Szczątki silnika Boeinga-767 lotu EA-990
Wiktor Sinobin, Jekaterina Sidunowa
Bohater filmu „Rain Man”
powiedział, że latałby tylko samolotami linii Quantas, bo one ani razu się nie
rozbiły. Wszystkie linie lotnicze, poza Quantas, pokazujące ten film w czasie
lotów wycięły tą scenę…
Przy całej tej sensacyjności
wydarzeń związanych w zaginięciem Boeinga
777-200 z lotu MH-350, historia zna niemało innych, niemniej sensacyjnych
katastrof lotniczych, które do dziś dnia – pomimo wielu lat, które od ich czasu
upłynęło – nadal pozostają zagadką zarówno dla fanów Spiskowej Teorii Dziejów
(STD) jak i zwyczajnych miłośników lotnictwa. W tym artykule ukazujemy „gorącą 10-tkę”
takich tragedii w porządku chronologicznym, a sądzimy, że Czytelnicy sami sobie
rozmieszczą je wedle ważności, tajemniczości czy ważności.
1.
„W tą noc decydowali samuraje…”
W dniu 2.VII.1937 roku, nad
Oceanem Spokojnym tajemniczo znikł samolot Lockheed L-10E Electra, numer
rejestracyjny N-R16020 pilotowany przez pionierkę amerykańskiego lotnictwa Amelię Earhart i Freda Noonana. Lotnicy planowali oblecieć kulę ziemską dookoła, ale
temu marzeniu nie było dane się spełnić. Amelia w tym czasie była popularna w
Ameryce równie bardzo, jak Walentyna
Tiereszkowa w ZSRR; ta pociągająca dama była przedstawicielką piękniejszej
połowy Ludzkości, która zdecydowała się na solowy przelot przez Atlantyk. Być
może ta okoliczność zrodziła historie o tym, że Miss Earhart była „szpiegiem Roosvelta, którą zestrzelili
i wzięli do niewoli Japończycy”, we frywolnych komiksach „o przesłuchaniach
amerykańskiej piękności przez samurajów”.
Amelia Earhart i jej samolot Lockheed-Electra
A tak naprawdę, według badaczy
zagadnienia, przede wszystkim w samolocie skończyło się paliwo i wpadł on w
wody oceanu. No ale takie rozwiązanie okazało się być za mało sensacyjne, dla
przeciętnego zjadacza hamburgerów, i w pół roku po katastrofie amerykańskim
władzom przyszło sprawdzić hipotezę, zgodnie z którą – trzymajmy się mocno
foteli! – tysiące krabów wyciągnęło z wodnych odmętów ciało lotniczki na brzegi
wyspy Howland – terytorium formalnie zależnego od USA. Rzecz jasna ten „fakt”
się nie potwierdził, ale plotka krążyła i o porwanie pilotki oskarżała już nie
Japończyków, ale Pozaziemian. Kino unieśmiertelniło tą hipotezę w serialu „Star
Trek: Voyager” w jednym z odcinków zatytułowanym „The 37’s”.
[Niedawno w kanale
National Geographic pokazano film, w którym usiłowano udowodnić, że Amela
Earhart i Fred Noonan jednak dostali się na jedną z wysp Pacyfiku – dokładniej
wyspę Gardner/Nikumaroro, Kiribati, i tam zmarli. Podstawa były znalezione tak
guziki od koszuli, buty, szczątki samolotu i inne drobne przedmioty, jednakże
nie są to stuprocentowo przekonywujące dowody, bowiem mogły to być równie
dobrze jakieś pozostałości z II Wojny Światowej, i zagadka jest nadal otwarta –
uwaga tłum.]
2.
„Przyjacielski ogień…” z francuskiego domu uciech?
W dniu 15.XII.1944 roku, gdzieś
nad Kanałem la Manche zaginął bez wieści samolot RAF, na pokładzie którego
znajdował się lider najsłynniejszego big-bandu lat 30. i 40., mjr Glenn Miller. Artysta po koncercie w
Bedford, który był przeznaczony dla żołnierzy Jej Królewskiej Mości, planował
kolejny koncert noworoczny w Paryżu, ale melodie z „Serenady w Dolinie Słońca”
w wykonaniu jego orkiestry w stolicy Francji już nie zabrzmiały.
[Jak podaje Ralph Barker, miał to być
świąteczno-noworoczny koncert trzech wielkich orkiestr tanecznych: tzw. „trzech
wielkich M” – Millera, Melachrino i Mantovaniego, który miał być transmitowany
radiowo na całą Europę i Amerykę – przyp. tłum.]
