Walerij Kukarenko
W Iranie zamieszkują żmije
pająkogoniaste. Na końcu ich ogona znajduje się wyrostek przypominający pająka.
Poruszając ogonem, żmija imituje ruchy pająka i przywabia ptaki, które potem
zjada.
W folklorze narodów
zamieszkujących na terytorium Permskiej, Czelabińskiej, Jekaterinburskiej
Obłasti i Chanty-Mansijskiego Okręgu Autonomicznego, szeroko znane są podania o
zwierzętach reliktowych – wężokształtnych zwierzętach, które zawierają w sobie
cechy i podobieństwa do pytona, połoza i boa-dusiciela.
Rogaty
ludożerca
U Marińców takie stworzenia nazywa
się szem
kiszke (czarna żmija) – ogromne i
grube jak polano. One doskonale pływały, wspinały się na drzewa, z których
napadały na zwierzęta i nawet na ludzi. U Mansów/Wogunów to jałpyn-uj
(święte zwierzę). Ono jakoby włada wiedzą tajemną i jest królem węży, jest
nieśmiertelny w pełnym tego słowa znaczeniu, ale przeistacza się w kamień –
amonit. Po przybyciu w te strony, Rosjanie nazwali to zwierzę wielkim
połozem. To o nim pisał Paweł
Bażow w swych opowiadaniach.
W tych lesistych miejscach jest
wiele wody i bagien. W takim środowisku przy zbiegu pomyślnych okoliczności
wielkie węże albo/i jakieś inne zwierzęta reliktowe mogą żyć długo i dorastać
do ogromnych rozmiarów. Przecież w Nowgorodskiej Obłasti żyły jeszcze w XVI w.
dwa gatunki gadów, póki nie zostały one wybite doszczętnie przez
chrześcijańskich misjonarzy walczących z diabelstwem.
Wedle przekazów, w odległości
200 km od miasta Iwdielja (dziś Jekatierinburskaja Obłast’), w rzece Łusum
mieszkał podobny do żmii z rogami rzeczny ludojad. I do dziś dnia, niektórzy z
mieszkańców tych miejsc oddają pokłon Chuł-Churin-Ojke’owi – panu
miejscowych ludzi, zwierząt i ryb. Istnienie w uralskich lasach wielkich
wężokształtnych zwierząt potwierdzają także źródła pisane.
Z
krajoznawczych archiwów
W latach 80. XIX wieku
spotkania z jałpyn-ujem nie były rzadkością. Wielka ilość spotkań z nimi
miała miejsce na północ od Czelabińska. Przedstawiciel Uralskiego Towarzystwa
Miłośników Zwierząt – O. E. Kler udał
się do jekatierinburskiego powiatu, gdzie dwie kobiety widziały ogromną żmiję.
Trzech myśliwych z miasta zaprzęgło konia i pojechali poszukać tej żmii, ale
bezskutecznie. W drodze powrotnej oni przystanęli by odpocząć. W czasie
śniadania mężczyźni usłyszeli świszczące syczenie. Na skraju polany, nad
sosenkami pojawiła się naraz biała głowa wielkiego węża, który zapragnął
najwidoczniej zawrzeć znajomość z intruzami. Jeden z myśliwych ze strachy
wpełzł pod wóz, drugi dostał rozwolnienia, trzeci błyskawicznie włożył na
siebie chomąto przypomniawszy sobie, że węże nie lubią zapachu końskiego potu.
Tymczasem połoz opuścił miejsce spotkania (CE-0/UMA – przyp. tłum.)
pozostawiwszy za sobą wielki, charakterystyczny ślad w trawie i krzewinkach
borówek.
Na Północnym Uralu w latach 70.
XIX wieku inż. Ł. A. Liebiedskij ustrzelił
węża o długości 8 sążni/>17 m i grubości 4 werszki/17,8 cm.
