Powered By Blogger

czwartek, 13 lutego 2014

Zagadkowe półkule w Jakucji




A więc jestem samotny...
Naokoło tylko las zielonych cedrów, przysypanych do połowy pnia głębokim śniegiem; gołe krzaki, zamarznięta rzeczka i – jak okiem sięgnąć przez gałęzie  cedrów – ocean lasów i śniegu. Tajga syberyjska...

Ferdynand Antoni Ossendowski – „Przez kraj zwierząt, ludzi i bogów”


Z zagadkami Syberii zetknęliśmy się już nieraz, że wspomnę tylko tajemnicę Meteorytu Tunguskiego, który spadł na Ziemie w rejonie Podkamiennej Tunguskiej wczesnym rankiem 30 czerwca 1908 roku. Znany rosyjski ufolog – Walerij Uwarow – pisał już na ten temat – temat dziwnych konstrukcji, które czekają na swego odkrywcę w głębi syberyjskiej tajgi. Kilka dni temu, od naszego korespondenta z Ukrainy Antona A. Anfałowa, otrzymałem egzemplarz rosyjskiego magazynu ufologicznego NLO nr 32 (145) z dnia 7 sierpnia 2000 r. Przejrzałem go z niechęcią, jako że tytuły mówiły same za siebie: Rewelacje nowego świadka z Roswell, Zagadkowy wybuch w Urugwaju, Anomalna strefa w meksykańskiej pustyni czy Majowie: Sekrety zaginionej cywilizacji i już miałem odłożyć, kiedy mój wzrok wyłapał znajome hasło: Tajemnicze półkule w Jakucji. Przekartkowałem magazyn i znalazłem rzeczony artykuł podpisany przez Walentina Psałomszczikowa – kandydata nauk matematyczno – fizycznych, a zatem osobę utytułowaną – po naszemu to doktor nauk matematyczno – fizycznych, ergo – wiarygodny uczony, a nie jakiś tam baron Münchausen czy Pawieł Masłobojnikow...  Przytaczam ten tekst w całości, ale nie odmówię sobie komentarza.



---oooOooo---


Na północnym – zachodzie Jakucji, w rejonie górnego biegu rzeki Wiluj, znajduje się trudno dostępna kraina ze śladami jakichś straszliwych kataklizmów: szerokie wywały starych lasów, a także rozrzucone wokoło kamienne odłamy, ciągnące się setkami kilometrów. W tej krainie, głęboko pod ziemią, znajdują się niepojęte metalowe obiekty. Ich obecność manifestuje się na powierzchni jedynie poprzez plamy dziwnie rosnącej roślinności, a owe plamy przedstawiają sobą ogromne niebezpieczeństwo dla ludzi. Dawna nazwa tej krainy brzmiało Ełjuju Czierkiecziech, co oznacza po jakucku, tyle, co Dolina Śmierci...

Niektóre zagadkowe obiekty w tej krainie znajdują się także na powierzchni. Niektóre z nich – niewielka, spłaszczona i metalowa półkula, w której znajdują się niewielkie metalowe pomieszczenia, a w których nawet w najtęższe mrozy jest ciepło... Dawniej, kilku myśliwych odpoczywało w tych pomieszczeniach, ale szybko zapadali na dziwne i ciężkie choroby. Jeśli spędzili tam kilka nocy pod rząd, to wkrótce umierali. Starszyzna wioskowa zabraniała ludziom tam chodzić i zapomniano o tym miejscu. Drugi zagadkowy obiekt został odkryty przez pewnego geologa w 1936 roku, i wygląda on jak wychodząca z ziemi metalowa półsfera z bardzo gładkimi ścianami. Kolor metalu – czerwonawy, zaś grubość ściany dochodzi do 2 cm.  Półkula ta jest nieco pochylona i można pod nią wjechać na reniferze.

O podobnym odkryciu oznajmia nam już w XIX wieku, badacz Wiktor R. K. Maak w swym doniesieniu, które brzmi tak:

W Suntarze opowiedzieli mi, że w górnym biegu Wiluja znajduje się rzeczka nazwana Angyj Temierit’ – co oznacza tyle, co „Wielki Kocioł Utonął”. Niedaleko od jej brzegu w lesie znajduje się wkopany w ziemię ogromny kocioł miedziany, z ziemi wychodzi tylko jego brzeg, tak, że jego średnica jest nieznana, choć gadają, że rosną w nim całe drzewa.

Ten fakt odnotował także inny badacz dawnych kultur Jakucji – N. D. Archipow:

Pośrodku basenu dorzecza rzeki Wiluj przekazuje się podanie o znajdujących się w górnym biegu tej rzeki wielkich ilościach ogromnych brązowych kotłów – „ołgujew”. Podanie to zasługuje na uwagę, a to ze względu na to, ze wiele tamtejszych rzeczek nosi w swych nazwach jakucki rdzeń „ołgujdach” – „kotłowy”.

