Zaczęło się od informacji tego
rodzaju:
Wybuch
reaktora w Rosji? Panika w Świętokrzyskiem
Plotka o rzekomym
wybuchu reaktora atomowego za wschodnią granicą sparaliżowała strachem
mieszkańców województwa świętokrzyskiego. „Zamykać okna ! Wybuchł reaktor !” –
można przeczytać na regionalnych forach internetowych.
W szpitalach,
gazetach i sanepidzie w Kielcach urywają się telefony. Wszyscy chcą
potwierdzenia informacji o wybuchu elektrowni atomowej, do którego miało dojść
za naszą wschodnią granicą. Na forach internetowych aż huczy od plotek:
„Znajomy pracuje na uniwerku na fizyce i mówił, ze wg ich pomiarów
radioaktywność jest dwukrotnie przekroczona. Wg nich uszkodzony jest reaktor w
Obnińsku, i że stało się to dwa dni temu. Chmura miała dotrzeć do nas wczoraj
ok. 19-20. Ja płyn Lugola już mam i piję od wczoraj” – czytamy na forum jednej
z kieleckich gazet. „Ja mieszkam w Staszowie i ze 2 godziny temu byłem w pracy
i przyszli, i kazali jechać do domu, bo że niby wybuchł reaktor i idzie chmura
nad Polskę. Takie są tu informacje. Ale w TV cisza, w sklepie jak byłem przed
chwilą ludzie spokojni, więc nie wiem, co o tym myśleć”. Kielczanie pozbawieni
oficjalnych komunikatów od władz postanowili sami sobie pomóc i radzili sobie,
jak należy się zabezpieczyć przez promieniowaniem: „Chmura miała dotrzeć do nas
wczoraj ok 19-20. Ja płyn Lugola już mam i piję od wczoraj”.
Informacji tych nie
potwierdzono w żadnym oficjalnym źródle. Informacje o wybuchu reaktora w Rosji
zdementowano we wszystkich kieleckich szpitalach i sanepidzie. Wśród głosów
uspokojenia pojawił się apel, aby nie pić płynu Lugola, który może zaszkodzić
zdrowiu. Panika w Świętokrzyskiem była tak duża, że wypowiedział się wojewoda.
Na stronie urzędu wojewódzkiego czytamy: „W związku z dużą skalą nieprawdziwych
informacji o zagrożeniu skażeniem, powołując się na Państwową Agencję
Atomistyki, informujemy o braku jakichkolwiek zagrożeń radiacyjnych”.
Nikt nie wie, skąd
wzięła się plotka o wybuchu, ale wielu ludzi wzięło ją poważnie. W internecie
możemy natknąć się na naprawdę dramatyczne wpisy: „Również dostałam telefon od
znajomej, że mam nie wychodzić z domu, bo był wybuch reaktora. Jestem w 35 tyg.
ciąży i nie jest mi do śmiechu, jeśli to plotka, to gratuluję wyobraźni. Czuję
się bezsilna, pozostaje tylko czekać, co dalej” – pisze zdenerwowana
internautka. Miejmy nadzieję, że jej obawy zostały już rozwiane. [http://www.plwolnosci.pl/a/3181/Wybuch-reaktora-w-Rosji-Panika-w-Swietokrzyskiem]
Wybuch
reaktora za wschodnią granicą? Plotki dotarły także do Lubaczowa
W kilku miastach
Polski wybuchła panika, po tym jak rozpowszechnianio informację o rzekomym
wybuchu elektrowni atomowej za wschodnią granicą naszego kraju. Okazuje się, że
plotka dotarła także do Lubaczowa, a dla części mieszkańców wydawała się bardzo
wiarygodna.
- We wtorek wieczorem
zapukał do mnie sąsiad i kazał natychmiast pozamykać wszystkie okna i nie
wychodzić z domu. Powodem miał być wybuch reaktora w elektrowni atomowej na
Ukrainie i związane z tym podwyższone promioniowanie radioaktywne. Sąsiad wspominał, że sygnał dostał od dobrego
i zaufanego znajomego, który jest bardzo wiarygodny. Teraz już wiem, że to
tylko plotki, ale byłem nieco wystraszony – czytamy w mailu przysłanym do
naszej redakcji.
Okazuje się, że
plotka szybko rozeszła się wśród mieszkańców Lubaczowa i okolic. Większość nie
dawała jej wiary, ale byli też tacy, którzy mocno się wystraszyli. Sprawa w
całym kraju stała się na tyle poważna, że
Państwowa Agencja Atomistyczna wydała specjalny komunikat.
Nie było żadnego
wybuchu w elektrowni atomowej ani w Rosji, ani na Ukrainie. Nie ma żadnego
groźnego dla Polski promieniowania – informowano w mediach i publikowano
poniższy komunikat PAA:
„Centrum ds. Zdarzeń
Radiacyjnych, działające w Państwowej Agencji Atomistyki, nie otrzymało żadnych
informacji o jakimkolwiek zaistniałym zdarzeniu związanym z podwyższeniem
radiacji czy niekontrolowanym uwolnieniem substancji promieniotwórczych do
środowiska na terenie państw położonych na wschód od Polski. System wczesnego
wykrywania skażeń nie wykazał żadnych nieprawidłowości (nie odnotowano wzrostu
poziomów mocy dawki promieniowania jonizującego na terenie Polski). System
monitorowania sytuacji radiacyjnej w naszym kraju działa 24 h na dobę i co
godzinę dysponujemy nowymi danymi z systemu. Ponadto informacji o zdarzeniu nie
potwierdza ani Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, ani źródła RCB.” [http://www.elubaczow.com/2013/08/01/wybuch-reaktora-za-wschodnia-granica-plotki-dotarly-takze-do-lubaczowa]
Wybuch
reaktora jądrowego w Rosji okazał się plotką
Blady strach padł na
mieszkańców całej Polski po tym, jak w sieci pojawiła się wiadomość o wybuchu
reaktora jądrowego w Rosji. Ludzie ostrzegali się nawzajem na forach
internetowych przed radioaktywnym opadem, który miał rozprzestrzeniać się nad
Europą. Radzono szybkie zakupy w aptece i zaopatrzenie się w płyn Lugola.
