Okładka książki poświęconej lotom szpiegowskim samolotów U-2 nad ZSRR i innymi krajami
Aaron Souppouris, Victor Whizzard
CIA potwierdza
istnienie najgorzej strzeżonego sekretu: Area
51 istnieje naprawdę! 407-stronicowy dokument wyjaśnia, że to miejsce jest
bazą dla tajnych samolotów szpiegowskich.
Po niemal 60 latach
i mając negatywne konotacje w popkulturze, CIA wreszcie przyznaje, że Area 51 jest czymś realnym. Jak donosi „The
Atlantic Wire”, te rewelacje pochodzą z ostatnio odtajnionych dokumentów na
temat tego miejsca. 407-stronicowy dokument ukazuje Czytelnikowi badania,
odkrycia i rozwój tej rządowej bazy, która była spopularyzowana w świecie jako
tajne miejsce badań nad Obcymi i ich technologiami dzięki serialowi „Z Archiwum
X” i filmowi „Dzień Niepodległości”.
Oczywiście dokument
CIA niczego nie mówi o Obcych. Zamiast tego określa on Area 51 jako podstawę rządowego programu szpiegowskich samolotów U-2.
Miejsce to było używane w czasie II Wojny Światowej jako poligon broni
lotniczych przez Army Air Corps[1], i poprzednio miało ono
gruntowe lotnisko. Anegdota zamieszczona w dokumentach opowiada historię o
niemal zaprzepaszczonym zainteresowaniu ważnych osobistości tym programem:
Z góry to lotnisko wydaje się być pokryte płytami, ale
bliższe przyjrzenie się temu pozwala na stwierdzenie, że pasy startowe są
zrobione po prostu z wysuszonego gruntu pustynnego kurzu. Gdyby LeVier próbował tam wylądować na tym
lotnisku, to samolot mógłby tam zaryć nosem, kiedy koła zapadłyby się w
miałkiej ziemi, co mogłoby zabić wszystkich VIP-ów z Projektu U-2.
Proponowana nazwa
brzmiała „Paradise Ranch”[2], ale popkultura chciała
inaczej.
Mapka stanu Newada z zaznaczonym terenem Groom Lake i Area 51
Jedno z pierwszych zdjęć Area 51
Schemat lotów szpiegowskich CIA w ramach operacji Soft Touch w sierpniu 1957 roku
Ale dlaczego akurat
Area 51?[3] Nie było żadnej nazwy dla
tego miejsca, ale wzięto ją ze schematu na mapie największego poligonu w
Newadzie – Nevada Test Site. Po tym,
jak prezydent D. Eisenhower zaaprobował dodanie tego pustkowia do poligonu,
wybrano dlań nazwę „Paradise Ranch”, ale nigdy jej nie używano.
Odtajnione dokumenty
są pierwszymi rządowymi dokumentami dotyczącymi bazy lotniczej w Area 51 – chociaż wspominano o niej w
innych rządowych dokumentach, to odnośniki do tej bazy były redagowane z
dokumentów wywiadu dotyczących większego poligonu Nevada
Test Site już odtajnionych.
Reportaż z The
Atlantic Wire, z 18.VIII.2013 roku
Rząd USA potwierdza
istnienie Area 51, ale bez Obcych
Rezydentów. Są tam tylko najnowocześniejsze samoloty szpiegowskie![4]
Archiwum Bezpieczeństwa Narodowego/AP
Ostatnio odtajnione dokumenty, będące w posiadaniu
Archiwum Bezpieczeństwa Narodowego na Uniwersytecie im. George’a Waszyngtona
wydają się na pierwszy rzut oka potwierdzać istnienie Area 51. Na setkach stron
znajduje się opis powstania poligonu w Newadzie, gdzie przez dziesięciolecia
znajdowała się także baza dla tajnych samolotów szpiegowskich. Jednakże w
dokumentach tych nie ma żadnych wzmianek o Obcych.
Projekt zaczął się skromnie. W czasach przed-dronowych
w jakieś 10 lat po zakończeniu II Wojny Światowej, prezydent Eisenhower
podpisał projekt mający na celu zbudowanie załogowych, wysokościowych samolotów
o dalekim zasięgu, które byłyby w stanie fotografować odległe cele. Pracując
wspólnie USAF i Lockheed opracowali samolot, który mógł nosić kamery o wysokiej
rozdzielczości i samolot ten nazwano U-2.
Dlaczego U-2?
Zdecydowano, że nie mogą typu tego samolotu określić
jako bombowiec, myśliwiec, transporter – i oni nie chcieli, by ktokolwiek
orientował się, że ta maszyna służy do rozpoznania, tak więc [oficerowie USAF] Geary i Culbertson zadecydowali, że będzie to umieszczone w typie
użytecznych[5]
samolotów. A że w tym czasie były dwa użyteczne typy samolotów: U-1 i U-3, tak więc samolot rozpoznawczy Lockheed CL-282 dostał wolne oznaczenie U-2.
