Co się stało z
samolotem Boeing 777 o numerze bocznym 9M-MRO, z lotu MH370 malezyjskich linii
lotniczych, lecący z Kuala Lumpur (KUL) do Pekinu (PEK). Na jego pokładzie
znajdowało się 239 osób w tym 12 załogantów.
Samolot wystartował dnia 8.III.2014 o godzinie 00:41 MYT i wziął
kurs na północ-północny wschód nad Zatokę Tajlandzką (Syjamską) w stronę
wybrzeży Wietnamu. Lądowanie miało mieć miejsce o godzinie 06:30 CST. Jednakże
do nich nie doleciał – o godzinie 01:22 MYT przestały działać systemy nawigacyjne
i komunikacyjne – samolot znikł z ekranów radiolokatorów. Działały jedynie
nadajniki wysyłające sygnały do satelitów – co godzinę i ostatni z nich został
nadany przez silniki o godzinie 08:41 MYT. Oznacza to, że samolot mógł jeszcze
znajdować się w powietrzu 51 minut po 08:41, czyli silniki musiały skończyć
pracę o godzinie 09:30 MYT. Według niepotwierdzonych informacji malezyjskie
radary wojskowe jeszcze ok. 2:40, czyli ponad godzinę po zniknięciu MH370 z
radarów cywilnych, śledziły niezidentyfikowany obiekt mogący być zaginionym
Boeingiem. Kierował się on na zachód, w stronę Oceanu Indyjskiego. Według
źródeł „The New York Times” obiekt najpierw wzniósł się na 45.000 ft/~15.000 m,
potem obniżył lot do 23.000 ft/~7667 m.
Władze Malezji wyznaczyły dwa pasy poszukiwań w oparciu o dane
satelitarne, lecz również dzięki symulacji lotu MH370. W ciągu tygodnia,
wykorzystując takiego samego Boeinga 777-200ER, ekipy poszukiwawcze wykonały
lot zgodny ze znanymi informacjami o MH370.
Jak przypomina „The New York Times”, północna część pasa
poszukiwań to obszar mocno zmilitaryzowany, obejmujący Chiny (w tym Tybet),
Afganistan, Pakistan, republiki środkowoazjatyckie oraz Iran.
Analitycy danych z nowojorskiego medium WNYC wyliczyli, że w
zasięgu samolotu były aż 634 lotniska w 26 państwach, na których samolot mógł
teoretycznie wylądować.
Choć spalanie zależy m.in. od poziomu lotu i prędkości samolotu,
analitycy oceniają, że w momencie wysyłania ostatniego pingu o 8:11 MYT w
zbiornikach paliwa Boeinga 777 musiało być już bardzo niewiele kerozyny.
Wszystkie źródła są zgodne, że poszlaki wskazują na to, że
zniknięcie samolotu jest skutkiem działań osoby wyszkolonej w pilotażu i
znającej ten typ samolotu. Podejrzenia padły m.in. na kapitana MH370, Zaharie
Ahmeda Shaha, którego dom został wczoraj przeszukany. Miał on w domu m.in.
bardzo rozbudowany symulator lotniczy. Władze przeszukały również dom
pierwszego oficera oraz ponownie sprawdzają wszystkich pasażerów.
Zgodnie z międzynarodowym prawem lotniczym śledztwo powinien prowadzić
kraj, na terenie którego nastąpił wypadek. W przypadku rejsu MH370 wielostronne
działania koordynuje Malezja, skąd samolot wystartował i gdzie był
zarejestrowany. Międzynarodowa współpraca i brak danych utrudniają jednak
sprawne poszukiwania. Malezja jest krytykowana za brak przejrzystości, a
wczoraj ostrą oceną akcji poszukiwawczej opublikowała chińska agencja Xinhua.
Dopiero wczoraj, po ponad tygodniu poszukiwań, premier Malezji po raz pierwszy
podsumował informacje na konferencji prasowej. [Źródło – Dominik
Sipiński - http://www.pasazer.com/in-16033-minal,tydzien,co,wiemy,o,mh370.php]
Co się stało? W
zasadzie istnieją trzy zasadnicze hipotezy:
1. Samolot z nieznanych przyczyn runął do
morza nie pozostawiając po sobie żadnych śladów katastrofy;
2. Samolot został porwany przez dwóch
terrorystów legitymujących się skradzionymi paszportami Włoch i Austrii;
3. Samolot został uprowadzony przez załogę w
nieznanym kierunku i z nieznanych przyczyn – być może politycznych.
Punkt 2 i 3
możemy już odrzucić – gdyby chodziło o okup czy polityczne żądania terrorystów,
to byłyby one znane już w ciągu 72 godzin. Tymczasem niczego takiego nie było…
Pozostała zatem katastrofa.
Oczywiście
istnieją także egzotyczne hipotezy mówiące o porwaniu samolotu i ludzi przez
Ufitów – podobnie jak to rzecz się miała z wieloma samolotami i statkami nad i
na akwenami Trójkąta Bermudzkiego.
