Tajemnicze chemtrails tworzą na niebie siatki rozwiewające się w Cirrusy (Thinkstock)
W ostatnim (10/2013)
numerze „Nieznanego Świata” ukazał się list jednego z Czytelników, Pana Leszka Korolkiewicza z Warszawy, którzy
nie zgadza się ze mną, co do mojego zdania na temat istnienia chemtrails. Otóż twierdzi on, że chemtrails istnieją i z całą pewnością
są dziełem jakiejś grupy trzymającej władzę – jak nazwę ją umownie – która przy
pomocy samolotów rozsiewa w atmosferze jakieś chemiczne środki, które mają mieć
wpływ na całą ekosferę planety.
Zacznę od tajemnicy. Zwolennicy
Spiskowej Teorii Dziejów a priori
zakładają, że na porządek rzeczy realny – czyli całość stosunków panujących na
naszym świecie – jest odpowiedzialna cała seria spisków, machinacji i innych
niejawnych działań, które zmierzają do wygubienia Ludzkości jako takiej, albo
całkowitego podporządkowania jej sobie przez garstkę jakichś bliżej
nieokreślonych ludzi (przypominają się Nieznani Ojcowie z kapitalnej powieści Arkadego i Borysa Strugackich pt.
„Przenicowany świat”, którą polecam Czytelnikom jako pasjonujące studium political-fiction), którzy są Masonami,
Różokrzyżowcami, Żydami, komuchami, plutokratami, itd. itp. – co stanowi
właśnie o nośności tej legendy miejskiej, czy w ogóle Legendy. Jak zwał tak
zwał, nieważne – tak czy owak jest to tylko Legenda. Może głównie dlatego, że w
historii było wielu takich, którym marzyło się jawne czy niejawne podbicie
świata i zniewolenie Ludzkości, co nigdy się im nie udawało, ale zawsze
cierpieli przez to niewinni ludzie. Oczywiście nowoczesna technika daje pewne
możliwości modyfikacji planów takiego podboju, ale znów – ci „ktosie” musieliby
dysponować ogromnymi środkami finansowymi i rozległym aparatem agenturalnym
wzorowanym na służbach specjalnych, by przekupywać i/albo trzymać „za mordę”
polityków oraz zneutralizować pracowników specsłużb we wszystkich krajach
świata. To raz.
Po drugie – czy wszystkie
rządy wszystkich krajów bez względu na ustrój polityczny, religię,
przynależność etniczną, itd. przyłączyłyby się – i to dobrowolnie – do
wszechświatowego spisku mającego na celu zniewolenie czy likwidację nadmiaru
populacji Ziemian? Raczej chyba nie, bo przede wszystkim coś takiego uderzyłoby
w rządzący establishment. I prędzej czy później ktoś by „pękł” i tajemnica
przestałaby być tajemnicą. Nie kupuję tego. Przy takich podziałach i przeciwstawnych interesach jest to po prostu
NIEMOŻLIWE.
Po trzecie wreszcie – jaki
jest cel tego przedsięwzięcia? Na to nie ma jasnej odpowiedzi. Jedni widzą w
tym wojnę meteorologiczną. Inni – wprowadzanie globalnej polityki depopulacyjnej
- chodzi tu o zmniejszenie populacji ludzkiej do 1,5 mld osobników. Prawdę powiedziawszy,
to w Polsce mamy ją od 1989 roku, kiedy to dzięki rządom różnych
cymbałów-liberałów i patriotów-idiotów Polacy zaczęli masowo opuszczać Polskę
nie mając dla siebie jakichkolwiek perspektyw na przyszłość w kraju ojczystym,
a dzietność spadła poniżej granicy alarmowej i narodowi grozi zapaść
demograficzna – i nie trzeba niczego rozsiewać nad naszym krajem... Chyba, że
nasze rządy-nierządy rozsiewają nad nami psychotropy, dzięki którym ludzie nie
wychodzą na ulicę, a w każdych wyborach głosują na tych samych
skompromitowanych polityków, na których później psioczą i… - znów wybierają ich
przy następnej okazji. Tu się zgodzę – ten fenomen jest czymś chorym i
nienormalnym.