A dalej już najbardziej niewiarygodne – stary koczownik opowiedział mi o jakiejś „metalowej norze” – w której leżą „szczupli, ogromni, jednoocy ludzie w żelaznych ubiorach.”

A teraz już bliżej naszych czasów, to pewien miejscowy przewodnik tez wspominał, że niedaleko miejsca pożaru znajdowała się „żelazna nora” z „żelaznymi ludźmi”.

Kiedy sprawa ta stała się głośna, pojawiły się nowe świadectwa i nowi świadkowie. Pewien myśliwy odkrył pod lodem czerwonawą, metaliczną powierzchnię, która należała do głęboko wbitej w zamrożoną ziemię ogromnej kopuły. Dwóch ludzi wracało do bazy po ugaszeniu wielkiego leśnego pożaru, kiedy odkryli pod spalonymi drzewkami ogromna kopułę, o średnicy 5 – 6 metrów!

Miejscowe legendy mówią, że te niepojęte instalacje i budowle pojawiły się „bardzo dawno”. Wielkie, okrągłe „żelazne domy” stoją wsparte potężnymi wspornikami. Nie maja one okien ani drzwi, jedynie na wierzchołku kopuły znajduje się „szeroki właz”. Są tam także i inne obiekty – gromadnie ustawione metalowe „daszki-półkule” i wystająca z ziemi „ogromna, trójkątna, metalowa ostroga”, à la piramida.

A zatem te opisy trudno nazwać zmyśleniami, bowiem żyją naoczni świadkowie, którzy na własne oczy widzieli opisane tutaj obiekty. W latach 60. XX wieku, pewien myśliwy udał się do zakazanej strefy i widział on w tajdze na wpół rozwalony stożek, z boku, którego wyzierał osobliwy, trójkątny obiekt o długości około 3 m. niedawno temu, jakucka gazeta „Edier SAAS” opublikowała list mieszkańca Dalekiego Wschodu – Michaiła Korieckiego, który przebywał wraz ze swym ojcem w tym rejonie w latach: 1933, 1939 i 1949 – który pisze o tym tak:

Co się zaś tyczy tajemniczych obiektów, to jest ich tam wiele, w ciągu trzech sezonów widziałem tam siedem takich „kotłów”. Wszystkie one są zupełną zagadką: po pierwsze – ich rozmiary wynoszące od 6 do 10 m średnicy; po drugie – zrobiono je z jakiegoś niepojętego metalu, którego nie bierze nawet żadne nasze narzędzie tnące, w tym piła diamentowa(!!!). Roślinność dookoła za to jest niesamowicie bujna – trawa rośnie powyżej wzrostu człowieka! W jednym z „kotłów” spędziliśmy noc w sześcioro. Nie spodziewaliśmy się niczego złego, ale... – jednemu z nas w ciągu miesiąca wypadły wszystkie włosy, a mnie na głowie pokazały się trzy wrzody, które mam do dziś dnia. Poza tym znalazłem jeszcze połowę idealnej kuli, koloru czarnego o średnicy około 6 cm. Była ona gładka, dosłownie śliska, jak wypolerowana idealnym narzędziem. Ten dziwny „kamyczek” ciął szkło, jak diament.

W latach 50. na tą dziwną krainę zwrócili swą uwagę wojskowi i przeprowadzili tam badania, których rezultaty zaszokowały specjalistów. Okazało się, że wojskowi wysadzili w powietrze jakieś urządzenie, przy czym moc wybuchu była 2 – 3 tysięcy razy wyższa, niż zakładały to ich obliczenia! Zaniepokojeni tym wojskowi zamknęli teren, na którym występowały te obiekty, i przez kilka lat badali je.

Co zatem można powiedzieć i jak zanalizować przytoczoną tutaj informację? Jak widać, mamy tutaj rzadką mieszankę dawnych legend i podań tutejszej ludności (są to świadectwa z ubiegłych stuleci aż do lat 50. XX wieku), i współczesnych danych o byłym poligonie atomowym. Wyjaśnić tą sytuację może tylko nowa, dobrze wyekwipowana i kierowana ekspedycja. Rysunki tych nadzwyczajnych obiektów wykonał artysta-malarz Jurij Michaiłowskij na podstawie relacji naocznych świadków.


---oooOooo---


No cóż - nihil novi & sic transit gloria mundi... Nic nowego, boż niejednokrotnie słyszeliśmy już o dziwnych artefaktach w nieprzebytych lasach – nie tylko syberyjskich, i tak przemija sława świata – ponieważ skończyła się pewna legenda, tak jak ta o UFO na Kaukazie z początków lat 90. XX stulecia.

