Kontynuację tego tematu
stanowi ciekawy materiał Borysa Szarowa
o tajemnicach zamachu na WTC i Pentagon, który ukazał się na łamach rosyjskiego
czasopisma „Tajny XX wieka”, a z którym chciałbym zapoznać moich Czytelników:
Atak na Południową Wieżę WTC
Swobodne
spadanie Ameryki
Borys Szarow
Po tym ataku niektórzy naoczni
świadkowie, żeby nie wracać do strasznych wspomnień, wyprowadzili się z Nowego
Jorku. Wyjaśniło się, że wielu pracowników WTC nie wypuszczono z pracy nawet
wtedy, kiedy zawaliła się Południowa Wieża…
Rankiem, dnia 11.IX.2001 roku,
19 islamskich terrorystów najprawdopodobniej związanych z Al-Kaidą (Al-Quaedą) porwali
cztery pasażerskie stratolinery nad terytorium USA. Oni przejęli sterowanie
boeingami i skierowali je na wyznaczone obiekty. Ofiarami ataku stało się 2977
osób – obywateli USA i jeszcze 91 krajów. W odwet prezydent USA George W. Bush Jr. ogłosił krucjatę
przeciwko islamskim terrorystom. Afganistan, Irak, a potem Libia, Egipt i Syria
– akcje odwetowe przyniosły dziesiątki jak nie tysiące ludzkich ofiar.
Terrorysta
# 1
Dwa samoloty zostały skierowane
w dwie bliźniacze wieże WTC – World Trade
Center - Światowego Centrum Handlu w Nowym Jorku. WTC był kompleksem z
rodziny najwyższych budynków świata, otwartym w 1973 roku. Jego dominantami
były dwa 110-piętrowe wieżowce: Północna Wieża o wysokości 417 m i Południowa
Wieża o wysokości 415 m. Pierwszy „pocisk” uderzył w Północną Wieżę o godzinie
08:46 EST, pomiędzy 94. a 98. piętrem. Ona rozpadła się po pożarze, który trwał
102 minuty. Drugi samolot uderzył w Południową Wieżę o godzinie 09:02 EST, a po
56 minutach ona także runęła. Już wieczorem rozpadł się jeszcze jeden budynek
kompleksu. Trzeci samolot uderzył w budynek Pentagonu, zaś czwarty spadł na
pola Pensylwanii…
Schemat ataku na wieże WTC i rozlot szczątków samolotów-pocisków
Kompleks WTC i jego zniszczenia
Schemat trafień obu wież WTC przez samoloty-pociski
W kontekście oficjalnego
śledztwa mówi się, że ognioodporna ochrona stalowej konstrukcji nośnej
wieżowców została uszkodzona w wyniku pierwszego uderzenia samolotów. Pożary
osłabiły konstrukcję utrzymującą podłogi, w rezultacie czego wygięły się i
zapadły do wewnątrz. Osiadające piętra stały się zbyt wielkim ciężarem dla
wewnętrznych kolumn, które wygięły się do środka. Tak jak kolumny nośne były
nadwątlone pożarem i w rezultacie tego nie były w stanie utrzymać konstrukcji
budynku.
Po tragedii rząd amerykański
obwołał przywódcę Al-Kaidy – Usamę ben-Ladena
terrorystą nr 1. Prawdę powiedziawszy, po śmierci z rąk amerykańskich
komandosów, nie został on zamordowany w odwecie za 9/11, ale za późniejsze
zamachy. Także sam ben-Laden przyznał się do zamachu w 2005 roku, i nie odwołał
swoich słów.
Atak
cieni
Bez dowodów sprawa jest
nieważna. Jeden z nich to „instrukcja dla terrorysty” znaleziona przez
specsłużby USA w walizce z rzeczami należącymi do Mohameda Atty – przywódcy grupy terrorystów, w samochodzie
pozostawionym na lotnisku im. Dullesa przez Naufa Alfazmiego i wśród szczątków samolotu, który spadł w
Pensylwanii.
Oczywiście jeden terrorysta
mógł zapomnieć swej instrukcji w całym zamieszaniu – wszak szedł on na pewną
śmierć, ale jak wytłumaczyć to, że kartka papieru nie spłonęła w katastrofie
lotniczej? I po co Atta w misję samobójczą wlókł ze sobą walizkę z rzeczami? I
co już jest zupełnie niezrozumiałe, jakim sposobem w ruinach wieży pozostał
nietknięty paszport Atty?