Ciekawą hipotezę postawiła
lub cytowała w kontekście celu tworzenia chemtrails
w swych materiałach Pani Zofia
„Eleonora” Piepiórka, która stwierdziła, że rządy wszystkich krajów Ziemi
prowadzą niejawne prace nad likwidacją efektu globalnego ocieplenia i dziur
ozonowych poprzez wprowadzanie w górny warstwy atmosfery odpowiednich związków
chemicznych, które mają za zadanie powstrzymanie szkodliwego promieniowania UV,
albo pochłaniają dwutlenek węgla, metan i inne gazy odpowiedzialne za EGO z
atmosfery. Myśl ciekawa, ale… - dlaczego prowadzone jest to niejawnie? Jak znam
życie, to ci, którzy by to robili, od razu rozpoczęliby kampanię reklamową: „Patrzcie!
Oto my (Amerykanie, Rosjanie, Unia Europejska, …) ratujemy świat przed
przegrzaniem/promieniowaniem UV/czymś tam jeszcze przy pomocy naszej,
niepowtarzalnej, ekologicznej, wspaniałej, przyszłościowej, mądrościowej, …,
techniki!!!” A tu nic… Nikt się do tego nie przyznaje… Dziwne to –
nieprawdaż? W tym skomercjalizowanym do granic absurdu świecie NIKT nie chce
zareklamować TAKIEGO ważnego przedsięwzięcia??? Takich cudów nie było, nie ma i
nie będzie, jak długo sukces będzie miarą wszystkiego. Tego też nie kupuję.
Poranne contrails na niebie (Maria J. Krzymińska)
Pan Korolkiewicz obserwuje
przelatujące samoloty i zostawiane przez nie contrails. Ja też. Widzi on
różnice, które – jego zdaniem – wskazują na to, że ma do czynienia nie z contrails a z chemtrails i je wypunktowuje. Otóż wedle niego smugi:
1. Nie
zanikają po paru-parunastu minutach, (inaczej jak smugi kondensacyjne).
2. Są
od początku dość szerokie (w przeciwieństwie do smug kondensacyjnych.
3. Rozpraszają
się powoli (do kilku godzin), tworząc szerokie pasma chmur.
4. Na
ogół nie powstają na niższym pułapie (to już moje wrażenie).
5. Tworzone
są (także) w tych miejscach, gdzie nie ma regularnych przelotów.
6. W
zbliżonym czasie pokrywają sporą połać nieba liniami równoległymi i
krzyżującymi się wzajemnie (jakby chodziło o pokrycie smugami danego obszaru).
7. Są
okresy, gdy zjawisko to nie jest widoczne oraz w dni wielkiego natężenia (a
przecież zwykły ruch lotniczy odbywa się dość regularnie).
8. Samoloty
odrzutowe latają od bardzo wielu lat, ale zjawisko chemtrails obserwuje się dopiero od bodajże 2004 roku).
Pozwolę sobie ustosunkować
się do powyższego. A zatem:
Ad.
1
- Znikanie contrails zależy od trzech czynników: wilgotności powietrza,
temperatury powietrza i jego ruchu na danej wysokości. Im większa wilgotność
powietrza, tym dłużej para wodna rozprasza się w atmosferze. Proszę nie
zapominać, że atmosfera składa się z wielu warstw, które różnią się od siebie
temperaturą i wilgotnością. Warstwy te są ograniczone w poziomie ale także w
pionie, dzięki czemu contrails są
albo bardziej, albo mniej widoczne na niebie. Widoczność contrails to po prostu kwestia fizyki atmosfery, a nie sypania
czegoś przez samoloty.
Ad.
2
– szerokość smug zależy przede wszystkim od ilości i rozmieszczenia silników
samolotów. Samoloty w rodzaju Tu-154M, Boeing 727, IŁ-62
mają silniki umieszczone w tyle kadłuba i smugi kondensacyjne są wąskie.
