzchnią. Kiedy ich powierzchnia namaka, te związki chemiczne zaczynają pęcznieć i napierać na piasek, z czego kamień „rośnie”…

Rozmnożenie przez pączkowanie

Tym niemniej, trovanty mają jeszcze jedną osobliwość, której geolodzy nie są w stanie wytłumaczyć. Te żywe kamienie nie dość, że rosną, to są jeszcze w stanie się rozmnażać! Staje się to w ten sposób: po tym, jak powierzchnia kamienia namoknie, na jej powierzchni pojawia się niewielka wypukłość. Z czasem ona rozrasta się, i kiedy waga nowego kamienia staje się dostatecznie duża, odłamuje się on od kamienia macierzystego…



Budowa nowych trovantów jest dokładnie taka sama, jak u innych starszych kamieni. I w ich wnętrzu znajdują się jądra, co stanowi nie lada zagadkę dla uczonych. I tak jeżeli wzrost kamieni jakoś tam się dało wyjaśnić z naukowego punktu widzenia, to proces dzielenia się kamiennego jądra nie poddaje się jakiejkolwiek logice. Cały proces rozmnażania trovantów przypomina pączkowanie, przez co niektórzy specjaliści zastanawiają się nad kwestią, czy nie są one jakąś nieorganiczna formą życia?
Miejscowi od stuleci wiedzą o niezwykłych właściwościach trovantów, ale nie poświęcają im jakiejś szczególnej uwagi. Wcześniej kamieni tych używało się jako materiału budowlanego. Trovanty można często spotkać na rumuńskich cmentarzach – duże kamienie stawiane są w charakterze nagrobków ze względu na ich niezwykłe kształty.



Stwierdzono, że trovanty mają jeszcze jedną fantastyczną właściwość, a mianowicie – podobnie jak słynne „wędrujące kamienie” z kalifornijskiej Doliny Śmierci też przemieszczają się z miejsca na miejsce.

Muzeum pod gołym niebem

Dzisiaj trovanty są jedną z chronionych osobliwości Przyrody w Środkowej Rumunii, sensacja do której ściągają ludzie z całego świata. Rumuni wyrabiają z trovantów pamiątki, które wywożone potem do różnych krajów ponoć rosną i przemieszczają się po mieszkaniach, czym przyciągają uwagę ich mieszkańców.
Największe skupisko tych rosnących kamieni można spotkać w judecu (okręgu) Vâlcea, na którego terytorium można znaleźć trovanty o różnych kształtach wielkościach i kolorach. W związku z ogromnym zainteresowaniem turystów, w 2006 roku lokalne władze otworzyły we wsi Costeşti jedyne w swoim rodzaju muzeum trovantów pod gołym niebem. Jego powierzchnia wynosi 1,1 ha. Na terenie muzeum znajdują się zebrane najciekawsze pod względem kształtów i kolorów rosnące kamienie z całego okręgu. Turyści mogą za niewielka opłatą poznać się bliżej z ekspozycją i zakupić niewielkie kamienie w charakterze pamiątek.

Rosyjskie odpowiedniki

Kamienie, podobne do rumuńskich trovantów spotyka się także w innych krajach świata. Coś podobnego znajduje się także w Rosji. Oto już kilka lat na terenie Kołpinjańskiego Rejonu Orłowskiej Obłasti, we wsi Andriejewka i w jej okolicach, spod ziemi – dosłownie jak zaczarowane – pojawiają się okrągłe, kamienne głazy. Można je zobaczyć dosłownie wszędzie – na polach, w ogrodach, przy domach i na nieużytkach.
Orłowskie rosnące kamienie na pierwszy rzut oka przypominają zlepiony piasek, ale to tylko pozór. W rzeczywistości kamienie te są bardzo twarde i żeby odłupać od nich choć mały kęsek trzeba się solidnie namęczyć.
Rozmiary tych kamieni są bardzo zróżnicowane. W okolicach Andriejewki spotykało się je od małych kamyków do potężnych głazów o średnicy do kilku metrów, które przypominają płyty budowlane.
Zrozumieć ten fenomen Przyrody starali się i geolodzy i krajoznawcy. U miejscowych żyjące kamienie cieszą się dużą popularnością. Oni przydają im jakieś mistyczne właściwości, uważając, że głazy te wyrastają spod ziemi i są pełne życiodajnych sił Matki-Ziemi. Ktoś kiedyś przepiłował kilka kamieni i upiększył nimi drogę do lokalnych miejsc kultu.
Niezwykłość trovantów powoduje powstanie odważnych i niezbyt prawdopodobnych na pierwszy rzut oka, hipotez – których prawidłowości współczesna nauka jakoś nie spieszy się weryfikować. Część z badaczy twierdzi, że są one przedstawicielami nieorganicznych form życia. Zasady ich istnienia i budowa wewnętrzna nie ma niczego wspólnego ze znanymi już charakterystykami przedstawicieli ziemskiej flory i fauny. Do tego te rosnące kamienie mogą się okazać początkowymi formami życia na naszej planecie, przez tysiąclecia współistniejące z ludźmi lub przedstawicielami pozaplanetarnego życia, które spadły na Ziemię w/z meteorytami lub zawleczonymi przez Przybyszów z Kosmosu.
Wygląda na to, że ludzie szukają obcych form życia nie tam, gdzie ich powinno się szukać, bo prawdziwi Przybysze już od dawna są pośród nas, a my Ich po prostu nie zauważamy…

