Wschodni Sajan - kręgiem zaznaczono tereny, na których rozgrywały się opisane tutaj wydarzenia
Aleksandr Tarasow
W czerwcu 2008 roku, nieopodal
Cardiff UFO omal nie zderzyło się z policyjnym helikopterem. Policjanci pognali
za obiektem, ale na próżno… Spotkania z UFO i humanoidami już dzisiaj nikogo
nie dziwią, bo w II połowie XX wieku takich świadectw, foto-, filmowych i wideo
zapisów zgromadzono dziesiątki tysięcy. NOL-e pojawiają się w strefach
anomalnych, w okolicach baz wojskowych, towarzyszą startom naszych aparatów
kosmicznych, obserwują wielkie technogenne katastrofy… Autor tego artykułu jest
świadkiem pojawiania się UFO, który wskazał geologom miejsce złóż rud
miedzioniklowych we Wschodnim Sajanie.
W
poszukiwaniu rudy
To wydarzyło się u samego końca
1992 roku, w odgałęzieniach grzbietu górskiego Idarskoje Biełogorie Wschodnich
Sajanów. Geolodzy z Krasnojarska tam prowadzili poszukiwania rud
miedziowo-niklowych w basenie rzeki Kingasz, prawego dopływu rzeki Kan – vide
mapka. Ja wraz ze swym pomocnikiem, studentem geologii zajmowałem się badaniem
miejscowości w górze tej rzeki, a nieco niżej w dół jej biegu znajdował się
nasz obóz. Przez pewien czas mieszkaliśmy w małej chatce, na brzegu
niewielkiego ruczaju, z którego zaczynał się Kingasz. W te dni był z nami
profesor geologii, doskonale znany w naukowych kręgach Krasnojarska. On
wykonywał samodzielnie inne zadanie. Przez całe dnie wraz ze studentem
włóczyliśmy się po górach w poszukiwaniu znaków istnienia złoża
miedziowo-niklowej rudy, a wieczorem wracaliśmy do chatki na odpoczynek.
Miejsca tam były dzikie, trudne do sforsowania, do najbliższej wsi kilkadziesiąt
kilometrów po wykrotach drzew w tajdze.
I tak pewnego wieczoru, przed
pójściem spać, wyszedłem z chatki. Dochodziła północ i wokół było całkowicie
ciemno. Spojrzałem w niebo usłane jasnymi, wielkimi gwiazdami. Tutaj, w górach,
na wysokości ponad 1000 m n.p.m. niebo było bliższe, gwiazdy – większe i
jaśniejsze niż te, na które patrzymy na równinach.
Z przyzwyczajenia poszukałem
znane od dziecka gwiazdozbiory Wielkiej i Małej Niedźwiedzicy, Gwiazdę Polarną,
potem rozejrzałem się za Drogą Mleczną i spojrzałem na południe żeby zobaczyć
grupę gwiazd tworzącą tzw. Letni Trójkąt złożonego z trzech jasnych gwiazd:
Vegi (α Lutni), Deneba (α Łabędzia) i Altaira (α Orła). Gwiazdozbiory Liry i
Łabędzia były widoczne, a Orła nie. Zasłaniał go górski grzbiet zasłaniający
swą ścianą kierunek południowy na nieboskłonie. W ciemnościach nocy stożkowate
górskie szczyty słabo odcinały się swoja absolutną czernią na tle
wygwieżdżonego nieba.
Próbki rudy miedzioniklowej
Światła
na nocnym niebie
I naraz zobaczyłem na tle
nieba, pomiędzy górskimi szczytami, cztery jasne światła. One przemieszczały
się synchronicznie, nie zmieniając wyglądu, i ich rozmieszczenie w rogach
kwadratu czy też krzyża z równymi ramionami dało mi zrazy podstawę do przypuszczenia,
że to był po prostu samolot. Ale po kilku sekundach odrzuciłem tą myśl: całkiem
powoli, nisko i całkiem bezgłośnie te światła się poruszały na niebie. Myśl o
helikopterze też odrzuciłem – takie aparaty w górach nocą nie latają, poza tym
nie słyszałem odgłosu pracy jego silników. Obiekt leciał tak nisko, powoli i
bezgłośnie jak żaden ze znanych mi aparatów latających ziemskiego po0chodzenia.
- Przecież to UFO! – olśniło
mnie. Zachciało mi się śmiać z tego pomysłu, ale po chwili poczułem ciekawość.
Tymczasem UFO kontynuował lot
bez zmiany kierunku na małej wysokości, po tej stronie grzbietu górskiego. O
tym się przekonałem, kiedy światła skryły się za turnią, która znajdowała się w
pobliżu. Zdjęty ciekawością czekałem na to, kiedy światła pokażą się po jej
drugiej stronie, jeszcze bliżej mnie.
Teraz mogłem się im przyjrzeć
światłom. Były one rozmieszczone na rogach kwadratu bądź rombu: jedno na
przedzie, dwa z boku i jedno z tyłu. Wyglądały one jak silne reflektory, a ich
światło było białe, nieco żółtawe i o wiele jaśniejsze od gwiazd. Najwidoczniej
reflektory świeciły w dół, ku ziemi – ale ich promieni nie było widać. Trudno
było ocenić ich rozmiary, ale tak czy inaczej było widać, że są one
wielokrotnie większe niż najjaśniejsze gwiazdy tego obszaru nieba, na tle
którego widziałem te światła. Kształt i wielkość samego NLO trudno było ocenić.
Mogłem tylko w przybliżeniu ustalić odległość jednego światła od drugiego i
wypadło mi, że rozmiary tego NOL-a mogły wynosić od kilkudziesięciu do stu
metrów!
