Wrzesień 2010 roku - UFO nad Międzyzdrojami (foto autora)
A teraz
przenieśmy się na zachód – na akwen Zalewu Szczecińskiego i na tereny
przyległe, gdzie także działy się rzeczy niezwykłe i mające związek z naszą
techniką wojenną.
Zalew
Szczeciński to szeroka przestrzeń wodna położona pomiędzy ujściem Odry na
południu i 44 wyspami na północy, skąd Odra finalnie uchodzi do Bałtyku trzema
odnogami: Pianą (Peene), Świną i Dziwną. Znajduje się tam wiele osobliwości
archeologicznych, historycznych i przyrodniczych. Miałem zaszczyt i przyjemność
służyć tam w WOP w latach 1979-1986, w czasie których spotkałem się
niejednokrotnie z relacjami o obserwacjach UFO przelatującymi nad tym akwenem
oraz przyległymi doń akwenami Małego Zalewu (Kleines Haff) oraz Zatoki
Pomorskiej, których nie potrafiłem objaśnić w żaden racjonalny sposób.
Zacznę od
relacji żołnierza radzieckiego, który na wiosnę 1946 roku zaobserwował „nalot” latających spodków na bazę
Bałtyckiej Floty w Świnoujściu (wtedy jeszcze Swinemünde) znad Bałtyku w
kierunku Zalewu Szczecińskiego i Szczecina. Rosjanie próbowali strzelać do tych
obiektów, ale nic to nie dało. Jeden z tych NOL-i podleciał do świadka tak
blisko, że ten spróbował dźgnąć go sztykiem
– czyli bagnetem, zresztą bezskutecznie. Był on przy tym przekonanym, że
atakuje amerykańską maszynę zwiadowczą… Później oficer GRU wytłumaczył temu
żołnierzowi, że była to tajna niemiecka broń z pokładu niemieckiego lotniskowca
Graf
Zeppelin, która zaczęła działać. Potem świadka ciupasem odkomenderowano
do Kłajpedy. Inni świadkowie mieli mniej szczęścia – poszli na chińska granicę.
Wszystkich przed wyjazdem zobowiązano do podpisania deklaracji zachowania
milczenia, a za jej złamanie była tylko jedna kara… Przypadek ten zakwalifikowałem
jako DD/CE2.
Następny
przypadek, to słynny CE2, Incydent na Wyspie
Wolin, gdzie w dniu 31.VIII.1952 roku, gdzie 7 świadków: Polaków i Niemców
zaobserwowało lądowanie dużego, srebrzystego NOL-a, który następnie odleciał w
nieznanym kierunku. Niestety, niczego innego nie udało się ustalić od czasu,
kiedy informacje tą podał Jacques Vallée.
Prawdopodobnie ów NOL wylądował gdzieś na terenach pomiędzy Wolinem a Ładzinem
– w okolicy Mokrzycy Wielkiej czy Kołczewa. Te polodowcowe, urokliwe tereny
mogłyby ukryć przed nami całe czeredy latających spodków!
[Dzisiaj
uważam, że najprawdopodobniej jest to jednak jakaś legenda Zimnej Wojny, która
ma związek z prowadzonymi przez Niemców a potem Rosjan prac nad dysko planami.
Szwedzi uważają wprost, że był to latający spodek z widocznymi na burtach
literami CCCP, czerwona gwiazdą, sierpem i młotem, który miał tam awaryjne
lądowanie. Poza tym sama nieprecyzyjna data tego wydarzenia również nie
przydaje mu wiarygodności – według innych źródeł miało to miejsce w dniu
31.VII.1953 roku…]
Nie
zapominajmy o tym, że w zachodnich sektorach Zatoki Pomorskiej znajdował się
niemiecki poligon rakietowy należący do Heer
Raketen Versuchenanstallt w Peenemünde, gdzie wykuwano najtajniejsze i
najbardziej niebezpieczne bronie III Rzeszy!