---oooOooo---

             

Tyle Michaił Kuzmin, a co piszą o tym sami Rumuni? Oto przekład tekstu im poświęconego ze strony internetowej Romania Travel:
Trovanty znajdują się w Rumunii w dwóch miejscach w okręgu Vâlcea: pierwsza lokalizacja to kamieniołom piaskowca przed wjazdem do wsi Coeşti, zaś druga lokalizacja – która jest bardziej spektakularna – znajduje się wzdłuż  potoku Gresarea który wpływa do rzeki w okolicach Oteşani.
Na południe od Środkowej Rumunii te formacje kamienne z dziwnymi reliefami leżą bezczynnie, póki nie popada na nie deszcz. A kiedy spadnie na nie ostatnia kropla deszczu, zaczyna się proces rozmnażania. Na powierzchni głazów pojawiają się małe owalne lub kuliste formy na ich wierzchołkach. Ludzie ze zdumieniem i zgrozą obserwowali zawsze to widowisko, jak po gęstym deszczu te skalne formacje „rozrastają się”.
Termin „trovant” jest specyficzny w rumuńskiej literaturze geologicznej i został po raz pierwszy wprowadzony przez naturalistę G. M. Murgoci’ego w jego pracy pt. „Trzeciorzęd w Oltenii”. Trovanty są znane jako „rosnące kamienie”, i są geologiczną formacją znajdywana w akumulacjach piaszczystych i depozytach piaskowców cementowych przez wody bogate w węglan wapnia – CaCO3. One ukazują się jako mineralne jednostki, kuliste, guzkowate lub cylindryczne z masywną koncentryczną lub warstwową budową o wielkości od kilku milimetrów do kilku metrów. Trovanty mają bardzo twarde kamienne jądro, ale one same są zbudowane z piasku. Po każdym dużym deszczu są one w stanie mnożyć się i wzrastać za każdym razem o kilka milimetrów i dorastać do wielkości 6-8 metrów.
Badania trovantów wykazały, że mogą się formować tylko w wielkich depozytach bardzo porowatego piaskowca, z jednoczesnym występowaniem w nich minerałów węglanowych. Wzrost kamieni następuje, kiedy dochodzi do reakcji chemicznych pomiędzy warstwami piasku a minerałami węglanowymi w obecności wody deszczowej. W procesie tej reakcji tworzone są warstwy wokół twardego, kamiennego jądra. Prędkość narastania kolejnych warstw wokół jądra krystalizacji wynosi ok. 4-5 cm/1200 lat. Małe owalne lub kuliste formy piaskowo-węglanowego materiału ukazują się na powierzchni dużych kamieni po każdym gęstym deszczu, dając wrażenie wzrostu kamieni. Egzemplarze trovantów są trzymane na wystawie w Muzeum Trovantów w Costeşti, w okręgu Vâlcea w Rumunii.
To, co wydawało się być cudem Natury miejscowym Rumunom, jest spektakularnym zjawiskiem geologicznym wymagającym dokładnych studiów.
                
I jeszcze jeden tekst na ten temat:

„Trovanty” to kamienie czy konkrecje piaskowcowe, które są scementowane i wyglądają, jakby rosły i się rozmnażały. Zawierają one kamienne jądro z zewnętrzna skorupą z piasku, która jest rezultatem cementacji sprzed milionów lat. 
Po silnym deszczu na powierzchni dużych głazów pokazują się małe formy, dzięki którym miejscowi nazywają je „rosnącymi kamieniami”. Egzemplarze trovantów można zobaczyć w Muzeum Trovantów – Muzeul Trovantilor w Costeşti.
Muzeum to jest położone 8 km od Horezu, w wiosce Costeşti i jest ono pomnikiem natury UNESCO. Głazy te są rozrzucone po całej dolinie i ich średnica wynosi od kilku milimetrów do 6-8 metrów. Można tam dojechać drogą krajową nr 67. Jego powierzchnia wynosi 11.000 m2 i jest to rezerwat geologiczny. Te kamienie powstały 6 mln lat temu w basenie wodnym zawierającym węglan wapnia, w którym piaski uległy naturalnej cementacji.  (Travel Romania)