Oni
mnie dostrzegli!
Dalsze wydarzenia rozwijały się
całkiem nieprzewidywalnie. Obserwowałem lot UFO mniej więcej przez trzy minuty.
Przeleciawszy mniej więcej pół odległości pomiędzy dwoma wierzchołkami, UFO
naraz zatrzymał się i zawisł dokładnie na wprost mnie. Później, analizując to,
co się wydarzyło pomyślałem, że najprawdopodobniej Przybysze zaobserwowali
swymi przyrządami promieniowanie mojego mózgu, albo zaobserwowali mnie na
ekranie swego noktowizora czy czegoś w tym rodzaju.
Zauważyłem naraz, że jedno ze
świateł zaczęło świecić jaskrawiej od pozostałych, jakby namierzało się na
mnie. I wtedy przestraszyłem się – Oni mnie zauważyli! Przez głowę przemknęły
mi fragmenty kiedyś przeczytanych relacji o ludziach porwanych na pokład
latających talerzy, i to przy pomocy promieni świetlnych. Dalsze wydarzenia
przebiegły błyskawicznie. Jak pomyślałem, że najjaśniejszy promień naprowadzi
się na mnie, on przygasł. UFO poleciał w kierunku przeciwnym do mojego, za
łańcuch górski i po kilku sekundach znikł mi z widoku. I znów wszystko odbyło
się bezdźwięcznie. To było takie nieoczekiwane i do pewnego momentu NOL leciał
powoli w kierunku grzbietu. Po tym, jak UFO oświetlił mnie, błyskawicznie
zmienił on kierunek lotu i ostro zwiększając prędkość po prostu znikł. Więcej
go już nie zobaczyłem.
Stałem zupełnie oszołomiony w
kompletnych ciemnościach jeszcze przez kilka minut, trzęsąc się już to z
emocji, już to z chłodu górskiej nocy przy końcu sierpnia – i przemyśliwałem to
wydarzenie. Wszystko to nastąpiło tak szybko i trwało jakieś 3 minuty, a mnie
nawet nie przyszło do głowy, by zawołać studenta i profesora, którzy już byli w
chatce, żeby oni także zobaczyli NLO. Nie przyszło mi do głowy wziąć mój aparat
fotograficzny, wiszący na ścianie chatki, a to znaczy się wychodziło na to, że
nie miałem żadnego świadka – ale przecież JA TO WIDZIAŁEM!
Na horyzoncie - szczyty grzbietu górskiego Idarskoje Biełowodie. To własnie nad nimi jesienią 1992 roku latało UFO, a potem odkryto w nich duże złoża miedzioniklowych rud. Na pierwszym planie - baza geologów w dolinie rzeki Kingasz
Co
przyniósł ten UFO?
Potem już leżąc na pryczy
pomyślałem sobie: a dlaczego ci Przybysze tam latali tak nisko i powoli jakby czegoś szukali na powierzchni
ziemi albo i w jej wnętrzu? Wiedziałem już, że w tych górach znajdują się znaki
wskazujące na to, że znajdują się tam rudy miedzioniklowe. A po roku, nieopodal
naszej chatki, w dolinie ruczaju i na przełęczy pomiędzy dwoma turniami – nad
którymi zawisł NOL – zostały wykonane dwa szyby poszukiwawcze, w których
stwierdzono masywne pokłady rudy. A po kilku latach, w górach nad którymi
przeleciał NLO krasnojarscy geolodzy odkryli ogromne złoże rud miedzi i niklu
typu norylskiego, drugie co do wielkości w tym rejonie.
No i tak – wychodzi na to, że
to UFO – którego przelotu świadkiem stałem się ja – także szukał złóż rud. Nie
ma w życiu zwyczajnych rzeczy – bywają tylko nieznane prawa…
Moje 3 grosze
Nieprzypadkowo
przypomniałem artykuł Roberta Duvalla w którym pisze on m.in. o UFO śledzących
naszą działalność górniczą na całym świecie. Jak widać, spostrzeżenie
Amerykanina zostały potwierdzone przez rosyjskiego geologa. A u nas?
U nas
jest podobnie. Parę lat temu mieliśmy wiele doniesień na temat obserwacji NOL-i
m.in. w rejonie kamieniołomów w okolicach Krzeszowic, a także Olkusza. Dlaczego
tam? Wszystko stało się zrozumiałe, kiedy obejrzeliśmy mapę geologiczną tego
regionu. Około 220 mln lat temu znajdowała się tam kaldera wulkaniczna o
średnicy co najmniej 25 km, po której pozostały pokłady różnych skał ogniowych,
a w nich złoża srebra, cynku i ołowiu w okolicach Olkusza oraz wykrystalizowany
kwarc w postaci ametystów. Ametyst to krystaliczna krzemionka z zawartością
żelaza, która poddano promieniowaniu radioaktywnemu. W Krzeszowicach występuje
on w melafirach. Ciekawy jestem, co napromieniowało kryształy kwarcu w tym
rejonie – może złoża rud uranu i toru? Ołów powstaje m.in. jako rezultat
naturalnego rozpadu uranu i toru, a zatem pierwiastki te musiały znajdować się
także w miejscach, gdzie teraz znajduje się ametysty…
Tak czy
inaczej, Oni interesują się naszymi zasobami naturalnymi, a to powinno stanowić
dla nas wskazówkę co do celu Ich obecności tutaj. Odpowiedź na to pytanie
podałem w trzytomowym opracowaniu „UFO i…” i zainteresowanych odsyłam do niego.
Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr
18/2013, ss.32-33
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz
©