Przeloty stacji kosmicznych (Foto Bill Rose)
Przypominam Czytelnikom materiał, który
powstał ponad 10 lat temu, a który dotyczy tematyki poruszonej w notce
na temat obserwacji NL/RV dokonanej w Toruniu kilka dni temu. Myślę, że warto
jest wrócić do czasów, kiedy tych obserwacji było dużo więcej i były naprawdę
ciekawe, a zatem:
---oooOooo---
Gwoli
wyjaśnienia Czytelnikowi - IFO, to skrót od słów Identified Flying Object -
Zidentyfikowany Obiekt Latający, a zatem obiekt, którego naturę i pochodzenie
znamy. Tak w ufologii określa się także UFO, które w trakcie rejestracji i dochodzenia
zostały wyjaśnione jako twory naturalnego lub sztucznego pochodzenia. W ciągu
całego okresu 1945-2001roku udało się nam zidentyfikować pozytywnie - tzn.
udało się wyjaśnić kilka zaledwie obserwacji NOL-i, które okazały się balonami,
samolotami czy innymi latającymi maszynami lub rzadkimi zjawiskami Natury, jak
np.: meteorytami, bolidami, piorunami kulistymi, itp. W poniższym materiale
chciałbym opowiedzieć o kilku z nich, które udało się wyjaśnić dzięki pracy
Małopolskiego Centrum Badań UFO i Zjawisk Anomalnych.
MCBUFOiZA
działa od 1999 roku już normalnie i zarejestrowała w 2000 roku w sumie 35
ufoincydentów, z czego 2 udało się wyjaśnić jako IFO. Najciekawszym było
wyjaśnienie świetlistego fenomenu z dnia 6 maja
2000 roku. Był to - jak się okazało - jedynie jasny bolid dzienny,
ochrzczony potem przez astronomów i meteorytologów jako Meteoryt Beskidy. Znany
ufolog krakowski Bronisław Rzepecki twierdzi, że ów meteoryt miał dziwną
trajektorię, bowiem wykonał on - według jego badań - nad Polską skręt o 90o
w prawo, tzn. zmienił kurs lecąc z zachodu na wschód o kąt prosty i wskutek
tego poleciał on na południe. Być może chodzi tutaj o dwa meteoryty lub o UFO i
meteoryt, który zaobserwowali świadkowie i te dwa niezależne od siebie
wydarzenia zbiły się w jedno, podobnie jak w przypadku Wielkiego Bolidu
Skandynawskiego z 20 grudnia 1999 roku, co jest drugim IFO wyjaśnionym przez
Centrum. Na temat tego drugiego wydarzenia pisałem już na łamach „Nieznanego
Świata” i na naszej stronie internetowej.
Rok
2001 przyniósł kolejne wydarzenie, które można śmiało podciągnąć pod IFO, bez
uciekania się do hipotez o działalności Kosmitów czy naszej Matki - Ziemi. Na
początku sierpnia zatelefonował do mnie Marcin Mioduszewski z informacją
o tym, że pewien mieszkaniec Warszawy - pan J.I. (wszystkie dane
zastrzeżone) skontaktował się z Centrum w sprawie obserwacji dziwnego obiektu
latającego, który zaobserwował on w nocy 6/7 lipca 2001 roku, pomiędzy
godzinami 1 a 2 w nocy, stojąc na pomoście na jeziorze Wiartel koło Pisza na
Mazurach. Świadek w pewnym momencie zauważył wypełzające na niebo zza
północno-zachodniego horyzontu jasne światło - o światłosile dwóch ulicznych
lamp, które w ciągu 7-10 sekund wzniosło się w niebo zmniejszając się
jednocześnie do wielkości jasnych gwiazd, i potem przemieszczało się w kierunku
południowym, wciąż świecąc. Świadek stwierdził, że pod koniec obserwacji jego
wygląd nie różnił się od wyglądu sztucznego satelity Ziemi. Cały lot tego
światła był bezgłośny, nie ciągnęła się za nim
żadna smuga. Światło było białe. Świadek stwierdził, że z całą pewnością
widział albo start szybkiej rakiety, albo NOL-a... Pan J.I. zawiadomił nas o
całym wydarzeniu w dniu 11 lipca 2001 roku e-mailem o następującej treści:
11
lipca 2001, 19:00
Nadmiernym
entuzjastą UFO, to ja nie jestem, ale ponieważ widziałem coś, co z całą
pewnością nie miało charakteru zjawiska naturalnego, to chciałbym prosić o
pomoc w ustaleniu lub o wskazanie miejsca, gdzie mógłbym sprawdzić, czy w
ostatnią sobotę o świcie (pomiędzy 01:00 a 02:00) odbywał się może start
jakiejś rakiety, albo czegoś podobnego.
