Powered By Blogger

poniedziałek, 31 marca 2014

Trudna droga do gwiazd

Start statku kosmicznego Sojuz TMA-09M, 2013 rok


Walery Jerofiejew


W dniu 6.XII.1957 roku, w USA dokonano wystrzelenia sztucznego satelity Ziemi, który to lot zakończył się fiaskiem: po dwóch sekundach od startu, rakieta nośna przewróciła się niszcząc plac startowy.

Niemal natychmiast po atomowych bombardowaniach japońskich miast Hiroszimy i Nagasaki w sierpniu 1945 roku, amerykańscy stratedzy zaczęli przygotowywać plany ataku na ZSRR z wykorzystaniem nowego, potwornego w swej sile oręża. (Był to Plan Pincher – przyp. tłum.) Już w 1953 roku, USA posiadały na swym uzbrojeniu prawie 2000 ładunków jądrowych, które nad terytorium Związku Radzieckiego mogły dostarczyć 1200 bombowców strategicznych, rozlokowanych w bazach wojskowych nieopodal granic naszego kraju. Kierownictwo radzieckie przyjęło w tym czasie ekstremalne środki przeciwko w pełni realnemu zagrożeniu atakiem ze strony USA i NATO.


Podać rękę przez ocean


Na początku lat 50., nasz kraj już dysponował potencjałem nuklearnym, ale był on 10-krotnie mniejszy od amerykańskiego. A jeszcze dla porównania potencjałów musimy wziąć pod uwagę nie tylko głowice jądrowe, ale także wektory (samoloty, rakiety, dywersanci) ich przenoszenia na terytorium nieprzyjaciela, przy czym powinny one równoważyć amerykańskie bombowce. Takim środkiem mogła się stać tylko rakieta międzykontynentalna, która mogłaby w czasie 20-30 minut dostarczyć ładunek jądrowy na druga stronę kuli ziemskiej.

Marszałek Dymitrij Ustinow. W 1953 roku był on ministrem przemysłu obronnego ZSRR

Rozmowy na temat budowy „urządzenia odrzutowego”, które mogłoby przelecieć ocean, pośród radzieckich inżynierów-rakietowców trwały już od końca lat 40. Jednak już po pierwszych udanych eksperymentach z rakietą R-5 w 1953 roku, ówczesny minister przemysłu wojskowego ZSRR – Dimitrij Ustinow postawił przed OKB-1, któremu szefował Siergiej Korolow, nowe zadanie – które zostało uprawomocnione i udokumentowane na zamkniętym posiedzeniu Rady Ministrów ZSRR w dniu 20.V.1954 roku.

W dokumencie tym mówiło się o pracach w jak najszybszym tempie nad rakietą nośną, która byłaby w stanie dostarczyć ładunek jądrowy na odległość nie mniejszą, niż 12.000 km. No i teraz tylko od kierownictwa OKB-1 zależało, czy Związek Radziecki w przypadku rakietowego ataku jest w stanie odpowiedzieć rakietowo-jądrowym kontruderzeniem na każdego agresora w tym USA.

W tej tajnej uchwale mówi się o podjęciu prac nad międzykontynentalnymi skrzydlatymi rakietami Buria (produkt W-350) i Buran (produkt 40), jednakże z biegiem czasu te projekty nie miały dalszego rozwoju i szybko je zamknięto. Co zaś dotyczy międzykontynentalnych pocisków balistycznych (ICBM), to rozważano konstrukcję będącą w stanie donieść głowicę jądrową o masie do 3 ton. Jednakże po pierwszej próbie radzieckiej bomby wodorowej, co miało miejsce 12.VIII.1953 roku, kierownictwo radzieckie postawiło przed specjalistami zadanie powiększenia payloadu do 5,5 tony, co pozwoliłoby umieszczać w głowicach rakiet także ładunki termojądrowe.

Międzykontynentalna skrzydlata rakieta Buria (produkt W-350)


Przystosować do sztucznego satelity Ziemi


Do prac nad dwustopniową rakietą balistyczną, mającą międzykontynentalny zasięg, specjaliści z biura konstruktorskiego Korolowa przystąpili jesienią 1953 roku. Wiodącym specjalistą tych prac był młody, rzutki i perspektywiczny konstruktor Dymitrij Kozłow. Inżynierowie z jego grupy szli absolutnie nieznaną drogą, ponieważ nikt na świecie jeszcze nie robił czegoś podobnego.

Ponadto: według danych z radzieckiego wywiadu, w tym czasie w żadnym z mocarstw atomowych nikt nie próbował nawet skonstruować czegoś podobnego. Dlatego własnie, w połowie lat 50., kierownictwo polityczne ZSRRna czele z Nikitą Chruszczowem postawiło zadanie OKB-1 na wykonanie właśnie takiego wektora, który daje naszemu krajowi przewagę nad resztą konkurencji i USA jeszcze długo musiałyby gonić ZSRR.

Dzisiaj wiemy, że ICBM od czasu początku ich masowego produkowania faktycznie zrobiły bezsensownym zastosowanie broni jądrowej w ewentualnym konflikcie. Wszak w czasie ich pierwszych prób, cały świat zrozumiał, że w Trzeciej Wojnie Światowej zwycięzców nie będzie i mocarstwa atomowe będą w stanie zniszczyć nie tylko zasoby przeciwnika, ale także życie na planecie, a nawet i samą planetę…

[…] A oto wspomnienia Kozłowa:
- Nowa rakieta w dokumentacji technicznej projektu otrzymała nazwę R-7. W celu zabezpieczenia rekordowego zasięgu i celności tego produktu został wykorzystany cały szereg zasadniczo nowych technicznych i inżynierskich rozwiązań, do których należy zaliczyć boczne rozmieszczenie zbiorników paliwa I stopnia rakiety, które obowiązuje do dziś dnia. Trudno jest wskazać personalnie autora tego pomysłu, jednak mogę powiedzieć, że ten schemat rozmieszczenia zbiorników paliwa w swych teoretycznych pracach przedstawił Oddział Projektów OKB-1 pod kierownictwem Siergieja Korolowa, a jednym z najbardziej aktywnych jej stronników był – oczywiście – Siwergiej Pawłowicz Korolow.