W 1886 roku Iwan Szenszin tak pisał o Wogułach z wierchoturskiego
powiatu:
Na
rzekach maja oni święte miejsca, przez które oni nigdy nie przepływają
łodziami, nie starają się nawet dotknąć dna i obchodzą te miejsca brzegami –
przeciągają łodzie lądem.
Dlaczego oni tak właśnie
postępowali? Przede wszystkim dlatego, że obawiali się spłoszyć żyjące w
wodzie, niebezpieczne „bóstwo”.
Kupiec Abram Michajłowicz Uszakow twierdził, że widział węże o długości 6,5 m
W 1889 roku, kupiec Uszakow przysłał do jednej z
miejscowych gazet notatkę o jasnoszarej żmii o długości 6,5 m z żółtymi plamami
na brzuchu i po bokach. Widziano ja wiele razy. Pewnego razu przepływała ona
rzekę Isiet’, w odległości 3 km od wsi Borowskowo, z zającem w pysku. Widzieli
oni, jak zahipnotyzowany przez nią zwierzak sam podbiegł do leżącego z
podniesioną głową połoza, a ten go połknął.
Niebezpieczne
incydenty
Przebywając na Uralu, akademik P. S. Pallas (1741-1811) naturalista,
członek Petersburskiej Akademii Nauk, nazwał uralskiego dusiciela – Coluber trabalis – to znaczy „ogromna
żmija podobna do pnia”. On widział wiszącą u pewnego chłopa wylinkę – skórę
ogromnego węża – i chciał ją kupić, ale chłop wzbraniał się ją sprzedać a
szkoda, bo byłby to bezpośredni, „twardy” dowód.
Kiedy podobny potwór – podobny
do grubego pnia drzewa – pełznie zwijając się w wysokiej trawie i krzewinkach,
można z daleka zauważyć ślad wykonywany przez jego ogromne cielsko, o dużej
masie. To właśnie takie ślady pozostawione przez te połozy często znajdywali
tamtejsi chłopi. Taki ślad na plaży, zygzakowaty i spuszczający się do rzeki
Pyszmy widział wczesnym rankiem M.
Bojarskij ze wsi Bojarka, w biełojarskiej gminie.
Pewnego razu dwóch robotników
rolnych pojechało na koszenie w pewne miejsce w górach. Jeden zaczął wyprzęgać
konie, a drugi po coś poszedł do lasu. Ten, który pozostał z końmi naraz
usłyszał przeraźliwy krzyk i ujrzał swego towarzysza zbiegającego z góry, za
którym toczył się zwinięty w koło przedmiot. On dotoczył się do uciekającego i
ten upadł. Rozwinięty przedmiot okazał się być wielkim wężem, który szybko
odpełzł w krzaki. Robotnik zmarł – już to na zawał serca, już to od uderzenia
wężowego ogona. Według słów miejscowych, od toczącego się zwiniętego połoza
można uciec, szybko zmieniając kierunek ucieczki.
Istnieje przesąd, że nie wolno
zabijać połoza, bowiem drugi połoz odnajdzie i uśmierci tego, który zabił mu
partnera/kę.
Relacje
z XX wieku
·
Wiosną 1924 roku, robotnicy gaszący pożar lasu
po tym, jak stłumili ogień, postanowili się wykąpać w jeziorze Sungul. Na samym
jego środku zauważyli oni jakieś stworzenie. Nad wodą było widać tylko jego
głowę. Jego ruchy powodowały wielkie fale. Znajdujący się na jeziorze rybacy na
jego widok pośpieszyli do brzegu.
·
W 1925 roku robotnicy z Niżnieisieckiego
Kombinatu próbowali złapać wielkiego węża złotego koloru z plamą na głowie, ale
on rozdarł zarzuconą nań sieć i uciekł.
·
Geolog P.
I. Swiridow w sierpniu 1926 roku, na uroczysku Bułdymskoje Bołoto, na
kamienistym wzgórzu w jasny słoneczny dzień widział węża niezwykłych rozmiarów.