Będę
bardzo wdzięczny za kontakt.
Pozdrawiam - J.I.
Marcin
Mioduszewski, który przyjął tą wiadomość, od razu wyczuł pismo nosem i wysłał
świadkowi „kartę zgłoszenia obserwacji NOL-a”, dzięki której mamy więcej
szczegółów tego frapującego incydentu.
Zainteresowała mnie ta sprawa o tyle, że
start tej rakiety - jeżeli była to rakieta rzecz jasna - miałby miejsce na
terenie Kaliningradzkoj Obłasti - rosyjskiej enklawy nad Bałtykiem. Kierunek
obserwacji się zgadza - obiekt ten wystartował z okolic Kaliningradu
(Królewca), Primorska czy Bałtijska, które to tereny są jednym wielkim
poligonem wojskowym, a od 1932 roku także i rakietowym...[1]
Lecąc nie zostawiał za sobą smugi kondensacyjnej spalin, bowiem był on na
wysokości co najmniej 70-90 km nad Ziemią, tak że świadek mógł widzieć tylko
światło płomienia z dyszy jego silnika rakietowego. Podejrzewam, że obserwator
umieszczony w Bartoszycach czy Braniewie byłby w stanie zobaczyć początkową fazę
jego lotu i ciągnący się za płomieniem „ogon” spalin. Obiekt ten był
najprawdopodobniej (a właściwie na pewno) zaobserwowany przez polskich
pograniczników przy granicy z Obwodem Kaliningradzkim. Być może funkcjonariusze
Straży Granicznej mogli usłyszeć także odgłos pracy jego silników rakietowych
przypominający daleki, przeciągły łoskot gromu... Mam nadzieję, że sprawą
zainteresowały się już odpowiednie służby polskiego MON i wywiad NATO.
Osobiście
zetknąłem się już raz z podobnym fenomenem, kiedy zbierałem materiały do
opracowania „UFO nad granicą” (Kraków, 2000) i to właśnie przy granicy z
Obwodem Kaliningradzkim (wtedy jeszcze było to terytorium Związku Radzieckiego)
w Bartoszycach. 17 stycznia 1991 roku, około godziny 19:00, dwoje obserwatorów
- pp. K.W. i K.L. (dane zastrzeżone) zaobserwowali nad
horyzontem, dwa świetliste obiekty, które miały kroplowaty kształt,
przypominający kształt płomienia wylotowego z dyszy silnika rakietowego.
Najprawdopodobniej nie były to żadne NOL-e, a po prostu pociski rakietowe
odpalane z jakiegoś samolotu w kierunku ziemi, albo próba lądowania jakiegoś
radzieckiego urządzenia kosmicznego, które sprowadzono na tameczny poligon
Armii Radzieckiej. Takie rzeczy się też zdarzały w historii kosmonautyki
radzieckiej.[2]
Innym
ciekawym incydentem z 26 sierpnia 1993 roku była obserwacja typu DD/RV z okolic
Wąsosza Grajewskiego, kiedy to świadek pan E.F. z Wrocławia (dane zastrzeżone), zaobserwował jakiś dziwny
obiekt latający w kształcie latającego spodka z kulistym występem, przelatujący
nad starymi fortyfikacjami w rejonie biebrzańskich mokradeł. Sprawa ta narobiła
sporo huku w polskim światku ufologicznym. Dziś, po upływie 8 lat od tego
wydarzenia, widzę w nim nie manifestację UFO, a jedynie przelot nieznanej
konstrukcji ziemskiego - a konkretnie rosyjskiego aparatu szpiegowskiego nad
terytorium Polski. Aparat ten zbudowany został w oparciu o konstrukcję typu
„stealth” i leciał na niskim pułapie - poniżej 200 m, znad Białorusi w kierunku
Obwodu Kaliningadzkiego, a wiadomo, że w urozmaiconym terenie, na takim pułapie
jest on n i e d o
w y k r y c i a przez żaden,
nawet najbardziej nowoczesny radiolokator! Jak mogą wyglądać takie aparaty -
ukazują je zdjęcia. Są to zwiadowcze maszyny latające wojsk NATO.
