Na temat UFO-katastrof na
Zachodzie wypisano całe morze atramentu i nakręcono kilometry taśmy filmowej.
Co obrotniejsi zrobili z tego całkiem dochodowy biznes, że wspomnę tylko
Roswell, które zarabia na ufologicznych turystach 8-10 milionów dolarów
rocznie! U nas jakoś nikt nie nauczył się jeszcze zarabiać na ufologii
prawdziwych pieniędzy - i dobrze, bo to zostawia swobodę działania nam -
ufologom.
W Polsce mieliśmy kilka
wydarzeń, które można podciągnąć pod UFO-katastrofy. Pod tym pojęciem należy
rozumieć rozbicie się lub awarię Nieznanego Obiektu Latającego, który rozleciał
się (eksplodował, rozpadł się, itd.) w powietrzu lub w wodzie albo spadł na
ziemię i pozostawił po sobie trwałe ślady fizyczne lub relacje świadków w
formie podań, legend czy konkretnych dokumentów pisanych, zdjęć, filmów,
zapisów wideo, itd. itp. Taka jest najprostsza definicja UFO-katastrofy.
Przypomnijmy sobie
pokrótce te wydarzenia:
1. 6 sierpnia 1662 roku, tajemniczy obiekt latający wyrżnął w
kopułę szczytową Slavkoskieho štitu w słowackich Tatrach Wysokich, rozniósł go
na skalne bałwany, które utworzyły tam rumowisko, zaś rykoszetem odbity od
szczytu spadł wreszcie w okolicach dzisiejszej wsi Štrba. Choć całe wydarzenie
miało miejsce na Słowacji, to jednak interesuje nas, bowiem ów NOL nadleciał od
północy - czyli znad Polski. Możliwy meteoryt
2. Lato 1938 roku, okolice Jeleniej Góry. Dyskoidalny NOL spadł
w Górach Kaczawskich. Legenda głosi, ze został zabrany przez hitlerowców do
Berlina. Inna wersja legendy mówi o kompleksie Der Riese w Górach Sowich.
Ostatnio mówi się, że był to tylko humbug...
3. Czerwiec 1945 - a tak najprawdopodobniej, to chodzi o wczesne
lata 50. - okolice Ustki. Doszło tam do katastrofy latającego spodka
prawdopodobnie niemieckiej konstrukcji lotniczej znanej jako V-7 Vril lub
Haunebu.
4. 21 stycznia 1959 roku, port handlowy w Gdyni. Do basenu nr 4
(dziś im. Józefa Piłsudskiego) wpada dziwny, ognisty obiekt. Poszukiwania jego
szczątków były bezowocne. Znaleziono natomiast jedną lub nawet dwie EBE, które
wywieziono do ZSRR. Możliwy trzeci stopień radzieckiego statku kosmicznego.
5. 19 marca 1996 roku. Do Zatoki Pomorskiej wpadają trzy
obiekty, które omal nie posłały na dno polski prom pasażersko-samochodowy m/f
Wawel. Możliwe, że były to meteoryty.
6. 14 stycznia 1993 roku, Jerzmanowice. Tajemniczy obiekt
rozwala górną część Babiej Skały i powoduje znaczne zniszczenia w promieniu
0,7-2 km od epicentrum. Możliwy meteoryt lub silna bomba albo głowica
rakiety...
7. 15 kwietnia 1995 roku, okolice Węgorzewa. Ćwiczący żołnierze
znajdują dziwny aparat w kształcie spodka, który został następnie zabezpieczony
przez żołnierzy GROM-u i przewieziony w nieznanym kierunku. Być może był to
amerykański bądź rosyjski aparat szpiegowski, który spadł na terytorium naszego
kraju.
W lutym 2001 roku, do
opisanych wydarzeń doszło jeszcze jedno, a mianowicie - katastrofa Nieznanego
Obiektu Latającego w okolicach Kalisza w czasie II Wojny Światowej. O
incydencie tym powiadomił mnie słynny krakowski ufolog Pan Bronisław Rzepecki, który 7 marca 2001 roku przesłał mi relację,
którą był otrzymał od sympatyka ufologii i współpracownika „Świata UFO” Pana Dominika Janiaka z podkaliskiego
Jedlca. Według świadków tych wydarzeń, sprawa przedstawiała się następująco:
...
Korzystając z okazji, chciałbym się z Panem podzielić pewną informacją, która
przekazał mi mój znajomy. [...]