Tekst instrukcji jest pełen
amerykanizmów i wygląda na fałszywkę. Muzułmanie nie wzniecają „powstań” „w
imię Boga, moim i mojej rodziny” i nie mają nadziei „twarzą w twarz spotkać się
z nimi i zrozumieć go na 100%”. Jeżeli już coś to było, to protestacyjna agitka
dla Zielonych Beretów.
Ale najdziwniejszy ślad
fałszowania prawdy odkrył francuski badacz Thierry
Meissan. Dowiódł on, że Abuaziz
Alamari, Mohamed Alsheri, Salem Alhazmii i Said Alghamri przez kilka lat
po tragedii mieszkali w Arabii Saudyjskiej, a Valid Alsheri – w Maroku!
Wielu nie jest w stanie pojąć
tego, jak można było przygotować przyszłych terrorystów do przeprowadzenia tak
skomplikowanej operacji. Żeby porwać ogromny samolot i poprowadzić go do
stosunkowo niewielkiego celu w centrum miasta trzeba być wykwalifikowanym pilotem.
Meissan przypuszcza, że
samoloty, które uderzyły w wieże WTC, były naprowadzane przez radiolatarnie,
które rozmieszczono tam wcześniej. Rozpiętość skrzydeł Boeinga 737 wynosi 47 m,
zaś szerokość wieży – 63 m. Lecąc z prędkością 700 km/h, przy naprowadzaniu
ręcznym samolotu łatwo o nietrafienie w cel. A tymczasem niektórzy nowojorscy
radioamatorzy odnotowali w momencie katastrofy dziwne sygnały, które mogły być
wysłane przez radiolatarnie.
[Obydwa samoloty trafiły niemal
idealnie w cel uderzając w środek ściany tak, by spowodować jak najwięcej
zniszczeń mechanicznych powstałych w czasie impaktu i następnie wlanie się oraz
zapłon paliwa lotniczego, którego były pełne zbiorniki tych samolotów. Głównym
czynnikiem rażenia był przede wszystkim ogień, który spowodował osłabienie
konstrukcji i zawalenie się obydwu wież – uwaga tłum.]
Ale co się stało z gmachem
Pentagonu? Uderzenie poszło w fasadę pomiędzy I a II kondygnacją. Jednak
terroryści powinni rozumieć, że trafienie samolotem w dach o powierzchni
>100.000 m² jest nie tylko prostsze, ale i efektywniejsze w skutkach
niszczących, niż taranowanie fasady.
Zniszczenia wywołane uderzeniem samolotu-pocisku w gmach Pentagonu. Jak widać z rysunku, uszkodzeniu i częściowemu zniszczeniu uległy pierścienie D i E Dowództwa US Navy. Zniszczenia te zostały wywołane poprzez: 1 - bezpośrednie uderzenie samolotu, które skosiło kolumny na 1. i 2. piętrze; 2 - pożar spowodowany przez zapłon paliwa lotniczego samolotu oraz 3 - zniszczenia spowodowane przez wodę, której użyto do gaszenia pożaru.
[Pentagon ma kształt pięciokąta
– stąd nazwa – który jest pusty w środku – vide foto i składa się tak naprawdę
z pięciu pierścieni, a uderzenie w dach samolotem Boeing 757 spowodowałoby
jedynie zniszczenie w najgorszym wypadku jednego z pięciu bloków, pięciu
pierścieni go tworzących, więc efekt byłby podobny do osiągniętego przez
terrorystów. Faktycznie zostały zniszczone impaktem jedynie fragmenty pierścienia
D i E w sekcji Dowództwa Marynarki Wojennej. Pojawiła się dziwna hipoteza
głosząca, że to nie był samolot, ale pocisk odrzutowy AGM-129 ACM Cruise, który
uderzył w ścianę Pentagonu. Hipoteza ta ma ten mankament, że nie wyjaśnia, co
stało się z czwartym porwanym samolotem i nie wyjaśnia, dlaczego nie doszło do
eksplozji konwencjonalnej głowicy bojowej pocisku, zawierającej 130 kg
konwencjonalnego materiału wybuchowego, albo głowicę nuklearną W80
o mocy 5 – 150 kt TNT, pomijając już rozmiary samych zniszczeń budynku
Pentagonu spowodowane przez samolot, które musiałyby być mniejsze w przypadku
trafienia go Cruise’em… – uwaga
tłum.]
CDN.