Nawiasem
mówiąc amerykańskie aparaty zwiadowcze też wykonywały nad Polską loty
rozpoznawcze, że wspomnę obserwację typu NL/RV w dniu 28 kwietnia 1993 roku, w
godzinach 20:30 - 20:32. Początkowo sądziłem, że mam do czynienia z UFO, ale
rychło doszedłem do wniosku, że to mógł być amerykański hipersoniczny samolot
zwiadowczy Aurora, który wypuszczono z baz USAF w Brindisi lub USNavy w
Gaeta we Włoszech z zadaniem przelotu nad Jugosławią, Węgrami, Słowacją,
południową Polską, Ukrainą i Morzem Czarnym do Izmir AFB w Turcji... Długość
trasy takiego lotu doskonale pokrywa się z zasięgiem Aurory - niemal równo
10.000 km... Proszę nie zapominać, że rok 1993 był kluczowym dla Polski. W dniu
17 września 1993 roku z Polski wycofywały się rosyjskie wojska, a 19 września
miały miejsce wybory parlamentarne, których wynik mógł zdestabilizować na
trwale sytuację polityczną w tym punkcie Europy. W Rosji po puczu Janajewa i
Kriuczkowa z 19-21 sierpnia 1991 roku, szykował się kolejny przewrót, który
miał miejsce w październiku tamtego roku.
Pogląd ten podziela znany polski astronom prof. dr hab. Bogdan
Rompolt z Wrocławia, z którym przedyskutowałem te aspekty obserwacji UFO w
dniu 10 sierpnia 2001 roku w Jordanowie. Według jego poglądów, większość (ale
nie wszystkie!) UFO na polskim niebie, to aparaty zwiadowcze obu mocarstw i
NATO.
Osobiście
żywię brzydkie podejrzenie, że sławetna ufokatastrofa w nocy 14/15 kwietnia
1995 roku w okolicach Węgorzewa, była de facto katastrofą rosyjskiego aparatu zwiadowczego
lub nawet... kosmicznego?[3]
Druga
- jeszcze słynniejsza ufokatastrofa z dnia 21 stycznia 1959 roku - znana pod
nazwą „Incydentu Gdyńskiego” także mogła mieć jakiś związek z radzieckimi
próbami kosmicznymi. Chciałbym widzieć dziennikarza, który napisałby, że w
basen portowy numer 4 wpadł radziecki aparat kosmiczny, który miał tam twarde
wodowanie! - nie! - coś takiego w życiu nie przeszłoby przez cenzurę! Dlatego
pojawiło się UFO, albo - jak chce tego A. S. Pilski - zwyczajny
żelaznoniklowy meteoryt... Co do humanoidów, które tam ponoć znaleziono, to
mogły to być zwyczajne, całkiem ziemskie, małpy doświadczalne.[4]
Wracając
do wydarzenia z lipca 2001 roku, to podejrzewam, że mamy tutaj do czynienia z
próbą jakiegoś elementu rosyjskiego systemu broni antysatelitarnej lub
przeciwbalistycznej. Podejrzenie to opieram tym, że 13 lipca - a zatem tydzień
po tym wydarzeniu - Amerykanie przeprowadzili doświadczenie z przeciwpociskiem
ASAT z głowicą EKW - odpalonego z atolu Kwajalein, który uderzył w standardowy
ICBM typu Minuteman wystrzelony z kosmodromu Vanderberg III AFB w
Kalifornii, z powodzeniem! Wyglądałoby zatem na to, że Rosjanie wbrew temu, co
oficjalnie głoszą - pracują i to bardzo intensywnie nad własną tarczą
antyrakietową i anty-satelitarną! Temu może służyć także rosyjski eksperyment o
kryptonimie Boлна (Fala),
przeprowadzony w dniu 20 lipca 2001 roku, a który polegał na wystrzeleniu z
pokładu atomowego okrętu podwodnego na Morzu Barentsa, satelity lecącego na
wysokości podorbitalnej, który to satelita miał za zadanie rozwinąć „żagiel
słoneczny” i wykorzystać ciśnienie światła dla zmiany swej trajektorii. Po tej
operacji satelita ten spadł na Kamczatkę. Bajeczka to - nie powiem - urocza.