Otóż
przed paroma dniami jadąc z Kalisza do Włocławka, przejeżdżając przez wieś
Celków w powiecie kaliskim, mój znajomy Józef
K. opowiedział mi o pewnym zdarzeniu, które miało miejsce podczas ostatniej
wojny we wsi Kuźnica (znajdującej się w pobliżu Celkowa) w latach 40. (Mój
rozmówca nie potrafił sprecyzować daty, jednak było to około roku 1943) W
godzinach porannych cała wieś została obudzona potężną eksplozją, do której
doszło na polach Kuźnicy. Po jakimś czasie na miejsce eksplozji zaczęła ściągać
miejscowa ludność, jednak na miejscu był już ktoś z miejscowego posterunku żandarmerii.
[...] Wszyscy, którzy zbliżali się do tego miejsca byli przeganiani. Żandarm
czy żandarmi na miejscu wypadku pozostali do czasu przybycia z oddalonego o
kilkanaście kilometrów Kalisza wojska. wojsko (trudno dziś powiedzieć, jakiej
formacji) przyjechało i na ciężarówki załadowało wszystko, co pozostało z
tajemniczego obiektu. [...]
(To
właśnie od ludności polskiej tam zamieszkałej) pan Józef K. wielokrotnie
słyszał tę historię. Po wojnie ponoć dużo się o tym mówiło w okolicy. Według
opinii okolicznych mieszkańców, na gruntach Kuźnicy eksplodowała cudowna broń Hitlera. Po wojnie okoliczni mieszkańcy
byli zdania, że na skutek błędu zboczyła ona z kursu i zmieniła kierunek lotu,
eksplodując w okolicy Kalisza. Mój rozmówca powiedział mi także (dowiadując się
u starszych mieszkańców wsi), że niektórzy obserwowali lot tego obiektu. Nie
pamięta, jak go opisywali, ale pamięta, ze wydawał on dźwięk jakby ktoś ciągnął metalowe garnki po bruku.
Już
po wybuchu Niemcy wypytywali ludzi, czy coś widzieli, jednak nikt z mieszkańców
wsi, w obawie o swe życie nie przyznał się do obserwacji lecącego obiektu,
wyjaśniając Niemcom, że obudził ich huk. Niemcy dali wiarę tym zapewnieniom. Na
korzyść mieszkańców wsi wpłynął fakt, że do eksplozji doszło we wczesnych godzinach
rannych, kiedy wszyscy jeszcze mogli spać.
Będąc
tam w drodze powrotnej do Kalisza zrobiłem kilka zdjęć pozostałego po wybuchu
krateru. W chwili obecnej miejsce to znajduje się na terenie prywatnego lasku -
około 40-letniego. Lej powstały po wybuchu ma średnicę kilkunastu metrów i jak
zapewniał mnie mój rozmówca, w przeszłości był o wiele większy. Do zmniejszenia
się jego średnicy przyczynił się sam właściciel pola, który rozplantował
istniejący wokół niego wał ziemny i woził doń ziemię i inne pozostałości
organiczne z gospodarstwa w celu jego zasypania.
Dziś
lej jest wypełniony wodą gruntową, i jak zapewnia mnie właściciel gospodarstwa woda kiedyś była tam głęboka. Ponoć Pan
Józef jako dziecko uczył się w nim pływać, natomiast starsi chłopacy byli kryci przez wodę i próbując stanąć na środku nie
mogli dosięgnąć dna.
Na
pewno nie był to samolot, gdyż tych w czasie ostatniej wojny kilka spadło w
okolicach Kalisza i nie wyrządziły takich szkód. Ponoć eksplozja bomby była tak silna, że w jej wyniku
popękały mury w niektórych niemieckich gospodarstwach rolnych.
Tyle relacji pana Janiaka.
W połowie marca postanowiłem zbadać rzecz in
situ. Rzecz w tym, że podobną historię opowiadał mi mój dziadek Franciszek Baranowicz, który w czasie
wojny pracował jako kuk na rzecznej barce, która pływała po Warcie. Otóż
widywał on od czasu do czasu jakieś dziwne przelatujące - szczególnie nocą -
obiekty, które wydawały dziwne dźwięki i od czasu do czasu eksplodowały tworząc
ogromne leje w okolicach Konina... I rzecz najciekawsza, po wojnie weszli tam
Rosjanie i pozostali na bardzo długo. Do 17 września 1993 roku. Co tam robili i
co tam znaleźli - okryte jest mgłą tajemnicy... Jedno jest pewne - byli to
żołnierze sił powietrznych i rakietowych. (!!!) Być może teraz, po latach uda
się trochę uchylić jej rąbka???
Pan Dominik Janiak
postanowił zbadać rzecz in situ i w
kwietniu 2002 roku udał się do Kuźnicy, by porozmawiać z miejscowymi. Odwalił
on kawał dobrej, solidnej reporterskiej roboty, za co mu z tego miejsca
serdecznie dziękuję! Efektem tego były dwa obszerne e-maile, które odeń
otrzymałem, a które pozwolę sobie tutaj zacytować:
15
kwietnia 2002, godz. 22:45
[...]