Te trzy wyróżnione słowa w artykule dr Psałomszczikowa wyjaśniają wszystko. Zamiast zagadki opuszczonego miasta Obcej Cywilizacji Naukowo-Technicznej mamy opuszczony poligon jądrowy – jakiś obiekt nazwany Moskwa-100, 200 czy może 900 czy 1900?... Szkoda tylko, że zarabiają na tym pseudo-ufolodzy i hochsztaplerzy, chociaż nie – pod jednym względem oni nie rozminęli się z prawdą. Rzeczywiście, nad poligonami broni masowego rażenia pojawiają się Obcy, co dawno udowodnili badacze miary prof. Jacquesa Vallée, Kiyoshiego Amamiya, Roberta Duvala, Roberta Hastingsa i innych, którzy zajmują się zagadnieniem pod tytułem „UFO a wojsko”.

Innym spostrzeżeniem podzielił się ze mną mieszkający w Jakucji Polak pan Andrzej Babacki[1], który od krewnych swej żony dowiedział się, że właśnie na tym poligonie znajduje się zrzutowisko wypalonych stopni rakiet kosmicznych wystrzeliwywanych z kosmodromu w Pliesiecku k./Archangielska.

Spójrzmy na to jednak z tej drugiej strony. Załóżmy, że Walerij Uwarow i reszta jego stronników mówią prawdę, i że w syberyjskiej tajdze, gdzieś w górnym biegu Wiluju znajdują się te zagadkowe obiekty, a atomowy poligon Armii Radzieckiej pojawił się dopiero w latach 50. Oznaczałoby to, że na obszarze Wyżyny Środkowo – Syberyjskiej, pomiędzy 100° a 110°E oraz 64° a 68°N znajduje się obszar występowania artefaktów Obcej CNT, albo – jak zakładamy to z dr Milošem Jesenským – pozostałości Super-cywilizacji Atlantydzkiej sprzed co najmniej 12.000 lat, NB czemu dał on wyraz w swej książce „Bohové atomových válek” (Ústi nad Labem, 1998). W to wszystko wpisuje się także fenomen Meteorytu Tunguskiego i także... tatrzańska Księżycowa Jaskinia i Tunel w Babiej Górze!

Dr Psałomszczikow ma całkowitą rację, gdybanie tutaj nic nie pomoże – trzeba zorganizować ekspedycję w tajgę i zbadać rzecz in situ, albo – co będzie tańsze i bardziej efektywne, boż z góry lepiej widać – przejrzeć dokładnie zdjęcia satelitarne tego terenu zrobione przez amerykańskie Landsaty i francuskie Spoty. A zatem – najpierw poszukiwania prowadzone przez Internet, a potem – w tajgę! Być może istnieje wspólny mianownik pomiędzy El Dorado a wilujską Doliną Śmierci – obie powstały w toku działalności Super-cywilizacji Atlantydzkiej.

Niniejszym zapraszam do współpracy wszystkich internautów – zamiast analizować szumy Kosmosu i wspierać bezsensowny program SETI – niech zajmą się analizą zdjęć satelitarnych Ziemi w poszukiwaniu realnych śladów działania Obcego Rozumu, czy Tych, Którzy Byli Przed Nami, co ma więcej sensu, niż analizowanie białego szumu Kosmosu, bowiem pewnym jest to, że Oni posługują się czymś lepszym od radia i mamy szanse znaleźć sygnały cywilizacji prymitywniejszej od nas, albo stojącej mniej więcej na tym samym poziomie. Natomiast poszukiwania takich „dolin śmierci” może doprowadzić do nieoczekiwanych odkryć, które pchną do przodu wiedzę o naszej planecie, naszej cywilizacji i nade wszystko o naszej historii bytowania gatunku Homo sapiens na tej planecie. Zresztą daleko sięgać, znam w naszym kraju kilka miejsc, w których dzieją się dziwne rzeczy i które zakasałyby te wszystkie okrzyczane na Zachodzie osobliwości, o których piszą niektórzy autorzy z Anglii, Francji, Hiszpanii czy USA. Trzeba tylko chcieć wyjść z ramek schematów i wbijanej nam do głów ortodoksyjnej wersji historii człowieka, zdeterminowanej religiami, ideologią i polityką.

Ale to już temat na inną balladę...


---oooOooo---


Tak pisałem jeszcze w 2001 roku, kiedy sądziłem, że cała ta historia jest zmyślona lub bardzo ciągnięta za włosy. A jednak nie. Właśnie niedawno wpadł mi w ręce artykuł jednego z mieszkańców Jakucka, który pisze o rzeczy, która ma jeden wspólny mianownik z tajemnicą Wiluja. A zatem…



[1] Nazwisko zmienione na życzenie zainteresowanego.