Ta możliwość jest
o tyle uprawiona, że samolot leciał w korytarzu powietrznym przebiegającym nad
Zatoką Tajlandzką (Syjamską), gdzie – jak podaje wielu autorów – pojawiały się
tajemnicze świetliste kręgi na i w wodzie,
a także obserwowano UFO i USO. Pisze Aleksander
Grobicki:
Pierwszą wiadomością,
która tym świetlistym kołom nadała rozgłosu, były zeznania wiarygodnego światka
opublikowane 30.VI.1870 roku w „Kölnische Zeitung”. Miały one wychodzić z głębi
Oceanu Indyjskiego i otaczać statek świecącą mgłą, tworząca z nocy dzień.
Bardziej precyzyjny był
raport kapitana Evansa, hydrografa i członka Królewskiego Towarzystwa, złożony
w 1879 roku brytyjskiej Admiralicji, w przypomniany w 1977 roku przez francuski
miesięcznik „Science et Vie” w artykule zatytułowanym „Dziwne zjawiska
czekające na wytłumaczenie”:
Na pokładzie statku Vulture
płynącego przez Zatokę Syjamską. Godzina 10 wieczorem. Noc ciemna. Niebo wygwieżdżone.
Otaczają nas dziwne kręgi świetlne. Obserwator wdrapał się na maszt i stwierdził,
ze promienie te wychodzą z morza. Maja charakter bardzo szybkich drgań. Z lewej
burty przypomina to koło o szprychach z promieni świetlnych. Z prawej zaś
wydaje się, że kręci się ono w odwrotnym
kierunku. Obserwator jako naukowiec wyciągnął stąd wniosek, że jest to tylko
złudzenie, gdyż w rzeczywistości są to równoległe kręgi światła. Szerokość każdego
wynosiła 8 m, przerwa między nimi 25 m, szybkość z jaką się poruszały, około
130 km/h… […]
24.VII.1908 roku, George A Turner, II oficer na SS Conseller był świadkiem, jak na Zatoce
Syjamskiej jego statek znalazł się nagle w zasięgu promieni o niebywałej fosforencji
i długości od 200 do 300 i szerokości ok. 30 m.[1]
Inne fakty przytacza
Arnold Mostowicz:
…tak było z brygiem
portugalskim Santa Maria, na którym
w 1884 roku znaleziono wszystkich marynarzy martwych. Tak było ze statkiem Abbey S. Hart, na pokładzie którego
znaleziono trupy marynarzy i dogorywającego kapitana. Tam też – w Zatoce
Syjamskiej zniknęła – tak zniknęła! – podczas konfliktu indyjsko-pakistańskiego
w 1971 roku cała fregata wraz z załogą, a stwierdzono, że żaden okręt podwodny
nie znajdował się w pobliżu. Tam wreszcie bez śladu zaginął SS Holchu.[2]
Drugim
podejrzanym akwenem jest Cieśnina Malakka – obszar cieszący się równie paskudną
sławą, gdzie poza kręgami świetlnymi w, na i nad wodą zaobserwowano UFO i USO,
a także świetliste koła na i w wodzie. Aleksander Grobicki opisał to tak:
W czerwcu 1909 roku
kapitan Gabe, szyper statku Bintang płynącego przez Cieśninę
Malakka zaobserwował na powierzchni wody ruchome kręgi świetlne. Gabe
stwierdził, że […] te koła świetlne nie mogły mieć innego, poza głębią morską, źródła.
Na tym akwenie zdarzały
się także przypadki tajemniczych katastrof morskich. Pisze o nich Arnold
Mostowicz:
…mogło to mieć miejsce
w przypadku holenderskiego parowca SS Urang
Medan (wg Innych źródeł SS Orang
Medan – przyp. R.K.L.), którego cała załoga w roku 1948 poniosła z
nieznanych przyczyn śmierć. Statek przepływał wówczas Cieśninę Malakka w czasie
zupełnie spokojnego morza. […]
I wreszcie trzeci
akwen – Morze Andamańskie, gdzie również obserwowano światła w wodzie i pod
wodą:
Dnia 7.II.1953 roku,
handlowy statek angielski MS Rance
zauważył między wyspami Nicobar Andeman (Andamanami i Nikobarami – przyp. R.K.L.)
błąkający się motorowiec MS Holchu. I
w tym przypadku okazało się, że załoga zniknęła.