Trzeci
interesujący przypadek, to obserwacja dziwnego, trójkątnego Obiektu Dziennego,
który miał miejsce w dniu 27.VI.1966 r., kiedy to wraz z cała kolonia dzieci z
powiatu suskiego płynęliśmy statkiem MV Alina ze Szczecina-Dąbia do
Świnoujścia i z powrotem. NOL ów miał kształt trójkąta równoramiennego
skierowanego najostrzejszym kątem w dół. Jego kolor był oślepiająco biały i
przesuwał się wolno na zachód, w kierunku Oderhaffu. Około godziny 10:00 znikł
on definitywnie nam z widoku, kiedy statek wszedł do kanału Piastowskiego. Obiekt
ten musiała także widzieć załoga towarzyszącego nam holownika MV Zeus,
który płynął za nami także do Świnoujścia.
[Coś podobnego
widziałem także w dniu 13.IX.1973 roku nad Tatrami. Prawdopodobnym wytłumaczeniem byłby
balon-sonda meteo czy balon szpiegowski w rodzaju amerykańskiego Skyhook’a,
względnie jakaś radziecka wersja amerykańskiego Programu Farside, którego założeniem było wystrzeliwanie rakiet
kosmicznych przy użyciu aerostatów, które wyciągałyby statki kosmiczne na
wysokość ponad 40.000 m, a zatem poza najgęstsze warstwy atmosfery, skąd już jako
SSTO leciałyby one na niskie orbity. Same balony byłyby albo spalane albo pozbawione
gazu powracałyby na Ziemię. NB, takie obiekty widziano nad Bułgarią, Węgrami i
Jugosławią na przełomie lat 60. i 70.]
Następny incydent
miał miejsce w czerwcu 1980 roku, kiedy to mój kolega sfotografował nad Uznamem
ciemny dysk lecący z zachodu nad Zalew Szczeciński. Niestety – zdjęcie wyszło
niewyraźnie, bowiem kolega robił je pod zachodzące słońce. A szkoda!
Inny mój
kolega w nocy 16/17.VIII.1980 r. miał okazje podziwiać niezwykłe harce
pomarańczowych świateł na niebie. Początkowo latały one nad Zatoka Pomorską, a
nad ranem odleciały w stronę Zalewu Szczecińskiego.
Osobliwa historia
tego CE4 albo CE-III-G miała miejsce już po ogłoszeniu stanu wojennego – około 20.XII.1981
roku. Wedle krążących pogłosek, enerdowska Volkspolizei przywiozła na przejście
graniczne Świnoujście – Ahlbeck i przekazała oficerowi śledczemu Batalionu
Granicznego WOP Świnoujście jakiegoś dziwnego osobnika, który z kolei
opowiedział im niezwykłą historię. Otóż mężczyzna ów miał zamiar uciec z Polski
na Zachód poprzez NRD. Granicę przekroczył po lodzie na Zalewie i w chwile
później został on porwany przez UFO, które podrzuciło go w okolice Drezna, gdzie
złapała go enerdowska policja i odwiozła go do Ahlbecku. Człowieka tego uznano ponoć
za chorego psychicznie i sprawę umorzono.
[Ile w tym
prawdy, trudno powiedzieć, bo dokumenty poszły dawno na przemiał. Inna rzecz,
że spotkałem się niejednokrotnie z różnymi ludźmi o zwichrowanych psychikach,
którzy koncentrowali swe urojenia (czy tylko?) na wyspie Wolin czy Uznamie i
wiązali je z centrami energetycznymi, UFO, Kosmitami czy kanałami
przestrzenno-czasowymi i ponadwymiarowymi. Większość z nich miała problemy ze
zdrowiem psychicznym, ale w ich szaleństwie była pewna metoda…]
Słynna sprawa
CE2 z lipca 1982 roku, która miała miejsce w okolicach Wisełki, a która też nie
została wyjaśniona do końca. Mimo kolosalnych wysiłków Krzysztofa Piechoty i Jerzego
Grzywy nie udało się dotrzeć im do drugiego świadka lądowania na plaży
świetlistego NOL-a. Obiekt ten świecił intensywnym pomarańczowym światłem,
które silnie nagrzało piasek nad którym wisiał czas jakiś, a następnie odleciał
w kierunku pełnego morza.
„Parada
lotnicza” nad Dziwnowem, która miała miejsce w nocy 24.VI.1983 roku, to przelot
aż kilkudziesięciu (!!!) latających spodków, który obserwowali żołnierze ze stacjonującej
tam Brygady Desantowo-Szturmowej i WOP. Wtedy to po raz pierwszy zwróciłem
uwagę na zapisy o dostrzeżonych nad morzem czerwonych flarach, które nimi wcale
nie były…
CDN.