Po rozmowach z mieszkańcami Kuźnic i okolic doszedłem do wniosku, że upadek
NOL-a w tej wsi nie był UFO-katastrofą w sensie rozumienia go jako pojazdu
obcych Istot. Była to najprawdopodobniej któraś z tajnych broni III Rzeszy.
[...] Większość z moich rozmówców informowała, że upadek bomby - bo tak ten obiekt jest nazywany przez wszystkich
miejscowych - nie był jedynym tego dnia w tych okolicach! Jak informował mnie
sołtys z Kuźnicy - Pan Mieczysław K.
w tym samym dniu podobna eksplozja miała miejsce kilka kilometrów na północ od
Kuźnicy, w lasach pomiędzy Stropieszynem a Słuszkowem. Upadek obiektu w tym
miejscu potwierdził mi pan Władysław K. Należy on do koła łowieckiego i jest
myśliwym. Jak mnie zapewniał, niejednokrotnie oglądał ten lej po bombie - ponoć jest to najpopularniejsze
miejsce spotkań myśliwych. [...]
I
wreszcie trzecie miejsce zlokalizowane w okolicach wsi Rozdżały, położonej w
odległości jakichś 2-3 km w linii prostej, z lekkim odchyleniem na wschód od
Kalisza. Jak dotąd nie mam na ten temat wiele informacji, poza tą od mieszkańca
Kuźnicy - Pana Stanisława W. [...]
I
co ciekawe - wszyscy moi rozmówcy opisując trajektorię obiektu twierdzili, że
nadleciał on od strony wsi Ceków lub Kosmów. Przyglądając się kraterowi w
Kuźnicy można odnieść także takie wrażenie. Punkt pomiędzy oboma wsiami
znajduje się na linii prostej prowadzącej dalej do Konina!!! Do tych eksplozji
doszło w październiku lub listopadzie 1944 roku, ale nie udało się ustalić
konkretnej daty. Wszyscy świadkowie twierdzą jednak, że wybuch nastąpił około
godziny 16:00.
Następny e-mail był
jeszcze dłuższy wnosił następne elementy do tej układanki:
16
kwietnia 2002, godz. 13:33
[...]
Kolejny świadek - Pan Stanisław K.
jesienią 1944 roku siedząc na podwórzu gospodarstwa zauważył, jak od strony wsi
Ceków nadlatuje CZERWONA BECZKA - przedmiot podobny do 200-litrowej beczki do
kiszenia kapusty. Świadek wbiegł do domu, by powiadomić matkę o obserwacji. W
tej samej chwili usłyszał potężna eksplozję, która spowodowała znaczne
zniszczenia domu. Obiekt w locie wydawał dźwięki zbliżone do czegoś pośredniego
pomiędzy szumem a świstem - coś jak śśśiiiiiiii!!!...
Po
eksplozji, jeszcze tego samego dnia pojawiło się Gestapo, zaś w dniu następnym
pojawiło się wojsko z dwoma pustymi ciężarówkami, przeznaczonymi do załadowania
na nie odłamków.
Co
ciekawe, świadek twierdzi, że miejsce po eksplozji było dostępne dla ludzi w
chwili, gdy było tam obecne wojsko!!! Świadek zbierał wraz z innymi dziećmi
odłamki po bombie - określił je jako wykonane z bardzo twardego, metalowego materiału, przypominającego duraluminium.
A
teraz najciekawsze! -
[...]
Wśród gapiów była jego matka znająca niemiecki, która zdołała zrozumieć rozmowy
Niemców określające niektóre wymiary leja: głębokość - 17 m, obwód - 80 m.
Jednak najciekawsze jest to, że ponoć była mowa o tym, że bomba miała pochodzić z ośrodków badawczych Gdyni lub Gdańska!!!
Poza tym Niemcy mówili, że część bomby eksplodowała a część utknęła w piasku.
Wracając
do zniszczeń, to Pan W. twierdzi, że ziemia i kamienie były rozrzucone na
kilometr. Prawdą jest również, że podmuch eksplozji powybijał szyby i zrzucił
doniczki z parapetów w wielu gospodarstwach w innych pobliskich wsiach.
