Jedna z hipotez wyjaśniających powstawanie tajemniczych studni - meteoryty
Tatiana Samojłowa
Nocą, 19 lipca 2002
roku, na polu należącym do gospodarstwa rolnego w Kirowskiej Obłasti, pojawiła
się naraz dosłownie znikąd idealnie okrągła studnia, o średnicy około 3 m i
głębokości 6 m. Zaszokowany rolnik oglądając tą studnię zauważył jeszcze dwa
fenomeny: w studni nie było wody, zaś wokół niej ani jednej garstki
wyciągniętej z niej ziemi, ani jakichkolwiek śladów robót ziemnych i transportu
wydobytej ziemi z zagadkowego dołu. A przecież wydobyto ze studni aż 42,4 m3
ziemi! O tym wszystkim mówi artykuł zamieszczony w rosyjskim czasopiśmie
„Kalejdoskop NLO” nr 14 (281) z dnia 31 marca 2003 roku.
Niestety,
przy tej studni zderzyły się interesy farmera i naukowców – ufologów z miejscowego
stowarzyszenia, poza którymi nikogo ten fenomen nie zainteresował. Po
pojawieniu się w miejscowej prasie wzmianki o tym wydarzeniu, farmer w obawie o
zasiewy, kategorycznie zabronił ufologom wchodzić na swe pole, tak, że przyszło
badać ten dół nocą, bezprawnie nachodząc czyjś teren prywatny. Okazało się, że
ściany studni są silnie ubite, co wyglądało jakby gigantyczną „babą” czy
kafarem wbito w ziemię ogromną rurę, a potem ją wyjęto wraz z rdzeniem, który
stanowiło kilkanaście metrów sześciennych gleby. Nocą, na dnie studni
zaobserwowano dziwne świecenie, jakby było ono usłane setkami świetlików, zaś
niektórzy badacze słyszeli dochodzący z jego strony dziwny, niski dźwięk, tuż
przy dolnej granicy słyszalności.[1]
W końcu farmer
rozzłoszczony bezprawnym wtargnięciem na swoją ziemię, ogrodził jamę płotem z
drutu kolczastego i uwiązał przy nim psa. Tak więc – niestety – dokładne
zbadanie tej tajemniczej studni się nie powiodło, i dalsze losy tego dołu nie
są znane. Miejscowe władze nie uznały za stosowne mieszać się do konfliktu
pomiędzy farmerem a ufologami, bowiem doszły do wniosku, że był to typowy lejek
krasowy.
Nieco inaczej było z
inną studnią, która pojawiła się w lecie 1996 roku w okolicach wsi Porieczie,
obwodu muroncewskiego w Omskiej Obłasti. Jeden ze świadków zaobserwował szybkie
obniżenie lotu nad tym miejscem jakiegoś świecącego obiektu latającego. Rankiem
kombajniści znaleźli na tym miejscu idealnie okrągłą jamę o średnicy 5 m i głębokości
także 5 m! Jej ścianki były gładkie, jak ze szkła, zaś dookoła ani śladu po
wyjętej z jamy ziemi!!!
Niedaleko odkryto
jeszcze dziwniejszą studnię – owalnego kształtu, o średnicy około 0,5 m.
Miejscowi chłopi wzięli 15-metrową linę i przywiązawszy do niej siekierę,
spuścili ją do dołu. Linka skończyła się wcześniej, nim siekiera dotknęła dna.
Ludzi zdumiało także i to, że w studni nie było wody, chociaż tam poziom wód
gruntowych nawet w czasie suszy nie opada poniżej 6 m.
Jeszcze wcześniej, bo
w 1990 roku, dziesiątki gromadnych, cylindrycznych studni i studzienek pojawiło
się na stepach Kazachstanu. Do jednej z nich, w pobliżu wsi Malinowka
(Celinogradskaja Obłast’) omal nie wpadł potężny ciągnik Kirowiec
– średnica tej jamy też wynosiła niemal 5 m.
Takąż samą jamę
znaleziono na terenie sowchozu „Samarskij” w Atbasarskim Rejonie – miała ona
idealnie okrągłą formę i twardo ubite ściany.