Zapewne Czytelnicy ze starszego
pokolenia pamiętają „jedynie słuszną” wersję z lat 1950-1980, wedle której –
jak twierdził pewien zausznik Stalina
– samolot z artystą na pokładzie został zestrzelony na rozkaz samego Goeringa.
Jednakże w ojczyźnie Millera
już w tym czasie była popularna wersja friendly
fire – przyjacielskiego ognia (sytuacja w której dochodzi do ostrzelania
czy zbombardowania własnych jednostek – przyp. tłum.) Zgodnie z nią, brytyjski
samolot został zniszczony od… bomb zrzuconych przez swoich towarzyszy broni. Ta
hipoteza jest najbardziej adekwatna. Właśnie wtedy, kiedy Miller przelatywał
nad La Manche, eskadra brytyjskich bombowców Lancaster nieoczekiwanie przerwała
misję bombową na niemieckie miasto Siegen i zrzuciła na Kanał około 100.000
bomb zapalających, zanim wylądowała na lotniskach.
[Zrzuty
niewykorzystanych bomb miały miejsce w specjalnie do tego celu przeznaczonych
zrzutowiskach. Traf chciał, że bomby przeznaczone dla Niemców trafiły w lecący
poniżej eskadry bombowców samolot RAF-u wiozący Glenna Millera. Niedawno
znaleziono ponoć wrak tego samolotu właśnie na akwenie takiego zrzutowiska –
uwaga tłum.]
Najbardziej głupia i – niestety
– podła hipoteza została przedstawiona przez niemieckiego dziennikarza
śledczego Udo Ulfkotta. Wedle niego,
Millera nie zestrzelono ani nie trafiła go bomba, on szczęśliwie doleciał do
Paryża, ale wkrótce potem zmarł na zawał serca w… tamtejszym przybytku
rozkoszy. Według wersji Ulfkotta – dziennikarze najbardziej popularnego w
Niemczech tabloidu „Bild”, ta „prawda” została utajniona na wieki wieków, żeby
nie hańbiła pamięci po artyście. Oczywiście takie bzdury należy zostawić
sumieniu tego dziennikarza. I oto, co dziwnego: ten wydrukowany tekst nie stał
się powodem do procesów sądowych. Ani ze strony przyjaciół i rodziny Millera,
ani ze strony US Army, która nie omieszkałaby postawić przed sądem „pismaka do
szmatławców”.
[Istnieje jeszcze
jedna wersja według której Glenn Miller był zamieszany w konszachty z mafią,
której załatwiał on wojskowe przydziały narkotyków i lekarstw – głównie
penicyliny. Jego śmierć, spowodowana przez służby specjalne w celu uniknięcia
skandalu, miała związek właśnie z tą jego działalnością – uwaga tłum.]
3.
Narodziny tajemnicy Trójkąta Bermudzkiego
Ta katastrofa lotnicza jest
najbardziej znana wszystkim fanom rzeczy paranormalnych: 5.XII.1945 roku, w
rejonie Trójkąta Bermudzkiego zaginęło pięć samolotów torpedowo-bombowych
lotnictwa amerykańskiej floty Grumman TBF Avanger. Mówiąc
dokładniej – sześć. Samolot Navy Martin PBM-5 Mariner, który wyleciał
na ich poszukiwania też nie wrócił do bazy. Detale tej tragedii dokładnie
opisano, więc nie będziemy ich tutaj roztrząsać.
[Pod koniec lat 90., o
czym pisałem kiedyś na łamach „Nieznanego Świata”, w okolicy Miami na Florydzie
na dnie oceanu znaleziono kilkanaście wraków samolotów Avanger, które
zidentyfikowano m.in. jako właśnie samoloty z Lotu-19, którym
najprawdopodobniej zabrakło paliwa na dolot do lotniska w Ft. Lauderdale.
Reszty dokonały rekiny… - uwaga tłum.]
4.
Tajemnicze słowo Stendec
W dniu 2.VIII.1947 roku, z
Buenos Aires w Argentynie do Santiago de Chile a Chile wyleciał samolot BSAA Lancastrian
Star Dust (cywilna wersja bombowca AVRO 688 Tudor Mark IV Lancaster)
numer rejestracyjny G-AGWH, pilotowanego przez asa lotnictwa myśliwskiego Reginalda Cooka. Do Chile samolot nie
doleciał, łączność z nim urwała się gdzieś nad Andami. Ostatnie doniesienie od
Cooka przyjęte przez kontrolera lotu było lakoniczne i nie wiedzieć czemu
odstukane alfabetem Morse’a dosłownie: Stendec
albo Stendek. I koniec.