Samoloty mające silniki umieszczone pod skrzydłami, jak np. Boeing
737, Boeing 747 Jumbo Jet, Dreamliner czy Airbusy produkują szerokie smugi kondensacyjne, co
jest uwarunkowane konstrukcyjnie i nie ma w tym żadnej tajemnicy. No chyba, że
ktoś bardzo tego chce…
Ad.
3
– słuszne spostrzeżenie. Contrails
rozpraszają się powoli, kiedy na danej wysokości nie ma żadnego wiatru. Jak już pisałem, atmosfera dzieli się na
wiele warstw, które są ruchome i nieruchome względem siebie. Samolot
przelatując przez nie pozostawia contrails,
które rozwiewają się szybko, gdy samolot znajduje się w warstwie ruchomej atmosfery
(np. w strefie turbulencji) i pozostają długo kiedy samolot przeleciał w
strefie względnego spokoju. Takie zjawiska często obserwuje się latem i zimą,
kiedy nad kontynentem wiszą nieruchawe gorące wyże azorskie lub zimne wyże
rosyjskie. I faktycznie – rozpraszają się powoli tworząc warstwy chmur z
rodzaju Cirrus.
Ad.
4
– nie, powstają na właściwie na każdej wysokości powyżej 2-3 tys. metrów, w
warstwach chłodniejszego i zimnego powietrza, co sprzyja kondensacji pary
wodnej i jej przekształcenie w kryształki lodu.
Ad.
5
– korytarze powietrzne, to drogi lotnicze, których szerokość w ruchu krajowym
wynosi 10 mn/18,5 km, zaś międzynarodowym 20 mn/37 km, a zatem samoloty mogą –
ale nie muszą niewolniczo trzymać się ściśle określonych i wytyczonych linii
wiodących z jednego lotniska na drugie po ortodromie.
Mapa korytarzy powietrznych nad Polską (SkycraperCity)
Ad. 6 – proszę sobie obejrzeć mapy ruchu
lotniczego dostępne chociażby w Internecie – np. WWW.flightradar24.com i
zobaczyć, ile samolotów i jakich linii lotniczych przelatuje nad obszarem
Polski, z jakich i w jakich kierunkach. Jeżeli jest tak, jak postuluje Pan
Korolkiewicz i inni stronnicy STD, to w takim razie w spisku muszą uczestniczyć
te właśnie linie lotnicze, jakie uczestniczą w ruchu nad Polską, i ich
samoloty. Jeżeli te wszystkie samoloty przelatują przez taki nieruchomy,
wyżowy, masyw powietrza, to siłą rzeczy powstanie siatka linii równoległych czy
przecinających się. Takie widowiska są szczególnie piękne w czasie wschodu i
zachodu słońca, bowiem w warunkach atmosferycznego wyżu powietrze na
terminatorze jest spokojne, bowiem jeszcze nie działa lub już nie działa
maszyna dostarczająca energię atmosferze – słońce. I to wszystko. Nie ma w tym
żadnej tajemnicy.
Ad.
7
– tak jest. Szczególnie, kiedy atmosfera jest w ruchu, a dzieje się to w
czasie, kiedy nad pewnym obszarem znajdują się aktywne niże poruszające całe
masy powietrza, co objawia się jako wiatr. Też zjawisko całkowicie wyjaśniane
na zasadach fizyki atmosfery.
Ad.
8
– nieprawda. Zjawiska takie, jak opisał Pan Korolkiewicz były obserwowane od
zawsze, tzn. od czasu, kiedy samoloty zaczęły latać na dużych wysokościach i to
nie tylko odrzutowe, ale także tłokowe. O samym zjawisku chemtrails mówi się od końca lat 90.,kiedy zaczęło się mówić także
o HAARP. Legenda łączy ze sobą te dwie sprawy.