W lipcu 1954 roku, wszystkie prace projektowe związane z produktem R-7 w zasadzie były zakończone, a 20 listopada jej główne charakterystyki techniczne i zasadniczy schemat odebrano w Radzie Ministrów ZSRR. Jednakże dalsze prace nad nowym produktem zostały wznowione po szczęśliwych próbach z rakietami R-5M z głowicami atomowymi, które przeprowadzono w dniu 2.II.1956 roku. Już 20 marca, Rada Ministrów ZSRR przyjął uchwałę o praktycznej realizacji projektu międzykontynentalnej rakiety.

Pod koniec lutego 1957 roku, po pomyślnie przeprowadzonych próbach poszczególnych systemów i silników R-7, Korolow zwrócił się do KC KPZR i rządu z dokładnym referatem i listem. W nim pisało następująco: „…proszę o danie zezwolenia na przygotowanie i przeprowadzenie próbnych startów rakiet w okresie od kwietnia do czerwca 1957 roku…” A dalej w dokumencie tym znajdowało się bardzo ważne uzupełnienie: „Na drodze pewnych modyfikacji można je przysposobić do wystrzelenia sztucznego satelity Ziemi – SSZ, mającego niewielki payload w postaci przyrządów naukowych.”

Znaczek pocztowy upamiętniający 25-lecie wystrzelenia pierwszego sztucznego satelity Ziemi


Tak zaczynała się droga w kosmos


Wtedy jeszcze nikt na świecie nie miał pojęcia, że do rozpoczęcia Ery Kosmicznej pozostało Ludzkości niewiele więcej niż pół roku. Te sześć miesięcy były wypełnione intensywnymi pracami nad nową, jeszcze nigdy nie widzianą techniką odrzutową.

Testy rakiety R-7 przeprowadzane w czasie lata 1957 roku na poligonie w Tiura-Tam (Tiuratam, później Bajkonur) szły zgodnie ze znaną zasadą: im bardziej rzecz jest skomplikowana, tym bardziej kapryśna i tym więcej czasu potrzebuje do doprowadzenia jej do porządku i pełnej sprawności. A do tego rakietowcom dało się we znaki to, że większość niepowodzeń brała się nie z błędów konstruktorskich, a z banalnych błędów wykonawców.

Pierwszy start rakiety R-7 miał miejsce 15.V.1957 roku, o godzinie 19:01 ALMT. Lecąca rakieta po podaniu jej komendy do włączenia silników II stopnia eksplodowała w powietrzu. A przyczyną eksplozji stał się typowy, elementarny błąd produkcyjny – nieszczelny styk jednego z przewodów paliwowych.

Nowy produkt wciąż prześladował pech. Drugi start wyznaczono na noc 10/11.VI.1957 roku faktycznie się nie odbył, bowiem nie włączył się jeden z silników boostera. Jak się okazało, magistrala paliwowa została zatkana przez zamontowany odwrotnie zawór, wskutek czego paliwo nie docierało do komory spalania.

W czasie trzeciego testu R-7 w dniu 12.VII.1957 roku, rakieta znowu rozleciała się na aktywnym odcinku swej trajektorii, faktycznie już na granicy ziemskiej atmosfery. I znów przyczyna stał się głupi defekt montażu: w układzie elektrycznym jednego z przyrządów systemu kierowania zmieniono biegunowość kontaktu.

Na posiedzeniu państwowej komisji pracującej nad efektami trzeciego testu postawiono pytanie o sens całego projektu rakiety międzykontynentalnej. W książce dziennikarza i pisarza Jarosława Gołowanowa pt. „Korolow – fakty i mity” pisze on o tym, co następuje:
- Uważam, że tak dalej być nie może – spokojnie powiedział Mitrofan Iwanowicz (marszałek Niedielin, zastępca ministra obrony ZSRR, potem dowódca Strategicznych Wojsk Rakietowych – przyp. aut.) Jako przełożonego nie interesuje mnie, kto jest temu winien… Dlatego też polecam zdjąć rakietę z doświadczalnych startów, wszystkie, produkty przywiezione już na poligon odprawić z powrotem do OKB do Siergieja Pawłowicza. Kiedy to dopracuje, wtedy będziemy je odpalać…

I tylko czwarty start R-7 w dniu 21.VIII.1957 roku, już po dopracowaniu produktu, stał się sukcesem. Pierwsza na świecie międzykontynentalna rakieta balistyczna wzniosła się pięknie w powietrze i poleciała, a po kwadransie trafiła w punkt w zachodniej części poligonu Kura na Kamczatce.

Jednakże dla całkowitego potwierdzenia prawidłowości założeń konstruktorskich należało dokonać jeszcze jednego testu R-7, który miał miejsce w dniu 7.IX.1957 roku. Start rakiety był udany i lot znowu przebiegł bez zakłóceń.

A z czasie krótszym niż miesiąc, w dniu 4.X.1957 roku, Rakieta R-7 wyniosła na orbitę wokół naszej planety, pierwszy na świecie SSZ – Sputnik-1. I tak właśnie otwarto Ludzkości drogę w Kosmos…


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 47/2013

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©