Zatoka Gdańska, Pucka i Zalew Wiślany - markerami oznaczono miejsca co ciekawszych incydentów z UFO i USO/UAO
Omawiając nasze
doświadczenia z UFO nad polskimi brzegami Bałtyku pominąłem w swych
opowieściach dwa akweny, które zaliczają się do Morza Bałtyckiego, ale należą
polskich wód śródlądowych – chodzi o akwen Zalewu Wiślanego i akwen Zalewu
Szczecińskiego. Tam także pojawiał się fenomen UFO i o tym piszę w tym
materiale.
---oooOooo---
Najpierw
zacznę od Zalewu Wiślanego. Akwen ten od Bałtyku jest odgrodzony wąskim
skrawkiem Mierzei Wiślanej, a granica państwowa z Rosją (Kaliningradskaja
Obłast’) dzieli go niemal na połowę. O UFO nad tym akwenem usłyszałem we
wrześniu 1985 roku, w czasie toczącej się tam dziwnej akcji
poszukiwawczo-ratowniczej prowadzone przez polskie i szwedzkie służby
ratownictwa morskiego za statkiem bandery szwedzkiej MV Cona lub Kona,
który rzekomo uległ pożarowi i wreszcie zatonął gdzieś w okolicy Ławicy
Słupskiej w dniu 7.IX.1985 roku.
Incydent ten
opisałem w opracowaniu „UFO nad granicą” (Kraków 2000), więc ograniczę się do
przypomnienia najważniejszych wypadków. Nadmieniam tylko, że nikt do dziś dnia
nie wie, czy MV Cona istniała rzeczywiście i czy nie była jedynie „przykrywką”
dla statku transportowego Nationale Volksmarine der DDR lub w ogóle STASI (sił
bezpieczeństwa wewnętrznego NRD) wiozącego wypalone pręty paliwowe z elektrowni
jądrowych na terenie NRD do ZSRR. Wiadomo natomiast, ze taki transport miał
miejsce i wiódł on przez Bałtyk wzdłuż polskich wybrzeży. Tak czy inaczej,
sprawy zatonięcia MV Cona nie wyjaśniono do dnia
dzisiejszego.
A wszystko
zaczęło się od alarmu podniesionego przez Strażnicę Wojsk Ochrony Pogranicza w
Krynicy Morskiej, która zameldowała o zaobserwowaniu nad wodami Zalewu
Wiślanego czerwonych flar (jest to optyczny odpowiednik radiowego wezwania SOS
czy MAYDAY), a było to o godzinie 20:55. Oczywiście na wskazane miejsce udały
się statki PRO – MV Alga i MV Tumak oraz helikopter. Nie
znaleziono tam niczego.
O godzinie
21:30 była powtórka – znowu dostrzeżono czerwone flary nad wodą – tym razem w
kierunku wschodnim… Znów wyszła Alga, ale bezowocnie. No, a potem
rozpoczęła się trzydniowa akcja poszukiwawczo-ratownicza statku MV Cona,
która zaabsorbowała jeden samolot, dwa helikoptery, sześćdziesiąt różnych
statków, stacje radiolokacyjne WOP i Marynarki Wojennej – z zerowym rezultatem.
Zaintrygowała
mnie sprawa tego statku dlatego, boż podobne wydarzenia miały miejsce w
Trójkącie Bermudzkim czy Trójkącie Smoka, zaś wzmianka o czerwonych flarach
nadawała temu dodatkowego posmaku. Zdecydowana większość obserwacji UFO nad
Bałtykiem miała formę BOL – z ang.: Ball
Of Light – świecąca kula i to właśnie w kolorze czerwonym bądź
pomarańczowym wpadającym w czerwień. Rozmawiając z moimi kolegami oficerami z
roku dowiadywałem się niejednokrotnie o meldunkach z Punktów Obserwacji
Wzrokowo-Technicznej o dostrzeżonych nad morzem czerwonych światłach,
spowodowanych przez nie akcjach ratunkowych i zerowych rezultatach tychże.
Zacząłem w nich dostrzegać coś więcej, niż tylko fałszywe alarmy. W wielu
przypadkach pewnym było, że za tymi „czerwonymi flarami” kryły się po prostu
UFO! A że te oficjalnie i naukowo nie istnieją, a w książkach służby i
oficjalnych raportach służbowych coś zapisać było trzeba – bo odnotowywano
każdy kontakt wzrokowy czy radarowy także z NOL-ami – więc pisano: wtedy to a wtedy, tam a tam zaobserwowano
czerwone flary na pozycji… - powiadomiono kogo trzeba, i stwierdzono, że nie ma
tam nic. I wilk (przełożony) zadowolony i owca (podwładny) cała…!