* * *  

No i po całej tajemnicy. Okazało się, że to tylko naturalny proces geologiczny z chemią w tle. Nie ma żadnego życia pozaziemskiego, nie ma Kosmitów, duch nie spadł z nieba, słowem – martwy proces, martwej, ślepej materii. Trochę szkoda, bo było już tak pięknie!
A jednak… Zastanówmy się, od czego zaczęło się życie na Ziemi 3 mld lat temu. Zaczęło się właśnie od takich najprostszych reakcji chemicznych. Powstanie takich kul możemy uznać za pierwociny nieorganicznego życia na naszej planecie. To taka próba ewolucji stworzenia życia z tlenków krzemu, wody i węglanów metali. Nie wyszło? No to równolegle spróbowała z życiem opartym na krzemie w wysokich temperaturach. Zaś nie wyszło, bo Ziemia stygła, więc ewolucja postawiła na powstałe w wodzie aminokwasy, które w międzyczasie zsyntetyzowały się w chłodniejącym Wszechoceanie. Te zaczęły reagować ze sobą i wiązać w coraz dłuższe cząsteczki, które z biegiem czasu – a ewolucja miała go pod dostatkiem i do bólu – nabrały zdolności do replikacji. I zaczęło się życie organiczne. Jego matką była materia i energia Ziemi, ojcem był Czas.
Życie MUSIAŁO się narodzić. To nie jest jakiś truizm czy sofizmat. Tak po prostu jest i życie w Kosmosie tworzy się wszędzie tam, gdzie tylko pojawiają się warunki to umożliwiające. Inną sprawą jest to, czy z życia jest w stanie wykluć się Rozum. Natura bowiem zastawiła na Rozum kilka wrednych pułapek i wcale nie jest powiedziane, czy Homo sapiens sapiens ich uniknie… - ale to już jest inna ballada.



Opinia geologa

Zwróciłem się via email do znajomego geologa Pana Stanisława Bednarza, który na moje zapytanie nadesłał mi taką oto odpowiedź:
W polskiej literaturze są zdawkowe wzmianki o tym, w literaturze niemieckiej i angielskiej, a zwłaszcza rumuńskiej mnóstwo, ale nie mamy do tego dostępu.
Miejsce - południe gminy Otoseni przy drodze krajowej łączącej Valcea z Targu Jiu – vide mapka.
Powierzchnia 1,1 ha, wiek formacji najwyższy miocen (6,5 mln lat). Nazwa trovant wprowadzona  w 1907 roku  Gheorghe  Myroci w pracy o niezrozumiałym rumuńskim tytule... Proces rośnięcia jest rezultatem cementacji czyli tzw. diagenezy sypkich lub średniozagęszczonych osadów piaszczystych w zwięzłą skałę w dziwnie przyspieszonym tempie w stosunku do innych formacji, gdzie trwa nawet 1 mln lat. Jest to wynikiem wypełniania przez spoiwo węglanowe pustych przestrzeni. Woda przyspiesza ten proces. W porze suchej częściowo zdiagenezowane kamienie wyglądają  zwyczajnie po deszczu puchną... Mniejsze elementy zrostu piasków  przyklejają sie do większych, węglan wapnia pochodzi z sąsiadujących formacji. Powstają one na piaszczystym wzgórzu skąd spadają w dolinę. Wielkość zróżnicowana od kilku cm do 5 m. Używane są do ozdabiania ogródków i grobowców. Występują też w Felcau koło Cluj. Na razie tyle.
I aż tyle, bo czytając odpowiedź mgr Bednarza przypomniały mi się tajemnicze kule znajdowane na Słowacji na Kysucach, które badaliśmy wraz z Bronisławem Rzepeckim, Marianem Książkiem, Krzysztofem Piechotą oraz dr Milošem Jesenským, który „nagrał” nam tą sprawę. Badania te zostały opisane przez dr Jesenský’ego w „Czasie UFO” i w „Nieznanym Świecie” w 1998 roku. Kysuckie kule mają średnice od 20 do 305 cm i są one z bardzo twardego, brązowego piaskowca magurskiego. Ich pochodzenie jest zupełnie nieznane i jak dotąd nikt nie podał zadowalającego wyjaśnienia tego fenomenu. Być może rozwiązanie tej zagadki znajduje się właśnie w Rumunii! Różnicą jest to, że w przypadku kysuckim poza węglanem wapnia – CaCO3 był tam także węglan żelaza – FeCO3, który nadał piaskowcom brązową czasem niemal czarną barwę. Znowu sprawa dla geologa…
Ze swej strony poszukiwałem kamiennych kul w Beskidzie Małym, gdzie znajdują się grube ławice piaskowców magurskich, ale nie udało mi się niczego znaleźć, natomiast jeden kulisty negatyw został znaleziony w Węgierskiej Górce k./Żywca, gdzie znajduje się polskie przedłużenie formacji piaskowcowych Słowackich Jaworników. Jeżeli jest tak, jak przypuszczam powyżej, to rzecz powinna być jeszcze raz zbadana w celu potwierdzenia lub zanegowania mojej hipotezy, że kysuckie kule mają takie samo geologiczne pochodzenie ale inne środowisko chemiczne, w których powstały. A to rozwiązałoby aż dwie „pozaziemskie” zagadki!  

Źródła:
„Tajny XX wieka” nr 16/2012, ss. 28-29

Przekład z j. rosyjskiego i angielskiego oraz komentarz –
Robert K. Leśniakiewicz ©