Tyle, że nieprawdziwa od A do Zet. Satelita ten najprawdopodobniej miał
rozwinąć, ale nie żagiel słoneczny - ciśnienie światła Słońca w pobliżu Ziemi
jest nieduże – 0,5 N/km² - a zwierciadło do odbijania promieni laserowych...
Innymi słowy mówiąc, była to powtórka eksperymentu o kryptonimie Пятно-2½ (Plama-2½),
który usiłowano przeprowadzić w 1999 roku na stacji kosmicznej „Mir”. Wtedy
zwierciadło o średnicy 25 m nie chciało się rozłożyć, dając na ciemnej stronie
Ziemi słonecznego „zajączka” o średnicy ok. 5 km. Teraz eksperyment ten się
powiódł... - o czym doniosły rosyjskie media.
Znany
katowicki ufolog i znawca nowoczesnych militariów Tomasz Niesporek
twierdzi, że eksperyment Fala
dotyczył doświadczenia z rosyjską wersją broni wykorzystującej mikrofale, która
to broń przypomina w działaniu amerykański eksperyment HAARP - pobudzanie
górnych warstw atmosfery przy pomocy silnych, skupionych wiązek fal radiowych o
bardzo wysokich częstotliwościach rzędu kilku GHz. Wiązki takie mogłyby
spowodować m.in. katakliktyczne zmiany pogody na określonym obszarze - np.
gwałtowne ulewy i katastrofalne powodzie. I rzecz taka nie byłaby do
udowodnienia! W tym układzie, broń ta stanowiłaby zagrożenie dla układów
elektronicznych amerykańskich satelitów szpiegowskich i ewentualnych głowic
bojowych pocisków rakietowych - szczególnie jądrowych i termojądrowych. Te
ostatnie byłyby unieszkodliwiane b e
z p o w o d o w a n i a ich eksplozji! Idealna broń przeciwrakietowa
i przeciwsatelitarna... Jakaż szkoda, że nie dożył tej chwili znany zakopiański
specjalista od broni jądrowej i strategii kosmicznej prof. dr inż. Zbigniew
Schneigert, który zmarł w 1998 roku.
Jest
jeszcze jedna możliwość, a mianowicie - pan. I.J. widział próbne odpalenie
rosyjskiej rakiety najnowszej generacji typu Тополь M (Topol
M), której osiągi są nieporównywalnie lepsze od rakiet zachodnich, a
których pułk (10 pocisków) wszedł do służby jeszcze za rządów Borysa Jelcyna.
Pociski te są bardzo szybkie i mogą osiągać swe cele w krótkim czasie.
Mimo
tego, istnieje jeszcze kilka - jak to się określa w żargonie tajnych służb -
nie zamkniętych rachunków, czyli informacji o NOL-ach, które nie mają żadnego
pozytywnego wyjaśnienia, czyli stanowią właśnie UFO. Kilka z nich wymienili Bartosz
Soczówka z Marcinem Mioduszewskim w swych internetowych
sprawozdaniach (a także na łamach „Czasu UFO”) z obserwacji NOO.[5]
Ostatni, z jakim mieliśmy do czynienia, a który stanowi odpowiedź na jeden z
moich artykułów z „Nieznanego Świata”, to relacja pana L.A. (dane
zastrzeżone) z Torunia, który zaobserwował satelity czy raczej
quasi-satelity, poruszające się po niebie w trójkowej formacji. Pozwolę sobie
zacytować jego relację niemal w całości:
[...]
Przypomnę, iż obserwacja ta miała miejsce 3 września 1999 roku w okolicach
Młodych Jarek, tzn. około 16 km na zachód od Torunia. Wybrałem się na teren
dawnego poligonu wojskowego, by w praktyce wykorzystać wiadomości o metodach
fotografowania nieba. Koło godziny 22:00 na jego północnej części
zaobserwowałem pojedynczy punkt poruszający się w kierunku południowym. Nie
zwróciłem nań początkowo uwagi sądząc, że to był typowy satelita. W chwilę później
mój wzrok ponownie skupił się na tym obiekcie. Wtedy to dostrzegłem, że mam do
czynienia z formacją trójkątną. Początkowo wyobraźnia kazała twierdzić, iż jest
to obiekt, którego tylko skrajne punkty były widoczne. Jednak jak się okazało,
całość była przeźroczysta. Początek obserwacji przelotu nastąpił jakieś 25o
na wschód od Gwiazdy Polarnej (Polaris). [...] Przelot był prostoliniowy, choć
wydawało mi się, że obiekty poruszały się po trajektorii zbliżonej do łuku, w
kierunku południowo-wschodnim. Jasność
trzech punktów, składowych trójkąta (satelitów?) była jednakowa i wedle mojego
uznania wynosiła około 3m...4m. czas obserwacji zbliżony
do 1 minuty. [...] Wielkość tego trójkąta była zbliżona do wielkości Księżyca w
pełni.