Przez pewien czas
podejrzewano, że źródło tego fenomenu znajduje się na kosmodromie Bajkonur, i
że to właśnie stamtąd coś spadło z nieba – np. sztuczny satelita, czy jakieś
tajne wojskowe eksperymenty. Przedstawiciele Wojsk Kosmicznych Federacji
Rosyjskiej (WKFR) także wszczęli dochodzenia w kilku przypadkach spontanicznego
pojawienia się dziwnych „studni”. Pułkownik WKFR B. F. Gromow oznajmił mediom powstanie komisji ds. badań tych fenomenów:
Radiokosmiczne i
wizualne badanie tego krateru – które dokonaliśmy – pozwala na absolutnie
dokładne stwierdzenie, że to zjawisko nie ma żadnego związku ze spadkiem
jakiegokolwiek kosmicznego aparatu, czy próbami nowego rodzaju broni. Nie
znaleziono na miejscu żadnych śladów promieniowania. Meteorytów także nie
znaleziono, przy czym gdyby doszło do spadku meteorytów, to kratery impaktowe
miałyby zupełnie inny kształt – nie mogłyby być cylindrycznego kształtu. Gdyby
nawet założyć, że było tam coś takiego, to powinno dojść w takim przypadku do
znacznego wyrzutu gleby na powierzchnię krateru i jego okolicy, a tego tam nie
stwierdzono.
Pewnego razu jakiś
miejscowy mieszkaniec, postanowił prowadzić własne dochodzenie, zszedł do
studni po długiej linie z węzłami – jej głębokość wynosiła około 10 m – kopnął
nogą w dno jamy i ze zdumieniem stwierdził, że było ono miękkie i
nieutwardzone! Następnego dnia poczuł silne niedomaganie, zaczęła boleć go głowa,
a z nosa ciekła krew. Od razu powiązał to z badaniem dziwnej studni i
postanowił na wszelki wypadek tą dziurę zasypać. Jej średnica wynosiła 1,5 m.
Zdobył materiał wybuchowy z detonatorem i lontem, podpalił lont i wrzucił bombę
do studni. Przyszło mu długo czekać na wybuch, około trzy razy dłużej, niż
wynikało to z długości lontu.[2]
Ziemia zadrżała i ze studni, jak z paszczy działa wyleciał czarny obłok, zaś
ściany studni nie zwaliły się, tylko trochę osypały z góry. Co się stało na
dnie – tego nie udało mu się wyjaśnić.
Latem 1989 roku,
specjaliści ds. zjawisk anomalnych w rejonie stanicy Gładkowskoj, odkryli na
gładkie pole na zboczach jednej z sopek na Półwyspie Tamańskim. Na tym polu, o
średnicy około 12 m pojawiło się 5 studni. Średnica każdej wynosiła 2 m, zaś
głębokość 3 m. Na dodatek ich kształt był jeszcze bardziej niezwykły – miały
one formę „odwróconego wiadra”, tzn. ich średnica z w i ę k s z a ł a s i ę
wraz z głębokością!!! Ścianki były gładkie, a grunt był ubity. Wokół
żadnego śladu po wyjętej ziemi, zaś zielona trawa porastała aż do krawędzi
studni. Rozpytanie miejscowych dało dziwny rezultat – okazało się, że te
tajemnicze otwory w ziemi pojawiły się tam na dwa lata przed ich zbadaniem –
czyli w 1987 roku!
Próbki utwardzonej
gleby ze ścian otworów zostały przesłane do zbadania do Instytutu Spawania
Elektrycznego im. akademika Patona. Materiał okazał się być keramzytem –
stopionym przy użyciu temperatur rzędu 1.200 – 1.300oC. Jednakowoż
wokół nie było ani śladu ludzkiej działalności! Ba! – nawet miejscowi wieśniacy
nie zauważyli na wulkanie nikogo i niczego obcego czy niezwykłego! Dokonane
badania i analizy przyniosły tylko nowe pytania i zagadki: w próbkach gruntu
zabranych w sąsiedztwie studni, stężenie tytanu, strontu i pierwiastków ziem
rzadkich znacznie przewyższało wszelkie dopuszczalne normy o wiele razy!
Eksperci doszli do wniosku, że doszło tam do uderzenia pioruna, przy czym część
ziemi po prostu wyparowała od udaru termicznego wyładowania, a reszta się
stopiła.
Latem tego samego
roku, analogiczne wydarzenie miało miejsce także w południowej części Uralu.