On leżał zwinięty, a jego ciało podobne było do pagórka.
·
Jeszcze w latach 30., mansyjscy myśliwi opisali jałpyn-uja
jako stworzenie długie na 16 m i grube jak ręka, w kolorze czerwono-burym, z
oczami o średnicy 3 cm, o skórze z zygzakowatym wzorkiem, który przypominał
jaszczurkę. Wtedy takich gadów było tam sporo. Zamieszkiwały one rzekę Ob, i górę
rzeki Soswy. Zabite czy padłe zwierzęta nie wiedzieć dlaczego zakopywano w
beczkach.
·
W 1940 roku, ogromnego węża widziano w
głębokowodnym jeziorze Jałpyn-Tur (Chanty-Mansijski okręg), w torfowym bagnie
Ilmienskiego Rezerwatu.
·
Mówiło się o tym, że w latach 50., wielki czarny
połoz o długości 50 m zamieszkiwał
jezioro Argazi w Czelabinskiej Obłasti.
·
W 1961 roku, w jeziorze Bolszoje Miassowo
widziano węża, o wielkiej głowie podobnej
do suma. Tylko że jej wielkość wynosiła trzy metry.
·
Spotkanie z niezwykłym stworzeniem w ojczyźnie
Bażowa, w okolicy rzeki Polewoj opisał W.
N. Surienkow: Na wielkim kamieniu
przy brzegu, nie wiedzieć skąd pojawił się leżący i wygrzewający na nim wąż. Przypominał
on wyglądem szańgę (duży odkryty pierożek – przyp. aut.) zwinąwszy się w
spiralę, a na zwojach leżała głowa wpatrująca się we mnie bez mrugnięcia okiem.
Oczy węża były duże, wyraziste, człowiecze. Kolor skóry niejaki – szary dużymi
plamami, nieco ciemniejszymi. Wąż nie odrywając ode mnie wzroku zaczął powoli
rozwijać się, a potem odpełzł za kamienną grań i znikł w trawie.
·
Jeszcze w latach 80., w słoneczne dni na
powierzchni świętego jeziora Mansyjczyków Tur-Ban, wypływało „lśniąc jak srebro”
jakieś stworzenie o długości 6 m. Obok jeziora znajdowała się modlitewna góra,
gdzie w dawnych czasach w czerwcu Wogułowie odprawiali swe religijne rytuały.
Zadziwiające
wnioski
Wielkiego, czarnego węża z
niezwykłymi plamami na ciele ujrzeli w 2001 roku w okolicach Tawdy. Cytowane różne,
nie związane ze sobą informacjami, fakty mówią o tym, że zamieszkują tam dwa
gatunki gigantycznych gadów. One zimują najwidoczniej w norach, bowiem nie ma
relacji o spotkaniu ich w czasie zimy. Częściej spotykanym jest jałpyn-uj
– wielki połoz z opowieści Bażowa.
Największe znane nam węże, to
anakondy. Podjadłszy sobie dobrze zapadają w drzemkę, w wodzie, gdzie im nikt
nie przeszkadza. Sądząc z relacji świadków – jałpyn-uj fizycznie i z
obyczajów jest bardzo podobnym do anakondy. Czym ono jest w rzeczy samej? – gigantycznym
połozem czy boa-dusicielem, nieznanym nauce uralskim gatunkiem anakondy czy
zwierzęciem reliktowym, które przeżyło wszystkie naturalne kataklizmy? O tym,
że jałpyn-uj
żyje do dziś dnia, doświadczeni myśliwi mansyjscy są przekonani. Pozostaje mieć
nadzieję, że z biegiem czasu poznamy jego tajemnicę…
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka” nr 14/2014, ss. 30-31
Przekład z j. rosyjskiego – R. K.
Franciszek Leśniakiewicz ©