Wszyscy
rozmówcy są zgodni co do tego, że wojsko niemieckie pojawiło się drugiego dnia
o świcie. Świadkom wydaje się, że obiekt miał kształt cygara i szedł od niego
strumień ognia. Najbardziej zdumiewający jest opis podany przez pana
Mieczysława K., który twierdzi, że obiekt miał wygląd KULISTY. Taka kula, jak balon, która poruszała
się stosunkowo wolno. Jego brat Jan K. twierdzi, że obiekt miał kształt DUŻEJ
ŻARÓWKI, która świeciła, jakby gwiazda
leciała - jednakże obaj świadkowie nie widzieli tego obiektu, a znają go z
opowiadań osób trzecich.
No cóż - sprawa wygląda
moim zdaniem następująco: hitlerowcy zamierzali użyć broni V przeciwko wojskom
radzieckim, które wtedy jeszcze stały na linii Wisły. Wypróbowywali je w Wielkopolsce
z dobrym skutkiem - stąd leje na polach podkaliskich i podkonińskich
miejscowości. Na szczęście nie udało się im ich wykorzystać w czasie ofensywy
wojsk polskich i radzieckich, i cała ta rakietowa machina wojenna wpadła w ręce
żołnierzy 2. Frontu Białoruskiego lub 1. Frontu Ukraińskiego...
Nie sądzę, byśmy mieli
tutaj do czynienia z klasycznymi UFO, a właśnie z tajnymi broniami III Rzeszy.
Opisy podane przez świadków, z którymi rozmawiał pan Janiak pasują jak ulał do
tego, co widzieli i przeżywali mieszkańcy Londynu czy Antwerpii atakowanych
przy pomocy pocisków odrzutowych V-1 i pocisków rakietowych V-2.
Relacje te przypominają także relacje Szwedów, Norwegów, Finów i Duńczyków z
wydarzeń „skandynawskiego rakietowego lata 1946 roku” - o czym piszę w mojej
książce „Powojenne losy niemieckiej Wunderwaffe” (Warszawa 2008). Tak czy
inaczej, stoimy w obliczu konkretnej zagadki historycznej, którą powinni się
zająć nie ufolodzy, ale przede wszystkim historycy i eksploratorzy.
*
* *
Tak już na marginesie, to pragnę dodać,
że podobne leje i ślady po potężnych eksplozjach oraz związane z nimi opowieści
na temat lotów niemieckich rakiet V znajdują się w okolicach Olesna na
Śląsku Opolskim. A wszystko wskazuje na to, że – o ile były to rakiety – były one
odpalane gdzieś na południu Śląska i to być może w rejonie Gór Sowich, gdzie
znajdują się tajemnicze podziemia kompleksu Riese. Wedle słów jednego z
więźniów Gross Rosen – na stacji kolejowej w Oberwüstegiesdorf/Głuszyca Górna
on i jego koledzy widzieli lory kolejowe na których znajdowały się rakiety
A-4/V-2 przykryte od góry plandekami, ale doskonale widocznymi z boku. Było to najprawdopodobniej
jesienią 1944 roku.
List z Regionalnej
Grupy Rekonstrukcyjnej www.scholdorf.pl:
Pozwoli Pan, że wszystko wyjaśnimy. Krater ten nie
jest niczym wyjątkowym w tej okolicy. Odnaleźliśmy już ich ponad 8. Są
pozostałościami po testach rakiet V-2 wystrzeliwanych na przełomie lata i
jesieni w 1944 roku. Rakiety nie przylatywały z Riese ale z poligonu we wsi
Wierzchucin w Borach Tucholskich. Niektóre z nich nie eksplodowały albo
eksplozja była mama, to powodowało, że do dziś odnajdujemy ich części. Żandarmeria
była doskonale poinformowana, miejsce eksplozji było przez nią chronione, by
nie dopuścić miejscowych do jej tajemnic. Z poligonu z Borowa przyjeżdżały
ciężarówki po kawałki rakiety. Sądząc po opisie eksplozja była ogromna, co
znaczy że rakieta była w pełni uzbrojona 960 kg materiału wybuchowego. W
niektórych przypadkach była nadzwyczaj mała wtedy różnice wagi wypełniano
złotem, by zrównoważyć wagę rakiety. Chodziło o to, by test był jak najbardziej
prawidłowy. Celność była mizerna stąd taki rozrzut kraterów. Sięgają nawet pod
Wieruszów. Badamy wszystkie kratery, ten zasypany jest śmieciami. Jest duża
szansa, że na dnie krateru jest czubek rakiety. Ludzkie opowiadania trzeba
często weryfikować. W jednym wypadku
ludzie mówili, że po eksplozji zgasły światła w całej wsi gdzie elektryfikacje
przeprowadzono dopiero w latach 60-tych. Namacalnymi dowodami są części rakiet
lub złom balastowy. Tak wygląda tajemnica kraterów w tych rejonach. Pozdrawiamy
i zapraszamy na naszą stronę internetową gdzie opisujemy takie miejsca.