I wszyscy byli
zadowoleni – do czasu, boż dochodziło do kolizji pomiędzy niezwykłymi obiektami
latającymi UFO czy podwodnymi USO/UAO na akwenie Zatoki Gdańskiej, jak np. Przypadek Szomborgów z sierpnia 1979
roku, którzy zostali zaatakowani przez czerwono świecący BOL, tuz przy granicy
z ZSRR, na akwenie TU-5. Wtedy sądziliśmy, ze była to jakaś nowa radziecka bron
psychologicznego oddziaływania działająca w oparciu o generator Orgona. Dzisiaj
też tak myślę, tym niemniej dopuszczam także możliwość, że jednak był to UFO.
Aktualnie daję jakieś 50/50, że była to „zwykła” BOL.
Dłuższy czas
zastanawiałem się, co tam może być takiego, co przyciąga uwagę Obcych i dopiero
w połowie 1998 roku uzyskałem odpowiedź. Rzecz w tym, że na terenach
przyległych do Zalewu Wiślanego znajdują się niezbyt głębokie złoża rud
uranowych. Złoża znajdują się na trójkątnym obszarze ciągnącym się od Pasłęka
na południu do Krynicy Morskiej i Piasków na północy oraz Braniewa na
wschodzie. Te złoża SA już udokumentowane. Poza nimi istnieje tam także obszar
ze stwierdzonym zmineralizowanym uranem, który rozciąga się równoleżnikowo od
Gdańska wzdłuż granicy z Rosją aż pod Suwałki!
W tym
kontekście staje się jasne, dlaczego Niemcy w czasie II Wojny Światowej
wybudowali w Gdyni-Babich Dołach (wtedy Gotenhafen Hexelground) potężny
kompleks podziemnych bunkrów a do tego Torpedo
und U-Bootwaffe Versuchenanstallt (dzisiaj słynna Torpedownia) i na dodatek
supertajny poligon latających dysków V-7 we Władysławowie (Grossendorf),
który podlegał SS i samemu Führerowi!
[Trzeba tu
dodać, że w okolicy Gdyni znaleziono piaski monacytowe w bałtyckich piaskach
plażowych, które zawierają tor (Th) – paliwo do reaktorów jądrowych – niewiele
tego, ale lepsze to niż nic. Drugie miejsce, w którym w Polsce występuje
monacyt, to Szklarska Poręba.]
Ale to jeszcze
nie wszystko, bo na Kurszkoj Kosie pod Królewcem, w 1933 roku Niemcy dokonali
pierwszej próby – zresztą udanej – z rakietą HW-2, zaś po wojnie ten
poligon przejęli Rosjanie. NB, tzw. Raport
z Królewca był pierwszym sygnałem dla brytyjskiego MI6 i hitlerowskich
próbach z bronią rakietową.
Nie od rzeczy
będzie przypomnieć, że obcy mogli być zainteresowani także składowiskami broni
rakietowo-jądrowej znajdującymi się w pobliżu granicy z Polską, którą Związek
Radziecki mógł wykorzystać w trakcie działań III Wojny Światowej.
[Broń taka
mogła być składowana także w Gdyni i na Helu w latach 50. i 60. – czego nie
jestem w stanie udowodnić, ale mając w pamięci opracowania Roberta Duvalla a przede wszystkim Roberta Hastingsa – zob. „UFO i Atom”, Tolkmicko 2010 – wiemy, że
Oni szczególnie interesują się ziemskimi instalacjami nuklearnymi oraz złożami
mocnych pierwiastków oraz REE i je monitorują. Stąd właśnie tak często
obserwowano tam UFO i USO/UAO. Inną rzeczą jest to, że mogły to być
szpiegowskie aparaty służb wywiadu i rozpoznania wojsk NATO i USA]
UFO nad
akwenem Zalewu Wiślanego były widziane niejednokrotnie i to, co tu podałem to
jest zaledwie wierzchołek góry lodowej i jestem pewien, że wszyscy ludzie
związanie czy to pracą, życiem czy służbą z tymi obszarami naszego kraju mają
niejedno do powiedzenia w tej kwestii i niejedną relację – mieliśmy okazje to
zobaczyć i usłyszeć w czasie IV Ogólnopolskiego Kongresu Ufologicznego w Gdyni
w pamiętnym czerwcu 1998 roku.
CDN.