Co do związków chemtrails z takimi tematami, jak UFO,
GMO czy HAARP to istnieje związek – według niektórych znawców tego
zagadnieniami Legendy – który sprowadza się znowu do Teorii Wielkiego Spisku, w
którym biorą udział ludzie, Kosmici i kto tam jeszcze. Nie muszę mówić, że jest
to doskonała pożywka dla twórców i producentów z Hollywood.
Zjawisko istnieje, bo chemtrails to są zwykłe contrails, które składają się w głównej
mierze z pary wodnej i dwutlenku węgla. Opowieści o tym, jak to jakieś
strasznie szkodliwe związki chemiczne są dosypywane do paliwa lotniczego
wkładam pomiędzy bajki. Rzecz w tym, że paliwo lotnicze musi mieś określony
stan, skład i czystość, by się do czegoś nadawało. Poza tym w komorach spalania
silników odrzutowych i turboodrzutowych panuje temperatura +2000°C, i mało
który związek chemiczny to wytrzymuje. No, chyba że komponenty dosypywane do
paliwa lotniczego tworzą szkodliwe związki chemiczne dopiero po spaleniu. Tu
powinni wypowiedzieć się chemicy.
Swoją
drogą contrails są szkodliwe głównie dlatego, że zwiększają ilość dwutlenku
węgla w atmosferze – samolot przelatujący z Europy do Ameryki spala kilka ton
tlenu z atmosfery! Co więcej, contrails zwiększają albedo Ziemi, a co za tym
idzie odbijają część promieniowania słonecznego w kosmos. I to właśnie na tym
polega ich szkodliwość.
Oponenci – wbrew temu, co twierdzi
Pan Korolkiewicz – też patrzą w niebo, tylko że widzą to, co widzą, a nie to,
co chcieliby zobaczyć. To samo mam w kwestii UFO. Świadkowie ufozjawiska widzą
wiele rzeczy, które utożsamiają z kanonicznymi UFO, a które nimi nie są – ale
za to są czymś innym, np. nietypowo oświetlonym samolotem czy innym pojazdem
powietrznym. Tym niemniej świadkowie są przekonani o tym, że widzieli UFO, bo
bardzo chcieli je zobaczyć. To pewnik. Niewielu świadków przyznaje się do
błędu, a jeszcze jak mają okazję pokazać się w TV czy mediach, to już
całkiem. Szczególnie to dotyczy
mieszkańców USA, dla których pięć minut w TV jest szczytem marzeń. To okrutna
prawda, ale prawda.
I tutaj właśnie pojawia
się problem, który mamy także w przypadku ufozjawiska. Nazywam to „problemem
informatora zero”. Chodzi o to, by badając jakiś incydent dotrzeć do osoby czy
innego źródła, które podało informacje jako pierwsze. Bo to właśnie stanowi o
wiarygodności danego wydarzenia. Nie tyle ilość naocznych i nie-naocznych
świadków, ale właśnie to pierwotne źródło. Takim przykładem jest ufokatastrofa
w Gdyni z 1959 roku. Wydarzenie to jest autentyczne, bowiem Bronisław Rzepecki, który je badał,
dotarł do właśnie informatora zero – w tym przypadku ludzi, którzy widzieli
spadek obiektu do basenu portowego nr 4. Dlatego
właśnie bardzo chciałbym wiedzieć, kto jako pierwszy wyciągnął sprawę chemtrails na światło dzienne. Dlaczego?
Ano dlatego, że wiedziałbym wtedy, komu zależało na tym, by sprawa ta została
nagłośniona zgodnie z jedną z kardynalnych zasad śledztwa: is id fecit cui bono, cui prodest. Innymi słowy mówiąc, co ta cała
gadanina o chemtrails ma przesłonić?
I tego właśnie trzeba szukać.
Sprawa istnienia contrails ma jeszcze jeden aspekt.