Wydawałoby się, że najbardziej
logiczną wersją tragedii powinna się stać
ta, która mówi, że Star Dust spadł gdzieś w górach. Ale
nie – tajemnicze słowo Stendec
spowodowało, że przez ponad pół wieku sądzono, że samolot został porwany przez
Pozaziemian. Jednakże w 1997 roku, dwóch argentyńskich alpinistów znalazło w
Andach szczątki Star Dust’a i ciało pilota. I wszystko stało się jasnym? A
skądże! Wręcz odwrotnie. A wszystko dlatego, że Cook był nie tylko pilotem, ale
także pracownikiem brytyjskich służb specjalnych, a celem jego lotu było
przekazanie kompetentnym chilijskim organom tajnych dokumentów o wysoko
postawionych nazistach ukrywających się po wojnie gdzieś w Ameryce Południowej.
Niechże Czytelnik dopowie sobie sam całą resztę, wychodząc z tego, że zagadkowe
słowo Stendec było kodowaną nazwą
operacji wymiany informacji pomiędzy służbami wywiadowczymi Argentyny, Wielkiej
Brytanii i Chile o ekonomicznej aktywności nazistowskich bonzów w Ameryce
Łacińskiej – jak twierdzą byli pracownicy tychże instytucji.
[A oto jeszcze jedno
wyjaśnienie podane przez BSAA na swej stronie poświęconej temu wypadkowi:
Niektóre
części wraku Lancastriana G-AGWH (Star Dust) zostały odkryte na początku
wysoko w Andach w 2000 roku. Umożliwiło badaczom wypadków określić
prawdopodobną przyczynę katastrofy. Istnieje jeden element wypadku Star Dust, który nigdy nie może być w
100% pewna, a to jest zamierzone znaczenie słowa STENDEC, transmitowanego przez
radiooperatora (R/O) w swoim ostatnim komunikacie z samolotu:
E.T.A.
Santiago 17:45. STENDEC
To była ostatnia
wiadomość otrzymana od Star Dust, wysyłana przez R/O Dennisa Harmera o 17:41 w dniu 02
sierpnia 1947.
Chilijska
radiooperatorka w Santiago powiedziała, że odbiór był czysty, ale że wiadomość
została wysłana dość szybko, więc poprosiła o to, aby ją powtórzyć dwa razy.
Wiadomość jest uważana za tą samą, tzn. brzmiała identycznie we wszystkich
trzech przypadkach.
Oczywiście, jeśli
załoga uważała, że była ona tylko kilka minut od Santiago, R/O pragnąłby
zakończyć wiadomość alfabetem Morse’a, aby mógł nawiązać kontakt głosowy z
kontrolerem na lotnisku w Santiago de Chile-Los Cerrillos. Dlatego nie jest
zaskoczeniem, że wiadomość została tak szybko wysłana.
Na przestrzeni lat było
wiele sugestii, co rozumie się przez wiadomości od R/O Dennisa Harmera,
ponieważ wyraźnie nie miało to być STENDEC. Niektóre teorie są całkowicie
nieprawdopodobne. Popularne jest to, że STENDEC jest anagram słowa „zejście” i
że litery zostały odwrotnie umieszczone powodu iż Harmer cierpiał z powodu
skutków niedotlenienia. Jednakże jest mało prawdopodobne, by osoba cierpiąca na
niedotlenienie, powtórzyła ten sam błąd konsekwentnie trzy razy z rzędu i jest
bardzo mało prawdopodobne, aby mogła stworzyć anagram zamierzonego słowa.
Ponadto, nie należy oczekiwać, że normalna wiadomość składa się tylko z jednego
słowa: „opuszczanie”.
Poprosiliśmy wielu
byłych członków załogi o wyrażenie swych poglądów na STENDEC i kilku z nich
stwierdziło, że wierzy w to, że jest na to bardzo proste wyjaśnienie. A oto, co
oni przekazali:
Rzeczywiście
wiadomość kodem Morse’a, jaką chilijska operatorka otrzymała, była taka:
S
T E N D E C czyli: /.../_ /. /_. /_ .. /. /_._./ – gdzie / oznacza spację
Uznanym za signoff lub sygnał koniec wiadomości był skrót „AR” (bez spacji między literami).