Jak widać
istnieje rozbieżność pomiędzy opisami wydarzenia odnalezienia SS Holchu,
tym niemniej wszyscy autorzy zgadzają się co do jednego – ta tajemnica nie
została w ogóle wyjaśniona…
I jeszcze jedna
sprawa – poszukiwania z satelitów na akwenie południowo-wschodniego Oceanu
Indyjskiego są utrudnione i to znacznie, bowiem znajduje się tam trash vortex podobny do tego, który
znajduje się na Pacyfiku pomiędzy Hawajami, Alaską i Kalifornią. (Sprawa ta
została opisana na stronach: http://wszechocean.blogspot.com/2012/03/wszechocean-stan-kleski-rozumu-1.html
http://wszechocean.blogspot.com/2012/03/wszechocean-stan-kleski-rozumu-3.html oraz http://wszechocean.blogspot.com/2012/03/wszechocean-kleska-rozumu-4.html i http://wszechocean.blogspot.com/2013/03/negatywne-efekty-fukushimy.html a także http://wszechocean.blogspot.com/2012/10/podroz-uczona-na-hel.html) Ta problematyka jest rozwojowa i dopiero teraz widzimy, jak
bardzo. Jak na razie, to nie odnaleziono szczątków tego nieszczęsnego samolotu
wśród pływającego tam śmiecia. Rzeczywiście przypomina to szukanie igły w stogu
siana…
Piszą moi
znajomi:
Kiyoshi Amamiya (Japonia) – to jest bardzo interesujące wydarzenie. Istnieje wiele punktów widzenia
reprezentowanych przez intelektualistów z różnych krajów. Z tych na pierwsze
miejsce wybija się pogląd o tajemnicy tych ludzi. Wygląda na to, że teraz będą
badane szczątki namierzone ostatnio na Oceanie Indyjskim, jednak nie wiadomo
czy są to szczątki tego malezyjskiego samolotu. Przeszukano dom pilota z
dziwnym rezultatem (znaleziono m.in. symulator lotu). To jest rzeczywiście
głęboka tajemnica.
Patrick Moncelet (Singapur) – Moja opinia? No cóż – samolot zaczął się palić
w powietrzu od kokpitu pilotów, a ogień błyskawicznie przerzucił się do kabiny
pasażerskiej, zanim zdołano go opanować. Cały samolot się zapalił i rozpadł
(tlen, aluminium, tlenek żelaza) – jak stary sterowiec Hindenburg. Jego odłamki
spadły do Morza Chińskiego, nie pozostawiając śladów. Są świadkowie, którzy
widzieli samolot w płomieniach w tym samym czasie na dużej wysokości. Jedno co
mnie zdumiewa, to brak reakcji władz na doniesienia tych właśnie świadków.
Rzeczywiście – to
jest bardzo dziwne…
I jeszcze jeden
aspekt tej tajemniczej sprawy, a mianowicie – kilkoro moich znajomych widzi w
tym wydarzeniu działania służb specjalnych, które jakoby porwały samolot, bo na
ich pokładzie znajdowali się specjaliści w zakresie maskowania taktycznego
statków powietrznych.
Dorota Dybała (Polska) - Zabrakło mi tutaj składu pasażerskiego (w dzisiejszej dobie to istotna
kwestia), o którym wspomniał cząstkowo IvIartyn Pe....a swoją drogą - jeśli jest
tak jak sugeruje wspomniany wcześniej, to podobny zabieg miał miejsce podobno
na Titanicu... ktoś wytrzepie trochę
kasy takim sposobem a na pewno coś ugra... - a i jeszce jedno---skoro często zdarzają sie różnorakie dziwne wydarzenia nad tym rejonem, to z jakich względów/powodów nikt nie chce zmienić tras przelotów ?.........czyżby komuś było to na rękę ?
Zofia Eleonora
Piepiórka
(Polska) - Do tej pory tylko UFO miało własciwości znikania z radarów czyli
niewidzialności... Odkrycie i opatentowanie "niewidzialności" to
wielki postęp techniczny, który ma przyszłość w najnowszych technologiach
kosmicznych... Więc to zniknięcie najnowocześniejszego samolotu pasażerskiego
może być porwaniem przez UFO, jak również testowaniem najnowszej technologii
... Przypomina to słynny "eksperyment filadelfijski" o którym pisał
kiedyś Robert... Podobne eksperymenty robili hitlerowcy w porcie gdyńskim już
podczas II WŚ ... https://www.facebook.com/photo.php?fbid=481082208681948&set=a.227800907343414.48977.227797157343789&type=1&theater
Powołane przez
Eleonorę zdjęcie jest ordynarnym fotomontażem, zresztą samolot ten z tym
zapasem paliwa nie byłby w stanie przelecieć całego Pacyfiku i wylądować w
brazylijskiej selvie. Podobnie lecąc
w drugą stronę musiałby przelecieć cały Ocean Indyjski, kontynent afrykański i
Atlantyk…
Jednakże porwanie
dla pozyskania nowych technologii – to też może być motyw, szczególnie że
wskutek wydarzeń na Ukrainie w Europie znów zapachniało prochem… Jeżeli prawdą
jest to, co pisze Eleonora i IvIartyn Pe, to faktycznie – ich wersja może być prawdziwa
lub zbliżona do prawdy. Komuś bardzo chce się powrotu do Zimnej Wojny i
dwubiegunowego świata…