Obawiam się, że nie contrails czy chemtrails są groźne, ale nazwijmy to
wprost i bez ogródek – nieczystości – które są wylewane z samolotów nam na
głowy. Samoloty wylewają nam na głowy paliwo lotnicze, zrzucając je w
niektórych sytuacjach. Samoloty zrzucają nam na głowy kule z zamrożonych
fekaliów… - że to niemożliwe? Ależ najbardziej tak! Badania dowiodły, że na
wysokości 11 km nad ziemią, w temperaturze -50°C ciekłe czy półpłynne odchody
zamarzają natychmiast po wydostaniu się na zewnątrz i tworzą warstwę lodu
grubiejącą w czasie rejsu. Kiedy samolot wleci w cieplejszą warstwę powietrza,
wtedy lód odrywa się i spada siejąc popłoch. Takie śmierdzące amoniakiem kule
lodu spadały na pola w Europie. I w Stanach też. A co z tego wynika? Ano to, że już się nie dziwię, że w Europie
i Ameryce pojawiają się jakieś dziwne infekcje w rodzaju wirusa Hanta czy
Zachodniego Nilu, grypy świńskiej i ptasiej, o innych mniej znanych już nie
wspomniawszy. Skąd się to bierze? Ano dosłownie i w przenośni – z nieba… A
zatem chemtrails to nie problem chemiczny, ale biologiczny – jeżeli już. Inną
rzeczą jest, że być może niektóre firmy mogą pozbywać się w ten sposób jakichś
supertoksycznych odpadów chemicznych – myśl też jest urocza, ale potrzebne
są twarde dowody.
Pan Korolkiewicz ma rację,
to jest szeroki temat. Wojny meteorologiczne są twardą rzeczywistością, nad tym
się faktycznie pracuje, ale obawiam się, że realizowane są to innymi sposobami
w oparciu o inne zjawiska fizyczne, a już na pewno nie w oparciu o HAARP. To
kolejna bajeczka, którą też coś osłoniono. Tylko co?
Dowody w postaci zdjęć,
filmów i relacji – na które powołuje się Pan Korolkiewicz – owszem,
poświadczają istnienie faktu. Poświadczają je tak, jak kasjer z banku
poświadcza przyjęcie czeku od pana Kowalskiego na np. 200 złotych. On tylko
poświadcza, że pan Kowalski dostał te dwie stówy, ale nic nie mówi o tym, od
kogo pan Kowalski te dwie stówki otrzymał i za co. Podobna sytuacja zresztą panuje
w naszej ufologii, która skupia się na opisach zjawisk i nie stara się
odpowiedzieć na konkretne i podstawowe pytanie: skąd ci Obcy się biorą? Jaki jest
cel ich pobytu i aktywności na Ziemi? Jaki jest Ich wpływ na nas i naszą
cywilizację, etc. etc. To akurat wynika – jak zauważył celnie niestety nieżyjący
już Zbigniew Blania Bolnar - z istniejącego paradygmatu, że UFO = ETI,
którego trzymamy się jak – za przeproszeniem – pijany płotu, nie dostrzegając
innych możliwości.
Wracając do chemtrails, to obejrzałem powołane przez
Pana Korolkiewicza filmy i mnie nie przekonały. Może dlatego, że nigdy sam nie
zaobserwowałem czegoś takiego, co na nich pokazano? – a przecież też obserwuję
samoloty od kilku lat i kilka razy zauważyłem dziwne rzeczy, ale związane z
czymś zupełnie innym, o czym już tu pisałem na tym blogu. Może także dlatego,
że nie ufam głównie amerykańskim źródłom, które przede wszystkim gonią za sensacją
i oglądalnością. No i niestety ich wiarygodność pozostawia sobie wiele do
życzenia, bo też robione są one przede wszystkim pod publikę. Życie nauczyło
mnie sceptycyzmu i radziłbym wszystkim zajmującym się takimi sprawami, by
podchodzili do tych wszystkich tych sensacyjnych i wystrzałowych informacji z
pewną dozą zdrowego rozsądku – bo to wyjdzie nam wszystkim na zdrowie.