- Słyszałem, że
lubelskie apteki są oblegane. Każdy chce kupić płyn Lugola. To prawda? –
zadzwonił do nas czytelnik Kuba. Jedni mieszkańcy twierdzili, że o wybuchu
reaktora jądrowego w Rosji w radiu, inni znaleźli przerażającego newsa na
portalu społecznościowym.
Nawet na forum
Polaków pracujących w Niemczech toczyła się dyskusja dotycząca skutków
ewentualnego wybuchu. - Nie wiem na ile jest to prawdziwa wiadomość, otrzymałam
ją od osoby pracującej w szpitalu, ponieważ te jako pierwsze zostały
poinformowane!
W końcu plotką
zaczęły interesować się ogólnopolskie media. Oczywiście okazało się, że nic nam
nie grozi. - Nic nam nie wiadomo o wybuchu reaktora. Wiem też, że Państwowa
Agencja Atomistyki nie potwierdza tych doniesień - podkreśla dyżurny Centrum
Zarządzania Kryzysowego Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Ilu mieszkańców
Lubelszczyzny dzwoniło z pytaniami o wybuch reaktora jądrowego w Rosji? – Kilka
osób. Głównie dziennikarze – dodaje dyżurny CZK.
Na stronie Państwowej
Agencji Atomistyki pojawił się nawet specjalny komunikat informujący o braku
zagrożenia. Niestety przed godz. 19 nie udało nam się wejść na stronę PAA. Jest
przeciążona. [http://www.kurierlubelski.pl/artykul/957332,wybuch-reaktora-jadrowego-w-rosji-okazal-sie-plotka,id,t.html]
* * *
Głupota nie boli, chociaż z drugiej
strony ma to swe plusy. Katastrofy elektrowni jądrowych w Harrisburgu,
Czarnobylu i Fukushimie pokazały bowiem ludziom, że energia jądrowa to nie jest
taki cymes, jak to wmawiają nam niektórzy uczeni i politycy – głównie
zainteresowani materialnie w „uszczęśliwianiu” Polski energetyką jądrową, na
którą nie jesteśmy – biorąc pod uwagę choćby aktualne zadłużenie państwa –
sobie w stanie pozwolić, a którzy chcą by wciśnięto nam jakiś antyczny chłam z
Francji czy Niemiec albo USA, nie mówiąc już o tym, że drogie paliwo nuklearne
musielibyśmy kupować w którymś z tych krajów. Energia jądrowa w Polsce, to
przede wszystkim przedwyborczy bełkot, a raczej kiełbasa wyborcza, na którą
pójdą ci, którzy wierzą w takie cuda, jak „zielona wyspa” czy uzdrawiaczy z
Ugandy.
Lekcja Czarnobyla była znamienna. Nie
można okłamywać ludzi, bo ci w końcu i tak się połapią oraz wyciągną wnioski.
Czarnobyl był jednym z gwoździ do trumny komuny w Polsce. I tu rzecz
przeciekawa – o ile zachodnie media szalały w sławetnym 1986 roku prześcigając
się w podkręcaniu antyradzieckiej i antynuklearnej histerii, licytując się
opisami efektów skażeń i przerzucając wynikami pomiarów satelitarnych,
powietrznych i naziemnych tychże, to po katastrofie w Daichi Fukushima I EJ –
owszem – wypisywano różne wiarygodne i niewiarygodne rzeczy na ten temat, ale
cyframi operowano nader oszczędnie. Bardzo oszczędnie i ogólnikowo. A przecież
była to katastrofa o ósmym, najwyższym stopniu zagrożenia (INES), której uległy
cztery z sześciu reaktorów tej elektrowni!
Co więcej, moi znajomi Japończycy
stwierdzili wprost, że na tego rodzaju dane została nałożona czapa i knebel.
Jedyne wiarygodne informacje do społeczności przenikały z Greenpeace i
japońskich organizacji antynuklearnych. Rząd japoński oraz TEPCO cedziły
informacje i filtrowały je przez sito cenzury. Nie powiedziano np., że w
sąsiedniej elektrowni też doszło do awarii reaktora po tsunami! Czy teraz
dziwimy się ludziom, którzy uwierzyli w tą atomową głupawkę rzuconą przez kogoś
nieodpowiedzialnego w Internet? Ja się nie dziwię. Kłamstwa wokół katastrof
nuklearnych obróciły się przeciwko rządom – którym nikt nie wierzy – i ludziom,
którzy dają posłuch tego rodzaju pogłoskom, a także naukowcom – którzy z
różnych powodów NIE MÓWIĄ PRAWDY.
Idąc
za głosem rozsądku dokonywałem pomiarów skażeń radioaktywnych u siebie w
Jordanowie. I co stwierdziłem? – ano nic. Promieniowanie β
i γ utrzymywało się na poziomie od 0,07 do 0,16 μSv/h, czyli bez zmian, czego się właściwie spodziewałem.
Nawet dzisiaj, po nocnym deszczu wynosiło to 0,07 – 0,09 μSv/h,
a powinno być więcej, bowiem deszcze oczyszczają powietrze z radioaktywnych
cząstek… Ale tego nie było, a zatem nic się nie stało. I oby tak dalej…