Kolejnym krokiem było znalezienie miejsca, w którym
mogłyby się odbywać próby tych ultra-sekretnych samolotów. W dniu 12.IV.1955 roku, funkcjonariusz CIA Richard Bissell i płk Osmund Ritland (starszy oficer USAF ze
sztabu Projektu) lecieli nad Newadą wraz z pracownikiem Lockheeda Kellym Johnsonem małym samolotem Beechraft pilotowanym przez szefa pilotów
doświadczalnych Lockheeda Tony’ego
LeViera. Zobaczyli oni coś, co przypominało pas startowy na słonej
płaszczyźnie znanej jako Groom Lake, w pobliżu północno-wschodniego rogu terenu
doświadczalnego należącego do Komisji Energii Atomowej (AEC)[6].
Po naradzie o możliwości lądowania na starym pasie, LeVier zniżył samolot w
kierunku dna jeziora, i cała czwórka wyjrzała z niego zbadać stary pas. Ta baza
była wykorzystywana w czasie II Wojny Światowej jako poligon strzelecki przez
pilotów AAC. Z powietrza ten pas wydawał się być wyłożony płytami, ale z
mniejszej wysokości okazało się, że to były płyty takyrowej ziemi i miękki
grunt, a pas nie nadawał się do użytku. Gdyby LeVier próbował na nim wylądować,
to samolot zaryłby nosem w ziemi, a jego pasażerowie – czołowe postaci Projektu
U-2 - zostaliby zabici lub ciężko
ranni. […]
Samolot SR-71 Blackbird
Archiwum
Bezpieczeństwa Narodowego zarysowuje także inne nowe rewelacje z tych dokumentów,
a oto nowe szczegóły:
Ponad trzy strony (ss. 153-157) mówią o brytyjskim
udziale w Programie U-2. Autorzy
wskazują na to, że prezydent Dwight Eisenhower widział brytyjski udział „jako
sposób na zdezorientowanie Sowietów i jako też sponsorowanie tych szczególnych
przelotów” i także rozszerza ryzyko wpadki.
Raport (ss. 231-233) o operacjach U-2 z Indii, w latach 1962-1967, spowodowanych przez wojnę
chińsko-indyjską w 1962 roku.
Raport (ss. 222-230 i dalsze) o amerykańskich –
sponsorowanych przez chińskich nacjonalistów[7]
– operacjach U-2, w tym tabele z
ilością przelotów i misjach peryferyjnych misjach każdego roku.
Zbiór zawiera także notatkę mówiącą o najsłynniejszym
locie U-2 z dnia 1.V.1960 roku, kpt.
pil. Francisa Gary Powersa, który
skończył się, kiedy jego samolot został zestrzelony przez radziecki pocisk
ziemia-powietrze. W innym dokumencie mówi się o starcie Powersa z lotniska w
pakistańskim mieście Peshawar.
Moje 3 grosze
To wszystko brzmi bardzo fajnie i
nawet przekonująco. Jednak w tej beczce miodu – wszak CIA coś odtajniła (!!!)
jest łyżka dziegciu. Dla mnie jest to akademicki, wręcz kliniczny przykład na
goebbelsowską ściemę, która mija się o włos z prawdą.
CIA odtajniła. No, to brzmi
ekstra! Proszę! – panowie z CIA w swej dobroci pokazali światu, co znajduje się
w najbardziej tajemniczym kącie USA. Ale co CIA tak naprawdę odtajniła? To, co
od lat było tajemnicą Poliszynela i wiedzieli o tym wszyscy, że w tej bazie testuje
się najnowocześniejsze konstrukcje lotnicze i samoloty szpiegowskie? To też
wiedział każdy jako tako rozgarnięty „badacz”, więc co to za odtajnienie?
Żadne.
Nie ma dokumentów o pobycie
Obcych w Groom Lake. Nie ma i nie będzie, bo jeżeli nawet Obcy tam się w ogóle
znajdowali czy znajdują (w co wątpię), to dlaczego nie dali Amerykanom przepisu
na Ich najnowocześniejsze technologie kosmiczne, a wciąż wciskają im coś, co u
Nich nie używa się już może od tysiącleci? No, chyba że Obcy postępują z
Amerykanami jak oni z Polakami i wciskają im najgorsze barachło, z przeterminowaną
gwarancją i bez off-set’u…
Podsumowując – nie ma się z czego
cieszyć. CIA rzuciła nieco żeru dziennikarskim hienom i to wszystko. A co do
Obcych i Ich kontaktom z rządem USA, to żaden dokument (o ile w ogóle istnieją)
nie ujrzy światła dziennego. Mogę tu tylko zacytować Hermana Zdzisława Scheuringa – istnieją
archiwa tajne, niedostępne profanom, których tajemnice nigdy nie tracą na aktualności.
Bo tak właśnie jest, a jak ktoś ma wątpliwości, to niech przypomni sobie tzw. „katastrofę”
w Gibraltarze. To jest właśnie taki bardzo dobry przykład na powyższe.
Przekład
z j. angielskiego –
Robert
K. Leśniakiewicz ©
[1] AAC - lotnictwo wojsk
lądowych. W siłach zbrojnych USA każdy rodzaj wojsk ma na stanie swe własne
samoloty i helikoptery.
[2]
Dosł.: „Rajskie Ranczo”.
[3]
Obszar.
[4]
Zob. http://www.theatlanticwire.com/national/2013/08/government-now-admits-theres-area-51/68389/.
[5]
W j. ang.: utility.
[6]
W tym czasie AEC była organizacją mającą właściwie nieograniczone uprawnienia i
prerogatywy.
[7]
Chodzi o Chińczyków od Czang Kai-szeka.