…zorze
polarne i bomby z nieba!
Zapowiadało się zgoła
sensacyjnie:
Zorza
polarna nad Polską 13 kwietnia wieczorem? Istnieje duża szansa, że w sobotę w
nocy (z 13 na 14 kwietnia) będzie można nad Polską zobaczyć zorzę polarną.
Powód? Jak mówi Onetowi Jerzy Rafalski - astronom z Planetarium im. Władysława
Dziewulskiego w Toruniu - akurat mamy maksimum aktywności Słońca, które
przypada raz na ok. 11 lat, a na najbliższej nam gwieździe doszło do dużej
eksplozji.
Wczoraj
rano na Słońcu miał miejsce silny rozbłysk, któremu towarzyszył ogromny wyrzut
plazmy z powierzchni gwiazdy. Fala ta - co bardzo prawdopodobne - podąża
dokładnie w stronę Ziemi. Gdy znajdzie się w atmosferze, wywoła zorzę polarną
widoczną także na naszej szerokości geograficznej. W Polsce to rzadkie
zjawisko.
Miłośnicy
astronomii - np. na stronie Crazy Nauka - wskazują, że obserwacja zorzy powinna
być łatwa. Niebo ma być rozchmurzone, a Księżyc widoczny jedynie w formie rąbka
- to istotne, bo światło odbite od satelity Ziemi zmniejsza efektowność zórz.
To,
czy zorza się pojawi, czy nie nigdy nie jest absolutnie pewne. Tym razem jednak
szansa jest znaczna. Realnie oceniając - jak wielka?
-
Rzeczywiście zorza może wystąpić, trzeba być czujnym i patrzeć w niebo. Szansa
wynosi raczej mniej niż połowa, bo jest to zjawisko nieprzewidywalne. Jeśli
zorza się pojawi, to nagle i nieoczekiwanie, na kilka minut do pół godziny -
ocenia Rafalski.
Niemal
na pewno zorze będą widoczne nad Islandią czy obszarami podbiegunowymi - jednak
tam to żadna sensacja. A w Polsce - owszem.
Szansę
warto wykorzystać, patrząc w niebo. Co ciekawe, ostatnio w Polsce zorza była
widoczna niespełna miesiąc temu - wtedy też po dużym wybuchu na Słońcu w
kierunku Ziemi poleciała znaczna ilość plazmy.
Jak
mówi nam astronom z Planetarium im. Dziewulskiego, obecnie mamy czas, który
bardzo sprzyja pojawianiu się zórz. Dlaczego? - Słońce co ok. 11 lat wykazuje
wzmożoną aktywność, jest więc więcej zórz, także nad Polską. Aktualnie mamy
maksimum aktywności Słońca, więc możemy je obserwować raz na kilka miesięcy.
Kiedy to maksimum minie, a to kwestia raczej miesięcy, roku, na zorze nad
Polską szanse zmaleją do minimum.
Dlatego
też astronom Jerzy Rafalski zachęca: - Zorza naprawdę potrafi zadziwić. Sam w
2003 r. byłem zaskoczony jak jasne może to być zjawisko.
Rok
2003 to istotna data. Wtedy to, także w Polsce, można było obserwować jedną z
najokazalszych w znanej nam historii zorzę. Była ona efektem niespodziewanego
wybuch plam na Słońcu - a był on tak mocny, że przekraczał skale pomiarowe.
W
sobotę wieczorem niebo warto obserwować, bo kolejne słoneczne maksimum za 10-11
lat. - A jeśli nie w sobotę, to przez najbliższy rok też pojawią się szanse na
obserwowanie tego zjawiska. Na taką okoliczność warto przygotować aparaty
fotograficzne, z dłuższym czasem naświetlania.
Zorza
to zjawisko świetlne, które zachodzi na wysokości od 65 do 400 km nad
powierzchnią ziemi. Kolory zorzy polarnej są efektem reakcji cząsteczek wiatru
słonecznego z cząsteczkami powietrza. Zorze potrafią zakłócać łączność radiową
i satelitarną. Mogą też być groźne - z powodu emitowanego promieniowanie
rentgenowskie - dla pilotów i pasażerów samolotów lecących na wysokich
szerokościach geograficznych. (RZ;KT - Onet.pl)
Wybuch na Słońcu odpowiedzialny za burzę magnetyczną i zorze polarne w kwietniu br.
No i nic z tego nie było.
Mimo potężnego wybuchu – zob. zdjęcia, nie zobaczyliśmy niczego. Zorza, owszem
się pojawiła, ale słaba, a poza tym cała Polska była pod chmurami i niestety z
zapowiadanego widowiska wyszły… nici! Natomiast nie zawiodły nas meteoroidy.