Dlatego średnia signoff została
wysłana jako sygnał ._._. innymi
słowy „WE”, bez spacji. Jeśli komunikaty ze Star Dust zostały wysłane
szybko nie jest wykluczone, że spacje zostały źle zinterpretowane. Komunikat w
tym czasie brzmiał więc „oczekiwany czas przylotu”, a następnie z kierunku, z
którego samolot przybywał, więc w tym przypadku, jeśli po prostu przesunąć
kilka miejsc z STENDEC jesteśmy w lewo z "STARE AR lub STANDARD /
przyjazdu / East czyli wschód / signoff:
S
T R E AR czyli /.../_/._._././._._./
- czyli „nadlatujemy
ze wschodu”. Teraz jest już to niemożliwe, by dowiedzieć się, co Dennis Harmer miał
na myśli stukając tą wiadomość. To było prawie na pewno nie STENDEC. Mimo, że
odkrycie wraku Star Dust pomogło nam zrozumieć wydarzenia z tego dnia w 1947
roku, to słowo STENDEC zawsze będzie przedmiotem debaty. Zob. BSAA Files - http://www.flywiththestars.co.uk/Documents/STENDEC.htm
- osobiście jednak uważam, że tłumaczenie takie jest bardzo naciągane i
spekulatywne, i rosyjska wersja ma większy sens… – uwaga tłum.]
5.
Przekleństwo gwiazd…
Jak nazwiecie statek, tak on
będzie pływał… A w świecie lotniczym jest zupełnie inaczej. Jak dodać do nazwy
samolotu jakieś gwiezdny „dodatek” – to czekaj nieszczęścia. I tak jak Star
Dust (gwiezdny pył) przepadł
w Andach w 1947 roku, to w następnym roku Lancastrian Star Tiger (gwiezdny tygrys, numer rejestracyjny
G-AHNP) – podobnie jak samolot pilotowany przez Cooka, należący także do
kompanii BSAA (British-South America
Airlines) zaginął zagadkowo w czasie przelotu na trasie Santa Maria (Azory)
– Hamilton (Bermudy). Badacze spisali tą tragedię na konto działania złowrogich
sił Trójkąta Bermudzkiego. Jednakże niektórzy zwrócili uwagę na to, że pośród
25 pasażerów znajdował się brytyjski bohater z II Wojny Światowej – marszałek
RAF sir Arthur Coningham – będący,
podobnie jak Reginald Cook, niejawnym współpracownikiem brytyjskiego wywiadu
MI6.
6.
Rejs nr AA-191? Nie jesteśmy kamikadze!
Jedna z większych katastrof
lotniczych XX wieku miała miejsce w 1979 roku, kiedy to stratoliner McDonnel-Douglas
DC-10 o numerze rejestracyjnym N-110AA, należący do przedsiębiorstwa American Airways nr lotu AA-191 runął na
ziemię krótko po starcie z międzynarodowego lotniska Chicago – O’Hare: zginęło
258 pasażerów i 13 załogantów. Od tego czasu, co bardziej przesądni Amerykanie,
znający historię problemu, nie latają rejsami mającymi numer 191, uważając je
za feralne. Już tak nawiasem mówiąc, to wcale nie ma się czemu dziwić, bowiem
kto o tym wie, że w 1967 roku eksplodował w dziwnych i niejasnych
okolicznościach eksperymentalny samolot X-15 o kolejnym numerze lotu 191? A
my odpowiemy – a po co sięgać tak daleko, skoro w 2012 roku doszło do
katastrofy samolotu z rejsu nr 191 kompanii lotniczej JetBlue Airways? Przypomnimy przyczynę najnowszej tragedii:
kapitana statku powietrznego ogarną naraz atak paniki, wpadł on do kabiny
pasażerskiej, wywołał panikę na pokładzie i fatalnie zdezorganizował pracę
załogi…
7.
Bermudy? Gwiazdy? Nazistowscy dywersanci?
W dniu 17.IV.1949 roku rozbił
się kolejny samolot należący do feralnej kompanii BSAA. I ta katastrofa miała
miejsce w rejonie Bermudów – w czasie rejsu Hamilton, Bermudy – Kingston, Jamajka.
Ten lot z 20 pasażerami na pokładzie też należał do „gwiezdnych” – samolot
nazywał się Lancastrian Star Ariel, numer rejestracyjny G-AGRE. Naraz z
lotem urwała się wszelka łączność i znikł on bez śladu. Oficjalnej przyczyny
tragedii nie znamy do dziś dnia…
A oto zastanawiający fakt: po
tym wydarzeniu Don Bennett – były dyrektor kompanii BSAA twierdził, że Star
Ariel padł ofiarą „zamachu spowodowanego przez nazistowskich
przestępców, których oficjalnie poszukuje się na całym świecie”. Bennett
oświadczył, że okoliczności incydentu zostały utajnione na polecenie premiera
Wk. Brytanii Clementa Attlee’a. Dalszych wyjaśnień się nie
doczekaliśmy – ze względu na śmierć Dona Bennetta.