Pewien mieszkaniec Permu inż. Witalij Aszmarin w czasie urlopu
oprowadzał grupy turystyczne po Pogórzu Uralskim. W lipcu, jego grupa złożona w
połowie z kobiet, udała się znanym mu dobrze szlakiem, nie kryjącym żadnych
rzeczy niezwykłych. W czasie jednego z popasów zaprowadził grupę w znane mu
miejsce – płaski szczyt jednego ze wzgórz zwanego Tatarskim Kurhanem, chociaż
żadnych osiedli tatarskich nie było tam nigdy. Wierzchołek wzgórza był
porośnięty gęstymi zaroślami, ale odkryta polana doskonale nadawała się na
obozowisko. I tam właśnie turyści odkryli coś dziwnego: cztery głębokie,
idealnie okrągłe studnie, o średnicy około 1,5 m każda, rozmieszczonych na
planie kwadratu o boku równym 10 m. Nie było ich przed rokiem, kiedy inż.
Aszmarin był tam ostatni raz...
Nikt nie mógł
dokładnie zbadać tych studni, ale przy ich dokładnym oglądzie okazało się, że
ich ściany są albo zabetonowane, albo stopione (zwitryfikowane). I jeszcze
rzucała się w oczy inna dziwna cecha – ściany studni były nachylone ku centrum
kwadratu, tak że proste poprowadzone z ich dna ku górze przecinały się
dokładnie nad nim! [...] I znowu nie było żadnych śladów wybranej ziemi, a na
szczyt płaskowzgórza wiodła jedynie kręta ścieżka...
Nieprzyjemnie było
patrzeć w ich wyloty, które wyglądały jak paszcze czterech wycelowanych w jeden
punkt armat... [...] Następnego dnia rano, Witalij wraz z jednym turystą,
chłopem potężnej postawy, któremu wyszedł na plecy i z tej wysokości zrobił
zdjęcia polany z czterema wylotami dziwnych studni. Do samych studni nie
podchodzili i nie zaryzykowali sondażu ich głębokości, ale wrzucili do każdej z
nich kilka kamieni. Sądząc po odgłosie ich spadania, studnie były puste i
głuche, o głębokości kilkudziesięciu metrów. Na wszelki wypadek wykopali
saperką mały pagórek nieopodal jednej z nich i natknęli się na dziwną rzecz:
szklaną butelkę, której szyjka była dokładnie wtopiona w ściankę studni.
Butelkę tą zostawili wraz z kartką w środku jacyś turyści, którzy byli tam
uprzednio. Od razu stało się jasne, że gleba w tym miejscu została poddana
temperaturze rzędu > 1.000oC!
Turyści, rzecz jasna, nie mieli ze sobą żadnych przyrządów
naukowych, więc Witalij postanowił odżałować jeden film i położył kasetę z
czystym filmem na krawędzi studni. Potem – już w domu – oddał film do
wywołania, ale klisza nie była zaczerniona, a zatem nie było skażenia
radioaktywnego. Tymczasem otwory przebadały dwie turystki, które interesowały
się radiestezją i miały ze sobą różdżki, które zaczęły wibrować w pobliżu
studni. U dwóch innych dziewczyn rozbolały głowy, i wszystkie szybko opuściły
to miejsce.
Jest czymś
niezmiernie interesującym prześledzić pojawianie się agrosymboli na naszych
polach i tajemniczych otworów oraz zależności pomiędzy nimi. We wszystkich
przypadkach, kiedy ich pojawienie się udało się złapać niemal na gorącym
uczynku, okazywało się, że one powstawały w czasie jednej nocy. Zdecydowana
większość informacji o pojawiających się studniach napłynęła z terenów leżących
na wschód od Uralu, z miejsc stosunkowo bezludnych i niezamieszkałych.
Informacje o „bezdennych” sztolniach ze szklistymi ścianami, o relatywnie
mniejszych przekrojach, przychodziły także i z europejskiej części kraju. Po
sprawdzeniach okazywały się one jednak tylko sztucznie stworzonymi korytarzami,
które wybijano przy użyciu „podziemnych rakiet” przez grupę generała
Cifierowa i jego naśladowców.[3]
Jeszcze jeden moment łączy studnie z agrosymbolami: w
całym szeregu przypadków świadkowie obserwowali nad miejscami powstawania
studni i cylindrycznych jam UFO w formie BOL – ognistych kul świetlnych!
Jesienią 1989 roku, w
Kujbyszewskoj Oblasti[4]
grupa mieszkańców dwóch wsi widziała BOL-a z „kogutem”, który oświetlał ziemię
silnym promieniem światła, jak ze szperacza. W miejscu jego lądowania
znaleziono dziurę o średnicy ½ m i głębokości kilku metrów. Ma miejsce tego CE
od razu przybył miejscowy korespondent „Komsomołki” N. Wargasow ale
natury tego otworu to nie wyjaśniło...