Chciałbym
również przesłać Panu opinię mojego przyjaciela, astronoma z toruńskiego
planetarium. Stwierdził on w rozmowie ze mną, iż pierwszy raz spotyka się z
takim „zjawiskiem”. Twierdzi także, iż gdyby to rzeczywiście były satelity
szpiegowskie, zapewne nie przejawiałyby takiej widowiskowej aktywności na
niebie. Ponadto musiałyby być zawieszone na dużej wysokości, rzędu 200-300 km
nad Ziemią, a odległość pomiędzy nimi musiałaby wynosić kilka kilometrów.
Podaje on mi natomiast kilka możliwości zakwalifikowania tychże struktur:
v Ze względu na podane
wyżej wielkości raczej błędnym stwierdzeniem jest to, iż jest to obiekt
jednorodny.
v Gdyby były to
niepowiązane ze sobą satelity, a utworzenie formacji trójkąta nastąpiłoby
przypadkowo, to nie jest możliwe, by utrzymała się ona tak długo w takim
układzie - rozproszyłaby się ona momentalnie lub w bardzo krótkim czasie i
każdy satelita poleciałby swoją trajektorią.
v Istnieje
ewentualność, że były to meteory, jasne bolidy rozpadające się na kawałki, ale
jest mało prawdopodobne, by przybrały one kształt formacji trójkąta.
v Być może były to
światła pozycyjne samolotu[ów].
Taka
była profesjonalna ocena astronoma. Dość mało konkretna, troszeczkę
zdystansowana co do nadania zjawisku przydomku „tajemnicze”. Z drugiej jednak
strony, na pewno posiadaliśmy zbyt mało informacji, co do szybkości poruszania
się, dokładnej wielkości, dokładnej jasności, itp. by to w pełni zdiagnozować.
Ba!
- pan L.A. jest optymistą i to wielkim, boż takich wydarzeń było więcej, tylko
nie mówi się o nich już to z niewiedzy, już to ze strachu „że zrobią ze mnie
wariata”... Czy spotkał się on z takim obiektem, jaki uchwycił na kliszy pewien
Belg w dniu 1 grudnia 1990 roku nad Brukselą? Ten obiekt też jest trójkątny i -
jak widać - porusza się niezwykle szybko.
Kolejnym
nie zamkniętym rachunkiem jest tajemnicze wydarzenie z początków października
1996 roku. Tego wieczoru, około godziny 18:30 wyszedłem przed dom, by popatrzeć
na niebo - jak czynię to zawsze. Stałem zwrócony twarzą ku południowi i naraz
moją uwagę przykuło silne światło na wschodnim horyzoncie, które poruszało się
w moją stronę. W ciągu 15-20 sekund to silne - o jasności co najmniej -5m -światło
znalazło się niemal w zenicie i powoli przygasając zmierzało w kierunku
zachodnim. Po jakichś następnych 20 sekundach tajemnicze światło znikło za
górami na zachodnim skraju widnokręgu...
W
chwilę później rozdzwonił się telefon, bo zjawisko to było widziane przez wielu
mieszkańców Jordanowa i okolic. Podejrzewam, że było ono widziane na obszarze
całej Małopolski i może jeszcze dalej. Najbardziej dziwnym w tej historii są
dwie rzeczy:
v NOL poruszał się ze
wschodu na zachód, a zatem w kierunku przeciwnym do ruchu większości satelitów
Ziemi. Rzecz w tym, ze w przypadku takiego ruchu satelity, musi on być
rozpędzany z ogromnym nakładem energii, by zniwelować ruch obrotowy Ziemi ze
wschodu na zachód. W normalnym przypadku, satelity wystrzeliwuje się w kierunku
odwrotnym - z zachodu na wschód, tak by ich ruch składał się z ruchem obrotowym
Ziemi, co jest dalece mniej energochłonne.
v NOL był bardzo jasny
i przez cały czas świecił mocnym, białym światłem. Współpracownik MCBUFOiZA, Henryk
Duszniak z Jordanowa twierdzi, że obiekt świecił tak silnie nawet wschodząc
nad wschodnim horyzontem. Przecież ten NOL znajdował się już w stożku cienia i
półcienia rzucanego przez Ziemię, a zatem nie powinien świecić promieniami
słonecznymi odeń odbitymi, a jednak świecił, a zatem m u s
i a ł on świecić własnym światłem!