8.
„Żyją!”: tragedia lotu nr 571
W dniu 13.X.1972 roku, w Andach
doszło do katastrofy czarterowego lotu urugwajskich sił powietrznych z 40 pasażerami na pokładzie, w tym drużynę
rugby z Montevideo. O kilku rozbitkach, którzy to przeżyli, władze dowiedziały
się po 72 dniach od tragedii – dzięki bezprecedensowemu, 10-dniowemu marszowi w
górach dwóch pasażerów (historia ta jest znana pod hasłem „Cud w Andach”)
Uratowanych powitali w ojczyźnie jak bohaterów, a cała historia została
upamiętniona na filmie „Alive: dramat w Andach” (reż. Frank Marshall, 1993) Straszny, ale w pełni udokumentowany fakt:
rozbitkowie czekając na ratunek żywili się ciałami zabitych pasażerów.
9.
„Insha’Allah!” w powietrzu
Dnia 31.X.1999 roku, samolot Boeing
767-366ER, numer rejestracyjny SU-GAP z lotu nr EA-990 z Nowego
Jorku-JFK do Kairu-Cairo International Airport, wystartował i po paru minutach
spadł do Oceanu Atlantyckiego, 60 mn/111 km na południe od Nantucket, MA.
Zginęło 217 osób, które znajdowały się na pokładzie. Za winnego amerykański National Transportation Safety Board
uznał II pilota Gameela Al-Batoutiego,
bowiem to on umyślnie wyłączył autopilota i skierował samolot wprost w taflę
wody, i kilka razy powtórzył „polegam na miłosierdziu Wszechmogącego” – co
odnotowała „czarna skrzynka”.
[Według
udostępnionego w Internecie raportu NTSB fraza ta brzmiała: Tawakkalt
Ala Allah! – co
oznacza: składam mój los w ręce Allaha! –
zob. „Aircraft
Accident Brief” - http://www.ntsb.gov/doclib/reports/2002/aab0201.pdf - uwaga tłum.]
Ale mniej znana jest podstawowa
przyczyna tragedii. A ona jest taka: kierownik lotów Hatem Rushdie lecący tymże rejsem jako pasażer zrobił kopilotowi wygawor za „seksualne molestowanie
pasażerów” i obiecał mu, że ten lot będzie dlań ostatnim. Al-Batouti
odpowiedział: „dla pana także”. O tym, że jego podwładny nie żartuje, Rushdie
wkrótce się przekonał.
[Osobiście jestem
zdania, że przyczyna była inna, niż ta którą sugerują rosyjscy autorzy. Uważam,
że samolot dostał się w elipsę rozrzutu odłamków lodowej mikrokomety, która w
tym czasie roztrysnęła się w atmosferze. Kopilot chcąc uniknąć uderzenia przez
kule lodowe wykonał manewr, który musiał skończyć się tylko katastrofą. Zob.
„Katastrofy lotnicze i UFO” - http://wszechocean.blogspot.com/2011/11/katastrofy-lotnicze-i-ufo-1.html
- uwaga tłum. ]
10.
Samolot, którego szukano dwa lata
W 2009 roku, z nieba nad
Atlantykiem znikł w tajemniczych okolicznościach samolot Air France Airbus
A330-203, numer rejestracyjny F-GZCP, z lotu AF-447 z Rio de Janeiro do
Paryża-Charles de Gaulle. Na pokładzie znajdowały się 228 osób. Oficjalnie
zagłada samolotu została potwierdzona w maju 2011 roku – po odnalezieniu
„czarnych skrzynek”. Okazało się, że przyczyną tragedii była niesprawność
systemów pokładowych stratolinera i brak wprawy załogi w ich usuwaniu. Ciał 74
pasażerów nie odnaleziono do dziś dnia.
[Ta katastrofa
znalazła swe wyjaśnienie. Chodziło konkretnie o obmarznięcie i wyłączenie się
tzw. rurki Pitota, której mechanizmy podają istotne dane pilotom, niezbędne do
prawidłowego prowadzenia samolotu – przyp. tłum.]
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka” nr 16/2014, ss. 6-7
Przekład z j. rosyjskiego i
angielskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©