Pierwszy pojawił się w Hiszpanii:
Do
zdarzenia doszło w niedzielę 14.IV, o godzinie 23:45 czasu lokalnego. Meteoryt,
który wszedł w atmosferę dokładnie nad miastem Toledo, spowodował tak silny
blask, iż mógł być widoczny niemal w całym kraju.
Jose
Maria Madiedo z Uniwersytetu w Huelva powiedziała, że meteoryt wchodząc w
atmosferę około 100 kilometrów nad Ziemią natychmiast się zapalił, tworząc kulę
ognia. Następnie osiągając prędkość ponad 75 000 kilometrów na godzinę,
eksplodował na wysokości 70 kilometrów. Hiszpański Instytut Badawczy
sklasyfikował meteoryt jako kawałek komety, która przelatywała niedaleko Ziemi.
Wydarzenie
wywołało strach wśród obserwatorów ale na szczęście nikomu nic się nie stało i
nie doszło do żadnych zniszczeń. Mimo to, eksplozję meteorytu natychmiast
porównano do tego, który spadł w Czelabińsku 15 lutego. Tamtego pamiętnego dnia
fala uderzeniowa zniszczyła kilkaset budynków, rozbiła też około 100 tysięcy
metrów kwadratowych szkła a 1200 osób potrzebowało pomocy medycznej.
Zaś 16.IV pojawił
się…
Jasny
bolid nad południową Polską! 16 kwietnia 2013 roku o godzinie 20:26UT (22:26
czasu lokalnego) niebo nad granicą polsko-czesko-słowacką rozświetlone zostało
przez wyjątkowo jasne zjawisko. Bolid zarejestrowany został przez bardzo wiele
stacji bolidowych PFN oraz z terenu Czech, Słowacji i Węgier. Trwa analiza
uzyskanych zapisów. Wstępne szacunki pozwalają na stwierdzenie że było to
zjawisko bardzo długie. Przelot zarejestrowany został na długości prawie 250
km! Duża prędkość wejścia w atmosferę oraz wysokość na jakiej bolid się
zakończył wykluczają możliwość znalezienia spadku meteorytu. Naoczni świadkowie
informują o niebiesko-zielonym kolorze oraz widocznej fragmentacji. Niezwykłe
szczęście miał fotograf z Węgier. Zarejestrował ostatnią fazę lotu aparatem z
teleobiektywem. Na zdjęciach dostrzec można kolor, pozostawiony pomarańczowy
ślad, a na koniec kilka wyraźnie rozdzielonych fragmentów. Wszystkich świadków
prosimy o przesyłanie swoich relacji na nasz adres mailowy pkim@pkim.org. Więcej szczegółów podamy po
analizie zebranych materiałów. (Blog Pracownia.IV)
Zdjęcie jasnego bolidu z 16.IV.2013 r. (PKiM)
Meteor ten był
widziany także u nas, w Jordanowie - 49°40′N 19°50′E, około godziny 22:26 CEST.
Duża, świecąca zielonkawym światłem kula wlokąca za sobą płomienisty „ogon”
ukazała się nad Luboniami i lecąc bardzo szybko znikła za północno-zachodnim
horyzontem. Jej prędkość była bardzo duża i świadek nie zdążył zarejestrować
więcej szczegółów. Ogólnie rzecz biorąc meteoroid leciał z kierunku SE-E w
kierunku NW-W. Ciekawym jest to, że po jego zniknięciu od strony osiedla Wrzosy
rozległ się stłumiony, ale słyszalny huk, który świadkom wydarzenia kojarzył
się z wybuchem. W rzeczywistości był to najprawdopodobniej tzw. grzmot
balistyczny – z ang. sonic boom,
który towarzyszy ruchowi każdego ciała lecącego z prędkością większą od
prędkości dźwięku.
Ciekawe, czy te
bolidy znad Hiszpanii i Polski miały coś wspólnego z niedawno widoczną w
okolicy Ziemi asteroidą 2012 AD14, która przeleciała wewnątrz orbit wielu
sztucznych satelitów Ziemi, a której „towarzyszem podróży” były meteoroidy
widoczne nad Syberią, Kalifornią i Kubą? Nie zapominajmy, że komety i asteroidy
nie latają solo, więc mieliśmy okazję zobaczyć koniec niebiańskiego kamienia,
który towarzyszył asteroidzie, którą już ochrzczono mianem „Latającej
Eylafjatlajökull”… - na cześć islandzkiego wulkanu, który narobił tyle bigosu w
lotach nad Europą w kwietniu 2010 roku.