W Baszkirii dwie
brygady nafciarzy obserwowały, jak kilka ciemnoczerwonych kul świetlnych
migotało światłami, a potem wylądowało na ziemi. Nikt nie zaryzykował podejścia
do nich, zaś następnego dnia znaleziono tam głębokie otwory o średnicy około 1
metra.
W roku 1990, w
Mordowii, po wylądowaniu analogicznej kuli na polu miejscowego sowchozu
„Wałskien Zaria” w Dubienskim Rejonie, powstała studnia, z której zostało
wybrane około 24 m3 ziemi. Na miejsce CE2 pierwszym był dziennikarz
„Sowieckiej Mordowii”, który napisał o tym obszerny artykuł. W nim były
następujące słowa:
Wcięcie się w grunt było idealnie czyste. Ale to jeszcze
nic, to jeszcze można zrozumieć. Najdziwniejsze zaczyna się dalej: wokół
kraterku nie ma żadnych śladów. I najważniejsze – gdzie znikła ziemia? Wychodzi
na to, że ktoś z nieziemską dokładnością i precyzją zaczerpnął potężną garść ziemi z wierzchu
wycinając potężny otwór.
Niestety, do wywodów dziennikarza jak na razie niczego
nie można dodać...
Moje 3 grosze
Także i u nas
pojawiły się niezwykłe otwory – i jak donosi polski Badacz Numer Jeden
agrosymboli i dziur w ziemi – Stanisław Barski z Włocławka – pojawiły
się one właśnie w Wylatowie – czyli tam, gdzie od trzech lat obserwuje się
pojawiające się każdego lata agrosymbole.
Myślę, że
należy w lecie tego roku sprawdzić wszystkie miejsca, w których owe agrosymbole
się pojawiały od 1998 roku, czy nie pojawią się tam także niezwykłe dziury w
ziemi. Dlatego też należy tereny te objąć obserwacją już od zaraz. Jak widać
Ich gra z Ziemianami weszła w nową fazę i osobiście sadzę, że jest to kolejny
sygnał skierowany w naszą stronę: MY TUTAJ JESTEŚMY! Jego zlekceważenie będzie
naszym kolejnym błędem.
Powyższe słowa napisałem 10 lat
temu, w lecie 2003 roku. Niestety – mój optymizm był zupełnie nieuzasadniony,
bowiem jak się okazało lwia część agroznaków była ordynarnymi podróbkami
wykonanymi mniej czy bardziej udanie przez „cropmakerów”. A co do studni i
lejków krasowych, to na całym świecie zapanowała epidemia powstawania lejów
krasowych, które tworzą potężne nieraz dziury w ziemi, a które zdarzają się
nawet w wielkich miastach i mają związek z działalnością człowieka. Ale to już jest
temat na osobne opracowanie.
Z tego, co udało się nam ustalić,
większość z tajemniczych otworów w ziemi Kujaw i Wielkopolski stanowią odwierty
i szybiki poszukiwawcze z lat 60. i 70. XX wieku, kiedy to na terenie całego
kraju prowadzono poszukiwania m.in. ropy i gazu. Dane na ten temat znajdują się
w AGH i nie ma w nich niczego tajemniczego. I dlatego też odwróciłbym
rozumowanie i zamiast stwierdzenia, że Obcy wykonali te otwory w jakichś tylko
Im znanych celach – twierdzę, że Oni interesują się tymi otworami z jakichś
tylko Im znanych powodów. Jakich? – tego możemy się tylko domyślać.
Przekład
z j. rosyjskiego i opracowanie –
Robert
K. Leśniakiewicz ©
[1] Czyli dźwięk o częstotliwości
≥ 20 Hz.
[2] Standardowy lont prochowy
spala się w tempie 1 cm/s.
[3]
„Podziemne rakiety” są stosunkowo nową bronią o takiej samej zasadzie
działania, jak super-torpedy Szkwał, taka rakieta składa się z
dwóch silników rakietowych: torującego o mniejszej mocy i trakcyjnego o
większej. Silnik torujący rozsuwa ziemię i skały przed dziobem pocisku
skumulowanym strumieniem gazów, zaś silnik trakcyjny nadaje mu ruch postępowy.
Idea ta została opracowana już w latach 60. XX wieku i próby z tą bronią
dokonywano w latach 70. i 80. NB, to tym właśnie można wytłumaczyć rozbudowę
sieci nasłuchu sejsmicznego w ZSRR, ponieważ obawiano się tam użycia tej broni
przez USA.
[4] Dzisiaj Samarskaja
Obłast’.