Wtedy
jednak sądziłem, że to jakiś eksperyment na Mirze i dałem sobie
spokój. Opamiętanie przyszło wtedy, kiedy uświadomiłem sobie, iż orbita Mira
jest zupełnie inna, i że Mir lata „normalnie” - tj. z zachodu
na wschód!... - jak teraz ISS.
A zatem co leciało wtedy nad południową Polską, w ów wieczór w kolorze
śliwkowym i świeciło jaśniej od Wenus w najjaśniejszej fazie? Czy był to w
ogóle jakiś satelita???... - ale jeżeli nie był to satelita, to co?
Powróćmy
jeszcze do wydarzeń, które wskazywały by na to, że mamy jednak do czynienia nie
z Obcymi, ale z ziemskimi konstrukcjami stratosferycznymi lub kosmicznymi. Być
może są to amerykańskie lub rosyjskie pojazdy kosmiczne w rodzaju tych, które
obrazuje zdjęcie. Ten pojazd jest jednostopniową rakietą kosmiczną
wielokrotnego użytku - Single-Stage-to-Orbit
(SSTO) - która byłaby w stanie dosięgnąć LEO[6]
używając tylko jednego boostera! Nie muszę chyba mówić, że byłaby to rewolucja
w kosmonautyce?!...
Jako
ufolog podejrzewam, że właśnie nad takimi pojazdami pracuje się w słynnej
„Area-51” i innych „S-4” po obu stronach oceanu. Podobne projekty kosmiczne
mają ESA i NASDA oraz kosmonautyka chińska. Dlatego też uważam, że wiele z
dziwnych przypadków obserwacji typu NL/NOO da się nimi wyjaśnić - z tym, że
słowo wiele nie oznacza bynajmniej wszystkie. Nie, t a k i m
optymistą nie jestem... Wyjaśnienia tych i innych obserwacji zapewne
pleśnieją gdzieś na dnie pancernych safesów MON i Wojskowych Służb
Informacyjnych...
UOO
i Leonidy...
Skończyła
się pierwsza jesień nowego stulecia i tysiąclecia. Za oknem tańczą płatki
pierwszego śniegu. I tak się składa, że po letnich szaleństwach związanych z
badaniami piktogramów zbożowych w Jugowej na Dolnym Śląsku i Łące na
Podkarpaciu przyszły chude czasy. Nie było żadnych spektakularnych obserwacji
UFO, a te, które zarejestrowano w ramach Małopolskiego Centrum Badań UFO i
Zjawisk Anomalnych, pochodziły z lat wcześniejszych i nawet trąciły myszką...
Nie było nawet obserwacji typu NL czy NOO, które zawsze nabijały nam
statystykę. Najciekawszym był przypadek z Orawy, gdzie w Wielki Czwartek a. D.
2001 dwóch świadków zostało oświetlonych silnym snopem światła pochodzącym z...
- no właśnie - chyba z NNOL-a! Ale to był koniec atrakcji.
CDN.
[1] To
właśnie w okolicach Królewca i Bałtijska prowadzono prace nad niemieckimi
rakietami typu HW-2 i pociskami odrzutowymi A-2/V-1, o czym mówił m.in. „Raport
z Königsberg” dla brytyjskiego wywiadu w 1939 roku.
[2] „Ofiary radzieckiej
kosmonautyki”, film w reż. Glena R. Jonesa, BBC, 1999.
[3] W tej chwili jestem
właściwie pewien, że był to tylko zwykły humbug, co opisałem w innym
opracowaniu.
[4]
Właściwie wiele poszlak wskazuje na to, że była to udana próba zdjęcia z orbity
amerykańskiego biosatelity Zeta SCORE, o czym pisze szerzej w opracowaniu „UFO
i Kosmos” (Tolkmicko 2010).
[5] NOO = Nieznany Obiekt
Orbitalny, w wersji anglojęzycznej - UOO = Unknown Orbiting Object.
[6] Niska orbita wokółziemska.